Prawa Boże naruszone w Raju to kosmiczna katastrofa, której skutki należy odwracać w procesie powszechnego nawrócenia.
Rozeznanie duchowe czy pojęcie walki duchowej przeżywa dzisiaj duży kryzys. Pojawia się ono w grupach charyzmatycznych czy u ludzi zainteresowanych mistyką. Zagrożenie polega jednak na tym, że zainteresowanie tą sferą wraca jednocześnie z mroczną i niebezpieczną tradycją ezoteryczną, która przekazuje moc na sposób inicjacji. Można się tu odnieść do wizji św. Ignacego Loyoli, którą przedstawia w swoich Ćwiczeniach duchownych. Wyczuł on genialnie, że szatan nie tylko jest psem, który nas gryzie po nogawkach czy nam dokucza, ale jest to wielki strateg, książę pewnego królestwa, które się organizuje, ma swoje instytucje i koncepcje. Taką koncepcją może być spirytyzm, różne formy satanizmu, niektóre sekty, firmy czy organizacje. Dotyczy to zarówno form działających w kulturze oficjalnej i chronionej prawem, jak też form działających na jej marginesie. Dotyczy np. terapii czy pewnych praktyk edukacyjnych.
Wewnętrzna dynamika zorganizowanego buntu przeciwko Bogu
Inicjacja chrzcielna, czyli wprowadzenie w duchowy świat Chrystusa-Bogoczłowieka, to nie to samo co inicjacje gnostycko-magiczne, okultystyczne, ezoteryczne czy masońskie, praktykowane do dziś w bractwach tajemnych. Więcej, chodzi tu o wręcz symetryczne przeciwieństwo. Według kard. J. Ratzingera (obecnego papieża Benedykta XVI) symbole wolnomularskie, które oznaczają inicjacyjną śmierć, są całkowicie przeciwne czy przeciwstawne sakramentom Kościoła. Inicjacyjna symbolika masońska posiada obcą chrześcijaństwu okultystyczną proweniencję pochodzącą z tradycji gnostycko-alchemiczno-hermetycznej (podobnie jak “Harry Potter”, który z niej obficie korzysta). Symbolika ta z tej racji stanowi w praktyce zagrożenie dla integralności wiary posługującego się nią katolika. Można mówić w tym przypadku o zjawisku kontrinicjacji.
Gnoza jest “światłem” dla magii, która jest nastawieniem woli, bardziej niż postawą czysto umysłową. W świecie współczesnym nurt nowych ruchów magicznych jest równolegle symetryczny do nowych ruchów religijnych i wyraża tę samą dezaprobatę wobec chrześcijańskiej wizji świata. W przypadku ruchów magicznych – inaczej niż to objawia się w ruchach religijnych – postawa ta nie przekształca w odrzucenie o charakterze intelektualnym, ale w pragnienie – niekiedy niejasne – nie tylko odrzucenia chrześcijaństwa, ale też i zastąpienia go nową “pozytywną” propozycją – pochodzącą od woli, którą można by określić jako “wolę mocy” (F. Nietzsche). Istotą magii jest wola mocy połączona z wyobraźnią, którą się absolutyzuje i wprzęga w wizualizacje (inwokacje) bytów duchowych, pomagających w tym procederze, nazywanym często eufemistycznie psychologiczną terapią, a będącą w istocie formą okultystycznej inicjacji, jako kontrinicjacji (Metoda Silvy, terapie B. Hellingera).
“Bunt metafizyczny” (A. Camus) przeciwko Bogu nie jest “niebytem”, ale żyje własnym, choć iluzorycznym i “upadłym” rodzajem egzystencji. Nie jest więc przypadkiem, ale skutkiem wewnętrznej dynamiki zasad duchowych, że wiele nie-satanistycznych nowych ruchów magicznych, wywodzących się ze starych bractw ezoterycznych ewoluuje w kierunku satanizmu, na co wskazuje w swych badaniach nad magią wybitny katolicki socjolog religii M. Introvigne.
