Bez kategorii
Like

Dobijanie gospodarki

07/12/2011
434 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Polska jest chyba jedynym krajem w Unii Europejskiej, w którym politycy w jawny sposób działają przeciw interesom przedsiębiorców ze swego własnego kraju.

0


Zamiast przygotować się do realizacji gigantycznych inwestycji, które stoją przed naszą ojczyzną, do upadku doprowadzono polski przemysł stoczniowy. Zamiast budować własnymi siłami rodzimą armię, MON zamawia zdezelowany sprzęt od naszych sojuszników z NATO. Zamiast bronić suwerenności energetycznej naszego kraju, politycy koalicji i opozycji zgodnie zatwierdzają pakiet klimatyczny, mimo protestów branży wydobywczej i energochłonnego przemysłu. Zamiast zagwarantować przyszłość społeczeństwu i kontrolować przemysł wydobywczy, rządzący lekką ręką rozdają koncesję na poszukiwanie gazu łupkowego.


Takie przykłady można mnożyć. Gospodarka niemal zawsze przegrywa z polityką. Nasi przedstawiciele, zarówno w rządzie, jaki i w europarlamencie, są niestety aż tak podporządkowani politycznie partnerom z silniejszych krajów Unii, że nie przejmują się losem milionów polskich przedsiębiorców. Jak lekceważy się interes poszczególnych grup społecznych, można prześledzić na podstawie ostatnich działań, a właściwie braku działań, wobec branży poligraficznej.


Polska branża poligraficzna to jeden z dynamicznie rozwijających się sektorów gospodarki. Na rynku funkcjonuje blisko 8,5 tys. firm, a cały sektor wraz z firmami kooperującymi daje prace 100 tys. ludzi. To przeważnie małe przedsiębiorstwa. 80 proc. z nich zatrudnia mniej niż 50 osób. Jesteśmy siódmym rynkiem poligraficznym w Europie. Branża przynosi 2,1 mld euro przychodów rocznie i jest wyceniana na przeszło 10 mld złotych.
Polska jest cenionym wykonawcą druku offsetowego. W naszym kraju drukuje się wiele zachodnich magazynów, ponieważ rodzimi przedsiębiorcy znani są z dobrej jakości usługi i konkurencyjnych cen. Eksport zajmuje ważną pozycję w strukturach przychodów firm poligraficznych.


W Polsce nie produkuje się papieru kredowego, więc przedsiębiorcy muszą kupować surowiec zagranicą. Ostatnie lata to wzrost importu taniego papieru z krajów azjatyckich, będącego alternatywą dla drogiego odpowiednika z krajów zachodnioeuropejskich. Azjaci w ostatnich latach zainwestowali w supernowoczesne technologie, pozwalające produkować znacznie więcej niż europejska konkurencja. Nic więc dziwnego, że zachodnioeuropejskie lobby postanowiło wykorzystać swoje wpływy polityczne do zamknięcia rynku, aby zmusić lokalne firmy do zaopatrywania się w surowiec na miejscu, ale po znacznie zawyżonych cenach.


W maju Komisja Europejska wprowadziła cła zaporowe na import papieru kredowego z Chin.
Od samego początku przeciwko takiemu protekcjonizmowi protestowała branża drukarska. 25 listopada zeszłego roku Polska Izba Druku (PID) wysłała do Ministerstwa Gospodarki obszerny list przestrzegający przed angażowaniem się naszego kraju w podniesienie ceł na importowany papier powlekany. „Powstanie tego problemu zawdzięczamy producentom przedmiotowych papierów zebranych w grupie CEPIFINE, którą tworzą Burgo Group, Scheufelen, Lecta i Saapi. Te europejskie firmy są głównym rozgrywającymi na europejskim rynku papierów powlekanych i one też wniosły skargę do Komisji Europejskiej co było poprzedzone szeroko prowadzoną akcją lobbingową (…) Polska Izba Druku będzie śledzić poczynania naszego rządu w tej sprawie” – czytamy w piśmie.


Niestety politycy pozostali głusi na postulaty przedsiębiorców. W głosowaniu nad wprowadzeniem nowych ceł Polska wstrzymała się od głosu, dając tym samym zielone światłu szkodliwemu protekcjonizmowi. Warto w tym miejscu zauważyć, że przeciw cłom głosowały nawet państwa posiadające swój przemysł produkcji papieru, takie jak Finlandia i Szwecja.


Polscy drukarze nie kryli rozżalenia. W rozmowie, którą przeprowadziłem kilka tygodni temu z prezesem PID, wskazywał on na ignorowanie przez urzędników interesów branży i polityczny charakter podejmowania decyzji w UE. Jakie mogą być konsekwencje wprowadzenia ceł zaporowych na import papieru z Azji? Drukarze spodziewają się najgorszego, a więc podwyżek cen papieru. Od wielu lat na światowych rynkach rosną ceny surowców do produkcji tego towaru: ścieru drzewnego, celulozy czy makulatury. Zahamowanie importu może mieć tylko jeden skutek – dalszy wzrost kosztów. Niewykluczone, że polska branża poligraficzna straci na konkurencyjności, tracąc tym samy nowe zamówienia. Dynamiczny rozwój rynku może zostać wyhamowany. Rodzime firmy będą zmuszane do zaopatrywania się u dyktujących ceny firm zrzeszonych w grupie CEPIFINE. Wiele przedsiębiorstw zapewne nie wytrzyma tej presji i zbankrutuje, a tysiące pracowników straci pracę.


Jest jeszcze jeden aspekt, który działa na niekorzyść branży. W chwili, gdy UE debatowała nad wyhamowaniem importu, cła importowe obniżyła… Rosja. Część przedsiębiorców ma więc uzasadnione obawy, że produkcja poligraficzna zostanie przeniesiona z naszego kraju na Wschód, gdzie koszty produkcji będą znacznie tańsze. Już teraz w Rosji, na Ukrainie czy Białorusi drukowane są także polskie książki. Należy także przypomnieć, że od maja obowiązuje wyższa 5 proc. stawka VAT na sprzedaż książek w naszym kraju, co przyczyni się z pewnością do spadku popytu na książki i pogorszenia się, i tak zatrważających, wskaźników czytelnictwa.
Wybitny, pochodzący ze Lwowa, austriacki ekonomista Ludwig von Mises, mawiał, że protekcjonizm jest filozofią wojny. Niestety w wojnie handlowej z Chinami przegrywają interesy polskich przedsiębiorców. Przegrywają z polityką. Krajowi politycy, zwłaszcza w aspekcie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, powinni powiadomić opinię publiczną, jakimi argumentami kierowali się nie próbując zablokować tych niekorzystnych przepisów dla naszych obywateli.
Na absurd zakrawa także fakt, że zakazuje się importu z Chin, papieru, który na II w. przed Chrystusem, wynaleźli właśnie… Chińczycy.

0

Tomasz Teluk

europose

20 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758