Wiece rewolucyjne to nie jest dzisiaj droga dla Polski.
Ewa Stankiewicz ma odwagę domagać się demokracji, wolności i suwerenności. Ma odwagę żądać dymisji rządu i osądzenie odpowiedzialnych za oddanie Rosji śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Ewa Stankiewicz ma odwagę domagać się demokracji, wolności i suwerenności. Ma odwagę żądać dymisji rządu i osądzenie odpowiedzialnych za oddanie Rosji śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ma odwagę wskazać Donalda Tuska, jako głównego winowajcę rezygnacji z suwerenności Polski.
Oczywiście sprawą rozliczenia rządu powinien się zajmować polski parlament, gdyby parlamentarzyści (z chlubnymi wyjątkami z opozycyjnej, zwalczanej partii) nie interesowali się wyłącznie swoimi ciepłymi, rządowymi posadkami oraz instrukcjami, wydawanymi przez faktycznych władców terytorium Polski. (Słynny SMS tuż po katastrofie Tupolewa do posłów PO: "winni są piloci") Brak elementarnego poczucia przynależności narodowej i rozumienia polskiej racji stanu dyskwalifikuje tych ludzi, jako reprezentantów wyborców, mimo że przeważająca część elektoratu, poddana medialnej hipnozie trwa w letargu, udając, albo nie chcąc niczego widzieć, ani słyszeć.
Przykro, że osoba decydująca się na heroiczną próbę obudzenia sumień Polaków jest prawie osamotniona w swojej bezkompromisowej walce. Czyżbyśmy zapomnieli o tradycji bohaterów stawiających czoło przygniatającej potędze przeciwnika? Rzucających wszystko na jedną kartę z wiarą, że potęga ducha i prawda zwycięży w ostatecznym rozrachunku? Czyżby zupełnie obumarło w nas skrzydło romantyzmu, unoszące Polskę do najpiękniejszych w historii wzlotów?
Łatwo sobie wmówić, że jeszcze za wcześnie, że jeszcze nie pora na radykalne postulaty, że Polska przetrzyma jeszcze kolejne lata szarańczy. Łatwo sobie wmówić, że można ułożyć sobie wygodne życie, bez wymawiania słowa "Polska", bez potrzeby decydowania o własnym losie i losie następnych generacji.
Ewa Stankiewicz ma o wiele więcej do stracenia od przeciętnych obywateli. Mogłaby należeć do pieszczonych przez reżim elit, wyjeżdżać na stypendia, festiwale filmowe i otrzymywać nagrody. Decydując się na radykalny protest na Krakowskim Przedmieściu odrzuca te kuszące możliwości, tak skwapliwie wykorzystywane przez większość "twórców". Jej postawa czyni hańbę polskich "elit" jeszcze bardziej smutną i odrażającą.
Nie pozostawiajmy jej samej, okażmy solidarność i podziw dla walki o prawdę, o którą garstka ludzi walczy za nas wszystkich.
Próbuje ocalic niepodleglosc i zachowac wiernosc przekonaniom. Czasami wymaga to uczciwosci wobec siebie i innych.