Ewolucja buntu zorganizowanego
Według M. Introvigne chodzi tu o 3 etapy rozwoju ruchów religijnych:
– “Kościół nie – Chrystus tak”,
– “Chrystus nie, Bóg tak”,
– “Bóg nie, religia (sacrum?) tak”.
I tak odnośnie pierwszego etapu, jeśli w ruchach religijnych mogliśmy mówić o odrzuceniu Kościoła, to w nowych ruchach magicznych mamy do czynienia z pragnieniem zdobycia – w sposób magiczny właśnie – mocy Kościoła poprzez łańcuch inicjacji. Jest ona typowa dla okultystycznych “frakcji masońskich” posiadających “magiczny” odpowiednik sukcesji apostolskiej. Nie występują owe ruchy z hasłem “dla Kościoła-nie”, ale –w porywie pragnienia osiągnięcia “woli mocy” – deklarują “my jesteśmy Kościołem”.
Odnośnie drugiego etapu, który w nowych ruchach religijnych wyrażał się w negowaniu wyjątkowej roli Jezusa Chrystusa, nowe ruchy magiczne zamierzają sięgnąć po wyjątkowe prerogatywy Chrystusa: moc zwracania się z autorytetem do świata duchów czy władzę uzdrawiania czy przepowiadania przyszłości. Nie tyle mamy tu do czynienia z hasłem “nie Chrystusowi”, ile raczej z afirmacją: “my jesteśmy Chrystusem”, albowiem jesteśmy w stanie działać z mocą.
W trzecim etapie, jeśli nowe ruchy religijne proponują “religie bez Boga”, to świat magii czy okultyzmu objawia roszczenie największe z możliwych: osiągnięcie władzy samego Boga, poprzez rozkazywanie aniołom i demonom, teurgię czy posiadanie magicznej władzy nad życiem i śmiercią. Również w tym przypadku nie mamy tylko do czynienia z czystym działaniem negacji: “nie Bogu”, ale z aktywną siłą woli mocy: “my jesteśmy Bogiem”, w sensie zawładnięcia mocą samego Boga. Jest to istota gnostyckiej antropologii. Jest zarazem szczyt bałwochwalstwa czy idolatrii: samoubóstwienie, antropolatria, która jest jednak zmierza także do kultu szatana, do demonolatrii.
Albowiem Introvige odkrywa, że stopniowy rozwój ruchów magicznych z czasem może prowadzić do czwartego etapu. Tu zawód wynikający z nie osiągnięcia – pomimo licznych wysiłków – mocy bożej (ostatecznego celu prometejskiej aspiracji maga), przemienia się w otwarty atak przeciw Bogu poprzez ironiczne i agresywne zanegowanie jego istnienia – satanizmu racjonalistycznego. W końcu zostaje osiągnięty właściwy cel wyrażony poprzez prawdziwą nienawiść metafizyczną wobec Boga, której towarzyszy odpowiednio świadoma adoracja czy kult szatana – satanizm okultystyczny.
Tak wola i władza szatana wzrasta poprzez wolność upadłego człowieka.
Poznać subtelne mechanizmy zła i zwodzenia duchowego
Aby poważnie traktować demonologię i rozeznanie duchowe, magię i ezoteryzm, trzeba zauważyć, że mogą one być narzędziem szatana jako koncepcje intelektualne, inicjacyjne, światopoglądowo–kultyczne. Należy dziś poznawać także intelektualnie te koncepcje. Trzeba je badać jednak nie tylko na sposób racjonalistyczny czy zjawiskowy, jak to robi psychologia czy socjologia. Potrzebujemy ontologicznej interpretacji magii – w świetle filozofii i teologii – jako zjawiska duchowego, czyli nie “irracjonalnego”, lecz “nadracjonalnego”. Potrzebujemy mądrej interpretacji zjawiska inicjacji, okultyzmu czy ezoteryzmu, aby zrozumieć zagrożenia ze strony kontrinicjacji.
