Wojna o całkowitą kontrolę: planowanie społeczeństwa nadzorowanego przez „Wielkiego Brata”
Posted by Marucha w dniu 2012-01-29 (niedziela)
War for Total Control: Planning the Ultimate ‘Big Brother’ Surveillance Society
http://www.newdawnmagazine.com/articles/war-for-total-control-planning-the-ultimate-big-brother-surveillance-society
Adrian Salbuchi – 1.11.2011, tłumaczenie Ola Gordon
Starym banałem jest mówienie, że technologia sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła, a wszystko zależy od tego, jak się jej używa. W przypadku technologii informacyjnych i komunikacyjnych i ich stwarzającego problemy i nie dającego się kontrolować dziecka – Internetu, który tak zrewolucjonizował świat, dziś wydaje się, że znajdujemy się w punkcie krytycznym, gdzie wszystko zależy od tego, którą drogą ludzkość w końcu podąży.
Jak ostry obosieczny miecz, Internet i bardzo szybko zmieniające się otaczające go technologie, są gotowe na to, żeby albo zapoczątkować nową erę oświecenia intelektualnego, kulturalnego i duchowego, materialnego dobrobytu i prawdziwej współpracy między narodami dążącymi do rozwiązywania wspólnych globalnych problemów – albo wpaść w czarną otchłań absolutnej, totalitarnej kontroli; przemoc intelektualną, fizyczną i duchową i masowe niewolnictwo na bezprecedensową skalę.
Jak rozwiązać ten problem? Z pewnością powinniśmy rozpocząć od zrozumienia trzech kluczowych kwestii: kto naprawdę kontroluje te technologie, jakie są średnio- i długoterminowe cele i dlaczego wykorzystuje sie je w ten sposób…
Niewidzialny człowiek
Obecnie jednym z największych zagrożeń jest trudność w prawidłowej identyfikacji i odróżnieniu przyjaciela od wroga; coraz trudniej jest zrozumieć, kto, a nawet co, jest wrogiem czy przeciwnikiem, co oznacza, że główna słabość społeczeństwa wynika z jego niezdolności do prawidłowego zidentyfikowania ryzyka, niebezpieczeństwa i zagrożenia. Jeśli nie widzimy zbliżającego się niebezpieczeństwa, to zostaniemy zaskoczeni, czego tak boleśnie nauczył się wartownik na Titanicu tej pamiętnej nocy w kwietniu 1912 roku.
Istotny czynnik dla przetrwania i dobrobytu jednostek, rodzin, wspólnot, organizacji, a nawet całych narodów, to prawidłowa identyfikacja przyjaciół i wrogów (lub co najmniej przeciwników). Zawsze jest jakiś „wróg”, który albo chce mieć to, co należy do nas, albo chce nas zrobić swoimi sługami, albo może mieć mnóstwo powodów, by chciał nas w jakiś sposób osłabić lub nas się pozbyć, głównie dlatego, że chce wziąć za darmo coś, co jest nasze. Niektórzy powiedzą, że to podstawa ludzkiej natury, inni, że to darwinowska reguła przetrwania najsilniejszych, jeszcze inni będą narzekać, że jest to zbrodniczy egoizm człowieka. Bez względu na posiadane poglądy, prawda jest taka, że w taki czy inny sposób, wszyscy żyjemy zanurzeni w „samoobronę lub tryb obronny”, który rozpoczyna się każdego ranka, kiedy zamykamy nasze drzwi.
