Adam Słomka opuścił areszt. Przed czasem. Czyżby zażalenie pomogło, a może zadziałał zupełnie inny mechanizm?
Warto zadać sobie pytanie, czy i na ile wsadzanie Słomki do pierdla za rzekomą obrazę sądu jest li tylko aktem odwetu za jego aktywne żądanie usunięcia katowickiego pomnika podległości sowietom na Placu Wolności?
Wszak Adam spędził już Wielkanoc w areszcie, albowiem sędzia Michał Fijałkowski za zniewagę uznał fakt noszenia przez niego czapki legionowej oficera Związku Strzeleckiego.
Teraz poczuł się urażony za wypowiedziane pod swoim adresem te oto słowa: „sędzia zachowuje się dziś tak jak sędziowie w PRL-u„.
Przyznam, że to jest niewątpliwy paradoks. Sądy wyższych instancji (okręgowe i apelacyjne) w przeważającej większości obsadzone są przez postpeerelowskich sędziów. Ba, nawet Sąd Najwyższy.
I nagle elita elity przez sędziego sądu rejonowego uznawana jest za… Za kogo, skoro Fijałkowski czuje się obrażony porównaniem do swoich starszych kolegów z pracy?
Istotne jest także to, że orzeczenie Fijałkowskiego wydane było w swojej sprawie– on to bowiem czuje się urażony i on za to wymierza karę, co jest sprzeczne ze standardami unijnymi.
Adam Słomka:
Więzienie przywrócono obecnie jako standardową represjię za pomocą kar porządkowych, co stało się charakterystycznym precedensem w rękach kasty niezdekomunizowanych sędziów III RP, podobnym do ich własnych praktyk stosowanych w końcowym PRLu czy obecnie na Białorusi.
W tym celu nadużywa się ustawy o ustroju sądów powszechnych i ochronie powagi sądu. Przepis ten został wprost zaimplementowany z czasów PRL i mimo, że jest niezgodny ze standardami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (nikt nie może być przecież sędzią we własnej sprawie. Polecam wyroki ETPC np. Kyprianou kontra Cypr, aplikacja 73797/01 z 15.12.2005) – kara pozbawienia wolności w trybie kary porządkowej jest po prostu na terenie Unii Europejskiej NIELEGALNA, a mimo to jest u nas i w Bułgarii używana nadal.
Zamykanie w więzieniu kogokolwiek za słowne opinie samo w sobie jest kuriozalne. Normalnie jeżeli sędzia (dowolny funkcjonariusz) czuje się obrażony to ma pełne prawo dochodzić swoich praw w procesie cywilnym – tak od lat uważa Sąd Najwyższy i Trybunał w Strasburgu. Nie wolno mu nadużywać swojego stanowiska do natychmiastowego wymierzania sprawiedliwości poprzez pozbawianie kogokolwiek wolności swoją arbitralna decyzją.
Dwa lata temu pisałem, pełny nadziei na reformę wymiaru sprawiedliwości, zapowiadaną przecież przez PiS:
Nic dziwnego, że ludzie, z autopsji znający wymiar sprawiedliwości PRL, mówią:
Pracę sędziego zaczynałem w PRL i – pomijając sprawy polityczne – takiej nieznośnej lekkości orzekania w tak poważnych sprawach nie pamiętam.
(wywiad z Januszem Wojciechowskim, salon24)
Oczywiście trudno dzisiaj twierdzić, że wszyscy sędziowie okresu „nocy jaruzelskiej” byli zaprzedani reżimowi. Tak naprawdę gros sędziów, szczególnie tych trafiających do zawodu po 1984 roku, nie zetknął się ze sprawami dotyczącymi opozycji. Raz, byli za młodzi, dwa, niepewni, jako że otarli się przynajmniej o pierwszą Solidarność i to w tym wieku, w którym chłonie się idee bezkrytycznie.
I, co równie ważne, funkcjonariusze systemu już zaczynali żyć w innej epoce, a więc zaszłości reżimowo-komunistyczne nie były im na rękę.
