Dochodowy Koniec Świata
29/11/2012
589 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Wielkie komercyjne przedsięwzięcie: Koniec Świata 2012
Wizja końca świata od lat fascynuje i elektryzuje wielu naukowców jak i badaczy amatorów. Z pewnością pamiętamy kilka takich zapowiedzianych „końców” z pamiętnym rokiem dwutysięcznym, w którym to na skutek zmian w systemach komputerowych miało dojść do szeregu katastrof, paraliżu i chaosu wszelkich instytucji zależnych od programów komputerowych, nawet do niekontrolowanych wybuchów bomb. Wyobraźnia człowieka sięga jednak dalej: koniec cyklu w kalendarzu Majów, ustalony przez Egipcjan układ planet i gwiazd wieszczący katastrofę, fragmenty Apokalipsy św. Jana, oraz zapowiedzi Nostradamusa czy ojca Klimuszki, zebrane w całość, odpowiednio zinterpretowane, splatają się dla tzw. „katastrofistów 2012” w jedną wielką przepowiednię, która przetworzona przez współczesną kulturę masową i pop kulturę wykreowała coś co można określić mianem: wielkie komercyjne przedsięwzięcie „Koniec Świata 2012”. Napięcie budowane jest już od bardzo dawna, jesteśmy teraz w samym punkcie kulminacyjnym wszystkich wydarzeń. Wplątane są w to zarówno świat nauki, jak i rozrywki: film, muzyka, kolorowa prasa, internet.
Już od ubiegłego roku w radio można usłyszeć przebój Britney Spears, Till the World Ends, a w telewizji zobaczyć widowiskowy teledysk do tego singla. Mike Candys szwajcarski DJ i producent muzyczny osiągnął wielki sukces z utworem If the World Would End,granym bardzo często na dyskotekach.Prawie każdy film katastroficzny ostatniej dekady dotyczy albo przebiegunowania Ziemi (Rok 2012) albo innych kataklizmów temu towarzyszących np. zlodowacenia (Pojutrze). Reżyser tych głośnych obrazów Roland Emmerich chyba nie traktuje na serio przepowiedni w nich zawartych, ponieważ w jego filmografii już są zapowiedziane trzy premiery na rok 2013.
Gdyby pokusić się o wstępne oszacowanie zysków jakie może przynosić ten apokaliptyczny biznes, trzeba byłoby zsumować dochody kinematografii, muzyki pop, koncertów, stron internetowych, książek, magazynów katastroficznych itp., co z pewnością dałoby sumę przewyższającą budżet niejednego średniozamożnego kraju.
Zarobić na strachu
Zwolennicy teorii „Końca Świata 2012” powołują się często na wiarę chrześcijańską i Pismo Święte, a zwłaszcza Apokalipsę św. Jana, gdzie mowa jest o trzęsieniach ziemi, potopie, zatrważających krew w żyłach wydarzeniach, ale nigdzie nie ma żadnej wzmianki o konkretnej dacie. To daje pole do popisu interpretatorom Starego Testamentu. Jednym z nich był np. Izaak Newton, który na podstawie Księgi Daniela ustalił, że koniec świata nastąpi w 2060 roku. (Jedna z bardziej optymistycznych dat, dla współcześnie żyjących).
Ogromny biznes na przepowiedni o końcu świata, właśnie w oparciu o Biblię, zrobił 90 –letni Harold Camping, amerykański biznesmen i pisarz „chrześcijański”, właściciel radiostacji Family Radio, który zasłynął już wcześniejszymi chybionymi proroctwami. Tym razem jednak wyznaczył ostateczną datę. Koniec świata wg niego miał nastąpić w dwóch etapach: większość ludzkości miała zginąć 21 maja 2011, a Apokalipsa dopełnić się 21 października tego samego roku. Ani jednego, ani drugiego dnia nie wydarzyło się nic szczególnego, w związku z porażką Camping zapadł się pod ziemię razem z kilkoma milionami dolarów, które udało mu się na tym fałszywym proroctwie zarobić. Amerykanie, bardzo podatni na tego typu historie, sprzedają domy, majątki i przekazują pieniądze oszustom, którzy obiecują im zbawienie. Oczywiście swoim wyznawcom Camping pieniędzy nie zwrócił. Okazuje się, że nie trzeba być socjalistą, aby skutecznie oszukiwać ludzi i czerpać korzyści z ich głupoty.