Mam na myśli to, że ta samoobrona czy obrona jest łatwa, kiedy jasno identyfikujemy i rozumiemy wroga: czy są to złodzieje na ulicach, czy obce potęgi zdecydowane na obezwładnienie nas czy kolonizowanie. I tu nowoczesne języki europejskie pokazują nam złą sztuczkę, bo słowa „wróg” używamy w zbyt szerokim znaczeniu. W rzeczywistości byłoby dobre, gdybyśmy zwrócili uwagę na rekomendację niemieckiego jurysty, Carla Schmitta (1888-1985), który, podobnie jak Rzymianie, widział różnicę między Inimicus (czyli osobisty wróg, którego nienawidzisz za zrobienie ci krzywdy, jest to twoja prywatna sprawa i problem) – i Hostis (czyli wróg publiczny społeczności i państwa, którego niekoniecznie nie lubimy, ale który stanowi zagrożenie dla wszystkich i musi być zwalczany).
Na przykład, 200 lat temu, łatwo było 13 pierwotnym koloniom w Ameryce Północnej zidentyfikować brytyjską koronę w Londynie jako ich Hostis – albo południowo-amerykańskim wice-królestwom zidentyfikować jako ich Hostis dwór hiszpański w Madrycie. Wspólny, widoczny wróg czyni strategiczne plany dużo prostsze, bo wiemy kim jest, gdzie jest, co chce, i w jaki sposób chce zrealizować swoje cele.
Ale współczesne wyzwanie jest znacznie większe, ponieważ Hostis, wspólny wróg, nie jest już łatwy do zidentyfikowania. Nie możemy już dłużej po prostu powiedzieć „to Brytyjczyk w Londynie”, albo „Czerwoni” czy „naziści” lub „Japończycy”. Dzisiaj Hostis ludzkości stali się zbyt skomplikowani, często subtelni i nie da się ich prosto zidentyfikować, czy to przez naród, czy wyznanie, rasę, geografię, język lub inne łatwe do zauważenia cechy. Dzisiejszy Hostis jest wszędzie i nigdzie, co wymaga sprecyzowania naszych poszukiwań, identyfikując go bardziej poprzez znaki ostrzegawcze, odciski palców, „DNA”, że tak powiem, niż przez bezpośrednie dostrzeżenie go (lub jej).
Nasi krajowi liderzy nie mogą już zebrać wiecu poparcia dla „walki z Sowietami, Niemcami, czy Japończykami”. Dziesięć lat temu musieli uciekać się do słabszych abstrakcji jak Bushowa „wojna z terroryzmem”, która nie ma znaczenia, dopóki faktycznie nie określimy czym jest „terroryzm” [1]
Dzisiaj mamy w zasadzie publicznego niewidzialnego wroga, którego jest bardzo trudno wskazać konkretnie, ale którego skutki działań wszyscy i wszędzie coraz bardziej odczuwamy. Być może „Globalna Elita Władzy” [GEW] jest najbliższą jaką możemy zdefiniować jako prawdziwego globalnego wroga, którego planetarne interesy i cele w większości są sprzeczne z naszymi wspólnymi interesami jako narodu, a nawet taka definicja jest nadal dosyć abstrakcyjna i anonimowa.
Pomimo tego, jak w przypadku wszystkich „niewidzialnych ludzi”, podczas gdy nie „widzimy” przeciwnika, to z pewnością odczuwamy skutki jego działań i w ten sposób z pewnością znajdziemy jego ślady, wywnioskujemy gdzie jest teraz, dokąd idzie i co zamierza zrobić.
W tej wojnie światowej wszyscy świadomi obywatele muszą stać się pewnego rodzaju myśliwymi: zwalczanie GEW jest bardzo podobne do śledzenia niebezpiecznie dzikiego tygrysa w dżungli … doświadczony, bystry i czujny myśliwy nie musi rzeczywiście widzieć tygrysa, by wiedzieć, że jest blisko, jeśli wie jak rozpoznać i zrozumieć szczególne, wiele mówiące „ślady tygrysa”: tu jakieś złamane gałązki na leśnej dróżce, tam martwy gryzoń; może odchody tygrysa obok drzewa lub ślady łapy na wilgotnej ziemi; szczególny zapach lub odbijające się dalekim echem ciche mruczenie…
Podobne zadanie czeka nas, kiedy stajemy się wolni i niezależni: musimy dowiedzieć się kto, gdzie i co jest wrogiem i jakiej używa broni. Na pewno możemy powiedzieć, że badania technologiczne, rozwój i kontrola należą do wachlarza broni. Kiedy zrozumiemy wroga, nie powinno byc trudne zrozumienie, jak wykorzysta technologię, tak „hojnie” podarowaną ludzkości.
