Bez kategorii
Like

Elita w kapitalizmie

08/01/2012
401 Wyświetlenia
0 Komentarze
26 minut czytania
no-cover

W gospodarce rynkowej każdy specjalista ─ a nie ma innych ludzi niż specjaliści ─ zależy od innych specjalistów. W kapitalizmie to wzajemność charakteryzuje relacje międzyludzkie. Nie biznes, ale konsumenci decydują, co powinno być produkowane.

0



 

 

 

 

 

 

Autor: Ludwig von Mises

Tłumaczenie: Paweł Kot

 

Wielu poważanych myślicieli, od Adama Fergusona począwszy, próbowało uchwycić charakterystyczne cechy odróżniające współczesne społeczeństwo kapitalistyczne gospodarkę rynkową — od innych systemów organizacji społeczeństwa. Rozróżniali narody wojujące i handlowe, społeczeństwa zmilitaryzowane i te z wolnością osobistą, społeczności kastowe i oparte na umowie. Stosunek do każdego z tych dwóch „typów idealnych” różnił się oczywiście w zależności od autora, ale wszyscy byli zgodni w ich przeciwstawianiu sobie oraz przekonaniu, że żaden inny sposób organizacji spraw społecznych nie jest możliwy do pomyślenia i wprowadzenia[1]. Można nie zgadzać się z niektórymi cechami, które przypisują oni każdemu z typów, ale trzeba przyznać, że taka klasyfikacja pozwala nam zrozumieć podstawowe fakty historyczne czy też te dotyczące obecnych konfliktów społecznych.

Jest wiele powodów uniemożliwiających pełne zrozumienie wagi, jaką ma rozróżnienie tych dwóch typów społeczeństw. Po pierwsze, istnieje powszechna niechęć towarzysząca docenianiu zjawiska wrodzonej nierówności. Po drugie, nie dostrzega się podstawowej różnicy między przedkapitalistycznym i kapitalistycznym społeczeństwem co do znaczenia oraz skutków prywatnej własności środków produkcji. Wreszcie, poważnym problemem jest niejednoznaczne stosowanie terminu „władza gospodarcza”.

 

Wrodzona nierówność

Doktryna przypisująca wszystkie różnice między osobami wpływom środowiska jest nie do utrzymania. Fakt, iż istoty ludzkie rodzą się nierówne pod względem fizycznym i umysłowym, nie może być zaprzeczony przez żadnego rozsądnego człowieka, w tym nie przez pediatrów. Niektórzy ludzie przewyższają swoich bliźnich zdrowiem i witalnością, siłą i pojętnością umysłu, energią i umiejętnością podejmowania decyzji. Niektórzy są lepiej przysposobieni do ziemskich spraw, a inni mniej.

Z tego punktu widzenia możemy nie pozwalając sobie na sądy wartościujące rozróżnić lepszych i gorszych ludzi. Karol Marks pisał o „nierównościach w uzdolnieniach jednostek,a przez to w zdolności produkcyjnej (Leistungsfähigkeit), jako naturalnych przywilejach” i był w pełni świadomy, że ludzie: „nie byliby indywidualnymi jednostkami, gdyby nie różnili się w uzdolnieniach”[2].

W czasach przedkapitalistycznych „lepsi” ludzie korzystali ze swojego uprzywilejowania, przejmując władzę nad masami słabszych, „gorszych”. Zwycięscy wojownicy pozyskiwali dla siebie wszystkie ziemie zdatne do polowań i połowów, hodowli i upraw. Reszcie ludzi pozostawało tylko służyć książętom i ich świtom. Byli sługami i niewolnikami, podwładnymi bez ziemi i pieniędzy.

Taki był, ogólnie rzecz biorąc, stan rzeczy w większej części świata, gdy rządzili „bohaterowie”[3], a „komercjalizm” nie istniał. Z drugiej strony, w procesie, który chociaż przerywany nawrotami przemocy, trwał przez wieki, duch przedsiębiorczości tzn. pokojowej współpracy bazującej na podziale pracy podważył mentalność „starych dobrych czasów”. Kapitalizm — gospodarka rynkowa — radykalnie przekształcił gospodarczą i polityczną organizację ludzkości.

W społeczeństwie przedkapitalistycznym ludzie hojniej obdarowani przez los nie znali innej metody wykorzystywania swojej przewagi poza zniewalaniem mas. Natomiast w kapitalizmie jednostki bardziej zdolne i utalentowane mogą uzyskać korzyści, służąc potrzebom większości mniej utalentowanych ludzi.

