Dla ludzi GW syn Stanisława Kalemby to kapuś, syn premiera Tuska to fachowiec (wspierający oszusta?) a Wiktor Świetlik nie dorasta do pięt abp Życińskiemu.
Dzisiejszy Poranek Radia Tok FM pod dowództwem Dominiki Wielowieyskiej, obfitował w same rewelacje. Na początek pani Dominika pojeździła sobie po Wiktorze Świetliku (chyba za tezy zawarte w artykule "Koniec świata „liberalnych katolików""),
konkludując: "… Wiktor Świetlik nie dorasta do pięt takim ludziom jak abp Józef Życiński …" – No to dodam: I całe szczęście …!!!
Ciekawie przebiegała jej rozmowa z pierwszym porannym gościem, z doradcą prezydenta Henrykiem Wujcem. Dominika Wielowieyska wykazała się ogromną uprzejmością Gospodyni i jeszcze większą wyrozumiałością, gdyż pomimo tego że jej gość praktycznie prezentował poziom umysłowy kilkuletniego dziecka zagubionego we mgle i co zdanie to przyznawał się, że czegoś nie wie, czegoś nie rozumie lub po prostu wygłaszał jakąś idiotyczną tezę, to ona z niezmąconym spokojem zadawała kolejne pytania tak, by wyczerpać założony program … I poznać zdanie fachowca?
Gorzej jej poszło w rozmowie z Przemysławem Wiplerem (PiS), który nie dał się złapać na jej socjotechniczne sztuczki, za pomocą których chciała od posła otrzymać potwierdzenie swoich poglądów na ostatnie wydarzenia. Choć starała się przerywać, zmieniać temat lub sprowadzać rozmowę na manowce, to i tak posłowi udało się wykazać obłudę przedstawicieli oficjalnych władz i mediów, reprezentowanych m.in. przez takie jak ona, osoby. Przemysław Wipler wyjawił ponadto coś, co było bardzo nie po nosie pani Wielowieyskiej – pewnie jej mocodawcom również. Otóż on, będąc naocznym świadkiem wydarzeń – gdyż podczas uroczystości znajdował się w odległości kilkanastu metrów od gen. Zbigniewa Ścibor – Rylskiego – słyszał, jak niektórzy ze zgromadzonych tam przedstawicieli władz na gwizdy reagowali takimi słowami: "… Swołocz! Trzeba ich wypałować!" Nic dziwnego, że biedna pani Dominika usiłowała jak najszybciej zmienić temat.
Główne młotkowanie, jednak, nastapiło po godzinie ósmej, kiedy to zgromadzone w studiu grono: Agata Nowakowska, Waldemar Kuczyński i Dominik Zdort, pod kierunkiem Dominiki Wielowieyskiej, starało się wmówić, że Michał Tusk to wspaniały fachowiec m.in. w dziedzinie komunikacji a jego praca dla Portów Lotniczych i OLT nie dość, że w pełni zasłużona, to absolutnie nie może być uznana ani za kolesiostwo, ani za nepotyzm ani za synekurę! Jedyny głos rozsądku można było usłyszeć od Dominika Zdorta, natomiast pozostali zgodnym chórem wychwalalli rząd, premiera i jego syna. Nie zauważyli nic złego w tym, że syn premiera miał wspierać działalność prywatnego przedsiębiorstwa lotniczego – i to przeciwko LOT-owi!!! – i jednocześnie miał podobny zakres obowiązków w państwowym przedsiębiorstwie, pośrednio podległym tatusiowi a w którym dyrektorami są bliscy koledzy jego tatusia. W ich oczach nadal jawił się wielkim fachowcem pomimo, że nie wiedział z kim podpisuje umowę – czyli z panem Marcinem Plichtą z Amber Gold, opluwanym przez te same osoby przy okazji innych medialnych dyskusji. Czyżby w dziedzinie komunikacji nie było ważne jakie podmioty kryją się za przewoźnikami? Takie informacje nie były potrzebne Michałowi Tuskowi? Wystarczyło, że tatuś premier skrzywił się na wieść, gdzie syn się zatrudnił a już problem nepotyzmu znika, jak ręką odjął …
Gorzej z takim synem Kalemby, który według tub GW, zgromadzonych w studiu radiowym, mógł w czasie np. obiadku niedzielnego poskarżyć się tatusiowi na pracodawcę, czyli na agencję jemu podległą. Widać, rodzina Tusków nie jada niedzielnych obiadków a jeśli już, to milczą jak zaklęci! Pewnie są obrażeni na siebie a tatuś, z zemsty, nie uprzedził synka w co się wpakował! No bo chyba nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, że premier nie tylko nie wie, co się w całym kraju dzieje, ale nawet nie wie co się dzieje u niego w domu w jego własnej rodzinie! (Choć tak naprawdę wszystko jest możliwe: Skoro jego były kumpel Komorowski, bał się o swoją połowicę, gdy wychodził z domu, to tym bardziej powinien się bać Donald Tusk – wszak jego żona jest o co najmniej połowę trudniejsza do upilnowania!) Czyżby służby mające obowiązek dbać o bezpieczeństwo państwa i natychmiast powiadamiać o ewentualnych zagrożeniach swego premiera, tym razem przymknęły oko w nadziei, że nic się nie wyda??? Nie posądzajmy również takich osób jak Dominika Wielowieyska, Agata Nowakowska czy Waldemar Kuczyński, że ich jasne, ukształtowane umysły mógłby przyćmić choćby cień refleksji, że z tą fachowością Michała Tuska to nie do końca jest tak jak on to przedstawia. Nic to, że zapoznanie się syna premiera z "pendolinowym tiltingiem", kosztowało nasze państwo ok. 700 mln zł. Do ich wyobraźni nie przemawia okoliczność, że zarówno w sprawie Pendolino, jak i w sprawie OLT (Amber Gold), ten wysokiej klasy "ekspert" niczego nie zauważył. Ten "bystrzacha" nie dostrzegł zbliżających się zagrożeń, nic nie wiedział o żadnych aferach a tym bardziej o konflikcie interesów – jeśli miałby uczciwie dbać o wizerunek wszystkich swoich mocodawców.
Dlatego przestaje dziwić fakt, że za ewidentny przykład nepotyzmu, Dominika Wielowieyska wcale nie podała zatrudniania synka premiera najpierw w jej ukochanej Gazecie Wyborczej a później w Portach Lotniczych i w OLT (Amber Gold), lecz za wzorcowy przykład tegoż nepotyzmu uznała zatrudnienie syna Leszka Millera, przypominając przy tej okazji, że to tatuś premier wsadził go na stanowisko doradcy w KGHM a on nawet nie raczył tam się pojawiać i tylko kasował pieniądze. Czyli co, pani Wielowieyska znała okoliczności jawnego oszustwa i złodziejstwa, wyłudzania pieniędzy z państwowej firmy i cicho siedziała? W takim razie, czy sama odpowie, co spowodowało, że do dziś milczała, nie powiadamiając prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa? Zabrakło odwagi, czy zwykłej uczciwości? A może pazerność zadecydowała … w końcu każdy ma jakieś kredyty do spłacenia.
Link do zdjęcia wprowadzającego:
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.