Nakładanie łańcuchów niewoli
Sto lat temu sowiecki rewolucjonista, Włodzimierz Lenin, powiedział, że pewnego dnia kapitaliści sprzedadzą komunistom liny, na których powiesi ich komunizm. Cóż, nie stało się tak do końca, skończyło się to na odwrót, z komunistami wieszającymi się na niewidzialnych „linach kapitalizmu”, oczarowanymi, na końcu dwubiegunowego świata, masowym konsumpcjonizmem Zachodu. Wymownym tego obrazem zaraz po upadku muru berlińskiego w 1989 roku był nieco tandetny wschodnio-niemiecki „Trabant”, obok potężnego zachodnio-niemieckiego Mercedesa-Benza. Rzeczywiście, obraz, który był wart 1000 słów!
Dwadzieścia dwa lata później wydaje się mieć miejsce coś podobnego; tylko tym razem jest to GEW – czarująca nas niewidzialnymi linami technologicznymi, na których powieszą się miliony ludzi, oczywiście, w sensie przenośnym. Nie oznacza to, że każdy z nas to zrobi, ale kiedy rozejrzymy się dookoła na wzrastającą kontrolę populacji, pętla z pewnością jest dopasowywana do naszych szyj.
Ludzie potrzebują czasu na przystosowanie się i radzenie sobie z dużymi zmianami. Przez dziesiątki lat w historii zmiany następowały bardzo powoli, obejmując całe pokolenia tak, że struktury społeczne mogły się do owych zmian zaadaptować. Ale dziś, wraz z eksplozją technologii informacyjnych, telekomunikacyjnych i genetycznych, by wymienić tylko kilka, wszyscy jesteśmy nimi oczarowani i chętni, by stać się częścią Info-Cybersfery. Przekonano nas, że naprawdę musimy mieć najnowsze telefony komórkowe, iPody, iPady, Internet i telewizję kablową /satelitarną, iPhony i Blackberries, które potencjalnie są dobre, ale należy do nich podchodzić z ostrożnością. Stanowią obosieczny miecz, który może albo pomóc rozwinąć naszą świadomość i wiedzę o otaczającym nas świecie, w każdym sensie tego słowa, albo mogą nieświadomie zakuć nas w łańcuchy makro-systemu, który rozrósł się do wielkości Lewiatana, o ogromnej możliwości kontroli każdego szczegółu naszego życia.
Jestem laikiem, więc nie zagłębiam się w szczegóły techniczne dzisiejszych technologii informatycznych, gdyż inni mają ku temu dużo lepsze kwalifikacje, ale mogę powiedzieć tak: wszystkie te technologie nie są tak niewinne jak chcą byśmy wierzyli, tzn. tak „niewinne”, że 5-, 6- i 7-latki mogą bawić się grami video i Internetem, jakby to były tylko zabawki. Ale tak nie jest! Do tych technologii należy podchodzić z co najmniej taką samą ostrożnością, zapobiegliwością i strachem, jakie odczuwamy prowadząc auto, wiedząc, że bezpiecznie może nas zawieźć tam dokąd chcemy, a jeśli bezmyślnie włączymy silnik na 250 km/godz, równie dobrze może zabić nas i innych.
