Dwa miliony wolnościowców
01/12/2014
864 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Każda partia polityczna w demokratycznym państwie dąży do tego by mieć większość. Każdy działacz polityczny marzy, by jego poglądy opanowały cały naród. Wszyscy demokraci dążą do jedności – jak nie totalnej, to przynajmniej większościowej. Ideałem jest to, by ponad połowa ludzi w kraju myślała tak samo, czuła tak samo, miała taką samą wrażliwość polityczną, chciała tego samego, popierała jednego przywódcę i miała takie same poglądy. A jak to się nie udaje, to przynajmniej należy dążyć do kompromisu – należy jak się da ujednolicać różne poglądy mające dużą popularność i wypracowywać jakąś ich sumę, średnią czy część wspólną, którą zaakceptuje większość. I taki kompromis należy narzucić wszystkim. To są ideały współczesnej demokracji.
Wolnościowcy mają inne ideały. Dlatego nie jesteśmy demokratami. W warunkach wolności nie ma potrzeby wszystkiego ujednolicać, nie ma potrzeby szukać we wszystkim kompromisu. W warunkach wolności może istnieć różnorodność. Każdy może mieć swoje poglądy, każdy może zabezpieczać się na starość po swojemu, posyłać dzieci do dowolnie wybranej szkoły z dowolnym programem, wykupić ubezpieczenie zdrowotne w dowolnej firmie, rozliczać się z innymi dowolną walutą. Tego wszystkiego nie trzeba ujednolicać. Trzeba tylko zwalczyć ten polityczny system ujednolicania – ten system monopolizowania i zmuszania do totalnych kompromisów we wszystkim.
Dlatego wolnościowcy uczestniczący w demokratycznych wyborach nie dążą do totalnego zwycięstwa. Nie musimy mieć większości. Nie musimy wygrać totalnie. Wystarczy zdobyć takie wpływy polityczne, które pozwolą na wycofanie państwa z wtryniania się w sprawy, które polityczne nie są. Wystarczy wycofać państwo z ubezpieczeń społecznych, ze służby zdrowia, z przemysłu, edukacji, bankowości, kultury, gospodarki etc. – z wszystkich dziedzin, które nie wymagają stosowania przemocy. By to osiągnąć nie potrzeba totalnej jedności, nie potrzeba nawet większości. Dziesięć, dwadzieścia procent głosujących powinno wystarczyć.
Milion, góra dwa miliony, wolnych, świadomych, odpowiedzialnych, mądrych Polaków wystarczy by uwolnić Polskę od socjaldemokratycznych zaborów. Więcej nie potrzeba. Przy dwudziestu milionach takich jednolicie myślących ludzi znikłaby różnorodność, a ta jest najważniejsza w silnym i wolnym kraju.
W warunkach wolności ta większość dzisiejszych Polaków mających mentalność chłopów pańszczyźnianych zakochanych w socjalizmie i głosujących na socjaldemokratyczne partie, czyli PO, PiS, SLD i PSL, będzie sobie mogła żyć w tworzonych przez nie socjalistycznych czworakach. Nie ma żadnej potrzeby by zmieniali zdanie co do tych swoich preferencji politycznych. Nie ma potrzeby przekonywać ich, że socjalizm jest zły. Tacy też są potrzebni. I niech sobie w socjalizmie żyją.
Nie jest problemem to, że oni sobie chcą żyć po swojemu i chcą mieć pana, który ich hoduje jak bydło. Problemem jest to, że narzucają przemocą swoją niewolniczą mentalność wszystkim, a zatem ujednolicają i utrzymują system totalny jaki nas obecnie okupuje. Im się podoba obecny poziom szkolnictwa, standardy leczenia czy stosunek płaconych składek zusowskich do otrzymywanej potem emerytury. Podoba im się to, że dobry pan zdecyduje kiedy przejdą na emeryturę i ile jej dostaną. Podoba im się to jaki dobry pan ustanowi standard leczenia i edukacji. Nie ma sensu ich przekonywać, że nie mają racji. To jest ich racja i mają do niej prawo. Ale niech nie narzucają tego systemu wszystkim innym!
