„Ci, którzy chcieli ośmieszyć nie tylko mojego Męża, ale i naszych pilotów, powinni się dziś wstydzić, wiadomo bowiem, że załoga właściwie pracowała” – mówi ostro o części ekspertów żona tragicznie zmarłego gen. Błasika, Ewa Błasik.
Ewa Błasik uznała miniony poniedziałek, 16 stycznia, za triumf prawdy i powiedziała, ze nigdy nie miała wątpliwości, co do niewinności jej męża w sprawie Smoleńska. Żona nieżyjącego generała wyjaśniła, że dla jej męża przestrzeganie procedur oraz należytego dbania o bezpieczeństwo było najważniejsze: "Andrzej był w tym samolocie dla nich ochroną, gwarancją, że nikt nie będzie na nich naciskał i wpływał na ich decyzje" – powiedziała w wywiadzie dla "Naszego Dziennika.
Skrytykowała również lotniczych ekspertów, którzy od samego początku sugerowali, ze gen. Błasik naciskał na pilotów. Ewa Błasik nazywa ich pseudoekspertami. Największe pretensje ma do Białoszewskiego, jednego z autorów książki ostatni lot, który stwierdził, że nawet gdyby nie było tam gen. Błasika byłby odpowiedzialny za ten lot. Tutaj Pani Ewa przyłącza się do twierdzeń Jarosława Kaczyńskiego i zgadza się, że polskie służby specjalne powinny sprawdzić wszystkich ekspertów, którzy od samego początku promowali w Polsce linię rosyjską. Nie potrafi zrozumieć, jak to możliwe, ze ci ludzie stawiają jako zarzut jej mężowi, ze nadzorował załogę: "Przecież on odpowiadał za całe lotnictwo, miał pod sobą tysiące ludzi. Z satysfakcją przysłuchuję się głupocie tych "ekspertów".
Ewa Błasik z dumą broni swojego męża. Twierdzi, ze wizerunek medialny, jaki powstał po jego śmierci, jest kompletnym przeciwieństwem tego, jaki charakteryzował generała w rzeczywistości: "Andrzej szanował wszystkich ludzi, bez względu na stopień, był odwrotnością tego, co o nim mówiono. Był oazą spokoju, jak ojciec dbał o swoich lotników" – mówi.
Zapowiada walkę o prawdę oraz dobre imię polskich oficerów, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej: "Broniąc Andrzeja, będę dalej bronić także ich honoru, bo nie zasługują na niesprawiedliwe opinie tzw. ekspertów lotniczych, którzy w konsekwencji są też współodpowiedzialni za rozwiązanie specpułku" – kończy.