Wszyscy ekscytują się teraz wielkim zadłużeniem państw i grożącej z tego tytułu zapaści gospodarczej (zwłaszcza Europy). Zadłużenie faktycznie jest duże.
Dość wspomnieć, że wśród 34 krajów OECD ogólny skonsolidowany dług publiczny w 2010 roku był równy 97,6% ogólnego PKB (największy dług mają Japonia 199,7% PKB, Grecja 147,3, Włochy 126,8%, Islandia 120,2, najmniejszy mają raczej małe kraje, takie jak Estonia 12,1%, Luksemburg 19,7%, Australia 25,7%, Korea Płd. 33,9, Nowa Zelandia 38,7; Polska nie jest w bardzo złej sytuacji, bo jej dług wynosi 62,4% PKB). Dużym obciążeniem budżetów państw OECD są wydatki socjalne, które ogólnie w 2007 r. wynosiły 19,2% PKB krajów OECD (największy udział wydatków socjalnych do PKB mają: Francja 28,4%, Szwecja 27,3%, Dania 26,1%, Niemcy 25,2%, Włochy 24,9%, ale są takie kraje gdzie udział ten jest stosunkowo niewielki np. Meksyk 7,2%, Korea Płd. 7,6%, Turcja 10,5%, Chile 10,6%, Estonia 13%; Polska ma ten udział na poziomie średnim, mianowicie 19,8%). Ogólne wydatki socjalne wzrosły w krajach OECD z ok. 16% w 1980 roku to 18% w 1990, i 19% w 2007 roku. Największy wzrost tych wydatków był w latach 1980. i 1990. oraz na początku XX wieku. Dwie największe kategorie wydatków socjalnych to emerytury (średnio ok. 7% PKB) i zdrowie (6%).
Oprócz wysokich wydatków publicznych, niepokojący jest też wzrost zadłużenia państw i wzrost kosztów obsługi długu publicznego (który w wielu krajach sięga kilku procent PKB, we Włoszech w 2011 r. spłata zadłużenia odpowiada ponad 5%, a w Grecji prawie 8% PKB).
Warto jednak sobie uświadomić, że, jak mówił Stefan Kisielewski, „To nie kryzys, to rezultat”. Jeżeli w Traktacie UE z Maastricht w 1992 roku wpisano możliwość zadłużania się w tempie 3% rocznie (wprawdzie wprowadzając 60% ograniczenie tego długu w stosunku do PKB, ale jeśli przyjęło się Belgię, czy Włochy z długiem ok. 100%, to kto by się tym przejmował).
Ponadto problemy z finansami publicznymi nie są czymś nowym. Najczęściej powodowane były w przeszłości potrzebami pokrycia działań wojennych (nawiasem mówiąc teraz w XX i w XXI wieku też wydaje się na wojnę – politycy co rusz to mówią o konieczności walki z bezrobociem, wojny z biedą, walki z inflacja, itd. – ta wojenna retoryka jest znamienna).
Miasta, miasta-państwa, lub państwa zadłużały się, a potem z różnych powodów miały problemy ze spłacaniem długów. Tu przykładów można byłoby mnożyć. Tak często było np. w miastach włoskich w średniowieczu. Może właśnie to ponad 700 letnie doświadczenie w ‘życiu z długiem’ czyni, że Włosi nie za bardzo przejmują się obecnym dużym zadłużeniem państwa włoskiego?
Jednym z pierwszych miast włoskich, które zaczęły się szybko zadłużać była Florencja, a było to w połowie XIV wieku. Jak zwykle chodziło o zdobycie funduszy na kolejną wyprawę wojenną. Któryś z rajców miejskich wpadł na pomysł, że można to sfinansować poprzez wypuszczenie obligacji, które zakupią obywatele Florencji, a które to obligacje miasto wykupi się po zwycięskiej wyprawie (naturalnie płacąc też odsetki). Obligacje te nie cieszyły się chyba wielkim powiedzeniem, bo bogaci florentyńczycy byli zobowiązani je wykupić. Nazwiska kupujących obligacje wpisywano do specjalnych rejestrów (zresztą oprawianych w skórę) i trzymanych w Palazzo Vecchio. Podobną drogą jak Florencja poszły potem inne miasta włoskie: Sienna, Piza, Wenecja. Nie trzeba było długo czekać, kiedy okazało się, że wszystkie te miasta bardzo szybko się zadłużyły i miały kłopoty ze spłatą tego zadłużenia. Na spłatę koniecznych zobowiązań miasta te brały kolejne pożyczki. Stan takiego rolowania długów i zaciągania pożyczek trwa do dzisiaj. Miasta włoskie są obecnie bardzo zadłużone, a spłata samych odsetek jest ogromnym obciążeniem (w 2011 roku burmistrz Florencji, Matteo Renzi powiedział, że Florencja ma 518 mln euro długu i wydaje więcej pieniędzy na spłatę odsetek niż np. na szkoły).