Pisali o tym Ojcowie Kościoła, szczególnie św. Augustyn. W Państwie Bożym opisywał magię czy okultyzm jako część wielkiej strategii złego ducha chcącego człowieka oszukać, wciągnąć w fałszywą duchowość, odwieść od zbawienia. Kasjan, św. Teresa czy św. Jan od Krzyża mówią nam, że każdy dar duchowy może być podrobiony, że mogą być fałszywi mnisi, fałszywi prorocy, fałszywi charyzmatycy, fałszywi uzdrowiciele. Szatan jako “Anioł Światłości” (2 Kor 11,14) imituje stany duchowe. Thomas Merton nawet powiedział, że szatan specjalizuje się w fałszywej mistyce. Czyli nie tylko to, co ciemne, brudne, wulgarne czy prymitywne, ale właśnie to, co subtelne, intelektualnie wyrafinowane, rzekomo postępowe, pozytywne, może być przejawem działania złego ducha. Zauważmy, że w modnej dziś i popularyzowanej powszechnie ideologii “myślenia pozytywnego” nie ma miejsca na grzech, na szatana, na nawrócenie, bo są to rzeczywistości traktowane jako coś złego.
Dlatego musimy zmienić optykę i być czujni.
W świecie współczesnym dostrzega się wyraźnie zanik zrozumienia istoty grzechu. Już papież Pius XII uznał utratę poczucia grzechu za grzech dwudziestego wieku. Proces zobojętnienia na grzech stale się pogłębia, przynajmniej w kręgu cywilizacji zachodniej. Stąd, jak stwierdza Jan Paweł II: “Przywrócenie właściwego poczucia grzechu jest pierwszym sposobem przezwyciężenia poważnego kryzysu duchowego, jaki trapi człowieka naszych czasów. Poczucie grzechu odbuduje się jednak jedynie przez jasne odwołanie się do niezmiennych zasad rozumu i wiary, zawsze głoszonych przez naukę moralną Kościoła" (RP 18). Papież jednak przestrzega, że w obszarze rozumności istnieją pewne błędy czy dwuznaczności, w które się popada “przyjmując niektóre wyniki wiedzy ludzkiej” (tamże).
Chodzi w tym przypadku o deterministyczne interpretacje badań w naukach antropologicznych, zwłaszcza psychologii oraz socjologii, gdzie często kwestionuje się wolność woli u człowieka. Trudno wówczas mówić o odpowiedzialności moralnej, a więc także o przedmiotowo uzasadnionej winie ludzkiej. Chodzi tu także o liczne koncepcje okultystyczne czy ezoteryczne, które kwestionując lub osłabiając wolność człowieka wchodzi bez ogródek na teren ludzkiej wiedzy, podawanej w mediach, a nawet szkołach. Badania wyraźnie wykazują, iż tzw. towarzystwa psychotroniczne, ekologiczne, rozwoju umysłu czy osobowości, działające poza weryfikacją ośrodków naukowych, z jednej strony przekraczają granice naukowości – co jest niebezpieczne samo w sobie (zwłaszcza, że przy tym powołują się na naukę) – z drugiej strony proponują synkretystyczny i rozmyty wizerunek jakiejś nowej religijności, która istniałaby poza “rozumem i moralnością” oraz “dogmatami i kościołami”.
Tego rodzaju redukcjonistyczny zabieg uzasadniają właśnie powołując się na naukę, co jest wykorzystywaniem ignorancji ludzkiej oraz pewnych namiętności czy urazów, które mogą być obecne lub nawet sztucznie indukowane w duszy tzw. przeciętnego katolika. Często przedstawia się katolicyzm czy nawet chrześcijaństwo w złym świetle jako coś nie tylko przestarzałego, ale nawet szkodliwego, blokującego rozwój człowieka i odpowiedzialnego za bolączki naszej kultury. Jednocześnie rozmaite towarzystwa psychotroniczne czy ekologiczne (rozmaite nazwy często mogą być mylące i fałszywie uspokajające) obficie korzystają z ksiąg tzw. “wiedzy tajemnej”, prezentując światopogląd magiczny, panteistyczny czy pseudoorientalny.
