Bez kategorii
Like

Ekonomia – Chicago vs Austria

20/01/2012
480 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

Ludzie kapitalistów kojarzą z chciwymi ludźmi, dla których zysk jest najważniejszy. Dzieje się tak, gdyż ludzie kapitalizm kojarzą z Chicagowską Szkołą Ekonomii …

0


… z Miltonem Friedmanem na czele. W teoriach tworzonych przez tę szkołę ekonomiczną, rzeczywiście zysk jest najważniejszy i to właśnie zyskowi należy podporządkować prawo. Czysty kapitalizm opisuje Austriacka Szkoła Ekonomii, natomiast Chicago to taka ekonomia na lewo od kapitalizmu. Niedużo na lewo, ale to niedużo robi sporą różnicę. Dzisiaj będzie więc trochę filozoficznie, ale z jajem i morałem.

Ogólnie istnieją dwa skrajne sposoby organizacji społeczeństwa kapitalizm i socjalizm. Wszystko inne jest pomiędzy. Każdy z tych systemów ma swoją ekonomię. Ekonomia czyli nauka o ludzkim działaniu, ma tłumaczyć to, jak ludzie się zachowują. Przykładowo, według kapitalistów za kryzysy gospodarcze odpowiedzialny jest rząd z polityką niskich stóp procentowych,  natomiast według socjalistów za kryzysy są odpowiedzialni chciwi kapitaliści, którzy z chęci zysku produkują za dużo obniżając drastycznie cenę która prowadzi do bankructwa wielu z nich.

Austricka szkoła ekonomii tłumaczy nam, że najlepszy jest kapitalizm, natomiast Ekonomia Marksistowska promuje socjalizm. Pomiędzy nimi znajdują się Szkoła Chicagowska oraz Keynesism. Szkoła chicagowska mówi, że najlepszym systemem jest kapitalizm jednak z domieszką komuny, a Keynesizm (ten mamy w Polsce) mówi, że najlepsza jest komuna z kilkoma elementami kapitalizmu.

O szkole Austriackiej nie mówi się dużo z tego powodu, że ona najlepiej tłumaczy to, jak działa człowiek. Jak się okazuje, najlepiej człowiek działa bez urzędnika. Mówi ona, że król jest nagi. Mnie w szkole uczono, że Chrześcijaństwo się tak szybko rozprzestrzeniło w Europie i wyparło inne wierzenia, gdyż mówiło, że król pochodzi od woli boskiej. Podobnie jest z ekonomią. Najbardziej zbliżoną do Austriackiej szkołą ekonomiczną, która usprawiedliwia obecność urzędnika jest właśnie szkoła Chicagowska. Politycy to często bardzo mądrzy ludzie, nie mogą oni promować kapitalizmu, gdyż on nie przewiduje dla nich miejsca. Ci co chcą dobrze dla siebie i dla społeczeństwa promują więc szkołę Chicagowską. Ale dlaczego w szkole Chicagowskiej tak ważny jest zysk? Już odpowiadam.

Weźmy do rozmyślań najpopularniejszą historyjkę. Otóż jest sobie kolej, która biegnie przez pola. Otóż stało się, że iskry spod kół lokomotywy zapaliły zboże rolnika. Powstała szkoda i albo ją pokryje rolnik, albo kolej.

Szkoła Chicagowska mówi, że sędzia, który będzie to rozstrzygał musi wziąć pod uwagę zysk czy też efektywność dla społeczeństwa, bo według nich nie wiadomo kto działa na niekorzyść kogo. Czy to kolej krzywdzi farmera podkładaniem ognia czy też może farmer krzywdzi kolej żądając odszkodowania, wszak wiedział o tym zagrożeniu i pomimo tego na swoim polu zasiał łatwopalne zboże niejako wyłudzając odszkodowanie. Według tej szkoły ekonomicznej sędzia powinien rozwiązać ten problem z punktu widzenia czystej efektywności, z punktu widzenia maksymalizacji ogólnego bogactwa. Zysk społeczny jest dla nich najważniejszy, to dlatego szkoła ta plasuje się lekko na lewo od kapitalizmu.

Według szkoły austriackiej spór ten należy rozwiązać tak jak każdy rozsądny czytelnik tego bloga pomyśli, a więc według "koncepcji odpowiedzialności obiektywnej". Jeżeli A wyrządza szkodę B to należy się odszkodowania i koniec kropka nieważne czy społeczeństwo na tym straci czy zarobi.

