Zadzwonił dzwonek.
– Łukaaaaasz! – zawołali jednocześnie babcia i dziadek Łukaszka.
Zadzwonił dzwonek.
– Łukaaaaasz! – zawołali jednocześnie babcia i dziadek Łukaszka.
Cisza.
– Chyba go nie ma – przypuścił dziadek.
– To ty idź otwórz – rzekła babcia.
– Dlaczego ja, a nie ty?
– Bo ty pierwszy się odezwałeś!
Po chwili do mieszkania Hiobowskich weszła sąsiadka z pietra niżej.
– Ja bardzo państwa przepraszam, ale… Mąż wyjechał, a ja muszę jechać do szpitala. A córeczka w przedszkolu. Gdyby ktoś z państwa był tak uprzejmy i ją odebrał dzisiaj…
– Ależ oczywiście! – wykrzyknęła babcia. – Ja panią świetnie rozumiem! To ten nieludzki kapitalizm zmusza kobiety, aby harowały po godzinach zamiast zająć się rodziną!
– No, coś takiego – uśmiechnęła się blado sąsiadka. – To kto z państwa pójdzie?
– A to trzeba wybrać już teraz? – spytał dziadek.
– Teraz. Bo ja muszę podać dane przedszkolance.
– Ty idź – zdecydowała babcia Łukaszka.
– Dlaczego ja, a nie ty?
– Codziennie latasz do tego kościoła, kondycję masz…
Dziadek zgodził się. Sąsiadka poprosiła go do siebie, zrobiła mu zdjęcie komórką, zgrała je na komputer i zalogowała się specjalnym kodem na stronie przedszkola. Tam załadowała zdjęcie dziadka, podała numer jego dowodu osobistego i dopisała, że dziadkowi Łukaszka udziela jednorazowego upoważnienia do odebrania dziecka, dnia takiego a takiego w godzinach takich to a takich. Jeszcze tylko zapisała dziadkowi hasło na kartce i oświadczyła, że to wszystko.
– Po co takie zabezpieczenia? – pytał skołowany dziadek.
– Proszę pana, pedofile są zdolni do wszystkiego!
Kilka godzin później dziadek dochodził już do ogrodzenia niewielkiego, parterowego budynku. Wisiała na nim tablica "Przedszkole imienia Harveya Milka".
– Kiedyś było "Misia Uszatka"… – westchnął dziadek i wszedł.
– Pan po co?! – zaczepiła go w drzwiach przedszkolanka.
– Po dziecko. Sąsiadka prosiła…
– Imię! Nazwisko! Numer dowodu! Hasło!
– Chrzęskrzyboczek pocionkociewiczarokrzysztofoniczny – odczytał z kartki dziadek prawie łamiąc sobie przy tym język. Pani przedszkolanka popatrzyła jeszcze na niego podejrzliwie i poszła po dziewczynkę. Obok dziadka jacyś rodzice też przyszli po swoją pociechę. Ich pociecha, chłopczyk, kłusował właśnie po ogródku za jakąś dziewczynką.
– Johanek, zostaw Fatimkę! – huknęła pani przedszkolanka powracając z podopieczną dziadka. Dziadkowi pociemniało w oczach i zaczął osuwać się po ścianie.
– I po co ja ten kraj wyzwalałem…
– Źle się pan czuje? – zapytali rodzice Johanka.
– Nienienie…
– Przyjechali parę lat temu z zagranicy i zostali – powiedziała pani przedszkolanka. – Powiedzieli, że kochają ten kraj i chcą tu zostać. Przyprowadziłam ją panu – pokazała na dziewczynkę i dała dziadkowi kartkę. – A to niech pan przekaże jej rodzicom.
Dziadek wziął dziewczynkę za rękę i ruszyli w stronę osiedla. Nie wiadomo o czym myślała dziewczynka, ale myśli dziadka krążyły wokół kartki.
– Co ona tam napisała??? – tłukło się w głowie dziadka. Dyskretnie wyjął kartkę z kieszeni, rozchylił i przeczytał:
Córka słabo rozpoznaje polską flagę i godło, nie zna też polskiego hymnu. Proszę ćwiczyć z nią w domu.
Dziadek był w takim szoku, że zmylił krok.
– Coś się stało? – spytała dziewczynka.
– Nie, nic – odparł dziadek. – Powiedz mi, dziecko, uczycie się hymnu? Flagi?
– Taaaak…
Dziadek chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wzrok jego padł na mijany akurat kiosk z pracą, gdzie eksponowany był "Wiodący Tytuł Prasowy". Dziadek zmilczał, przygryzł wargi i przyspieszył kroku.
Kiedy przyszli do mieszkania Hiobowskich, oprócz babci była też i mama Łukaszka.
– O, jaka duża dziewczynka! – zawołała mama Łukaszka. – A co robicie w przedsz…
– Idziemy, może mama już wróciła! – krzyknął dziadek, złapał dziewczynkę za rękę i wyciągnął ją na korytarz. Niestety, jej mam jeszcze nie wróciła.
Tą operację dziadek powtarzał jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem, gdy mama Łukaszka dochodziła do pytania, co dzieje się w przedszkolu. Wreszcie, za którymś razem otworzyła im mama dziewczynki. Dziadek Łukaszka z westchnieniem ulgi przekazał w jej ręce i dziewczynkę i kartkę.
Wrócił do mieszkania i ostrożnie zasiadł na kanapie.
– Szkoda, że się nie dowiedziałam co w przedszkolu – powiedziała z żalem mama Łukaszka i rozłożyła świeżutki "Wiodący Tytuł Prasowy" . Na pierwszej stronie widniał artykuł zapraszający czytelników do nowej akcji "Szukamy ognisk faszyzmu!". Pod spodem mniejszymi literami: "Hasło Bóg, honor, ojczyzna nawołuje do agresji!".
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!