Dotyczy to także cechu bioenergoterapeutów i różdżkarzy, którzy na egzaminie adeptów wymagają znajomości hermetyzmu, magii Kahunów, teozofii A. Bailey czy wiedzy o działaniu typowo spirytystycznych uzdrowicieli jak H. Edwards. Wymagana jest też znajomość zasad “biologii okultystycznej”, dotyczącej meridianów, czakr, aury czy super niebezpiecznej energii “kundalini” (“moc węża”), gdzie wspomniane zjawiska bardziej przynależą do duchowości (J. Verlinde), niż do dziedziny biologii i fizyki, na których kryteria powołuje się cech różdżkarzy i bioenergoterapeutów.
Nadzieje fałszywych proroków, czyli zwodniczość “pozytywnego myślenia”
Prawa Boże naruszone w Raju to kosmiczna katastrofa, której skutki należy odwracać w procesie powszechnego nawrócenia. Tymczasem problem winy zsubiektywizowany przez racjonalistyczną psychologię został także ipso facto przez nią rozgrzeszony. Idąc śladem impertynencji Junga (której często nie dostrzega Anzelm Grün), człowiek chce uczynić z chrześcijaństwa religię taką samą jak inne; ekran pomiędzy człowiekiem a Bogiem, psychologiczną fantasmagorię, w której wielbi swoje własne odbicie.
Wtedy nie ma już grzechów, ale tylko choroby czy słabości: okoliczności łagodzące, łaszące się zarówno w jednostkowej historii życia rodzinnych scenariuszy, jak i w oddziaływaniu społecznym na chorych i słabych ludzi. Cnoty stają się wadami a wady cnotami. Pokora słabością, a pycha wyrazem cnotliwej zaradności i życiowej mocy. Posłuszeństwo Bogu wyrazem głupoty, a idolatria przejawem odwagi i intelektualnej dojrzałości. Automatyczna skłonność do gwałcenia Dziesięciorga Przykazań odczytywana była jako konsekwencja w działaniu człowieka sukcesu. “Będziecie jako bogowie” to szczyt sukcesu i doskonała postawa dla pomnażania sukcesu.
Według ideologów “pozytywnego myślenia” jak Dale Carnegie, Joseph Murphy, Louise Hay czy Jose Silva, prawdą staje się coś, “dzięki czemu czujemy się lepiej, co wyraża się to w kluczowej tezie: “jeśli myślimy pozytywnie, spotykają nas same dobre rzeczy” (J. Silva) W takim ujęciu to, co “pozytywne”, jest dobre, a “negatywne” jest złe. Proponuje się tu więc wartości egoistyczne, zgodne z “zasadą przyjemności” (Z. Freud), stawiane przez wielkie religie i filozofie na drugorzędnym miejscu, a nawet traktowane przez nie jako antywartości lub grzech, sprzeciwiające się prawdziwej duchowości.