W gospodarce rynkowej rządzą konsumenci. Konsumenci decydują poprzez swoje zakupy lub powstrzymywanie się od zakupów, co powinno być produkowane, przez kogo, jak, jakiej jakości i w jakiej ilości. Przedsiębiorcy, kapitaliści i posiadacze ziemscy, którzy nie potrafią w najlepszy i najtańszy sposób zaspokoić najbardziej naglących z jeszcze niezaspokojonych potrzeb konsumentów, zostają zmuszeni do pożegnania się z biznesem.

W biurach i laboratoriach najbłyskotliwsze umysły przekuwają najbardziej skomplikowane rezultaty badań naukowych w produkcję coraz lepszych urządzeń dla ludzi, którzy ani trochę nie interesują się teoriami naukowymi umożliwiającymi ich wytwarzanie. Im większe przedsiębiorstwo, tym bardziej jest zmuszone do dostosowywania się względem zmieniających się mód i kaprysów mas — jego panów. Naczelną zasadą kapitalizmu jest masowa produkcja dla mas. Zwykły człowiek jest najważniejszy w gospodarce rynkowej. Jest klientem, „który ma zawsze rację”.

W sferze politycznej władza przedstawicielska jest następstwem supremacji konsumentów na rynku. Osoby zajmujące stanowiska publiczne zależą od głosujących w podobny sposób, jak przedsiębiorcy i inwestorzy zależą od konsumentów. Ten sam proces historyczny, który wprowadził system kapitalistyczny na miejsce przedkapitalistycznego, wprowadził także system rządów powszechnych — demokrację — w miejsce absolutyzmu królewskiego i innych form „rządów niewielu”.

Gdziekolwiek tylko gospodarkę rynkową zastąpił socjalizm, tam wróciła i autokracja Nie ma znaczenia, że socjalistyczny czy komunistyczny despotyzm jest kamuflowany używaniem takich nazw jak „dyktatura proletariatu”, „demokracja ludowa” czy „zasada wodzostwa” — zawsze chodzi o dominację małej grupy nad resztą społeczeństwa.

Nie można bardziej nietrafnie określić stosunków panujących w społeczeństwie kapitalistycznym, niż nazywając działalność „rządzącej” klasy kapitalistów i przedsiębiorców „wyzyskiwaniem” mas porządnych ludzi. Nie musimy podnosić kwestii, w jaki sposób ludzie będący w systemie kapitalistycznym biznesmenami mogliby wykorzystać swoje talenty w innym dającym się pomyśleć sposobie organizacji produkcji. W kapitalizmie współzawodniczą ze sobą w służbie ludziom mniej utalentowanym. Wszystkie myśli skupiają na doskonaleniu metod zaopatrywania konsumentów. Każdego roku, każdego miesiąca, każdego tygodnia coś nowego pojawia się na rynku i bardzo szybko staje się dostępne dla wielu. Właśnie dlatego, że biznesmeni produkują dla zysku, produkują z pożytkiem dla konsumentów.

 

Własność prywatna

Drugą niedoskonałością spotykaną zazwyczaj przy omawianiu gospodarczej organizacji społeczeństwa jest zamieszanie spowodowane chaotycznym używaniem pojęć prawnych, a przede wszystkim koncepcji własności prywatnej.

W czasach przedkapitalistycznych w zasadzie dominowała samowystarczalność, najpierw każdego gospodarstwa, później — stopniowo kierując się w stronę komercjalizmu — niewielkich regionów. Większość produktów nie docierała na rynek. Były one konsumowane, nie będąc sprzedawanymi i kupowanymi. W takich warunkach nie było zasadniczej różnicy między prywatną własnością dóbr przemysłowych i konsumpcyjnych. W każdym przypadku własność służyła tylko właścicielowi. Posiadać coś — czy to było dobro produkcyjne, czy też konsumpcyjne — znaczyło mieć to tylko dla siebie i używać tego dla własnej satysfakcji.

W ramach gospodarki rynkowej jest inaczej. Właściciel dóbr produkcyjnych, kapitalista, może uzyskać korzyść ze swojej własności tylko poprzez skierowanie jej w stronę zaspokojenia potrzeb konsumentów. W gospodarce rynkowej własność środków produkcji jest nabywana i chroniona poprzez służbę ogółowi, a tracona, gdy ogół jest niezadowolony ze sposobu jej wykorzystania. Własność prywatna materialnych czynników produkcji jest mandatem publicznym, który jest wycofywany, kiedy konsumenci stwierdzą, że ktoś inny efektywniej wykorzysta dobra kapitałowe dla ich korzyści.

