Bez kategorii
Like

EDUKACJA SEKSUALNA… Czyli banan i prezerwatywa w akcji…

06/03/2011
650 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

W dawnych czasach wszystko było prostsze. Do siódmego roku życia wychowaniem dzieci zajmowała się matka. Następnie edukację syna przejmował ojciec, przysposabiając męskiego potomka do łuku, miecza i włóczni. Dziewczęta w tym czasie pomagały mamie w wychowaniu młodszego, przeważnie bardzo licznego potomstwa, przygotowując się tym samym do roli przyszłej pani domu. W pewnym wieku młodzieniec przechodził inicjację (sprawdzał się jako mężczyzna), przynosząc do domu własnoręcznie upolowanego mamuta (lwa, niedźwiedzia, wilka – zależnie od tego, co aktualnie było pod ręką). I dopiero od tej chwili mógł założyć rodzinę! Wykazywał czynem, że jest ja w stanie utrzymać rodzinę (sorry, drogie feministki; w tamtych czasach ukatrupienie tura było zajęciem dla faceta… I żadne parytety nie przeszłyby próby w realu)… Niewątpliwie sposoby walki o przetrwanie […]

0


W dawnych czasach wszystko było prostsze. Do siódmego roku życia wychowaniem dzieci zajmowała się matka. Następnie edukację syna przejmował ojciec, przysposabiając męskiego potomka do łuku, miecza i włóczni. Dziewczęta w tym czasie pomagały mamie w wychowaniu młodszego, przeważnie bardzo licznego potomstwa, przygotowując się tym samym do roli przyszłej pani domu.

W pewnym wieku młodzieniec przechodził inicjację (sprawdzał się jako mężczyzna), przynosząc do domu własnoręcznie upolowanego mamuta (lwa, niedźwiedzia, wilka – zależnie od tego, co aktualnie było pod ręką). I dopiero od tej chwili mógł założyć rodzinę! Wykazywał czynem, że jest ja w stanie utrzymać rodzinę (sorry, drogie feministki; w tamtych czasach ukatrupienie tura było zajęciem dla faceta… I żadne parytety nie przeszłyby próby w realu)…

Niewątpliwie sposoby walki o przetrwanie zmieniały się na przestrzeni wieków. Pewne reguły obowiązują jednak nadal. Można to ująć jednym zdaniem: dorosłość – to odpowiedzialność za swoje czyny…

Dlatego dziwię się, że tego rozsądku zabrakło twórcom programu tzw. edukacji seksualnej młodego pokolenia.

Zacznijmy od początku: młodemu człowiekowi – do 18 roku życia (w USA – do roku 21) nie sprzeda się w sklepie alkoholu.

Małolat nie może prowadzić samochodu.

Jako dziecko – nie ma prawa wyborczego.

Nie dostanie ślubu.

Nie wpuszcza go nawet do kina na film dla dorosłych!

Za współżycie płciowe z nieletnim sądy solą drakońskie kary.

Jednocześnie z ogromnym samozaparciem godnym lepszej sprawy Ministerstwo Edukacji Narodowej forsuje w programach nauczania naukę zakładania prezerwatywy na banana, dając tym samym przyzwolenie i wskazówki na podejmowanie przez małolatów przedwczesnego życia płciowego. 

Efekty tej nauki są opłakane. W takiej np. Anglii im młodsze dzieci obejmowane są programem edukacji seksualnej, tym więcej nastolatek (i to tych z dolnej granicy nastoletniości) zachodzi w nieplanowaną ciążę… A nadspodziewanie bujny powrót chorób wenerycznych i AIDS przyprawia o rozpacz zarówno brytyjskich rodziców, jak i lekarzy…

Wychowanie dzieci – to (przepraszam twórców "bezstresowych metod") umiejętne skrzyżowanie tresury i perswazji…

Już słyszę te głosy oburzenia pedagogów, seksuologów, gejowskich trybunów i feministycznych trybunek (albo odwrotnie), pchających się do szkół ze swoimi orientacjami…

Wróćmy jednak do początku mojego felietonu, czyli ciemnogrodzkich, sprawdzonych sposobów wychowania małolatów w tej materii. Wiem, temat seksu zawsze był wstydliwym tabu… A mimo tego ludzkość jakoś się rozmnażała. Znacznie lepiej zresztą, niż teraz.

Niegdyś ogólne społeczne potępienie dla niezamężnych dziewcząt zachodzących w ciążę było wystarczającym straszakiem dla nieroztropnych zachowań. Nieślubne dzieci zdarzały się i w nieodległych czasach mojej młodości, ale było ich stosunkowo mało. Presja religijna nie sprzyjała wczesnym inicjacjom, a cały system wychowawczy nastawiony był na propagowanie wstrzemięźliwości seksualnej.

Bo nie może być tak, że dzieci mają dzieci. To nieodpowiedzialne. Krzywdzące dla małych obywateli, przychodzących przedwcześnie na świat. Oni mają być oczekiwani, wymarzeni, kochani przez swych rodziców.

Dlatego do tej roli trzeba dorosnąć (dojrzeć). Ekonomicznie – żeby móc utrzymać rodzinę. Mentalnie – żeby odróżnić seks od miłości. I nie oczekiwać od świata jedynie przyjemności – bo życie bywa brutalne. A skrobanka? Cóż, kaleczy nie tylko ciało, ale i duszę…

Zamiast więc wciskać dzieciom globulki, pastylki, spiralki, kondomy czy pigułki antykoncepcyjne (rozwalające hormonami ich młode organizmy) – może by tak rozmawiać z nimi częściej, drodzy rodzice? O odpowiedzialności, prawdziwych uczuciach, rozsądku itp. Może by tak postawić swój autorytet przeciwko argumentom wyjętym z „Bravo” itp. publikacji. Dla własnej zresztą wygody. Przecież 12-latka bez pomocy rodziców nie wychowa dziecka. A szesnastolatek – nawet chcący stanąć na wysokości zadania „głowy domu” – nie dostanie nigdzie stałej pracy. 

Lech Makowiecki

P.S. W jednym z filmów, opartych na prawdziwej historii, jaka miał miejsce w jednej z amerykańskich szkół (w skrócie: pewien „odjazdowy” koleś zaraził syfilisem żeńską połowę college’u) rozżalona matka robi córce wyrzuty: „Jak mogłaś mi to zrobić? Ufałam, ci, byłyśmy jak koleżanki…” Na to córka, też cała we łzach: „Nie prosiłam cię o to, żebyś była moją kumpelą… Ja potrzebowałam … MATKI…”

Z cyklu – znalezione w sieci. Kto by pomyslał, że to też mój tekst… Zapomniał wół…  🙂

 

 

0

Zayazd

Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...

129 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758