To nie folwark socjalny jakim jest współczesne państwo jest problemem, ale to, że jest jeden, wielki, monopolistyczny i obejmujący cały naród. Wielokroć lepiej by było, gdyby było wiele konkurencyjnych folwarków i by było też miejsce dla nielicznych wolnych ludzi, którzy folwarku do życia nie potrzebują. Nie ma potrzeby tworzenia jakiegoś ogólnokrajowego kompromisu co do edukacji, służby zdrowia, systemu bankowego czy ubezpieczeń społecznych. Nie ma sensu jedność w tych sprawach. Może być wiele systemów, wiele folwarków i niech każdy wybierze sobie jego zdaniem najlepszy. Nie poprzez ogólnokrajowe głosowanie, ale poprzez dobrowolne przystąpienie do systemu, przez zapisanie się do niego, poprzez przyjęcie go i zaakceptowanie jego zasad bez zwracania uwagi na to czego chcą inni.
Totalna jedność i dążenie do niej w każdej sprawie to podstawowa wada demokracji. To jest bez sensu, to jest niepotrzebne, to należy zlikwidować. Nam jest potrzebna tylko i wyłącznie jedność polityczna, która służy obronie naszych swobód, naszego życia, naszej własności i wolności. To powinniśmy robić razem, wspólnie, w wielkim kolektywie, wypracowując kompromisy dotyczące racji stanu i polityki międzynarodowej. Być może nawet w ramach całej Europy. Jednolity powinniśmy mieć system sprawiedliwości i prawa publiczne regulujące i porządkujące kwestie stosowania przemocy. Cała reszta może być różnorodna i wolnorynkowa. We wszystkich innych sprawach możemy tworzyć wspólnoty mniejsze – rodzinne, gminne, biznesowe, regionalne – organizowane oddolnie, bez konieczności szukania kompromisów na dużą skalę.
Demokracja totalna jest zła. Państwowa socjaldemokracja nas niszczy, grabi, zniewala i powoduje biedę. Socjaldemokracja lokalna, dobrowolna, oddolna, nie narzucona siłą jest dobra. Kto chce żyć w socjalizmie niech sobie w nim żyje. Ale to jego wybór i niech nie narzuca tego innym! Może sobie szukać socjalistycznej jedności – ale poprzez dobrowolną współpracę, a nie narzucanie tego odgórnie siłą przez państwo.
A póki co współczesne demokratyczne państwo narzuca nam socjalizm z góry stosując przemoc. Bo narzuca siłą jednolity system edukacji, służby zdrowia i ubezpieczeń społecznych. I to jest złe. Obaliliśmy pierwszą komunę, ale żyjemy w drugiej. Tę drugą też obalimy. Nie potrzeba w tym większości czy jedności ogólnonarodowej. Wystarczy milion, czy dwa, Polaków chcących wolności by drugą komunę obalić. Póki co mamy ponad pół miliona, bo mniej więcej tylu Polaków głosuje na wolnościowców z KNP.
W naszym ruchu wolnościowym potrzebujemy jedności, by zebrać te dwa miliony wolnych i świadomych Polaków i obalić komunę. Więcej nie trzeba. A jak obalimy komunę, to możemy się zacząć dzielić na różne odłamy wolnościowców – na konserwatystów, klasycznych liberałów, konserwatywnych liberałów, narodowców, libertarian, anarchokapistalistów, minarchistów etc. bo stworzymy Polskę tysiąca Liechtensteinów. Ale póki co socjaldemokratyczny ustrój powinniśmy obalić razem. A potem swój własny polski Liechtenstein stworzą i socjaliści, i ludowcy, i socjaldemokraci, i peowcy, i pisowcy, eseldowcy i peeselowcy. Dla każdego starczy miejsca. I nie będzie trzeba tworzyć kompromisów. Stworzymy Polskę jednolitą militarnie i cywilizacyjnie, ale różnorodną gospodarczo. Polskę tolerancyjną i pluralistyczną. Polskę wielosuwerenną. Czego sobie i Państwu życzę (a szczególnie liczę na młodzież).
Grzegorz GPS Świderski