I podobnie, ten obosieczny miecz może służyć do pokonania GEW, dając nam świadomość ich zamiarów i ich przerażających średnio- i długoterminowych konsekwencji – albo też służyć im do podcięcia nam gardeł. Faktycznie, ten potwór z głową Janusa leży w równej odległości między nimi i nami. Obiektywnie, albo oni wygrają a my przegramy, co oznacza, że świat będzie zarządzany kontrolowanymi przez nich maszynami, albo, jeśli wykorzystamy te technologie dla zdobycia przeważającej siły „My, naród”, żeby zniszczyć GEW. Na czym polega różnica? Na naszej świadomości.
GEW dobrze wie co robi, podczas gdy większość ludzi tego nie wie; GEW zrobi wszystko co możliwe, by tak było nadal. I tu mamy dwie globalne armie ustawione naprzeciwko siebie. „W tym narożniku…” maleńka, lecz wyjątkowo potężna elita kontrolująca ogromną machinę dla naszej korzyści i naszego zniewolenia. „W tamtym narożniku…” gigantyczna masa w większości nieświadomych ludzi, wykorzystująca tę sama machinę, ale bez zrozumienia jej i bez zdawania sobie sprawy z tego, po co jej się naprawdę używa.
Dzisiaj jest to tak osadzone w społeczeństwie, że, w coraz większym stopniu, każdy aspekt naszego życia jest przez to kontrolowany: czy jest to praca wykonywana przez Internet, intranety, E-handel, zarządzanie kontem bankowym, rezerwacja następnego lotu i wydruk karty pokładowej, prowadzenie badań i szukanie faktów, lub po prostu rozrywka i zabicie czasu. Jest to moneta, na której systematycznie pokazuje się nam tylko „orła”, czyli wszystkie korzyści, magię, komfort i korzyści z bycia nałogowcem w on-line. „Teraz życie jest o wiele łatwiejsze …” Ale nie pokazuje się nam „reszki”, która stwarza czarne i czające się niebezpieczeństwo: całkowitą kontrolę. Info-Cybersfera stanowi super-strukturę całkowitej kontroli, przeciwko której można zrobić niewiele by uciec, chyba że zaświta im świadomość.
Kluczową bronią stosowaną przeciwko wszystkim narodom w każdym kraju jest PsyWar, wojna psychologiczna, której udało się: (a) wprowadzić 2, może 3 miliardy ludzi na IT Cybersferę, pozwalając na wzrastającą częściową /całkowitą nad nimi kontrolę – i (b) przekonać ludzi by chętnie ją zaakceptowali. Reszta ludzkości, pozostałe 3 lub 4 miliardy „bezużytecznych zjadaczy” jak kiedyś nazwał ich David Rockefeller, po prostu się nie liczy, bo są zbyt skrajnie biedni, nie są częścią żadnego „rynku”, nie ma dosłownie nic, co może im sprzedać Świat Korporacji. Dlatego też są pośrednio przeznaczeni na kontrolowaną zagładę w ciągu następnego pokolenia poprzez wojnę, choroby, głód, miejską przemoc, skażenie środowiska, sztucznie wywoływane „naturalne” kataklizmy, lub po prostu pozwolenie im na wyniszczenie.
Szybkie spojrzenie na niektóre oczekujące nas cuda technologiczne pozwoli nam lepiej to zrozumieć:
Uważaj co mówisz… i robisz…. (i myślisz…!)
“Romas/COIN” to super hi-tech militarny masowy nadzór nad cywilami i projekt zbierania danych wspierany przez prywatnych kontraktorów z USA (Northrop), think tanki i amerykańską społeczność wywiadowczą i militarną, z możliwościami elektronicznego monitorowania i analizy milionów i milionów rozmów, sortowania kluczowych danych i potem przedstawienia ich tak, by pokazały specyficzne zachowanie jednostek i grup ludzi, co umożliwia przewidywanie ich planów na przyszłość, miejsca przebywania, celów i działań. To bardzo ułatwi „wojnę prewencyjną” i „prewencyjne areszty”. Obecnie, większość masowego nadzoru i informacji skierowana jest na ludność arabsko-języczną, nie tylko na Bliskim Wschodzie czy w Afryce Północnej, ale na całym świecie, co dobrze się łączywspółgra z niekończącą się „wojną globalną z terroryzmem”.