Dlatego też słusznie zauważył kiedyś Martin Buber, iż sukces nie jest żadnym z imion Boga. Jeszcze trafniej dookreśla to Denis de Rougement, mając niejasne przeczucie, “że zbyt szybko osiągnięty sukces musi opierać się na czymś w rodzaju transakcji zawartej z Księciem Tego Świata, w której ceną jest nasza wolność. I dlatego właśnie moralność sukcesu, która już od stulecia jest prawdziwą moralnością Amerykanów, zawsze wydawała mi się diabelska. Zewnętrzne cechy tej moralności łatwo mogą nas zmylić: optymizm i kordialność, wiara we własne siły, szczery i świadczący o pewności siebie uścisk dłoni i ten szeroki, otwarty uśmiech, ukazujący lśniące uzębienie! Czemuż ten dobry humor i zamiłowanie do lepszego życia miałyby być diabelskie? Demony to naziści, ubrani na czarno, z zaciśniętymi zębami, źle odżywieni, siejący śmierć. No cóż, wy chcecie podbić świat za pomocą dolarów, a źli naziści chcą tego dokonać za pomocą dział. Uważacie, że lepszy jest pierwszy sposób jako bardziej higieniczny. Może to i prawda. Ale wątpię, aby był on mniej niebezpieczny dla waszych dusz (…). Trzeba tylko przypomnieć, że największym sukcesem w całej Historii była poniżająca śmierć Chrystusa na Krzyżu. Ta historia zerwała Pakt pomiędzy Diabłem a ludzkością. I ta Krew odkupiła duszę świata, którą sprzedaliśmy za trochę przyjemności”
Modne są dziś koncepcje, które traktują optymistycznie kosmos, energie kosmiczne czy tzw. ludzki potencjał. Osłabiają jednak personalistyczny wymiar człowieka. W tym jego wolność, zdolność do miłości i wierności, powagę zła. Takiej mentalności bardziej odpowiada gnostycka Ewangelia Judasza – propagowana dziś przez Gazetę Wyborczą być może jako kolejny symbol “Kościoła otwartego”- niż kanoniczne Ewangelie, które jednoznacznie piętnują jego zdradę, podkreślając także jej tragiczne konsekwencje.
W rzeczywistości zło znajduje się gdzieś w samym centrum kosmosu lub przynajmniej na jego obrzeżach, co ma szczególne znaczenie dla wszelkiej diagnostyki okultyzmu, spirytyzmu, magii, parapsychologii, psychotroniki czy wszelkiego poszukiwania “odmiennych stanów świadomości”, “rozszerzonej świadomości”, “kosmicznej świadomości”, “relaksu”, “hipnozy”, “projekcji astralnych” czy innych naturalistycznych ekstaz. Moce i Potęgi działające w kosmosie (por. Ef 6) osłabiają wszelki naiwny optymizm ontologiczny i poznawczy czcicieli energii kosmicznych (antropozofia, bioenergoterapia, homeopatia) czy “żywiołów tego świata” (Ga 4, 1-11;Kol 2, 8-23). Słynne medium i podróżnik astralny R. Monroe, w czasie swoich “projekcji astralnych” (tzw. “podróży poza ciałem”) spotykał złe duchy, podobnie jak wielu spirytystów, co oznacza, że zły duch nie umie się do końca ukryć, jeśli wchodzi się na jego teren. Widać to także na przykładzie doświadczeń z UFO, gdzie trudno złym duchom ukryć swą pełną przemocy naturę, co wyraża się w tzw. uprowadzeniach, które mogą być formą opętania demonicznego.
Niebezpieczeństwo “otwartych wrót”, czyli co sprzyja opętaniu diabelskiemu
W takim kontekście otwarty umysł nie może oznaczać pasywnego umysłu, do czego zachęcają spirytyści, bioenergoterapeci, psychotronicy czy poszukujący stanu alfa. Pasywny umysł jest bowiem narzędziem diabła – ostrzegali Ojcowie Kościoła i mistycy.
Należy rozpracować istotę owej pasywności, która powoduje otwarcie wrót świadomości czy zniszczenie granic osobowości (ustanowionych przez Boga) a w następstwie integralności osoby (stworzonej przez Boga dla zbawienia). Zniszczenie wszelkich granic osobowości otwierających na opętanie, dokonuje się początkowo poprzez przedefiniowanie systemu wartości, poprzez eliminację Sumienia, które ocenia dobro i zło, wierność Bogu lub Jego zdradę, czyli grzech. Dokonuje się to także w koncepcjach “psychologicznych” , zupełnie podobnie jak i w sektach okultystycznych: poprzez zamianę “Sumienia” na “Jaźń” (C.G. Jung) czy też “świadomości moralnej” na “świadomość psychologiczną” (Metoda Silvy).
