Stało się, w wyborach na Prezydenta Elbląga dziesięciopunktowa przewaga PiS nad PO została potwierdzona. Teraz czeka nas arcyciekawa rozgrywka, która będzie probierzem jak się mogą kształtować nastroje wyborcze na terenie całego kraju i czy PO będzie mogło opierać swoje działania licząc na negatywny elektorat PiS. Czy tylko probierz? Być może to od najbliższych dwóch tygodni zależy w jakiej Polsce obudzimy się za trzy lata. Szefowie partii to rozumieją, więc teraz pochylmy się nad tym zagadnieniem z pozycji obserwatora i wyborcy.
Wbrew pojawiającym się opiniom ponad 10-cio punktowa przewaga kandydata PiS nad PO (Jerzy Wilk otrzymał 31,79% głosów, a Elżbieta Gelert 21,25%) jeszcze nie musi oznaczać odzyskania Elbląga z rąk Platformy. Na razie mamy poważny cios wizerunkowy, z którym Tusk będzie musiał żyć dwa tygodnie. Co potem? Wszystko zależy nie od zmagań wyborców, ale od wyniku walki elektoratów negatywnych.
Przejście do drugiej tury kandydatów PiS i PO oznacza arcyciekawy rodzaj zmagań. Już wiemy kto zwyciężył w oparciu o swój żelazny elektorat, teraz okaże się najważniejsze, czy wciąż na korzyść PO działa generowany latami przez media straszak PiSem i Jarosławem Kaczyńskim. Jeżeli pomimo czerwonej kartki wręczonej klice PO w referendum w drugiej turze wyborów wygra Elżbieta Gelert, to będzie oznaczało, że mimo zademonstrowania wyraźnej niechęci do PO społeczeństwo wciąż jednak w bezpośredniej konfrontacji partii Donalda Tuska z partią Jarosława Kaczyńśkiego z dwojga złego wybierze partię rządzącą. To oczywiście ustawi przekaz medialny i kampanię wyborczą na kolejne lata, a zwłaszcza przed referendum w Warszawie. PR-owcy Platformy obywatelskiej postawią na strach przed przeciwnikiem i będą nas epatowali narracją „jeśli przegramy to znow może dojść do władzy straszny Kaczyński, który będzie zajmował się tylko zemstą za Smoleńsk, który nie ma żadnego pomysłu na gospodarkę i może pójść na wojnę z Rosją”. Taki wynik da cień szansy PO odbicia Warszawy po wyrzuceniu z ratusza Hanny Gronkiewicz-Waltz (chyba już przesądzone), co z kolei da szansę na gruntowną poprawę notowań, a samemu Tuskowi amunicję przed wyborami partyjnymi. Walka wszak idzie nie o byle co, bo o zatrzymanie fatalnego trendu dla tej partii, który może skutkować nawalankami frakcyjnymi, rozbiciem jedności PO i chociażby odejściem grupy Gowina do Republikanów. Będzie to także sygnał lojalności elektoratu PSL w stosunku do całej koalicji. Po prostu zobaczymy, czy mająca poważne problemy koalicja rządowa PO-PSL działa także na dole.
Jeśli natomiast wystarczająca większość wyborców kandydatów PSL i SLD w drugiej turze wybierze Jerzego Wilka, to Tusk otrzyma sygnał, że może powoli pakować manatki, a Jarosław Kaczyński będzie mógł z zadowoleniem podsumować, że oto dziś nareszcie został przełamany paniczny strach wyborców przed rządami Prawa i Sprawiedliwości. Nie wróżę Platformie większych szans w kraju i w Warszawie jeśli pojawi się zauważalny komunikat „nie lubimy PiS ale już wolimy Kaczyńskiego od Tuska”. Będzie on oznaczał demonstrację niechęci do Premiera, co z pewnością zostanie wykorzystane przez Schetynę i Gowina w nadchodzących partyjnych wyborach. Nawet jeśli w nich Donald Tusk zwycięży, to moim zdaniem nie zdoła zatrzymać rozkładu swej partii. Do tej pory uwodził współpracowników swoją osobistą popularnością w społeczeństwie. To on brał trudne decyzje na siebie, to on rozstrzygał arbitralnie spory, tym narzedziem rozgrywał przeciwników i tuszował wszelkie wpadki. Teraz wszyscy się przekonają, że oto Donald przestaje być teflonowy, jego czar pryska, a za miesiąc dwa może być głownym balastem ciągnącym kolegów na dno. Po co się trzymać takiego lidera? Szczury natychmiast zaczną uciekać z pokładu. Może być nawet tak, że ku zaskoczeniu wszystkich Tusk podzieli los Waldemara Pawłaka w PSL, jako polityk już nieskuteczny i tracący wpływy.
Jeśli mówimy o PSL to ten drugi przypadek powie wiele nie tylko Platformie o jej pozycji wśród elektoratu własnego koalicjanta – kolejny piekący policzek, z którym medialnie trzeba bedzie jakoś żyć jeśli ktoś w mainstreamie podejmie ten temat – ale przede wszystkim PSLowi co robić dalej. Jeśli własni wyborcy na poziomie lokalnym nie wspierają naszego wielkiego koalicjanta, to może czas zerwać romans i dokonać po raz kolejny tego, z czego słynie obrotowy PSL – wyjść z koalicji na dwa lata przed wyborami, a potem powiedzieć: „Macie pretensje o stan Polski? To nie my. My byliśmy porzeciw, dlatego podziękowaliśmy Platformie za wspólne rządy”. Elbląg więc może spowodować, że Tuskowi pojawi się problem nie tylko we własnej formacji ale z większością w Sejmie. Przy czym zmiana PSL na SLD będzie raczej niemożliwa, PO nie może sobie pozwolić na utratę liberaln0-konserwatywnego elektoratu od gowina, ataki antykomunistów i problem wizerunkowy w imię krótkotrwałego wyniku parlamentarnego. Wszak przegrana Pani Gelert w Elblągu będzie świadczyła, że i elektorat SLD wolał postawić na PiS niż na PO.