Stanowi to skok kwantowy dla GEW, bo do niedawna takim globalnym high-tech szpiegostwem zajmowały się NSA, CIA, FBI, MI6 lub Mosad (które zawsze można demonizować jako nowoczesne byty podobne do Gestapo) – ale teraz mamy do czynienia z „przyjaznymi” instytucjami: Apple, Google, Facebook, Twitter, Microsoft, Pixar/Disney, PointAbout, zajmującymi się szpiegowaniem dla Elity. Ta prywatna sieć korporacyjna jest częścią niewidzialnej pętli, jaką zakładamy sobie wokół naszych szyj.
Obserwuje cię Wielki Bratr…
Kraje które zwykle uważa się za bastiony wolności i swobód – W. Brytania, Kanada, Australia czy Nowa Zelandia – to najważniejsze przykłady masowego nadzoru. Przejdź się po Londynie, a ogromna i wszechobecna sieć kilku milionów kamer CCTV będzie przez 24 godziny na dobę obserwować twój każdy ruch na lotniskach, na stacjach metra i kolei, na przejściach przez jezdnie, w sklepach, na przystankach autobusowych, w centrach handlowych, na autostradach, w parkach, na mostach, w mieszkaniach, w budynkach publicznych, prywatnych biurach, budynkach użyteczności publicznej, toaletach publicznych, budkach telefonicznych… Wszędzie w Londynie, ktoś cię obserwuje… z bliska. Oczywiście, wszystko robi się w imię „bezpieczeństwa narodowego”, które stało się zasłoną dymną dla elity politycznej i korporacyjnej, świadomej że wzrastająca publiczna świadomość stwarza prawdziwe zagrożenie dla ich interesów.
W Australii Big Brother ciężko pracuje, to nie dziwi, bo na 11 IX Australia odpowiedziała nadzwyczajnymi przepisami. W następującej po tym dniu dekadzie federalny parlament wprowadził 54 przepisy antyterrorystyczne, 48 za rządu Howarda, średnio jeden przepis co 7 tygodni.
Liczby są uderzające: kanadyjski profesor Kent Roach dowiedział się, że „Australia prześcignęła W Brytanię, Amerykę i Kanadę pod względem liczby przepisów antyterrorystycznych od 11 IX 2001 roku. Australijskie nadproduktywne ustawodawstwo wyczerpało zdolności opozycji parlamentarnej i społeczności cywilnej, nie mówiąc o skutecznej opozycji, z nadążaniem za nieustanną twórczościa legislacyjną”. Wszystko to ujawniła Australijska Organizacja Wywiadu Bezpieczeństwa (ASIO). […]
„Wiemy kim jesteś…”
Nowe technologie mogą wkrótce odesłać badania linii papilarnych do lamusa. Rozpoznawanie naczyń krwionośnych stanowi daleko bardziej precyzyjną metodę identyfikacji użytkownika, niż tradycyjne skanery linii papilarnych, ze względu na niski 0,001% współczynnik fałszywej akceptacji. Wykorzystując światło do penetracji palca użytkownika, można odczytać schematy żył, które są unikalne i uważane za niemożliwe do podrobienia. Ta metoda jest całkowicie pewna, bo struktura żył zmienia się po śmierci, co oznacza, że odcięte palce nie mogą służyć do oszukiwania czytników.