Jednak trzeba pamiętać, że sędziowie (i prokuratorzy), którzy trafili do zawodu przed 1989 rokiem są absolwentami dwóch uniwersytetów – jeden to ten, na którym kończyli prawo. Drugi natomiast to Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu.
Tzw. WUML.
Ideologia, choć nie zawsze przyjmowana autentycznie (cóż, orwellowskie dwójmyślenie w PRL obejmowało wszystkie grupy społeczne) spowodowała poważne zaburzenia etyczne.
Brak wyraźnych zasad moralnych, które stanowią o naszym człowieczeństwie, to jeden z powodów, dla których tak łatwo nastąpiła degrengolada trzeciej władzy.
Relatywizm moralny, który wcześniej przejawiał się np. w deklarowanym ateizmie i potajemnym uczęszczaniu do kościoła, po 1989 roku spotkał się z aprobatą.
Ba, nie tylko aprobatą został nagrodzony oportunizm ideologiczny.
Zwyciężyło również „norymberskie” tłumaczenie tych, których zasługi dla umocnienia reżimu Jaruzelskiego były ponadprzeciętne.
Antoni Dudek, historyk IPN:
– Ogromnym zaniechaniem rządów po 1989 roku był brak weryfikacji środowiska sędziowskiego i prokuratorskiego. Dziś widzimy tego efekty. Nawet, jeśli dokonała się tam wymiana pokoleniowa, to tylko częściowa, a i tak pewne postawy są dziedziczone. Dziś w korporacji sędziowskiej panuje przekonanie, że skoro komunistyczna władza kazała robić określone rzeczy, sędziowie po prostu wykonywali jej zalecenia i nie ponoszą za to odpowiedzialności.
http://www.se.pl/wiadomosci/opinie/sedziowie-iii-rp-jak-w-prl_135114.html
Dzisiaj widać wyraźnie, jaki błędem było pozostawienie sędziów samym sobie, żeby, jak stwierdził sędzia Adam Strzembosz, środowisko samo się mogło oczyścić.
Środowisko, pozbawione wyraźnego kośćca moralnego, na dodatek powiązane znajomościami, okazało się niezdolne do zmian wewnętrznych.
Na zewnątrz zaś reprezentowało korporacyjną solidarność, a nawet najlżejsze wzmianki o koniecznej reformie uważano za zamach na konstytucyjny trójpodział władzy.
Kolejnym czynnikiem, jaki pomagał w degenerowaniu się władzy sądowniczej, było postawienie jej, przynajmniej w pierwszych 10-15 latach tworzenia się III RP, poza krytyką.
Do tej pory przecież tzw. reportaż sądowy w Polsce nie istnieje.
A w dekadzie lat 1990-tych, i na początku 2000—tych często, zbyt często nawet, słyszeliśmy, że wyroków sądowych się nie komentuje.
Tak oto, na naszych oczach, doprowadziliśmy do powstania tego, co Janusz Wojciechowski określił ongiś syndromem boga.
30-latek nagle stał się panem życia (na szczęście już nie śmierci, choć oszołomów optujących za przywróceniem kary śmierci w RP nie brakuje) obywateli, a na dodatek odpowiada jedynie przed Bogiem i historią.
https://3obieg.pl/triumf-drugiej-ligi
To właśnie wypisz wymaluj casus sędziego Michała F.
Słomka jest niezależny, nie boi się ani sądu, ani aktu oskarżenia. Budzi więc niechęć sędziego, przyzwyczajonego do tego, że jego słów nikt nie podważa.
Ba, umocniony w swoim nadęciu przez pamiętającą czasy Gierka sędzię NSA Irenę Kamińską uważa się za nadczłowieka.
To jest powód karania Słomki.
Żadne tam sowieckie sympatie.
Dwa lata temu pisałem:
Możliwość odwoływania sędziów, których orzeczenia urągają poczuciu przyzwoitości, jest konieczna.
