Tak się jakoś stało, że tata Łukaszka wraz z synek wracali skądś autem. Dojeżdżali już do bloku, w którym mieszkali, już widzieli parking, na którym tata Łukaszka stawiał auto.
Tak się jakoś stało, że tata Łukaszka wraz z synek wracali skądś autem. Dojeżdżali już do bloku, w którym mieszkali, już widzieli parking, na którym tata Łukaszka stawiał auto. No i coś tatę Łukaszka podkusiło, żeby zjechać na parking wpychając się przed samochód jadący z naprzeciwka.
– Wymusiłeś – skomentował Łukaszek, kiedy tamto auto, wściekle trąbiąc, przemknęło koło nich.
– Oj tam, oj tam! – zawołał tata Łukaszka, ale bez przekonania, bo faktycznie wymusił.
– A teraz dostaniesz mandat – i Łukaszek pokazał pana w policyjnym mundurze maszerującego wzdłuż miejsc parkingowych. Tata Łukaszka zagryzł wargi i zaparkował. No i tak, jak się spodziewał, pan policjant podszedł do nich.
– Ma pan szczęście – powiedział do taty Łukaszka.
– Dlaczego? – spytał niepewnie tata Łukaszka.
– Bo gdyby Straż Miejska widziała pana manewr, to jak nic dostałby pan mandat!
– A pan nie da mu mandatu? – wciął się przysłuchujący się z boku Łukaszek.
– Ja? Nie.
– Pan nie jest policjantem?
– Jestem. Nazywam się Fin-Lilip-Jabicki i jestem tutaj dzielnicowym – wypiął dumnie pierś policjant.
– Widzę, że zaczyna pan służbę w rewirze od zapoznania się z terenem – rzekł tata Łukaszka. – Może wreszcie zaczniemy widywać tu dzielnicowego. Jest pan tu nowy, więc muszę pana…
– Ależ ja tu nie jestem nowy! – zaprotestował dzielnicowy i podał, że zaszczytną funkcję tutejszego dzielnicowego sprawuje już ładnych parę lat.
– Co pan…? Co pan…? – tatę Łukaszka zatkało. – To prawda?
– Oczywiście! – pokiwał głową dzielnicowy.
– Panie, to co pan tu robi, pytam się?!
– Ja mam misję – dzielnicowy zniżył głos do szeptu, rozejrzał się wokoło i wyjawił:
– Zwalczam Straż Miejską!
Zarechotała gdzieś na drzewie wrona.
– Pan zwalcza Straż Miejską? – powtórzył powoli tata Łukaszka. – A można wiedzieć dlaczego?
– Jak to??? Pan się jeszcze pyta??? Przecież to są wstrętni, okropni ludzie, zaślepieni nienawiścią do całego społeczeństwa, a przede wszystkim do kierowców! Przecież wszyscy wiedzą, że oni nic nie robią, tylko zakładają blokady na koła samochodów!
– W pewnym ensie ma pan rację…
– Ja mam rację całościowo! Proszę pana, pan tyle wie o Straży Miejskiej co pan sam zaobserwuje i tyle. Nie wie pan jak oni nienawidzą, o czym myślą i że pragną przejąć ulice dla siebie!
– A pan wie?
– Oczywiście. Bo widzi pan, ja… – westchnął Fin-Lilip-Jabicki. – Ja byłem w Straży Miejskiej.
– Coś takiego!
– Tak. I to długo. Za długo. Cóż, dziś nie jestem z tego dumny. Ale ja od dziecka miałem pociąg do munduru. Byłem już i leśnikiem, i celnikiem, i strażakiem… Teraz staram się odkupić swoje winy ostrzegając wszystkich wszem i wobec o knowaniach Straży Miejskiej. Biegam tu i tam i przestrzegam kierowców o nadchodzących patrolach z blokadami.
– Zaraz, jak to? – tata Łukaszka był zaskoczony. – I to wszystko?
– A co, to mało? Pan nie wie jak potężna jest nienawiść Straży Miejskiej!
– Ale co pan robił przez te wszystkie lata? – zaczął się denerwować tata Łukaszka. – Jest pan dzielnicowym, czy nie? Robi pan coś jako dzielnicowy?
– Przecież cały czas panu tłumaczę, że neutralizuję Straż Miejską, aby…
– Czy zrobił pan cokolwiek z tego, za co panu płacimy? Czy zdziałał pan cokolwiek na rzecz poprawy bezpieczeństwa?
– Tak. Straż Miejska…
– Przestań pan z tą Strażą Miejską!!! Pytam co pan zrobił! Pan osobiście!
– No… Od początku objęcia mojej funkcji zwalczam zaciekle osobników podrzucających ulotki pod drzwi. Robię na nich zasadzki…
– Ile pan już zrobił tych zasadzek? – tata Łukaszka napierał bezlitośnie.
– Je… Jedną.
– I gdzie ona jest? – zaciekawił się Łukaszek.
– To znaczy… Ja ją jeszcze robię… Na razie dołek który wykopałem na trawniku koło marketu ma zaledwie pół metra głębokości. Panowie rozumiecie chyba, trudno jest tak kopać, gdy nie ma łopaty służbowej, więc ryję służbowym kubkiem. Poza tym cały czas zwalczam Straż Miejską… O… Moment… Przecież w ten dołek oprócz ulotkowicza może wpaść ktoś ze Straży Miejskiej! O rany! Że też wcześniej na to nie wpadłem! Lecę kopać!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!