Mamy też technikę rozpoznawanie twarzy, zademonstrowaną ostatnio przez Toshibę: nowa marka oświetlonych od tyłu telewizorów LED z 2011 roku, m.in. WL800A, używa tej techniki. Następnym razem kiedy będziesz buszował w internecie czy rozmawiał na Skypie, hmmm… „wiemy kim jesteś, gdzie jesteś i co robisz…”
Zgubiony i znaleziony: „Proszę pani, znaleźliśmy czarną skrzynkę pani zaginionego małżonka…”
Implanty Microchip do inwigilacji i identyfikacji są coraz mniejsze i coraz bardziej nadają się do wstrzykiwania bez twojej wiedzy. Następnym razem kiedy wybuchnie „kryzys” ptasiej lub świńskiej grypy, nie daj się namówić na masowe szczepienie członków rodziny. Michael G Michael (University of Wollongong w School of Information Systems and Technology, Australia), ukuł termin „uberveillance” na oznaczenie nowego trendu wszechogarniającego nadzoru, wyjaśniając, że „uberveillance nie jest patrzeniem na zewnątrz, ale patrzeniem z wnętrza przez mikroprocesor, osadzony w naszych ciałach”. […]
Obserwuj ptaszynę…
Nic dziwnego, że tam, gdzie idą miliardy ultra high-tech dolarów, znajdą się zastosowania militarne. Mamy teraz drony tak małe, jak insekty. Z niedawnego artykułu opublikowanego w The New York Times [2] dowiadujemy się, że baza lotnicza USA w Wright-Patterson w Ohio prowadzi laboratorium lotu nazwane „mikroptaszarnią” [microaviary], gdzie opracowuje się drony zaprojektowane tak, aby imitowały mechanikę lotu ćmy, jastrzębi i innych stworzeń. „Patrzymy na to, jak można się ukry,ć będąc na widoku”, powiedział Greg Parker, inżynier lotnictwa, trzymając mechanicznego jastrzębia, „który w przyszłości może zajmować się szpiegostwem”. Dzisiaj Pentagon ma około 7.000 dronów, wyjaśnił Ashton B Carter, główny odpowiedzialny za zakupy broni dla Pentagonu i członek nowojorskiej Rady ds. Stosunków Międzynarodowych (CFR). […]
Naród tchórzy
Ten sam artykuł w NYT mówi: „Wojsko nie spiera się, że drony ocalają życie Amerykanów. Wielu postrzega je jako zaawansowaną wersję systemu broni, jak czołgi czy bomby zrzucane z samolotu, używane przez Ameryką od dziesiątków lat. Istnieje rodzaj nostalgii za sposobem toczenia wojen, jak kiedyś’, powiedział Deane-Peter Baker, profesor etyki na US Naval Academy, odnosząc się do szlachetnego pojęcia walki rycerz na rycerza. Drony są częścią wieku poheroicznego, powiedział – i jego zdaniem, nie jest to problemem, jeśli obniżą próg wybuchu wojny …
Wojskowi etycy przyznają, że drony mogą zamienić wojnę w grę wideo, powodować ofiary wśród ludności cywilnej, gdzie żaden Amerykanin nie będzie narażony bezpośrednio na ryzyko, a przez to łatwiej da się wciągnąć USA w konflikty.
To wiąże się z doktryną Powella, opracowaną przez gen. Colina Powella (CFR) po pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej, która mówi, między innymi, że USA powinny angażować się w konflikt zbrojny tam, gdzie jego potężne siły militarne gwarantują całkowite zwycięstwo nad starannie wybranymi słabszymi wrogami. To tłumaczy, dlaczego USA (i jego wierny sojusznik, W. Brytania) dokonały jednostronnego ataku w Afganistanie i Iraku, ale nie w Chinach czy Rosji; czy dlaczego USA (i NATO) nałożyły „zmianę reżimu” w Libii, a nie w Korei Północnej (tak blisko do Chin) lub Iranie (tak blisko do Rosji). To wyjaśnia, dlaczego „bohaterskie czyny” Ameryki, objęły inwazję malutkiej Grenady za Reagana w 1984 r. i nieuzbrojonej Panamy za Busha Seniora w 1991 r., jak również jej niezachwiane wsparcie dla Izraela uzbrojonego po zęby w broń jądrową przeciwko rzucającym kamieniami Palestyńczykom.