System zysków i strat zmusza kapitalistów do traktowania „swojej” własności jak własności kogoś innego powierzonej im pod warunkiem wykorzystania jej dla osiągnięcia jak największych korzyści dla konsumentów. Rzeczywiste znaczenie prywatnej własności materialnych środków produkcji w kapitalizmie mogło być zignorowane i przeinaczone, ponieważ wszyscy — ekonomiści, prawnicy i laicy — zostali zmyleni faktem, że prawny koncept własności rozwinięty przez praktyki i doktryny czasów przedkapitalistycznych pozostał niezmieniony lub został zmieniony nieznacznie, podczas gdy znaczenie efektywne zostało radykalnie przekształcone[4].

W społeczeństwie feudalnym ekonomiczna sytuacja każdej jednostki była determinowana przez ilość zasobów przyznanych jej przez władze. Człowiek biedny był biedny, ponieważ dano mu mało ziemi lub nie dano wcale. Miał prawo myśleć (powiedzieć to otwarcie byłoby zbyt niebezpiecznie): „Jestem biedny, bo inni mają więcej niż powinni”.

Jednak w społeczeństwie kapitalistycznym akumulacja dodatkowego kapitału przez tych, którym udało się z powodzeniem użyć swoich funduszy dla dostarczenia produktów konsumentom, wzbogaca wszystkich ludzi. Z jednej strony podnosi krańcową produktywność pracy, a przez to zwiększa płace. Z drugiej strony zwiększa ilość dóbr wyprodukowanych i dostarczonych na rynek. Narody w krajach zacofanych gospodarczo są biedniejsze niż Amerykanie, ponieważ brak u nich wystarczającej liczby kapitalistów i przedsiębiorców, którzy osiągnęli sukces.

Tendencja do poprawy standardu życia mas może uwidocznić się tylko wtedy, gdy akumulacja nowego kapitału postępuje szybciej niż przyrost populacji.

Tworzenie się kapitału odbywa się przy udziale konsumentów: zarobić mogą tylko przedsiębiorcy, których działania najlepiej zaspokoją potrzeby rynku. Wykorzystanie zgromadzonego kapitału jest ukierunkowane na najbardziej naglące, ale jeszcze niezaspokojone potrzeby konsumentów. Kapitał powstaje i działa zgodnie z życzeniami konsumentów.

 

Dwa rodzaje władzy

Zajmując się zjawiskami rynkowymi, używamy terminu „władza”. Jednak musimy być w pełni świadomi faktu, że stosujemy go w zupełnie innym rozumieniu od tego tradycyjnego, związanego ze sprawami państwowymi.

Władza państwowa jest środkiem do wymuszania posłuszeństwa wszystkich, którzy śmieliby nie wykonywać nakazów wydawanych przez rząd. Nikt nie nazwałby rządu instytucją, której brak tej właściwości. Każda decyzja państwowa jest zabezpieczana funkcjonariuszami policji, strażnikami więziennymi i katami. Jakkolwiek pożyteczne może wydawać się konkretne działanie rządu, może ono dojść do skutku, tylko dlatego,  że państwo posiada odpowiednie narzędzia przymusu.

Szpital wspierany przez państwo służy celom dobroczynnym. Ale podatki zebrane, aby go utrzymać, nie są płacone dobrowolnie. Obywatele oddają część swojego zarobku, ponieważ w przeciwnym razie wylądują w więzieniu, a fizyczny opór poborcom podatkowym może być brzemienny w skutkach

Prawdą jest, że większość ludzi, chcąc nie chcąc, zgadza się na ten stan rzeczy i jak określił to David Hume: „rezygnuje ze swoich sentymentów i pasji na rzecz swoich władców”. Ludzie zachowują się w ten sposób, ponieważ uważają, że w dłuższej perspektywie czasu lepiej być lojalnym wobec rządu niż go obalać. Nie zmienia to faktu, że władza państwowa oznacza wyłącznie represjonowanie nieposłusznych obywateli poprzez użycie siły. Znając naturę ludzką, instytucja państwa jest środkiem koniecznym, by umożliwić cywilizowane życie. Alternatywą jest anarchia i prawo silniejszego. Niezależnie od tego, nie można zaprzeczyć, że władza państwowa to prawo do więzienia i zabijania.

