Reakcja posiadacza Toli, Donalda, na pos- tępowanie ABW ws. studenta Frycza, była przewidywalna „do bulu”.
Zgodnie z wypracowaną już kilka lat temu z Ostachowiczem i skutecznie stosowaną taktyką, Donek Tusk w chwilach niekorzystnych wizerunkowo chowie się gdzieś po kątach przed okiem kamer, by – po uważnym sprawdzeniu słupków poparcia w narodzie – mieć pewność co do odbioru swojej reakcji na wydarzenia przez głosującą tłuszczę.
ABW, skompromitowana najazdem na chatę studenciaka, narobiła na zlecenie usłużnej i niezależnej prokuratury (a jakże!) dymu wokół tematyki obecnej w sferze publicznej od czasów zwycięstwa PiS i Lecha Kaczyńskiego w 2005 roku. Jednak dopiero teraz, gdy po latach coraz bardziej chamskiego czołgania w błocie czy to śp. Prezydenta, czy polityków PiS role się odwróciły, sporą grupę mieszkańców Polski spotkał szok. Jakże to tak, "obrzucać fekaliami" urzędującego lokatora w Pałacu Namiestnikowskim? Krytykować premie-hr-a? Zmasowana, niestety inspirowana mierną osobowością Komorowskiego, szydercza nagonka na osobę P. rezydenta czy kibolskie pyskówki z Donkiem "Matołem" Tuskiem to tylko żniwo wieloletnich siewów pogardy i zniszczenia publicznej moralności, jakie ci panowie urządzili w polskiej krainie. Mam 35 lat i moje poglądy ewoluowały różnymi drogami, jednak nie pamiętam, by kiedykolwiek po 1990 roku z tak cyniczną, przemysłową konsekwencją jak po 2005 roku wprowadzano w życie program zniszczenia przeciwnika politycznego. Czy się to komuś podoba czy nie – pisowcy byli w paranoiczny chwilami sposób wręcz odhumanizowywani, nawet w tej chwili trwa medialna akcja faszyzowania PiS i robienia z polityków i wyborców tej partii jakichś dzikich, nazistowskich bestii, zdolnych do wszystkiego. Granice krytyki i walki politycznej zostały przesunięte daleko za horyzont właśnie dzięki politykom PO. A więc również, a może przede wszystkim, dzięki Tuskowi i Komorowskiemu.
Dziś, gdy w dyskusji w trójkowym programie Kuby Strzeczkowskiego większość słuchaczy mimo wszystko uczciwie przypominała o skali pomyj, jakie platformiani prominenci wylewali na śp. Prezydenta Kaczyńskiego, wciąż pojawiały się głosy sprawiające wrażenie, iż ich autorzy kompletnie nie rozumieją mechanizmów stojących za obecnymi wydarzeniami. Szczytem wszystkiego była wypowiedź młodocianego, sądząc po głosie, posła PO, który po Niesiołowskim, Palikocie, Nowaku, Kutzu potrafił bez drżenia głosu bezczelnie przypomnieć, iż dzięki takim studentom Fryczom kilka miesięcy temu "pewnien szalony czlowiek zabił innego człowieka w biurze PiS".
Myślałem, że źle słyszę!
Ani słowa o platformerskiej przeszłości mordercy, ani słowa o poglądach zabitego, ani słowa o okrzykach Ryszarda C. w chwili aresztowania. Ani słowa wreszcie o dziwnie przeciągającym się, wbrew oczywistym dowodom, śledztwie i nie mogącym się rozpocząć procesie oraz cynicznej osłonie medialnej, sprowadzającej się do sugerowania szaleństwa, przypadkowości ataku (vide Dziurawy Stefan) i winy pisiorów w podgrzewaniu nastrojów społecznych.
Teraz, jak zwykle, Donald Tusk odcina się od poczynań ABW, wyrażając zdziwienie niewspółmiernością zastosowanych środków do wagi sprawy. Doprawdy zaskakujące. Nawet jeśli Tusk nie wiedział o planowanej akcji – w co wątpię szczerze – to z całą pewnością można stwierdzić, że jednym z niewielu faktycznie ziszczonych cudów Tuska jest stworzenie klimatu, w którym co uczynniejsi pracownicy administracji państwowej mogą wykazać swoją pracowitość i przydatność. Dowody spływają na bieżąco.
Natłok tego samego typu spraw z ostatnich tygodni daje pewność, że nic tu nie dzieje się przypadkiem. Sikorski z jego krucjatą przeciwko forom gazetowym, próby cenzurowania internetu pod pretekstem rejestracji nadawców internetowych w KRRiTV, słowne nawalanki premiera z kibolami i 500-złotowe mandaty za obrazę Matoła, szykany administracyjne wobec próbujących pokazać na ulicach swoją dezaprobatę dla peowskiej władzy, zatrzymanie przez BOR młodych ludzi z dowcipnym transparentem na Śląsku czy w/w sprawa 19-latka z Lipna – trochę tego za dużo jak na przypadkową koincydencję. Ziemkiewicz napisał w swoim sobotnim felietonie "(…) władza maca, jak daleko może się posunąć".
Trudno się z tym nie zgodzić, prawda?