Gdyby przyjąć za fakt oczywisty, że polska polityka nie spełnia norm państwa polskiego, że ci, którzy zajmują się uprawianiem polityki w swej znaczącej większości działają na szkodę tego państwa, to należałoby się zastanowić skąd ta fascynacja polityką?
Skąd to niemalejące zainteresowanie politykami? Komu i czemu to służy? Dokąd prowadzi? Co zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy i wreszcie, odsunąć od „koryta” obecny „układ zamknięty”?
Polska polityka przypomina „przedziwny kabaret, jeszcze dziwniejszych panów i pań”. Tylko szkoda, że efekty tego „dziwnego kabaretu” ponosi społeczeństwo.
Zapewne ktoś naiwny powie, że się nie da, że tak być już musi, że mamy tak jak wybraliśmy. Ktoś inny być może pójdzie krok dalej i stwierdzi, że musimy wziąć sprawy w soje ręce i pójść tłumnie do urn, aby dobrze zagłosować. Jeszcze inny będzie nawoływać do bojkotu wyborów i będzie nas nakłaniać abyśmy pozostali w domach dając tym samym wyraz swojego niezadowolenia. Zatem, gdzie leży prawda, co wybrać i którą drogą pójść?
Tu i ówdzie rozlegają się głosy, że Kaczyński wyrzucił ze swoich szeregów „agenta Tomka”, że dał się któryś raz zwieść temu co piszą „wrogie” media, że w ten sposób osłabia własną partię odsuwając młodych i zdolnych polityków.
Gdzie indziej ubolewają, że miłośnik zegarków, ulubiony pupilek premiera Tuska, zrzekł się immunitetu, kiedy innym ( …) podobne wyczyny uchodzą na sucho.
Jeśli chodzi o prezesa Kaczyńskiego, to od dawna nie jest w stanie mnie pan prezes niczym szczególnym zadziwić, nawet gdyby ogłosił, że to „jego schodzenie z kursu”, to nie, że tak chce tylko, że musi. Że śpiewa tak, jak mu zagrają; co oznaczać by mogło, że ktoś w y ż e j trzyma niewidoczne sznurki, którymi pociąga, kiedy chce…
Myślę, że referendum, o które posądzono swego czasu działacza PiS i znanego blogera Nicponia, należałoby rozpisać od nowa, na jakieś sto głów i nie chodzi wcale o to, żeby ich zaraz wieszać, rozstrzeliwać (no, chyba, że „sprawa smoleńska” się potwierdzi, to co innego) tylko o to, aby tak, jak pijanym zabiera się prawo jazdy i wsadza do ciupy, tak tych około 100 łbów należałoby raz na zawsze odsunąć od rządzenia z jednoczesnym, dożywotnim zakazem uprawiania polityki i zakazem zajmowania miejsc w jakichkolwiek władzach, od sołtysa po ministra, i na radach wszelakich spółek, kończąc.
Suweren, póki co, robi z nami co zechce, a bardziej robi to na co my – społeczeństwo – jemu pozwalamy, gdyż jako Naród, zamiast dążyć do wprowadzenia istotnych zmian, wciąż ekscytujemy się brudną grą złotoustych „zawodowych”, pożal się Boże, polityków!
Społeczeństwo powinno zostawić tych panów, i panie, samym sobie – niech się bujają. Zakładam, że za rok, najpóźniej dwa, udałoby się stworzyć potężny projekt obywatelski bez obecnych pań i panów posłów. Im zostałaby wtedy tylko emigracja zarobkowa lub skromne życie za to, co wyskubali z tych naszych publicznych pieniędzy lub przyjętych pod stołem kopert, które, jak ostatnio orzeka polski wymiar niesprawiedliwości, przyjęcie łapówki może oznaczać zupełnie co innego.
Uważam, że członkowie partii rządzącej i części partii będących w opozycji oraz ich elektorat powinni zdecydowanie odejść i stworzyć nowe twory polityczne oddzielne dla nurtu prawicowego i lewicowego, gdyż społeczeństwo nie jest, na całe szczęście, homogenicznym monolitem. Tylko to nowe zrazu musi przyjąć, jak na „nowe” przystało, warunki brzegowe. Takim warunkiem byłby zakaz uczestnictwa w nowych projektach kogokolwiek, kto był, lub jest nadal, w tej czy innej partii. Rządów „fachowców” mamy już dostatecznie dość. Takie podejście, czyli mówiąc dosłownie odsunięcie od polityki wszystkich, którzy już byli było sygnałem dla społeczeństwa, że nowe rozdanie stanowi zerwanie z zasadami umowy zawartej potajemnie przy okrągłym meblu w Magdalence i przy stolikach suto zastawionych alkoholem, przy których opijano zawartą ugodę.
Takie rozwiązanie byłoby możliwe, gdyby nie jedno „ale”, a nim jest łatwość, z jaką dajemy się dzielić, naiwność, w którą nas wpędzają i strach, który budzi, niczym demony starej szafy, zawartość teczek, bo na każdego coś mają. Proszę państwa, pewnie, że coś tam i mają, ale co z tego, jak mają, to niech sobie to wsadzą w … buty. Gdyż bowiem w nowym rozdaniu nie byłoby starych doradców i skurwieli z byłych służb, którym jako pierwszym trzeba zabrać: emerytury, wszystkie przywileje i prawo głosu w jakiejkolwiek sprawie. Odsunięcie wszelakiego komunistycznego i postkomunistycznego tałatajstwa na rampę przy torze bocznym, zagwarantowałoby spokój i nadałoby rzeczom ich pierwotne wartości, których tak bardzo dziś brakuje.
Polityka mogłaby znowu być polityką, a nie, co mamy obecnie, sztuką uprawianie prostytucji politycznej, gospodarczej i medialnej.
Gospodarka mogłaby kwitnąć w ramach wolności gospodarczej, a nie skamlanie z prośbą o lobbowanie tej czy innej ustawy, obniżania lub podwyższania podatków i akcyz, co ma miejsce przy rynku paliwowym.
Odpolityczniony wymiar sprawiedliwości mógłby spokojnie pracować w granicach prawa wymierzając sprawiedliwość zgodnie z literą i duchem prawa, według występków i czynów, a nie otrzymanej dyspozycji z gabinetu, tego czy innego ministra.
Polska dziś pilnie wymaga resuscytacji, ale po niej może być krajem ludzi szczęśliwych, mogłaby być wreszcie w pełni suwerenna, pod warunkiem wprowadzenia tego co wyżej.