Oczywiście, bardziej otwarta „doktryna” nikczemnego i bezczelnego tchórzostwa musi jeszcze zostać rozwinięta przez jakiś naród. Nie ma wątpliwości, że tam leżą zarodki nadchodzącej śmierci Ameryki i jej kluczowych sojuszników: stali się chciwymi i skorumpowanymi narodami rządzonymi przez tchórzliwych władców.
Co zamierzasz zrobić?
Cokolwiek się stanie od tej chwili, Planeta Ziemia zależy od tego jak duża część 2 lub 3 miliardów „szczęśliwców”, którzy dobrowolnie zintegrowali się w Cybersferę poprzez PC, laptopy, blackberries, strony internetowe, telefony komórkowe itp., uświadomi sobie poważne zagrożenia stojące przed nami wszystkimi. Jak szybko zaczną podejmować środki obronne wewnątrz Cybersfery, zwłaszcza poprzez zidentyfikowanie i wykorzystanie jej mnóstwa słabych punktów.
Jak powiedział mi kiedyś przyjaciel, „jeśli można porównać globalizację do balona, to potrzebujesz tylko mikroskopijnie ostrej szpilki by go przebić…” Każdy z nas musi stać się taką „mikroskopijną szpilką”.
Kiedy to piszę, infrastruktura nadzoru i kontroli może czytać ten artykuł, określać moją lokalizację z ich satelitów, wykorzystując komórkę w kieszeni jako transponder GPS, szpiegować co czytam, co piszę i czego szukam na laptopie – i Bóg wie co jeszcze. Od około 20 lat, Projekt Echelon Agencji Bezpieczeństwa Narodowego może szpiegować nasze telefony i e-maile, szukać określonych słów używanych w miliardach wiadomości i tekstów – „bomba”, „atak”, „Islam”, „muzułmanin”, „nuklearna”,” chemiczna” i „biologiczna”, to tylko niektóre słowa i sekwencje, w jakie Echelon może wścibiać nos (prawdopodobnie robią to teraz, kiedy piszę, a ty czytasz!). Cokolwiek robią dzisiaj, z pewnością przekracza naszą najśmielszą wyobraźnię.
Nie ma już tylko „państwowej infrastruktury wywiadu” obejmującej CIA, FBI, FEMA, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego … i ich odpowiedników w innych krajach. Istnieją bowiem korporacje prywatne, które zbierają dane, organizują je, szukają i znajdują specyficzne wzory (zachowanie, kontakty, zainteresowania…) na podstawie których maja nadzieję w końcu przeforsować swoje długo oczekiwane marzenie totalnej kontroli nad populacją tworzącą część ich systemu globalnego (reszta jest prawie martwa).
Microsoft, Facebook, Google, wywiad, agencje bezpieczeństwa, IT, firmy gromadzące dane – wszystkie podłączają się do coraz większych sieci gromadzących informacje, wyniki ich analiz i możliwości w kompleksowe matryce samowystarczalnych i zmieniających się struktur, które są poza zakresem widzenia nawet rządów, z prostego powodu: bo rządy nie mogą nawet zacząć pojmować tych możliwości i przewidywań na przyszłość.
Czy ktoś naprawdę wierzy w to, że Barack Obama, David Cameron, senatorowie, reprezentanci i członkowie parlamentu w Ameryce, czy brytyjskie rządy, mają prawdziwą wiedzę o tym, nad czym naprawdę pracują NSA, razem z Google, razem z Boeingiem, razem z Northrop, razem z Haliburton, razem z Apple, razem z Mosadem, MI6 i CIA, razem z kluczowymi uniwersytetami, think tankami…?