“Otwarcie wrót” osobowości pozwala na kierowanie się tzw. nieświadomością, która ex definitione może oznaczać detronizację Rozumu, co jest problemem i filozoficznym i teologicznym (por. encyklika papieska Fides et ratio). Pozwala to na swoiste królowanie psychologii jako antyrozumu (E. Gellner) lub okultyzmu jako tzw. transracjonalizmu (jak to określa J. Prokopiuk mówiąc o epistemologii R. Steinera, twórcy antropozofii). Eliminacja tych antropologicznych fundamentów (Rozum i Wola) umożliwia nadużywanie rozmaitych przedefiniowań znaczeniowych (semantycznych), polegających na dowolnym, wymyślonym, błędnym nazywaniu rozmaitych doświadczeń duchowych w sposób inny niż określała to już tradycja chrześcijańska (psedonaukowa nowomowa). Jest to tym bardzie niebezpieczne, że – jak sugeruje ks. M. Martin – opętanie nie jest sytuacją statyczną, ale rozwijającym się procesem, “który oddziaływuje na dwie zdolności naszego umysłu: rozum, poprzez który zdobywamy i analizujemy wiedzę oraz na wolę, która decyduje o wykorzystaniu tej wiedzy”.
Aby przygotować stan opętania potrzebne jest swoiste rozmontowanie Rozumu (Sumienia) i Woli, co można określić jako “pełną aspiracji próżnię”. “Próżnię – ze względu na brak jasno określonych i akceptowanych w ludzkich kategoriach koncepcji rozumowych. Pełną aspiracji – ze względu na odpowiedni brak jasno określonego i akceptowanego w ludzkich kategoriach ukierunkowania woli”. Służą temu zarówno pewne “instrumenty” istniejące poza człowiekiem (plansza do wywoływania duchów czy seanse spirytystyczne) jak też pewne “postawy” (jak Transcendentalna Medytacja czy metoda Enneagram). W przypadku tablicy ouija, seansów spirytystycznych, technik Transcendentalnej Medytacji czy metody Enneagramu (krytykowanej także przez M. Pacwę SJ jako metody okultystycznej) osoby praktykujące “muszą nastawić się na perspektywę otwarcia i zaakceptowania w swym pragnieniu wszystkiego, co może się zdarzyć”.
Wyłączony jest więc krytycyzm zarówno logicznej metodologii jak i merytorycznej wiedzy o obiektywnych prawach np. teologicznych i objawionych przez Boga. Tak powinno być w przypadku chrześcijańskiej modlitwy, opartej o obiektywne teksty Objawienia i weryfikującej się w tym Objawieniu jak w lustrze (taka jest definicja medytacji chrześcijańskiej w ujęciu św. Ignacego Loyoli). Tak wypaczony Rozum “ma być otwarty na wszystkie koncepcje i sugestie. Gdy i wola uczestnika zostaje dostosowana do tych koncepcji i zgodnie z nimi funkcjonuje, wówczas krąg predyspozycji zamyka się”. W świetle opętania “rozum i wola otwierają się dokładnie w ten sposób”.
Opisany przez M. Martina przypadek Carla V., adepta parapsychologii, który przez 10 lat eksperymentował z różnymi szczeblami odmiennych stanów świadomości, potwierdza te prawidłowości. Opętany Carl patrząc z perspektywy na swoje doświadczenia twierdzi, że o ile jego wyniesienia były zjawiskiem ściśle psychicznym, to sam ich rdzeń był progiem do opętania go przez diabła. Demontaż Woli widać na przykładzie "Drzwi percepcji" A. Huxley’a, książki wydanej w 1954 roku, która rozpoczęła parapsychologiczny boom, a którego psychodeliczne doświadczenia niszczące wolę skrytykował znany badacz parapsychologii, C. Wilson, już w swojej wczesnej pracy pt. Outsider.