Koncepcja władzy gospodarczejstosowana przez myślicieli socjalistycznych oznacza zupełnie coś innego. Rzecz, do której się odnosi, to zdolność do wpływania na zachowania innych ludzi poprzez oferowaniem im czegoś, co będzie przy zakupie uznane za bardziej pożądane niż uniknięcie poświęcenia, którego muszą w tym celu dokonać. W prostych słowach jest to zaproszenie do transakcji, aktu wymiany. Dam ci a, jeżeli dasz mi b. Nie ma mowy o żadnym przymusie czy groźbach. Kupujący nie „rządzi” sprzedającym, a sprzedający nie „rządzi” kupującym.

Oczywiście w gospodarce rynkowej styl życia każdego człowieka jest dostosowany do podziału pracy i powrót do samowystarczalności jest wykluczony. Nagłe, przymusowe doświadczenie autarkii minionych wieków zagroziłoby nawet naszemu przetrwaniu. Pewien obraz skutków, jakie mogą wywołać zaburzenia w systemie rynkowej wymiany, można zaobserwować na przykładzie zaburzeń w funkcjonowaniu kluczowych dziedzin gospodarki w wyniku stosowania przemocy przez związki zawodowe, którą toleruje albo nawet otwarcie wspiera rząd.

W gospodarce rynkowej każdy specjalista a nie ma innych ludzi niż specjaliści zależy od innych specjalistów. Wzajemność jest charakterystyczną cechą relacji międzyludzkich w kapitalizmie. Socjaliści ignorują wzajemność i mówią o władzy gospodarczej. Według nich na przykład „zdolność do określania produktu” to część władzy przedsiębiorcy[5]. Nie można bardziej się pomylić w opisie gospodarki rynkowej. To nie biznes, ale konsumenci ostatecznie decydują, co powinno być produkowane.

Według głupiego mitu narody idą na wojnę, ponieważ istnieje przemysł zbrojeniowy, a ludzie upijają się, bo producenci alkoholu mają władzę gospodarczą. Jeśli ktoś nazywa władzą gospodarczą możliwość wybierania — czy, jak wolą socjaliści, „determinowania” — produktu, to musi przyznać, że władza ta należy do kupujących i konsumentów.

„Współczesna cywilizacja, prawie cała cywilizacja” — jak powiedział wielki ekonomista brytyjski Edwin Cannan — „jest oparta na zasadzie umilania życia tym, którzy czynią dobrze rynkowi i uprzykrzania tym, którzy tego nie robią”[6]. Rynek oznacza  kupujących, czyli wszystkich ludzi.W przeciwieństwie do tego, w gospodarce planowej czy socjalizmie cele produkcji określają władze centralne, zaś jednostka dostaje to, co powinna dostać według urzędników. Całe to puste gadanie o władzy biznesu ma zniszczyć podstawowe rozróżnienie między wolnością i niewolą.

 

„Władza” pracodawcy

Ludzie posługują się terminem „władzy gospodarczej”, opisując wewnętrzne relacje w przedsiębiorstwach. Właściciel prywatnej firmy czy prezes korporacji dysponuje absolutną władzą. Może sobie pozwolić na kaprysy i zachcianki. Podwładni zależą od jego decyzji, muszą być posłuszni albo zostaną zwolnieni i będą cierpieć głód.

Tego typu stwierdzenia ponownie przypisują pracodawcy władzę, którą w rzeczywistości posiadają konsumenci. Konieczność pokonania konkurentów poprzez służenie rynkowi najtaniej i w najlepszy możliwy sposób, zmusza do zatrudniania najodpowiedniej przygotowanego personelu. Przedsiębiorstwo musi próbować wyprzedzić konkurencję, nie tylko używając najlepszych materiałów i metod produkcji, ale także zatrudniając odpowiednich pracowników.

To prawda, że dyrektor przedsiębiorstwa ma możliwość wyrażania swoich sympatii i antypatii. Wolno mu przedkładać gorszego pracownika nad lepszego, może zwolnić cennego asystenta, a na jego miejsce przyjąć niekompetentnego i nieefektywnego zastępcę. Wszystkie błędy, które popełnia, mają jednak wpływ na zyskowność przedsiębiorstwa. Musi w pełni ponieść ich koszt. Rynek karze takie kapryśne zachowanie. Siły rynkowe zmuszają przedsiębiorcę do traktowania pracownika wyłącznie w kontekście usług, jakie może wyświadczyć konsumentom.