Wypada jeszcze zadać pytanie, jak odbije się wygrana lub przegrana PiS w elbląskim wyścigu na szanse dwóch nowych formacji politycznych. Myślę tu o Narodowcach i Republikanach. Przy tym pomijam w rozważaniach takie partie jak Palikociarnia i Solidarna Polska, ponieważ pomimo drukowania dla nich sondaży przed wyborami niedzielnymi (Elbląg) tak naprawdę jedni i drudzy przestaną się liczyć w rogrywce. Pierwsi doczołgają się do najbliższych wyborów a potem przestaną istnieć, sam homoseksualizm bez sukcesów, bez obrażonych feministek i młodzieży od trawki, a antyklerykalizmem ponownie zagospodarowywanym przez SLD to za mało. Drudzy tak jak były PJN, by nie stracić mandatu będą musieli wzmocnić wolnościowców Przemysława Wiplera (jeśli ich zechce) lub zaciążyć do Ruchu Narodowego, co by było dziwne, ale nie dziwniejsze niż obecność tam UPR. Dla Republikanów i Narodowców najważniejsze by Platforma dostała w Elblągu po uszach. Jej spektakularna porażka i jej konsekwencje, zaowocują szansami na Bitwę Warszawską dla Przemysława Wiplera, której nie musi wygrać by byc jej zwycięzcą. Wystarczy, że stanie w szranki obok kandydata PiS i Kandydata PO, co zostanie odpowiednio nagłośnione, przysporzy mu popularności oraz rozpoznawalności i da szansę się policzyć. Jeśli przy tym popisze się przyzwoitym wynikiem wyborczym (nie stawiam na wygraną, chociaż akcje „gdzie dwóch się bije” przerabialiśmy w historii nie raz) to stanie się pierwszoplanowym graczem przyciagającym wiele wahających się jeszcze środowisk i oraz popularne nazwiska prawicowe kontestujące PiS (Szeremietiew, Morawiecki, Dorn, Dudkiewicz etc…). Rozpad PO zasili Wiplera o dodatkowych partnerów.
Wygrana PiS w Elblągu będzie miała podobne znaczenie dla Narodowców, ale o kompletnie odmiennym charakterze. Wizerunkowy upadek PO i warszawska poprawka wykażą, ze system się sypie i można go rozmontować wystarczy być tylko odpowiednio zdeterminowanym i zorganizowanym. Uwidocznią się więc radykalne nastroje młodzieży, która na fali pewnego entuzjazmu z „dokopania Tuskowi” zacznie działać prężniej niż dotychczas i wspierać Holochera, Winnickiego oraz Zawiszę w budowie Ruchu. Rozpad platformy też nie będzie bez znaczenia, do Narodowców dokoptują bowiem mocni intelektualnie monarchiści od Libickiego i upadnie gra Tuska Giertychem. Ani Giertych nie będzie się pchać na rozpadające salony, ani salony nie będą szukać nowego do malejącego tortu. To dla Giertycha z pewnością ostateczny kop na margines polityczny (przecież Wipler go nie weźmie) ale dla Narodowców koniec pewnego zagrożenia i spokojniejsza głowa. Młodzież z RN to mistrzowie kryteriów ulicznych, więc po osłabieniu PO w Elblągu i Warszawie mogą liczyć na demonstrację swej narodowej siły i wywołanie społecznego protestu przciwko złym rządom. Tusko do zagrożeń wizerunkowych, odśrodkowych, upadku utraty większości w sejmie, utraty subwencji dojdą jeszcze nie tylko groźne prostesty ze strony Solidarności i Dudy, ale te najgroźniejsze, kompletnie nieprzewidywalne ze strony radykalnej narodowej młodzieży.
Co charakterystyczne, jeśli kandydat PiS nie wygra, to Narodowcy też wiele na tym nie stracą. Proces osłabiania PO sie bowiem wydłuży, ale świadomość poważnego elektoratu negatywnego najwiekszego konkuretna po prawej stronie będzie dla Roberta Winnickiego równie cenna. Platfoma może okaże się nie taka słaba, ale PiS też nie taki mocny by rozdawać karty po swojej stronie. Przy wydatnej pomocy Ojca Rydzyka RN może ten stan wykorzystać idąc na konfrontację z Jarosławem Kaczyńskim, jako częścią systemu bez obawy wielkiego lania. Ciekawe co wtedy zrobi Marek Jurek z Prawicy Rzeczpospolitej, bo tego absolutnie nie potrafię przewidzieć.
Zalecam więc potraktowanie poważnie tej rozgrywki, która odbedzie się w Elblągu za dwa tygodnie i przyglądanie walce wyborców niechętnych. Bo to frekwencja oraz rozkład elektoratu negatywnego w dużej mierze zadecyduje jak potoczą się w Polsce kolejne wydarzenia polityczne, czy będą przedterminowe wybory parlamentarne, kto je wygra i kto będzie nami rządził.,
Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl