Policyjni pirotechnicy nie stwierdzili śladów wybuchu na pokładzie Tu-154 – to nieoficjalne informacje reporterów śledczych RMF FM – podaej rmf24.pl
Według dziennikarzy RMF FM, ekipa CBŚ, która badała wrak, znalazła jednak "śladowe ilości" trotylu na siedzeniach samolotu.
Na razie nie wiemy, jak dużo materiałów wybuchowych znaleziono na wraku samolotu i w jego wnętrzu. Rozmówcy Romana Osicy z Komendy Głównej Policji użyli określenia "śladowe ilości". Jednocześnie w ekspertyzie przygotowanej przez biegłych z policji miało się znaleźć stwierdzenie, że według ich oceny nie doszło do wybuchu ani do aktu terrorystycznego.
Jak nieoficjalnie dowiedział się Roman Osica, funkcjonariusze BOR-u nie mieli podczas lotu do Smoleńska broni zawierającej trotyl. Skąd więc wziął się na pokładzie i dlaczego nie znaleziono go przed wylotem podczas sprawdzenia? Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz poinformował, że przed startem prezydencki samolot został bardzo dokładnie przeszukany, także z użyciem psa. Jak dodał podczas tej inspekcji nie wykryto żadnych materiałów wybuchowych.
Więcej:
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."