Wracając więc do problemu kolei i tego, kto powinien ponieść konsekwencje pożaru problem jest prosty. Jeżeli najpierw był rolnik, który siał zboże, a potem powstała kolej. to kolej musi wypłacić odszkodowanie. Jeżeli jednak najpierw była kolej, a potem rolnik kupił np. podmokłe nieużytki, osuszył i zasiał zboże to odszkodowanie rolnikowi się nie należy, gdyż rozpoczynając inwestycje zdawał sobie sprawę z zagrożenia ze strony kolei. Inaczej rzecz ujmując człowiek, który buduje się obok pasa startowego lotniska nie może narzekać na hałas, bo go zaakceptował wprowadzając się do tego domu, natomiast na hałas może narzekać człowiek, któremu za oknem postawili lotnisko. Ta zasada nosi nazwę serwitutu. Chodzi w niej nie o "maksymalizację zysków społecznych" tylko o zwykły rozsądek i sprawiedliwość.

I tak właśnie szkoła Chicagowska i Milton Friedman na jej czele wprowadziła w USA to, że podatek za pracownika odprowadza pracodawca, a nie pracownik. Potem to rozlało się na kraje europy. Jest to społecznie bardziej opłacalne, bo pracodawca to robi masowo, więc mniej czasu mu to zabiera niż zwykłemu pracownikowi. W efekcie społeczeństwo mniej wydaje czasu na rozliczenie. W efekcie powstało przyzwolenie na skazanie kogoś na 2 godziny pracy niewolniczej tylko po to, aby 10 osób zaoszczędziło po godzinie.

Oczywiście w praktyce to pracodawca odbija to sobie mniejszą płacą, a pracownicy nie widzą płaconych przez siebie podatków przez co chętniej przyjmują ich podwyżkę. Gdyby tak co miesiąc każdy z pracowników musiał samodzielnie zrobić przelew na ZUS i PIT to podatki wyglądałyby zupełnie inaczej. No ale to każdy dzieciak wie więc wgłębiał się nie będę.

Ostatnio opisałem konkretną radę biznesową, dotyczącą ubezpieczeń dostałem więcej zjebek niż pochwał. Ano zauważyłem tendencję, że najbardziej lubicie czytać o aferach, potem o absurdach i podatkach, a na końcu ludzie dopiero tolerują gotowe rozwiązania czy rady typu "jak żyć". Zupełnie inaczej jak przeciętny wyborca, który krzyczy  – jak żyć panie premierze :).

Rada biznesowa na dzisiaj to nigdy nie zakładaj spółek cywilnych. Nie potrafię znaleźć sensownego argumentu za tym. Każdy ze wspólników musi płacić pełny ZUS, przy spółce z o. o. nikt nie musi płacić ZUSu to po pierwsze. Jednak ważniejsze jest po drugie, czyli małżeństwo. Otóż spółkę cywilną traktuj jako małżeństwo ze wspólnotą majątkową, gdzie mąż odpowiada za długi żony całym majątkiem i odwrotnie. Kolega prowadził taką spółkę i zamknął ją, gdy na jej koncie pojawiło się zajęcie komornicze za niezapłacony mandat wspólnika. Na szczęście kwota była niewielka, ale gdyby to była większa wierzytelność np. jakiś kredyt to komornik zająłby całą firmę.

Spółkę cywilną chyba wymyślono tylko w dwóch celach. Aby ściągać długi i aby obchodzić prawo spadkowe. Nie wiem czy się nic nie zmieniło, bo dawno o tym czytałem, ale gdy stworzę spółkę cywilną z osobą, której chcę przekazać spadek i do tej spółki przekażę majtek to gdy umrę to przy odpowiednich zapisach w umowie spółki mój wspólnik stanie się właścicielem całości i zapłaci grosze w porównaniu do standardowego podatku spadkowego.

W ostatnim poście zadałem pytanie odnośnie ceny paliw, ponoć widziana była już cena 6,12 za diesla. Pytanie brzmiało, dlaczego ceny paliw w hurcie podrożały w 2011 roku o 19,7% natomiast w detalu zaledwie o 18,1%. W zasadzie wszyscy szukali teorii spiskowych narzekając na monopol państwa itp. Otóż to nie ma z tym nic wspólnego. Chodzi raczej o to jak przeciętni ludzie wyobrażają sobie politykę cenową, której nie można opierać o procenty, ale o zwrot z kapitału.

