Od ponad roku naukowcy próbują złowić bozon Higgsa za pomocą Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) w europejskim ośrodku jądrowym CERN pod Genewą.
Z upierdliwością godną lepszej sprawy, popularyzatorzy czarnej magii, zwanej w narodzie "fizyką", kołdują w Genewie (LHC) i na różnych konferencjach, nad statystycznie obrobiobionymi wynikami otrzymanymi z przebierania mamałygi palcami, próbując się doszukać w niej odpowiedzi na pytanie, czy była ona zrobiona z kukurydzy GMO, czy też z tego, co nam Pan Bóg dał.
Czego oni tak naprawdę szukają?
Odpowiedź na to pytanie, oczywiście po konsultacjach z szarlatanami, to jest pracownikami Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, próbuje nam podsunąć do strawienia Piotr Cieślinski, z działu Nauka GW, cytuję:
Trwają poszukiwania cząstki, której istnienie przewidział właśnie prof. Peter Higgs – latem 1964 r.W ówczesnych teoriach budowy materii cząstki elementarne nie miały masy, czyli – można rzec – były bezcielesne. Prof. Higgs wpadł na pomysł, jak się pozbyć tego feleru. Tuż po Wielkim Wybuchu w kosmosie miało dojść do skroplenia czegoś, co można porównać do gęstego syropu, w którym cząstki zaczęły grzęznąć. Nie wszystkie jednakowo. Pewnym cząstkom syrop stawia większy opór, innym mniejszy, niektóre – np. fotony światła – w ogóle go nie zauważają. Masa jest właśnie miarą tego oporu.
Dotychczas fizykom cząstek nie udało się tylko jedno – potwierdzić, że coś takiego jak pole Higgsa istnieje.Nie znaleziono ani jednej "kropli" tego syropu.
Im więcej razy czytałem ten cytat, tym bardziej rozumiałem absurdalność sytuacji. Z jednej strony, masa ma wyrażać cielesność materii, z drugiej, byś miarą oporu pomiędzy cząsztkami a czymś, co szarlatany nazywają "polem Higgsa", a nie cząstką.
Jeśli fizycy nie mogą sobie z tym problemem poradzić, to … trzeba się za tą "łamigłówkę" wziąć samemu.
Według tego cytatu, w teoriach poprzedzających teorię Higgsa cząstki były bezcielesne. Dopiero jakiś tam "syrop", będący kondensatem czegoś pierwotnego (musiał to być stan pary lub gaz) nadał cząstkom cielesność.
Ile byśmy nie kombinowali, teoria Higgsa nic nie zmieniła w tej kwestii, gdyż cząstki, które nie stykają się z "syropem" nie mają cielesności.
Nic wam to nie przypomina? Mnie dwa światy w jednym.
W jednych sytuacjach cząstki są bezcielesne, chociaż materialne, a w następnych – cielesne, gdyż ODDZIAŁYWUJĄCE.
Dzisiaj, w dniu w którym dziesiątki lat temu zacząłem edukację, mogę z całym przekonaniem napisać:
Boską cząstką jest ELEKTRINO – cząstka odkryta przez prof. Bazijewa.
Wiem, że moja konkluzja wyda się wielu czytelnikom obrazoburcza, ale zanim zaczniecie rzucać w moją stronę kamienie, czy pluć, proszę z uwagą przeczytać moje wywody.
1. Cząstka jest tak mała, że wymyka się dzisiejsze aparaturze pomiarowej.
2. Cząstka jest tak powszechna (światło, prąd, linie sił magnetycznych, "ciemna materia"), że stanowi tło wszystkich zdarzeń i dlatego nie jest zauważana przez badaczy.
3. Bez tej cząstki, drugi składnik materii – elektron, jest cząstką bezmasową, gdyż nie oddziaływuje z niczym (sam od innych elektronów się odpycha). Grawitacja pojawia się dopiero, gdy gdy elektron w wyniku oddziaływania z elektrino tworzy cielesną materię – ciało kompozycyjne.
4. Ponieważ światło nie jest dostrzegane tym "syropem", to znaczy, że jest nim samym.
5. Fizycy twierdzą, że im większa "cielesność" ciała, tym większy "opór" stawia mu "syrop", czyli pole Higgsa. Z praktyki wiemy, że im większa powierzchnia styku ciała z środowiskiem, tym większy opór. Stąd jednoznaczny wniosek – im więcej elektrin, tym większa ilość neutronów, a to oznacza, że może powstać więcej atomów, które są składnikami "ciała" materii.
Paradoksalność poszukiwania tej cząstki polega na tym, że LHC jest tym miejscem na Ziemi gdzie występuje największa koncentracja "boskich cząstek" (elektrino) na jednostkę objętości.
Ciekawe, ile jeszcze miliardów roztrwonią fizyczni szarlatani, żeby dojść do tego samego wniosku co ja.
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!