10 tys. euro za ocalenie
Harold Camping jako zbawiciel ludzkości, raczej już nie powróci. Teraz swoje 5 minut przeżywa belgijski pisarz i amator astrofizyki Patrick Geryl , specjalista od kultury Majów i Egipcjan, autor m. in. takich bestsellerów jak:
Proroctwo Oriona na rok 2012,
Światowy kataklizm w 2012 roku, Jak przeżyć kataklizm roku 2012?. Głosi on, że 21 grudnia dojdzie do odwrócenia biegunów Ziemi i zmiany pola magnetycznego, co sprawi, że nasza planeta zacznie obracać się w przeciwnym kierunku. W związku z tym kontynenty przesuną się, nastąpią drastyczne zmiany klimatu oraz kataklizmy na niespotykaną dotąd skalę: kilkukilometrowe fale tsunami, wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi i pękania skorupy ziemskiej (wszystko to można było dokładnie obejrzeć w spektakularnym filmie R. Emmericha). Aby ocalić dorobek obecnej cywilizacji, powołał specjalną grupę przetrwania
2012 Survival and Revival Group (Grupa przetrwania i odrodzenia)zrzeszoną na stronie
www.howtosurvive2012.com, która organizuje zapasy żywności i schronienie wysoko w górach w Afryce, miejscu oddalonym od wulkanów i elektrowni atomowych. Ocalenie wycenił na minimum 5 tys. euro, zaraz obok zaznaczając, że 10 tys. jest kwotą bardziej odpowiednią. Ilość zapaleńców (a na pewno znajdzie się takich wielu) przygotowujących bunkry, budujących niezatapialne łodzie i chcących uchronić współczesną cywilizację od zapomnienia, pomnożonych przez 10 tys. euro daje w wyniku sumę, która na pewno pozwoli przetrwać koniec świata, a nawet odczuć żal, że świat już się kończy, bo jakże cudownie można by było rozporządzać tak wielkim kapitałem, gdyby jednak nasza cywilizacja miała trwać dalej.
Plan awaryjny
Dlatego musi z pewnością istnieć jakiś plan awaryjny na wypadek, gdyby 21 grudnia Ameryka nie została zalana przez Ocean, a Europa nie pokryła się lodem. Jednym z wyjść jest pomyłka w obliczeniach i zła interpretacja kalendarza Majów. Zawsze takie wyjaśnienie pozostawia możliwość wyznaczenia innej daty i całą machinę można wtedy rozkręcać od nowa. Ludzie będę szczęśliwi i wdzięczni, że nie zauważą zmarnowanego czasu i straconych pieniędzy, bo cóż one mogą znaczyć wobec uniknięcia tak wielkiej klęski całej ludzkości.
Tymczasem lepiej byłoby dla nich, gdyby wcześniej zapoznali się z następującymi fragmentami Pisma Św.: O tym, kiedy nadejdzie ten dzień i godzina, nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec (…) Zważcie na to, że gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy przyjdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby mu włamać się do swego domu. Dlatego też i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, kiedy się nie spodziewacie Syn człowieczy przyjdzie. [Mt. 24, 36 -46].
Pseudonaukowcy pokroju Geryla posługują się terminem „końca świata”, choć dla nich oznacza on wielkie spustoszenie na Ziemi oraz szansę na przetrwanie tych, którzy się do tego przygotują np. dzięki książce Jak przeżyć kataklizm…. Natomiast dla chrześcijan czasy ostateczne ściśle łączą się z powtórnym przyjściem Zbawiciela, zakończeniem życia doczesnego i rozpoczęciem wiecznego. Niezatapialne łodzie i schrony wysoko w górach, niewiele przydadzą się na Sądzie Ostatecznym. W Ewangelii Chrystus przestrzegał nas przed wieloma fałszywymi prorokami, uzurpującymi sobie prawo do decydowania o losach Ziemi stworzonej przez Boga:
Uważajcie, abyście nie zostali wprowadzeni w błąd! Pojawi się bowiem wielu takich, którzy w moje imię będą mówić: << Ja jestem>> oraz <<Nadchodzi czas>>. Nie idźcie za nimi!. [Łk. 21, 8].
Po tym, jak uda nam się przeżyć 21 grudnia, nie będziemy mieć zbyt wiele czasu na wytchnienie. Geofizyk, prof. Joseph Jankowski zapowiedział, że16 stycznia 2013, Ziemia nagle się zatrzyma – jak nietrudno się domyślić będzie miało to podobne skutki, co przebiegunowanie. Niestety ze względu na małą ilość czasu pomiędzy 21 grudnia a 16 stycznia, czyli niespełna miesiącem oddzielającym te daty, bardzo trudno będzie zbudować odpowiednie napięcie oraz atmosferę i ten „koniec świata” przejdzie pewnie mało zauważony.
Artykuł ukazał się w tygodniku "Najwyższy Czas" Nr 47 (1174)