Ale fundamentalnych przyczyn tego zadłużania współczesnych państw trzeba szukać w tym co wydarzyło się 300 lat temu w Anglii. Nie ma tu miejsca na szczegółowe rozważania sytuacji historycznej w tamtym czasie, dla naszych celów wystarczy wspomnieć, że reakcją na dążenia króla Jakuba II do wprowadzenia rządów absolutnych było wezwanie opozycji do interwencji Wilhelma III Orańskiego, wówczas namiestnika Niderlandów. Po inwazji w listopadzie 1688 roku Wilhelm opanował Anglię niemalże bez walki (dlatego niekiedy mówi się o niej jako Rewolucji Bezkrwawej, ale często nazywa się ją Rewolucją Wspaniałą, Rewolucja Chwalebną, Sławetną Rewolucją – Anglicy nazywają ją Glorious Revolution). Na stronę Wilhelma Orańskiego szybko przeszły główne siły królewskie, a Jakub II uciekł do Francji. Córkę Jakuba II, Marię i jej męża Wilhelma III Orańskiego uznano 23 lutego 1689 roku za parę panującą a parlament przyjął w grudniu 1689 r. prawa ograniczające kompetencje władcy tzw. Bill of Rights (Kartę Praw, Kartę Swobód). Anglia jako pierwszy kraj w Europie wszedł w etap współczesnego parlamentaryzmu: podatki nie mogły być zwiększane bez zgody parlamentu, podobnie w okresie pokoju bezprawne było zwiększenie liczebności armii, zagwarantowano wolny wybór członków parlamentu oraz swobodę wypowiedzi w parlamencie, nie można też było nikogo uwięzić bez sprawiedliwego procesu i wyroku sądowego. Rewolucja Wspaniała otworzyła drogę do szybkiego rozwoju gospodarczego opartego na przedsiębiorczości, wynalazczości i ‘dbałości o interes własny’. Można zaryzykować stwierdzenie, że bez Rewolucji Wspaniałej i Karty Praw nie byłoby rewolucji przemysłowej końca XVIII wieku.
Jednakże kiedy Wilhelm III Orański z Marią Stuart obejmowali władzę, państwo było w fatalnym stanie, groziło mu kompletne bankructwo. Sytuację pogarszała jeszcze dodatkowo skłonność Wilhelma do prowadzenia wojen. Z reguły wyruszał na wojnę (z Francją) wiosną i wracał jesienią (w tym czasie sprawami państwowymi zajmowała się Maria Stuart, będąca w stałym kontakcie z mężem). Zatem Wilhelm był zmuszony do stałego poszukiwania pieniędzy, mając jednocześnie problemy z zaciąganiem pożyczek. Nie mógł też podnosić podatków bez zgody parlamentu. Sytuację taką wykorzystali bankierzy, którzy poprzez swojego rzecznika i nieformalnego przywódcę, Williama Petersona zaproponował królowi nowe, wzorowane częściowo na organizacji systemu finansowego w Holandii, rozwiązanie. Zaproponowali mianowicie utworzenie dużego prywatnego banku, którego udziałowcami byliby właśnie oni. Nazwali go Governor and Company of the Bank of England, powszechnie znany jest jednak pod nazwą Bank of England(Bank Anglii). Dzięki temu swoistemu prywatnemu bankowi centralnemu możliwe było udzielanie królowi kredytu na jego gigantyczne wydatki (formalnie utworzono go 27 czerwca 1694 roku; Udziały Banku Anglii zostały wystawnie na sprzedaż, a każdy, kto zakupił je na kwotę większa niż dwa tysiące funtów, otrzymywał prawo do objęcia funkcji dyrektora w radzie nadzorczej Banku. Łącznie 1330 osób zostało udziałowcami banku; 14 z nich objęło funkcję dyrektora w radzie nadzorczej – naturalnie wśród nich znalazł się William Peterson).