Z tym, że takie odwołanie nie może następować wyłącznie na wniosek jakiegoś sądowego kolegium, bo wtedy będzie to zapis martwy. Takie odwołanie winno nastąpić po przeprowadzeniu dochodzenia i zasięgnięciu opinii niezależnych prawników, dotyczącej wagi naruszonego prawa.
Również postępowanie winno być wszczynane automatycznie po uznaniu skargi obywatela za zasadną przez Trybunał w Strasburgu.
Przemiany, zapoczątkowane w 1989, trafiły na przypadkową grupę.
Szansa, jaka zdarzyła się w Polsce raz na dwa pokolenia.
Grupa złapała wiatr w żagle i żeglowała równo przez pokolenie.
Wygląda na to, że teraz przed społeczeństwem stoi szansa na naprawienie tego, co świadomie (lub nie) zaprzepaszczono w pierwszych latach III RP.
(op. cit.)
Tymczasem po dwóch latach mamy jedynie nieudaczny projekt autorstwa posła Sanockiego oraz walki dotyczące KRS, które bez względu na wynik nie będą miały żadnego wpływu na sytuacje przeciętnego Kowalskiego przed sądem.
Janusz Wojciechowski obiecywał przed wyborami 2015 roku:
Po pierwsze – połączenie Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości, odpowiedzialność rządu za prokuraturę, hierarchiczna struktura prokuratury;
Po drugie – zmiana sposobu powoływania sędziów – sędzią może być osoba mająca co najmniej 35 lat i 5 lat doświadczenia w innym zawodzie prawniczym;
Po trzecie – pełna jawność oświadczeń majątkowych sędziów i prokuratorów;
Po czwarte – wprowadzenie apelacji nadzwyczajnej, dającej szersze i głębsze możliwość naprawiania prawomocnych błędów sądowych;
Po piąte – wprowadzenie ławników do orzekania w II instancji, większe „uspołecznienie” wymiaru sprawiedliwości;
Po szóste – urealnienie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów i prokuratorów, wydłużenie przedawnienia przewinień;
Po siódme – przywrócenie awansu poziomego sędziów, czyli awansu na wyższe stanowisko bez zmiany sądu;
Po ósme – większe uprawnienia Ministra Sprawiedliwości w zakresie wizytacji i badania skarg na sądy, włącznie z możliwością badania orzecznictwa;
Po dziewiąte – obowiązkowe nagrywanie wszystkich rozpraw sądowych w celach dowodowych;
Po dziesiąte – poprawa statusu zawodowego i materialnego pracowników administracyjnych wymiaru sprawiedliwości.
Powyższe zmiany zdaniem JW nie wymagają zmian w Konstytucji.
Proponuje on jeszcze trzy kolejne, które tej zmiany wymagają:
Po pierwsze – zmiana składu Krajowej Rady Sadownictwa, która nie powinna być tak jak obecnie zdominowana przez sędziów.
Po drugie – zmiana odpowiedzialności dyscyplinarnej i immunitetowej sędziów, przekazanie rozstrzygania o tej odpowiedzialności do Krajowej Rady Sądownictwa,
Po trzecie – wprowadzenie możliwości odwoływania sędziów (przez prezydenta na wniosek KRS) dopuszczających do szczególnie niesprawiedliwych orzeczeń.
(za: http://januszwojciechowski.blog.onet.pl/ )
Poza tym, że ławnicy zdążyli się skutecznie skompromitować już w III RP reszta powinna być przyjęta i wprowadzona w życie już dawno.
Tymczasem Wojciechowski zniknął z mediów.
Reforma wygląda tak, jakby PiS w miejsce sędziów uzależnionych od PO (mimo oficjalnie deklarowanej niezawisłości) chciał wprowadzić uległych wobec siebie.
Coraz wyraźniej widać również konieczność wprowadzenia sądów przysięgłych.
Tylko oddanie orzekania co do winy naprawdę niezależnym sędziom może uzdrowić polski wymiar (nie)sprawiedliwości.
15.06 2017
.
.
.
.