Ewa Błasik wdowa po gen. Andrzeju Błasiku nie zostawiła suchej nitki na Andrzeju Morozowskim.
Część wywiadu z Ewą Błasik z "Naszego Dziennika"
Wysłuchanie publiczne w Brukseli pod hasłem "Katastrofa smoleńska – odrzucona prawda" wywołało w Polsce ostrą krytykę pewnej grupy mediów. W TVN24 spotkanie, w którym wzięła Pani udział, zostało nazwane "niepoważnymi dywagacjami", zaś "Gazeta Wyborcza" posunęła się do określenia "kłamstwa smoleńskie".
– Chyba nie ma drugiego takiego kraju jak nasz, w którym z taką nienawiścią odnoszono by się do poległych w katastrofie smoleńskiej rodaków i tych, którzy chcą dowiedzieć się prawdy o jej przyczynach. Nasuwa się analogia do tego, jak zdrajcy traktowali w naszej Ojczyźnie żołnierzy wyklętych. Podobnie agresywnie zachowują się te media w stosunku do pilotów, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Od początku, mimo iż mówili o osobach już nieżyjących, ci dziennikarze nie potrafili zachować umiaru w przekazywaniu swoich "sensacyjnych informacji", które były perfidnymi kłamstwami, godzącymi przy tym w wizerunek naszej Ojczyzny.
Ciągle jednak słyszeliśmy, jak powołują się na "fakty", do których rzekomo dotarli.
– Dziś wiemy, jaką one mają wartość. Wystarczy wspomnieć, że to od programu redaktora Andrzeja Morozowskiego w TVN24 z 24 maja 2010 roku zaczęło się nasze piekło. To w programie "Teraz My" płk Edmund Klich z satysfakcją, że dołoży nieżyjącemu dowódcy, niemalże wydał wyrok – twierdząc, że mój mąż był w kokpicie samolotu Tu-154M i wywierał presję na pilotów. Powiem więcej, już za życia mojego męża pan Morozowski zachowywał się w stosunku do niego bardzo prymitywnie. Przykład – bezpodstawne atakowanie mojego męża w tym samym programie, w którym znalazł się Andrzej po katastrofie CASY na polecenie ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. Mąż musiał wtedy tłumaczyć się z nie swoich win. Sprawa dotyczyła wdowy po śp. gen. Andrzeju Andrzejewskim, który zginął pod Mirosławcem, a odpowiedzialny za sprawy mieszkaniowe był gen. Czesław Piątas. I to gen. Piątas prosił mojego męża o wykonanie telefonu do pani Andrzejewskiej. Mój mąż, znając wrogi stosunek gen. Piątasa do pilotów i ich rodzin, w dobrej wierze, dla dobra sprawy zatelefonował i po przyjacielsku doradził pani Małgorzacie Andrzejewskiej, żeby może rzeczywiście przed rocznicą katastrofy CASY pod Mirosławcem wstrzymała się z nagłośnieniem tej sprawy. Za co został w sposób dla mnie do dzisiaj niezrozumiały i niepojęty przez rodzinę przyjaciela mojego męża – śp. gen. Andrzeja Andrzejewskiego w programie "Teraz My" – oskarżony o naciski. To na podstawie tego programu nieuczciwi dziennikarze TVN gorliwie budowaliobraz złego generała wdzierającego się do kokpitu i wydającego rozkaz pilotom do lądowania. Przez wiele długich miesięcy bezwzględni, wyzuci z wszelkich uczuć dziennikarze tej stacji, oderwani od faktów i rzeczywistości budowali narrację pasującą pod kłamliwą tezę Rosjan, z premedytacją przedstawiając mojego męża w złym świetle. Osobiście chciałabym zapytać pana Morozowskiego i pastwiących się nad moim mężem dziennikarzy TVN, czy mają odwagę spojrzeć w oczy moim cierpiącym dzieciom i zacnej rodzinie mojego męża.
Co ciekawe Andrzej Morozowski jest nagradzany przez swoich szefów za taki warsztat dziennikarski nie tylko pensją ale okularami jakie mu kiedyś sprezentowali.
Program przez niego prowadzony "Tak jest" zwala mnie z nóg (oczywiście ze smiechu) red. Knapik czyta jakies wydarzenie z kraju a red. Morozowski ma to z komentowac, takie jest założenie a co wychodzi? Red. Knapik czyta coś na temat PiS-u a red. Morozowski coś powie i robi tak hy,hy,hy albo hr,hr,hr, albo łi,łi,łi.
Warsztat dziennikarski w wykonaniu Morozowskiego "pierwsza klasa".
W pewnym sensie rozumiem redaktora bo jeżeli sie pracuje w TVN to trzeba dawać dupy wyjście nie ma, tylko ze na końcu tego wszystkiego panie wesoły nikt pana póżniej nie będzie chciał przyjąć w roli dziennikarza, tylko do łopaty jak najbardziej pan się nadaje.
http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20120407&typ=po&id=po31.txt