Wypowiada się na ten temat w wywiadzie pt. "To było piekło na ziemi", udzielonym tygodnikowi "Uważam Rze". Zbrodnicza ideologia OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) była – według badaczki – główną przyczyną masowych morderstw na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Członkom tej organizacji chodziło o stworzenie Ukrainy dla Ukraińców.
W latach 1943 – 1944 zginęło w sumie około 130 tysięcy Polaków z rąk bandyckich nacjonalistów, którzy na ogół nie używali broni palnej. Mordowali siekierami, widłami, cepami, a także długimi nożami przygotowanymi specjalnie do zabijania ludności polskiej. "Często przepiłowywano ludzi żywcem przy użyciu pił. Topiono w studniach lub łamano kręgosłupy. Zakopywano lub palono żywcem" – opowiada Ewa Siemiaszko, współautorka dwutomowej monografii zatytułowanej "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945".
Dzieciom rozbijano głowy o ściany czy kamienie, a kobiety były często przed mordem gwałcone. Dzisiaj Ukraina jest wolnym, dużym krajem, w którym właściwie nie ma już Polaków. Wygląda na to, że Stepan Bandera i UPA odnieśli zwycięstwo. "Niestety historia rzadko bywa sprawiedliwa. Szczególnie dla Polaków" – podsumowuje Ewa Siemiaszko.
Dziś "poza dziedzictwem rodzinnym pamięć o rzeziach wołyńskich praktycznie nie istnieje" – pisze Rafał Ziemkiewicz w artykule "Niechciana historia" (w "Uważam Rze") – "Dlaczego wolna Polska wypiera się pamięci o tej eksterminacji?" – Z jednej strony pracowały na to środowiska byłej Unii Demokratycznej, postkomunistów, a teraz – Platformy, które obawiały (i obawiają) się eksplozji nastrojów nacjonalistycznych. Wygodnie im było (i jest) ukazywać Polaków jako "naród sprawców" i bić się w nie swoje piersi.
Z drugiej strony także Prawo i Sprawiedliwość nie potrafiło znaleźć optymalnego rozwiązania tego problemu. Pozostały szlachetne jednostki walczące o upowszechnienie tej prawdy. Tu cytuje autor słowa księdza Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego: "Nie o zemstę, lecz o pamięć proszą ofiary".