Kiedy buduję stację benzynową to inwestuję powiedzmy milion złotych. Oprocentowanie na lokacie wynosi 5%, więc liczę, że podejmując ryzyko otrzymam więcej jak 5%. Załóżmy, że kalkulując ryzyko na stacji powinienem zarabiać 12%, a więc 10 tys. miesięcznie. Gdyby zyskowność była mniejsza to bym nie inwestował. Buduję więc i zarabiam 10 tys. miesięcznie.

Większość ludzi sądzi, że jak cena hurtowa idzie o 100% w górę to cena detaliczna też idzie o 100% w górę i na takim poziomie rynek znajdzie równowagę. Nie jest to prawdą. Tzn jest to prawdą, ale bez procentów. Tzn. Jeżeli cena hurtowa idzie o 100 zł w górę to cena detaliczna idzie również o 100 zł w górę. Jeżeli więc towar kosztował 100 zł w gurcie i zdrożał o 100 zł to jego cena wzrosła o 100%. Ten sam towar w detalu kosztował 200 zł, zdrożał o 100 zł, więc zdrożał o 50%. I w ten sposób dochodzimy do tego, że w hurcie podrożało o 19,7% a w detalu o 18,1%. Marży nigdy nie możemy liczyć na procentach!

Oczywiście te przykłady są bardzo uproszczone, bo jest wiele zmiennych. Np. wyższa cena zmniejszy sprzedaż, zmieni się koszt pieniądza itp. więc nigdy wzrost hurtowy o 100 zł nie będzie równy detalicznemu. Ale takie liczenie będzie obraczone mniejszym błędem niż liczenie procentowe.

Wracając do naszej stacji benzynowej za milion, na której zarabiam 10 tys. zł. Gdybym podniósł cenę tak jak hurtownicy o 100% to zarabiałbym na stacji powiedzmy 20 tys zł czyli 24% rocznie z zainwestowanego kapitału. Szybko pojawi się konkurencja i cena spadnie do takiego zwrotu z inwestycji jaki jestem w stanie zaakceptować. A ponieważ na rynku paliw na konkurencję nie musimy czekać, bo konkurencja jako taka już jest i szybko nam wybije podnoszenie jakichkolwiek cen detalicznych ponad akceptowalny dla nas minimalny poziom zwrotu z inwestycji.

Tak więc nasza stacja benzynowa będzie mieć zawsze takie ceny, aby wyciągnąć te 12% zwrotu z kapitału, nieważne jak podniosą się ceny hurtowe. Jeżeli się podniosą za bardzo i popyt sprawi, że nie wyciągnę tych 12% to bardziej będzie mi się opłacało zainwestować w co innego, a jak popyt wzrośnie i zyskowność też to pojawi się tyle konkurencji, że ceny będą musiały spaść. Prędzej stacja benzynowa będzie zarabiała więcej, jeżeli wzrośnie koszt pieniądza.

Na koniec jeszcze taka przepowiednia dla rządu. Mianowicie, według mnie drastycznie wzrośnie liczba osób zarabiających minimum. Oczywiście logiczne jest to, że im wyższa płaca minimum tym, więcej osób ją zarabia, ale pojawił się według mnie poważniejszy impuls dla przedsiębiorców, aby proponować dokładnie pracę minimalną.

Płaca minimalna w 2011 roku wynosiła 1386 zł, a w 2012 roku równo 1500 zł. Otóż liczbę 1500 zł łatwo zapamiętać. Trudniej zapamiętać liczbę 1386 zł. Przy wypisywaniu umowy o pracę pracodawcy pamiętali, że płaca minimalna wynosi tysiąc trzysta i trochę, tak że prawie 1400 zł, więc wpisywali na umowie 1400 zł. Teraz łatwo zapamiętać kwotę i będą wpisywać dokładnie taką. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak silny jest to argument, pogadajcie z przedsiębiorcami. Sprawdzimy statystyki za rok, kiedy płaca minimalna będzie wynosiła załóżmy 1642 zł. Nie zdziwiłbym się, że w 2013 roku liczba osób zarabiających minimum będzie mniejsza niż w 2012 i może być to ciekawym argumentem do sukcesu rządzącej partii.

Na koniec zapraszam was na stronę opisującą naszą kolejną inwestycje w Afryce. Serdecznie zapraszam do włączenia się w tą akcję:
www.asbiro.pl/afryka

Trzymajcie się.

0

Kamil Cebulski

16 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758