To, co ważne dla Rozumu-Sumienia, czyli odniesienia światopoglądowe dotyczące Boga (teologia), człowieka (antropologia) i świata (kosmologia), zostają wcześniej kłamliwe, a czasami przewrotnie lub naiwnie przedefiniowane (C.G. Jung, A. Grün).
Należy dodać jeszcze ściśle związaną z tymi trzema wymiarami demonologię, która przedefiniowana psychologicznie lub wyeliminowana przez racjonalistyczny sceptycyzm, przestaje być dla człowieka źródłem obiektywnych informacji. Te informacje służą jako baza dla subiektywno-obiektywnego rozeznania duchów, co jest nawet pewnym nakazem dla chrześcijanina, a w pewnych przypadkach bardzo rozwiniętym charyzmatem o charakterze nadprzyrodzonym.
Niebezpieczeństwo deformacji Sumienia, jako początek drogi zniewolenia duchowego
Wszystkie te 4 wymiary powiązane ściśle ze sobą, oparte o biblijne Objawienie (tu powstaje spór o hermeneutykę tego Objawienia czy interpretacje źródeł Objawienia): teologia, antropologia, kosmologia, demonologia, jak ramiona kwadratu są obiektywnym punktem odniesienia dla formacji Sumienia. Przy ich przedefiniowaniu bardzo łatwo rozmontować chrześcijańskie Sumienie (czyli pozbawić Rozum punktów odniesienia, co powoduje pozbawienie woli kierunków działania czy wręcz demontuje możliwość jakiejkolwiek decyzji, co jest istotą utraty wolności decydującej dla chrześcijańskiej soteriologii czy koncepcji zbawienia).
Są teorie okultystyczne, które akcentują problem człowieka jako boga. Większość teorii ma też przeważnie charakter kosmocentryczny, gdzie ubóstwia się idolatrycznie tzw. energię kosmiczną. Na przykład reklamowana w niektórych lekach (sprzedawanych razem z “talizmanicznymi” bransoletkami) tzw. energia tachionowa rzekomo “jest szybsza od prędkości światła, jest obecna wszędzie we wszechświecie jest nieograniczona, dysponuje całym potencjałem, który konieczny jest do wytworzenia doskonałego kształtu we wszechświecie” (fragment ulotki reklamowej).
Zwykle oba te aspekty są łączone. Chodzi tu np. o tzw. terapie holistyczne, które rzekomo równoważą energetykę człowieka w odniesieniu do tak ubóstwionego kosmosu. Działają na wszystkich poziomach jednocześnie – w ciele, umyśle, a także w sferze duchowej, co może być bardzo niebezpieczne Według deklarowanej ideologii ich celem jest wyrównanie potencjału energetycznego umożliwia powrót do zdrowia i kreatywnego życia. Terapie holistyczne, wśród nich: Polarity, Terapia czaszkowo-krzyżowa, Reiki, masaż, świecowanie uszu i konchowanie uszu czy też generalnie bioenergoterapia – usuwają rzekomo zaburzenia w energetyce człowieka, pobudzają w chorym organizmie siły witalne i system odporności. Jednocześnie wyciszają umysł, zwiększają koncentrację, odprężają i relaksują. Mogą też otwierać na działanie mocy ciemności. Dlaczego?
Otóż prowadzą do tego subtelne, a zarazem radykalne przedefiniowania w obszarze Rozumu, a więc także i Sumienia, co jest ukrytym początkiem otwarcia na opętanie. Większość z tych ideologii w jakiś sposób wyklucza bowiem Boga, pojmowanego jako istotę absolutną, świętą i osobową oraz transcendentna, czyli przekraczającą radykalnie kosmos i człowieka. Problem stosunku do Boga jest jednak mniej lub bardziej utajony w każdym światopoglądzie, szczególnie w światopoglądzie okultystycznym czy parareligijnym, a zwłaszcza w ideologiach zamkniętych systemów okultystycznych. To jest bardzo ważny punkt wyjścia, bo bez niego nie zrozumiemy problemów duchowych, jakie za tym idą.