W transakcjach rynkowych pokusę złośliwych zachowań hamuje koszt ich podejmowania. Konsument może z jakichś przyczyn, potocznie nazywanych nieekonomicznymi albo nieracjonalnymi, bojkotować dostawcę, który najtaniej i najlepiej zaspokoi jego potrzeby. Ale wtedy musi ponieść konsekwencje — albo dostanie gorszy produkt, albo zapłaci wyższą cenę. Władze państwowe, egzekwując swoje rozporządzenia, uciekają się do przemocy lub jej groźby. Rynek nie potrzebuje stosowania przemocy, ponieważ, rezygnując z jego zasad, każdy karze się sam.

Krytycy kapitalizmu zgadzają się z tym faktem, wskazując, że dla prywatnego przedsiębiorstwa liczy się tylko pogoń za zyskiem. Zysk może być osiągnięty tylko wtedy, gdy zaspokoi się potrzeby konsumenta lepiej albo taniej bądź jednocześnie lepiej itaniej, niż robią to inni. Konsument ze swej natury ma prawo do wszelkich kaprysów i wymyślnych upodobań. Biznesmen jako producent ma tylko jeden cel: dostarczać konsumentowi. Jeśli ktoś potępia biznesmena za bezduszne gonienie za zyskiem, musi zrozumieć dwie rzeczy.

Po pierwsze, takiej postawy wymagają konsumenci, którzy nie zaakceptują żadnej wymówki, otrzymując złe usługi. Po drugie, to właśnie brak „ludzkiego punktu widzenia” uwalnia relację pracodawca — pracownik od stronniczości i uprzedzeń.

Ustalenie tych faktów nie sprowadza się ani do pochwały, ani do potępienia gospodarki rynkowej czy jej politycznego następstwa w postaci rządów ludu (rządy przedstawicielskie, demokracja). Nauka nie wartościuje, nie aprobuje i nie potępia; po prostu opisuje i analizuje to, co jest.

 

Obowiązek elit

Podkreślanie naczelnej roli konsumentów przy wybieraniu celów produkcyjnych w nieskrępowanym kapitalizmie nie mówi nic o moralnych i intelektualnych cechach tych osób. Ludzie jako konsumenci, i podobnie jako wyborcy, są śmiertelnikami podatnymi na błędy i często mogą wybierać rzeczy, które w dłuższej perspektywie im zaszkodzą. Filozofowie mogą mieć rację, krytykując swoich współobywateli.

W wolnym społeczeństwie jedynym sposobem na uniknięcie złych ocen bliźnich jest przekonanie ich do dobrowolnej zmiany sposobu życia. Tam gdzie jest wolność, zadanie to spoczywa na elitach.

Ludzie są nierówni i nieunikniona gorsza pozycja wielu z nich przejawia się także w sposobie wykorzystania dobrodziejstw kapitalizmu. Byłoby wielką korzyścią dla ludzkości, mówi wielu autorów, gdyby zwykły człowiek przeznaczał mniej czasu i pieniędzy dla zaspokojenia przyziemnych pragnień, a więcej na szlachetniejsze zajęcia.

Ale czy dystyngowani krytycy nie powinni raczej winić siebie zamiast mas? Dlaczego oni, których los i natura obdarzyła moralną oraz intelektualną znakomitością, nie przekonali mniej utalentowanych ludzi do porzucenia ich pospolitych upodobań i nawyków? Jeśli jest coś złego w zachowaniu większości, bardziej należy obwiniać elity za niezdolność albo niechęć do przekonania innych do wyższych wartości. Poważny kryzys naszej cywilizacji spowodowany jest nie tylko wadami mas, ale także porażką elit.

 

 

[1] Zob. Ludwig von Mises, Human Action (Chicago: Henry Regnery, 1966), s. 195-198.

[2] Karl Marx, Critique of the Social-Democratic Program of Gotha (Letter to Bracke, May 5, 1875).

[3] Werner Sombart, Händler und Helden (Hucksters and Heroes) (Munich, 1915).

[4] To wielki poeta rzymski Quintus Horatius Flaccus pierwszy odniósł się do własności dóbr producentów w gospodarce rynkowej.Zob. Mises, Socialism (Yale, 1951), s. 42 n; (Liberty Fund, 1981), s. 31 n.

[5] Na przykład, A.A. Berle, Jr., Power without Property (New York: Harcourt, Brace, Inc.), 1959, s. 82.

[6] Edwin Cannan, An Economist’s Protest (London: P. S. King & Son, Ltd., 1928), s. vi-vii.

 

0

Instytut Misesa

106 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758