Ponad 20 lat wolnej Polski i ciągle mamy kiepskich myślicieli w branży handlowej
Recepty
W sklepach chleb można kupować w całości (ciągle i jak dawniej), zaś od paru lat również pokrojony. Zwykle urządzenia służące do krojenia znajdują się w punkcie sprzedaży, jednak nie wszędzie są one zainstalowane. Ceny chleba nie zależą od jego stanu, czyli nieistotne jest, czy chleb jest zintegrowany, czy nie – są jednakowe.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy w jednym z gdyńskich sklepów, na półeczkach znajdowały się bochenki pocięte i lite, przy czym te pierwsze były droższe od drugich. To pierwsze zaskoczenie, ale można sobie to jakoś wyjaśnić – masz wybór; kup tańszy i sam go sobie pokrój w domu.
Większe zdziwienie wywołał fakt, że pewnego gatunku chleba nie było w całości – był jedynie pokrojony, lecz sprzedawczyni nie chciała sprzedać w cenie niższej, czyli wg taryfy przewidzianej dla chlebka całego.
Inaczej – klient chce chleb cały, jednak jest tylko skrojony i ma zapłacić drożej. I to uznać należy za kupiecki ewenement, tym bardziej zdumiewający, że istniejący w nowoczesnej Gdyni.
Czytelnik może uznać, że sprzedawca powinien sprzedać pokrojony w cenie litego albo uznać, że ma rację winszując sobie wyższą cenę (w końcu za dodatkową usługę), bowiem jest konkurencja i jak się nie podoba, to można iść do sąsiedniej piekarni.
Jednak w branży hotelarskiej – jeśli gość chce zamieszkać w pokoju jednoosobowym, zaś hotel ma już tylko wolne „dwójki”, to proponuje logiczne rozwiązanie – można zamieszkać w pokoju dwuosobowym, płacąc jak za „jedynkę”.
Ale w tej branży także bywają dziwne – a nawet skandaliczne – incydenty. Oto jeden z hoteli (szlagier z ostatnich dni, szeroko komentowany w mediach) ma dwojaki cennik – Polacy płacą 60 zł za dobę, zaś cudzoziemcy aż… 60 E. Dziwne? A zgodne z prawem?
Mało tego – cennik zawiera uwagę, że nie obsługuje się obywateli Izraela i USA. Tu wygląda na to, że nie tylko dobre kupieckie zasady legły w gruzach, nie tylko dobre obyczaje, ale wręcz złamano Konstytucję RP. Państwo nie bardzo wie, jak się zachować. Próbuje zdumiewająco wyjaśniać w mediach, że to prywatny sektor. No to może taksówkarze także zamieszczą takie cenniki? Albo jakiś zirytowany obywatel kupi sobie tramwaj (jako pojazd albo bar) i – wzorem okupowanej stolicy – zamieści pod cennikiem– obrzydliwy napis „Nur für Deutsche” oraz powoła się na opisany hotelowy przykład.
Realizuję receptę – 3 leki z dopiskiem „100%”; jeden z nich mógłby być tańszy, ale pani doktor sprawdziła poziom cholesterolu i stwierdziła – „gdyby poziom był wyższy, to byłaby refundacja”. Cóż za dokładność i finezja. Oświadczyła, że obawia się kontroli i dlatego taka uczciwa. Ciekawe, czy równie dokładna jest w stosunku do pacjentów z rodziny. No i co za stołeczny młotek wymyślił takie zasady?
Czwarty lek (jedyny z refundacją) zapisano w trzech opakowaniach i tym razem to aptekarka zaskoczyła informacją – dwa opakowania z refundacją, ale trzecie bez niej. Co za kraj? Co za rządy? Co za logika? Przecież te leki trzeba brać do końca życia, to po co robić takie utrudnienia? Kupię więcej, rzadziej będę zawracał głowę służbie zdrowia. Czyżby kolejki do lekarzy były zbyt krótkie, aby je wydłużać w taki sposób? Czy ktoś to dobrze przemyślał?
Stocznia potrzebuje 7 metrów rury do wmontowania w kadłub, czyli z atestem nie huty, lecz Polskiego Rejestru Statków, jednak z tego powodu jest 10-krotnie droższa. Ale hurtownia ma 6-metrowe odcinki rur i trzeba kupić 12 m, czyli o pięć za dużo i to po kilkaset złotych za metr. Dlaczego w ten sposób marnowane są surowce i pogarszana jest konkurencyjność naszych zakładów produkcyjnych (rura jest tylko przykładem, problem jest szerszy). Przecież hurtownia mogłaby sprzedać 6 m (1 m sprzedając nieco drożej i doliczając za przecięcie, a mogłaby mieć już pocięte odcinki, np. 4 i 3 metry).
Jeden z portali prowadzących internetową grupową sprzedaż przedstawia szereg ofert, jednak opłatę za dostawę należy opłacić osobno. Trudno powiedzieć, ilu klientów tracą wszystkie portale, ale na pewno jednego – nie mam zamiaru dwukrotnie wypełniać formularze opłat (w tym zdrapki – czas i koszty). Gdyby pomyślano, to zaoszczędzono by klientom połowę czasu przeznaczonego na dokonanie zakupu (artykułu i przesyłki). I tak zwyczajnie, po kupiecku – nie domyślają się, że tracą wielu zirytowanych klientów? Przeprowadzili jakieś badania w tej dziedzinie? Nie domyślają się, że nabywca chce szybko i wygodnie uiścić wszystkie należności za „jednym” kliknięciem? A mamy tylu absolwentów szkół wyższych (zarządzanie) i to nie tylko polskich, ale i zagranicznych i co z tego wynika?
Inny portal takich zakupów ma dwie propozycje – „jedno 9-kilogramowe opakowanie proszku do prania i 1 litr skoncentrowanego płynu do płukania” oraz „dwa 9-kilogramowe opakowania proszku do prania i 1 litr skoncentrowanego płynu do płukania”. Druga propozycja jest dwukrotnie droższa od pierwszej, ale powinna mieć 2 litry płynu do płukania, no i logiczniej byłoby, gdyby cena podwójnego zestawu była jedna niższa od pojedynczego. Gdzie logika? Matematyczna i kupiecka?
Ale największą głupotą i to na znacznie wyższym szczeblu, jest zasada w dziedzinie pomocy społecznej – urzędnicy każą zsumować dochody i podzielić przez liczbę osób w rodzinie. I jeśli kwota przekracza – choćby minimalnie – dopuszczalny limit, to rodzina nie otrzymuje ani złotówki pomocy. Tego typu reguły charakterystyczne są dla innych, podobnych, zagadnień. Po prostu ociężałość umysłowa idąca w parze z oszczędnościami za wszelką cenę, to przejaw całkowitej nieprzyjazności państwa wobec obywatela. Aż wstyd, że mamy takich wodzów, bo to prawdziwa kompromitacja! Ale formalnie, dla świata, nasze państwo jawi się jako prawdziwie socjalne, a to w wielu przypadkach nie tylko kłamstwo, lecz farsa. A wystarczyłoby zmniejszyć świadczenie o np. kwotę przekroczenia. I mądrej a uzasadnionej zmiany nie dokonał żaden rząd po 1989.
Ponad 20 lat wolnej Polski i ciągle mamy kiepskich myślicieli w branży handlowej. Taka prostacka polska mentalność na szczeblu piekarni i hurtowni wędruje z tego typu ludźmi do stolicy i takich mamy filozofów w rządach niemal ćwierćwiecznej III RP – wstyd!