Jest to ważne dlatego, że jeżeli w punkcie wyjścia mamy zanegowanie Boga – Stwórcy, Boga transcendentnego, następuje koncentracja na kosmosie i wówczas człowiek jakby wynurza się z kosmosu, a nawet Bóg wyłania się z kosmosu – zachodzi tu rzekomo jakaś teogonia kosmiczna. Mamy wówczas w punkcie wyjścia coś, co stanowi pewną postawę parareligijną, kosmocentryczną, która jednocześnie jest w jakiejś relacji, zwykle negacji, do wiary, do koncepcji przyjmującej Boga transcendentnego czy do wiary w Boga osobowego i transcendentnego, o jakiej jest mowa w Biblii.
Jest to otwarcie drogi dla IDOLATRII, w formie realnej antropolatrii i demonolatrii, których związek demaskuje – jako największy grzech – objawiona w Apokalipsie teologia Antychrysta (por. Ap 13). Nieprzypadkowo więc w okultyzmie czy w New Age (a taki motyw ciągle się powtarza) neguje się Boga biblijnego czy generalnie Biblię. Pośród mnogości teorii okultystycznych czy teorii New Age jedno jest wspólne – nie zgadzać się z Biblią, odrzucać Biblię. Jest w tych koncepcjach to, co określilibyśmy technicznym zwrotem “antyjahwizm” i “antychrystyczność”, czy “antychrześcijaństwo”. Widzimy tu podobieństwo do starej gnozy, z której New Age np. czerpie na zasadzie pewnego synkretyzmu, a gnoza odrzucała nie tylko Chrystusa, czy przedefiniowywała Go, ale również Boga Jahwe. Podobnie jest w systemach okultystycznych czerpiących z gnozy (mam na myśli okultyzm zachodni) i z tradycji orientalnej (hinduizmu, buddyzmu), oczywiście swoiście przedefiniowanych i spreparowanych (por. Ap 13).
Oznacza to, że w tych koncepcjach zachodzi zarówno pewien ukryty błąd światopoglądowy (pewien błąd – celowo używam tego słowa) jak i pewien grzech, który nie jest tym samym, co zwykły błąd. Grzech w sposób ukryty lub w sposób potencjalny, który polega właśnie na zanegowaniu Boga osobowego, zanegowaniu owej relacyjności, do której stworzony jest człowiek, zanegowaniu momentu personalnego, który także jest w człowieku i który człowiek ma w sobie w relacji do Boga. “Błąd antropologiczny” (Jan Paweł II) łatwo prowadzi do “grzechu idolatrii”, ludzkiego samoubóstwienia, a także pychy czy nawet grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, który nie będzie odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym.
Jest to otwarta droga do przyjęcia kontrinicjacji. Zdezorientowany umysł powoduje łatwiejsze otwarcie woli, także na opętanie. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z praktykami mediumicznymi, które często eufemistycznie nazywa się “pracą z energiami”, co może zniszczyć granice osobowości ustanowione przez Boga.
ks. prof. Aleksander Posacki "Drogi otwierania się na ducha zła", referat, sesja naukowa Rady Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich "Współczesne zagrożenia kultury", Bielsko-Biała, 22 kwietnia 2006
Domena: eukarionty, Królestwo: zwierzeta, Typ: strunowce, Podtyp: kregowce, Gromada: ssaki, Rzad: walenie, Podrzad: zebowce, Rodzina: delfinowate, Rodzaj: Delphinus, Gatunek: delfin zwyczajny (na zdjeciu d. butlonosy)
Jeden komentarz