Marsz w obronie wolnych mediów, Warszawa, 18 lutego 2012 r.
Najpierw krótkie spotkanie OB-CIACHu (dziś wypada trzecia sobota miesiąca). Było akurat tyle czasu, by chętnym zrobić polsko-węgierski maquillage.
[zapraszam bezpośrednio na mój blog, gdzie relacja jest zilustrowana kilkoma zdjęciami]
A pod Sejmem – biało-czerwono. W tłumie widać p. Ziemkiewicza, udziela wywiadu TV Trwam. Organizatorzy tymczasem formują czoło pochodu. Na szczęście mobilne nagłośnienie jako-tako działa. O 13:25 oficjalne rozpoczęcie: zagaja pan z Poznańskiego Klubu Gazety Polskiej, współorganizatora Marszu (wraz ze Stowarzyszeniem Solidarni 2010). Na początku przydarza mu się freudowska pomyłka: „Witamy państwa na marszu w obronie TV Tr… w obronie wolności mediów!” Potem głos zabierają stojący na czele pochodu, za szerokim na całą ulicę banerem „W OBRONIE WOLNYCH MEDIÓW” poseł do europarlamentu Richard Henry Czarnecki, ks. Małkowski, Andrzej Melak i pani z Solidarności. „Za sto lat nie będzie w Sejmie tych polityków, ale będzie naród polski!” – deklaruje pan poseł. „To elity są niewolnikami, nie Polacy!” – zauważa pan Melak. Podkreślana jest ciągłość, nie tylko ideologiczna, rządzących z sowieckimi okupantami. „W górę krzyż, różaniec w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!” – ks. Małkowski. Zaś pani z Solidarności przypomina wskazanie Jana Pawła II: „jeden z drugim, a nie jeden przeciw drugiemu”.
Przemówienia, roszady (co większe transparenty – do przodu; mile wyróżnia się wrzosowym kolorem płachta z logo OB-CIACHu), robienie zdjęć stojącym w pierwszej linii politycznym celebrytom przez całkiem pokaźny tłumek zawodowych i amatorskich fotoreporterów, potem opróżnianie ulicy przed ruszającym pochodem – wszystko zajmuje około dwudziestu minut.
Wreszcie idziemy. Parę tysięcy osób. Nowym Światem, ale zamiast prosto pod Pałac Prezydencki skręcamy w Aleje Jerozolimskie, potem w Marszałkowską. Ruch uliczny zostaje częściowo wstrzymany, przechodnie, pasażerowie w tramwajach i oczekujący na przystankach przyglądają się z ciekawością. Niektórzy robią zdjęcia. Rzeczywiście warto, bo jest nie tylko gorąco od biało-czerwonych, ale i ciekawie przez różnorodne tablice i banery z hasłami. Prócz tego, skandowane są rymowane slogany o wolności słowa, cenzurze, politykach PO…
W pewnej chwili ktoś intonuje na znaną melodię frazę zacytowaną w tytule tej relacji. Maszerujący natychmiast ją podchwytują, jednocześnie robi się jaśniej od uśmiechów. W ogóle atmosfera jest szczególna: poważna, a zarazem promieniejąca humorem.
Wydaje się, że większość uczestników to osoby starsze. Tymczasem w połowie drogi pojawia się znane z innych ulicznych protestów hasło, w tym przypadku w brzmieniu „kto nie skacze, ten za Tuskiem – hop, hop, hop!” I nagle okazuje się, że ten tłum to w co najmniej jednej trzeciej ludzie młodzi! A pozostałe dwie trzecie są wystarczająco dziarskie, by także skakać. Może ciut niżej, ale z równym entuzjazmem!
Niespiesznym krokiem przy wtórze pieśni „Króluj nam, Chryste” dochodzimy do Ogrodu Saskiego, potem wracamy na Nowy Świat – i już jest Pałac. Nawet tam nie widać mediów, nie ma wozów transmisyjnych. Znowu kilka krótkich przemówień, podkreślających alienację władz, rolę TV Trwam w łamaniu informacyjnego monopolu oraz to, że problem z przyznaniem tej stacji miejsca na multipleksie jest powodowany niechęcią do katolicyzmu. Ogłoszone zostaje też, że pp. Kaczyński i Macierewicz obserwują wydarzenia pod Pałacem za pośrednictwem transmisji telewizyjnej. Reakcją są oczywiście brawa i entuzjastyczne skandowanie „Ja-ro-sław! Ja-ro-sław!” Przypomniana zostaje „Modlitwa za Ojczyznę” ułożona przez ks. Piotra Skargę, a pani Stankiewicz odczytuje przeznaczone dla p. Dworaka „rozwiązanie umowy o pracę bez zachowania okresu wypowiedzenia”. Jeśli będzie konieczny kolejny Marsz, będą dla pana Dworaka taczki. Odśpiewane zostają „Boże, coś Polskę” (oczywiście z refrenem „racz nam wrócić, Panie”) i „Ojczyzno ma”. Przed szesnastą uczestnicy zaczynają się z wolna rozchodzić.
Naczelne (Primates) – rzad ssaków lozyskowych charakteryzujacych sie najlepiej wsród wszystkich zwierzat rozwinietym mózgiem. (Wikipedia)