Bez kategorii
Like

Eureka! – odkryłem źródło sukcesów premiera Tuska.

23/09/2012
608 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

A jeśli jakiś kórwinowiec by się w okolicy zapodział to co? – a krzesiwa to nie masz?

0


 

         Ziemi to było u nas tyle co kot napłakał i była ona zbyt cenna, aby na niej rosła pszenica. Z uprawy były więc rugowane wszystkie gatunki, które dało się zmechanizować i nie wymagały szczególnych prac pielęgnacyjnych i zbioru ręcznego. Jeden hektar pszenicy dawał jedynie niewiele ponad 30 roboczogodzin rocznie. Natomiast nasiennictwo, zielarstwo oraz niektóre odmiany roślin przemysłowych, ilość te zwiększały kilkakrotnie. Za komuny jakoś to szło. Szeroko rozwinięta kontraktacja zapewniała pracowitym rodzinom życie, no może nie tak dostatnie, ale godne. Wiadomo było, że do GS-u się zawiezie i oni z tym coś tam zrobią. Jakaś większa wiedza o tym co się dalej z plonem dzieje, nikomu nie była potrzebna. Teraz ta wiedza, jest ściśle strzeżona. Tajemnica handlowa!

 

        Pytam rolników, którzy od ponad półwiecza rabarbar uprawiają, do czego on służy. Tyle co mogę się dowiedzieć to to, że do Leżajska się go odwozi, tam to w beki pakują i jakiś Niemiec to zabiera. Natomiast „niewidzialna ręka rynku” ustala cenę. Rok temu było to 1,40 za kilogram w tym 40 groszy i to tylko dla tych co zdążyli. Reszta obeszła się smakiem. Rolnik sytuację taką znosi z honorem, bo przecież wiadomo, że każda roślina „płaci” raz na pięć lat. W jednym roku aronia, w drugim, maliny, w trzeci rabarbar, w czwartym jabłko przemysłowe, w piątym agrest itd. Czasem trafiają się tłuste lata jak np. podczas wojna w byłej Jugosławii, o którą okoliczni chłopi się modlą. Wtedy niewidzialna ręka rynku dała żyć.

 

        Handel wygląda w ten sposób, że na bardziej widocznych stodołach rozwiesza się informację: „będą brali”. I od tej pory miejscowy przedsiębiorca ma przechlapana. Cały czas swoją komórkę trzyma przy uchu, aby odpowiadać, że ceny nikt nie zna i to się dopiero okaże. Dawkę promieniowania elektromagnetycznego jaką chłonie jego czaszka można uznać za śmiertelną.

 

        Tymczasem co robi wtedy „niewidzialna ręka rynku”. Otóż niewidzialna ręka rynku wysyła miejscowych kompradorów na przeszpiegi, aby zdali sprawę ile urosło i jak duży jest zeszyt w miejscowym sklepiku co to nędza kupuje na krechę. Są to dwa najważniejsze czynniki, które decydują o cenie.

 

        Wiedza u nas o tym wszyscy oprócz Korwina Mike i bandy jego wolnorynkowych pojebów. Czyta ten żydłacki zaprzaniec te durne amerykańskie książki i głosi swoją ewangelię: słabszy musi być pożywieniem dla silniejszego i takie są wyroki mędrców wolnorynkowych. Słuchają tego rolnicy , a radio to nawet w polu gra, i myślą tak: lepszy to już ten Tusk niż te kórwinowskie pojeby co to zamach na KRUS chcą zrobić. Wiadomo, że gospodarstwo rolne jest rentowne, jak jest tam jedna renta a jeszcze lepiej jak są dwie. To co to mamy z głodu wyzdychać? – to lepszy już ten Tusk.

 

        Będąc kiedyś w Ministerstwie Rolnictwa, a jeszcze za czasów PiS to było, słuchałem biadoleń jednej z pań dyrektor o tym, jakie to piękne umowy kontraktacyjne opracowali i o tym, jak nikt ich nie chce. Odparłem wtedy, że gdy byłbym właścicielem rzeszowskiego Gerbera i jak by mi dyrektor kontraktację jakąś zrobił, to bym go na zbity pysk wywalił. On ma pójść, zobaczyć ile urosło, i za jaką cenę lokalna nędza jest skłonna swoje płody i nadzieję na lepsze jutro oddać. I ma rację: bo jak malina już trzeci rok nie „płaci”, to nieszczęśnik, do banku idzie kredyt weźmie, pług do ciągnika przywiesza, i za nowymi odmianami agrestu się rozgląda. I znowu ożywienie w gospodarce, bo paliwo potrzebne, nawozy i miejscowa szkółka znowu zarobi. W rolnika znowu wstępuje nowy duch jakby liczby w totka skreślał.

 

        Jednak Tusk musi mieć z kim przegrać, przynajmniej w mojej wsi. Akcja – idziemy jak Gandhi po sól. A teraz to przestań mi się popisywać, że jakiegoś Misesa czytałeś, czy innego tam Friedmana, tylko brodę kułakiem podeprzyj i myśl. Myśl o tym czy nasi pradziadowie przepisy o „Stowarzyszeniu do poszczególnych czynności handlowych na wspólny rachunek” ustanawiając przemyśleli wszystko, co by było dobre na obecna czasy.

 

TYTUŁ DRUGI

O stowarzyszeniu do poszczególnych czynności handlowych na wspólny rachunek1

 

Art. 266. Stowarzyszenie się do jednej lub więcej czynności handlowej na wspólny rachunek nie wymaga pisemnego aktu, ani też nie podlega innym formalnościom.

 

Art. 267. Jeśli nic innego nie umówiono, wszyscy uczestnicy są obowiązani przyczynić się w równym stosunku do wspólnego przedsięwzięcia.

 

Art. 268. Jeśli nic nie umówiono co do udziału w zysku i stracie, natenczas oprocentowuje się wkładki, natomiast zysk lub stratę rozdziela się według głów.

 

Art. 269. Z czynności, które zawarł uczestnik z osobą trzecią, nabywa on wyłączne prawa i odpowiada za zobowiązania wobec osoby trzeciej.

Jeśli uczestnik wystąpił zarazem z polecenia iw imieniu reszty albo też wszyscy uczestnicy działali wspólnie przez wspólnego pełnomocnika, wówczas każdy uczestnik jest solidarnie uprawniony i zobowiązany w stosunku do trzeciego.

 

Art. 270. Po ukończeniu spólnego interesu musi uczestnik, który go prowadził, zdać pozostałym uczestnikom sprawę przy przedłożeniu dowodów.

On też załatwia likwidację.

 

Źródło: Powszechna ustawa handlowa z 17 XII 1862 dz. p. p. Nr 1 z r. 1863 obowiązująca w byłym zaborze austrjackim wraz z ustawą wprowadczą i ustawą o spółdzielniach , Księgarnia Nakładowa , Lwów 1932. E-book http://www.pbc.rzeszow.pl/dlibra/docmetadata?id=4845&dirids=1&ver_id=

 

A jeśli jakiś kórwinowiec by się w okolicy zapodział to co? – a krzesiwa to nie masz?

 

1

0

nikander

Bardziej pragmatyczne niz rewolucyjne mysla wojowanie.

289 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758