W Polsce, nawet ktoś mieszkający w innym województwie, wystawiany do parlamentu, nazywany jest „spadochroniarzem”.
Emigranci polscy, Polonia, Polacy mieszkający za granicą składają się z wielu grup. Najprostsza linia podziału, to czas pobytu za granicą. Stara emigracja, która głęboko, przez dziesiątki lat zapuściła korzenie i nowa, której korzonki są na tyle płytkie, że daje to nadzieję na powrót tej znacznej części polskiego jeszcze, młodego pokolenia. Oczywiście nie jest to możliwe w obecnych warunkach politycznych, nadal wypychających z kraju kolejnych Polaków.
Trudno żeby interesy emigrantów reprezentował ktoś, kto nie mieszka za granicą. Kto nie je tego gorzko – słodkiego chleba. Kto nie czuje na własnej skórze emigranckiego losu. Kto nie żyje problemami tej specyficznej grupy Polaków. Przy dotychczasowym traktowaniu ich przez rządzących i generalnie takiej jak dotąd jakości rządów w Polsce, wkrótce, w kolejnych pokoleniach już tylko Brytyjczyków, Irlandczyków, Holendrów, Norwegów polskiego pochodzenia, często bez znajomości języka przodków.
Jak dotąd, politycy wszystkich możliwych opcji przyjeżdżali jedynie do emigracyjnych centrów aby proponować głosowanie na nich, przez nas. Wystawienie przez PiS, co prawda na dalekim 31 miejscu Sławka Wróbla, młodego emigranta z nowej, największej fali emigracji do sejmu jest pierwszą jaskółką zmiany tego podejścia, która jednak jeszcze wiosny nie czyni.
Jest co prawda jeszcze propozycja szefa PiS ustanowienia pięciu mandatów w senacie dla emigrantów w ujęciu terytorialnym, wzorowana na Włoszech. Stanisława Michalkiewicz już w 2007 proponował 4 rech posłów w okręgach jednomandatowych wielkości 1-2 kontynentów. Ja nie mam nic przeciw jednej i drugiej propozycji. Choć biorąc praktycznie pod uwagę stosunek do okręgów jednomandatowych głównych sił politycznych, w sejmie możliwy będzie jedynie kilkumandatowy, emigrancki okręg w głosowaniu proporcjonalnym. Polaków za granicami jest wiele milionów, powinni mieć swoją reprezentację w parlamencie.
Co dotychczas dali politycy emigracji? Jedynie likwidację podwójnego opodatkowania na początku kadencji PO i na tym się skończyło. To o wiele za mało.
W Polsce, nawet ktoś mieszkający w innym województwie, wystawiany do parlamentu, nazywany jest „spadochroniarzem”. Co mają powiedzieć Polacy mieszkający w innych krajach, czy na innych kontynentach? Mogą głosować wyłącznie na jedną z list warszawskich, choć pochodzą z np. Przemyśla a mieszkają np. w Irlandii. Sam pobyt za granicą, niezależnie gdzie się jest, też tworzy pewne wspólne wszystkim emigrantom problemy.
Ich realne interesy, to poprawa warunków życia jako emigranta w kraju pobytu, ułatwienie łączności z krajem i w większości wypadków, zwłaszcza wśród nowej emigracji taka zmiana warunków życia w Polsce aby ich powrót był możliwy.
Młodzi Polacy w naszej obecnej sytuacji ludnościowej, to jedyne co może nas uchronić przed katastrofą demograficzną. Ja stety niestety widzę więcej polskich mam z dziećmi, na deptaku mojej londyńskiej dzielnicy, niż mojego polskiego miasteczka.
http://www.bibula.com/?p=43437
http://polonia.wp.pl/country,0,title,Jaroslaw-Kaczynski-pisze-list-z-obietnicami,wid,13751329,wiadomosc.html?ticaid=1d16c&_ticrsn=5
http://sarthran8.salon24.pl/345917,emigranci-pomagaja-polsce-bardziej-niz-unia
"Czlonek Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów i Komentatorów............................. "My wybory wygralismy dzieki niekontrolowanemu internetowi i Facebookowi" V. Orban............. Jakosc polityki = jakosc zycia"