Czy Kongres lub Parlament jest w stanie uchwalać więcej przepisów by „kontrolować” coś, czego sami nie mogą pojąć? A nawet jeśli mieliby uchwalić ograniczone przepisy, rozwój techniki sprawi, iż łatwo będzie wykręcić się z każdych takich przepisów.
Kto tu rządzi?
To prowadzi nas do kluczowego pytania: kto tu rządzi? Kto naprawdę rządzi Australią, Brytanią, Francją i Niemcami? Japonią, Indią i Brazylią? USA i Kanadą? Argentyną i Afryką Południową? Nawet Izraelem?
Widzimy „wybranych przywódców” wstępujących na najwyższe stanowiska władzy przy wykorzystaniu XIX-wiecznych „demokratycznych” mechanizmów głosowania, które są kontrolowane przez niezwykle złożony XXI-wieczny technokratyczny Over-World, Nadświat, wbudowany w USA, W Brytanię, Unię Europejską i większość wszystkich innych krajów. Działa on od wewnątrz tych krajów – nawet przy użyciu potęgi militarnej USA i krajów NATO – ale w żaden sposób nie wspiera ani nie chroni interesów tych narodów. Czy to naprawdę USA, W Brytania i Francja zaatakowały i zniszczyły Irak, Afganistan, a teraz Libię? Czy jest to coś znacznie bardziej nieuchwytnego, mocno wbudowanego w strukturę tych krajów, ale odbiegające lata świetlne od dziś zupełnie nieaktualnego, zerodowanego, śmiertelnie osłabionego – i w tym tempie wkrótce mającego zniknąć – „suwerennego państwa narodowego”?
Najwyższy czas, by powziąć niezbędne kroki, które pozwolą nam zacząć składać kawałki układanki w całość. Musimy odejść od paradygmatu „mentalności silosu” do bardziej całościowego Weltanschauung [światopogląd]. Staliśmy się zbyt „wyspecjalizowani”, co prowadzi do zaściankowości. Rozmawiamy o finansach, ale nigdy nie kojarzymy ich z podtekstem geopolitycznym. Rozmawiamy o polityce, ale jesteśmy ślepi na podstawowe siły społeczne. Uważamy, że Hollywood to tylko „rozrywka”, nie zdając sobie sprawy w jaki sposób wszczepiają pomysły i wzory zachowania w naszą zbiorową psychikę.
Ogrom informacji i danych tworzy poczucie niepewności, gdy stajemy przytłoczeni bilionami bitów danych, które zalewają nasz mózg każdego dnia, każdej godziny, minuty i sekundy. Zdrowa wskazówka: trzymaj odpowiedni dystans i perspektywę tak, by wszyscy zaczęli widzieć duży obraz. Tylko wtedy możemy przejść do drobniejszych szczegółów: las jest dużo, dużo ważniejszy niż drzewo … przynajmniej na tym etapie, na którym wszyscy musimy uporać się z pytaniem, które powinno być brzmieć coraz głośniej, bez względu na to, gdzie mieszkasz i kim jesteś: co do diabła się dzieje!?
Lepiej znajdźmy szybko odpowiedzi, bo dochodzimy do rozwidlenia na drodze ludzkiego losu, mającego historyczne proporcje. Albo będziemy się wspinać górną drogą prowadzącą do ewolucji człowieka, co musi pociągać za sobą bolesne, ale konieczne zniszczenie Globalnej Elity Władzy i wszystkich, którzy wspierają, konsolidują, wzmacniają i napędzają jej rozwój, albo … ześlizgniemy się dolną drogą w ciemną otchłań śmierci, zniszczenia, masowej hipnozy i końca ludzkiego ducha – wizja bardzo bliska tej, którą człowiek od wieków opisywał jako Piekło …
Którą drogę wybierzesz? Jeszcze możemy podjąć właściwą decyzję. Ale nie mamy zbyt dużo czasu.
[Przypisy pod oryginałem]
ze strony:
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.