Dawno, dawno, temu?… Po sporze zbiorowym z rządem kilka lat bylem STRAŻAKIEM. Doradcą Komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej, generała brygadiera Zbigniewa Meresa. Nie było wtedy Strażaków Blogerów! Ciekawe ilu jest dziś?…
Z czasów pracy w Komendzie Głównej mam ksero pamiętnika Stanisława Krzyżanowskiego, powstańca z 1863 roku,
fragment: "RATOWNICTWO POŻARNE PRZED SZEŚĆDZIESIĘCIU LATY I W LATACH PÓŹNIEJSZYCH – Kraków, wrzesień 1928.".
"[…] Po spaleniu się miasta w roku 1850, powstałym z pożaru królewskiego młyna, do roku 1865 właściwie straży ogniowej w Krakowie nie było. Wprawdzie w murowanej szopie przybudowanej do wieży Ratuszowej w Rynku w miejscu znajdowało się kilka sikawek i beczkowozów przestarzałej konstrukcji, a strażaków imitowali robotnicy miejscy zamiatający ulice i wywożący śmiecie za miasto.
Nad bezpieczeństwem od ognia czuwał strażak na wyższej wieży Mariackiej, który dostrzegłszy ogień dzwonieniem i wołaniem przez tubę -"Gore na Kleparzu" lub tympodobne alarmował mieszkańców, przy czym w dzień wywieszał czerwoną chorągiew, w nocy zaś latarnię tej barwy w kierunku, gdzie się paliło.
Zanim owi robotnicy zdążyli z końmi po sikawki i beczkowozy, zajechali na miejsce pożaru, upłynęło wiele czasu, tak że ogień mógł się rozszerzyć, zwłaszcza że byli to ludzie starzy i niezgrabni, toteż zdarzało się, że pogorzel bywała zupełna, nawet pomimo wyrzucania oknami mebli na bruk. Naczelnikiem tej gromady był wówczas komisarz targowy pan Trylski.
W roku 1865 Towarzystwo Wzajemnych Ubezpieczeń, zakupiwszy sikawkę, zbiornik na wodę, drabiny, pasy, topory i inne przyrządy, zawiązało Straż Ogniową Ochotniczą, złożoną początkowo z uczniów szkół średnich, słuchaczów Uniwersytetu i Instytutu Technicznego. Dla zachęty Artur hrabia Potocki z Krzeszowic był jednym z pierwszych strażaków. Umundurowanie z płótna żaglowego, czapki okrągłe ceratowe z daszkami, grubo watowane, z odznakami z białego kruszcu, okrywały pierwszych zawodowo kształconych ochotników.
Sikawka i inne rekwizyta umieszczone były początkowo w wozowni budynku Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń przy ulicy Basztowej gdzie odbywała się część ćwiczeń, inne zaś na placu Biskupim lub w przyległych budynkach, na przykład na Hotelu Krakowskim, gdzie podczas takowych zginął nieodżałowanej pamięci Kaczorowski, komendant oddziału gimnastyków. W razie alarmu młodzież własnoręcznie ciągnęła do ognia sikawkę, rezerwuar napełniony wodą i inne rekwizyta.
W pierwszych latach po zawiązaniu Straży Ochotniczej, dla braku strażnicy, członkowie na ochotnika patrolowali w nocy po mieście, później urządzono strażnicę w nie odrestaurowanym po pożarze miasta pałacu biskupim, wreszcie Towarzystwo Wzajemnych Ubezpieczeń wynajęło dom przy ulicy Szpitalnej obok Poniatówki, gdzie na parterze mieściła się strażnica, piętro zaś i sklep frontowy zajmował naczelnik straży. Tam straż obywała regularne dyżury, w nowym umundurowaniu, w rogatywkach.
Za prezydentury doktora Dietla, , w jego obecności odbył się generalny popis Straży Ogniowej Ochotniczej na Langierówce Sukiennic od strony ulicy Szewskiej, ze skokami z drugiego piętra na rozpięte płótno trzymane przez czterdziestu ludzi i inne niezwykłe produkcje, dotąd w Krakowie nie widziane wobec tłumu widzów…
"Niesforne Dziecię Gutenberga".