Bank Anglii udzielił rządowi brytyjskiemu pożyczki na ogromną jak na tamte czasy sumę 1,2 miliona funtów w gotówce. Co ważne i ciekawe, suma ta stała się tzw. wiecznym długiem, oprocentowanym rocznie na osiem procent z kosztami obsługi wycenionej na 4000 funtów rocznie. Król musiał spłacać ‘jedynie’ odsetki w kwocie 100 tysięcy rocznie, bez konieczności spłaty całej pożyczonej sumy. Jak zwykle w takich relacjach państwo-biznes (szczególnie wtedy kiedy państwo jest w nagłej potrzebie) rząd musiał dodatkowo ‘wyświadczyć przysługi’ bankierom, np. nadać Bankowi Anglii wyłączne prawo do emisji poświadczonych przez państwo kwitów bankowych. Te zatwierdzone przez państwo, a wydawane przez Bank Anglii kwity bankowe stały się oficjalna walutą państwa.
Ciekawe do jakiego stopnia bankierzy zdawali sobie sprawę z tego, że uruchomili ‘samonapędzający’ się mechanizm tworzenia długu państwowego. Wprawdzie wpływy rządu Wielkiej Brytanii rosły w całym XVIII wieku (w latach 1670-1685 wynosiły 24,8 miliona funtów, a latach 1685-1700 zwiększyły się ponad dwukrotnie, osiągając 55,7 miliona funtów) ale równolegle z tym rosła wielkość pożyczek udzielonych rządowi przez Bank Anglii, która wzrosła ponad siedemnastokrotnie, z 800 tysięcy do 13,8 miliona funtów. Po powstaniu Banku Anglii wielkość wydatków rządu brytyjskiego skoczyła z ok. 4% PKB w 1694 roku do prawie 25% PKB w 1711 r. Przez cały XVIII wiek wydatki te rzadko spadały poniżej 10%.
Wyjątkowość powołania banku centralnego w Anglii polegała przede wszystkim na ścisłym powiązaniu emisji państwowej waluty i długu państwa. Wiele wskazuje na to, że (świadomie czy też nieświadomie) w idee Banku Anglii wpisano praktyczną niemożliwość spłacenia całego długu państwowego, a próby takiego spłacenia mogłyby doprowadzić do zniszczenia państwowej waluty. Rządowi Wielkiej Brytanii nigdy nie udało się spłacił całego długu. Cały wiek XVIII charakteryzuje się prawie stałą tendencją wzrostową tego długu. Jeżeli w 1694 roku zadłużenie wynosiło ok. 20% ówczesnego PKB, to w okresie wojen napoleońskich urosło niebotycznie do ponad dwukrotnej wartości PKB (w 1819 roku było równe 260% ówczesnego PKB). Przy tak wysokim zadłużeniu rząd wydawał w XVIII wieku na samą obsługę długu ponad 30% swoich ‘dochodów’. Na początku lat osiemdziesiątych XVIII wieku obciążenie było tak wielkie, że nowy premier rządu Wielkiej Brytanii William Pitt Młodszy (który został szefem rządu w 1783 roku w wieku 24 lat) zainicjował radykalne reformy gospodarcze (duże w tym był udział krytyki działań rządowych przez opozycję, a zwłaszcza przez Thomasa Phaine’a). Jego reformy zasadzały się, na trzech filarach: obniżenie taryf celnych (np. na herbatę), podpisaniu traktatu handlowego z Francja w 1786 r. i zakończeniu stuletniej wojny celnej pomiędzy obu krajami oraz uproszczeniu i konsolidacji systemu ceł i podatków akcyzowych w jeden fundusz. Towarzyszący tym zmianom wzrost gospodarczy pozwolił Pittowi na zniesienie w następnych latach takich niepopularnych (i dziwnych) podatków jak np. podatku okiennego i obniżenie niektórych z nich np. podatku od świeczek. Wybuch wojny z Francja w 1793 roku pokrzyżował plany Pitta, i na kolejną radykalną próbę naprawy finansów publicznych trzeba było czekać kolejnych 20 lat.
Dopiero po wojnach napoleońskim, przez następne dekady XIX wieku, kolejne rządy Wielkiej Brytanii podjęły heroiczną walkę z tym wielkim długiem, dzięki czemu zredukowano to zadłużenie do ok. 25% w 1913 roku. W XX wieku ‘wahadło przeszło na drugą stronę’, rząd Wielkiej Brytanii znów zaczął się zadłużać. Obecnie wydatki rządowe to ok. 45% PKB a zadłużenie publiczne Wielkiej Brytanii sięga 60%.
Ale o tym może w którymś z kolejnych wpisów.