Dlaczego liberałowie boją się uczciwej dyskusji o gospodarce?
24/09/2012
454 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
Debata ekonomiczna w PAN
Dzisiaj odbyła się w PAN debata polskich ekonomistów nad programem gospodarczym PiS, która była na żywo relacjonowana przez media głównego nurtu. W końcu usłyszeliśmy prawdę o sytuacji gospodarczej na świecie i w Polsce. Ekonomiści zebrani w PAN (niekwestionowane autorytety polskich nauk ekonomicznych) wykorzystali okazję, żeby ocenić dorobek gospodarczy Polski, który rozpoczął się w 1989 roku, po wdrożeniu neoliberalnego modelu gospodarki, lansowanego przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (Konsensus Waszyngtoński). Niestety podczas debaty nie była obecna postać kluczowa w dla tej dyskusji – prof. Leszka Balcerowicza – polaka, który uwiarygodnił społeczeństwu wdrożenie programu MFW, reprezentującego obce interesy w Polsce. Neoliberalną stronę reprezentował także prof. Gomółka. Nie był także obecny Ryszard Petru. Należy założyć, że bali się oni dyskusji na prawdziwe argumenty, gdyż mogliby się skompromitować podczas relacji na żywo. Niemniej jednak poglądy neoliberalne były prezentowane przez najodważniejszych przedstawicieli tej szkoły ekonomii reprezentowanych przez Centrum im. A. Smitha. Relacja odbywała się w godzinach pracy większości polaków więc warto powtórzyć najważniejsze jej tezy. Zostały one częściowo usunięte lub przeformułowane we wtórnych relacjach dostępnych w godzinach wieczornych w mediach głównego nurtu.
Z debaty ekonomistów nasze społeczeństwo dowiedziało się m.in., że:
a) postanowienie Konstytucji RP wdrażające w Polsce społeczną gospodarką rynkową jest fikcją i „demoralizującą hipokryzją konstytucyjną” (powołano się na nieżyjącego już znakomitego prof. T. Kowalika);
b) Polska jest demograficznie „wymierającym krajem”, którego współczynnik dzietność znajduje się na końcowych miejscach w rankingach światowych;
c) Polska gospodarka jest „peryferią produkującą podzespoły dla gospodarki niemieckiej” (vide: Stocznia Gdańska);
d) polacy jako naród zostali pozbawieni większości majątku wypracowanego w okresie PRL, nie istnieje tu żadna firma globalna a co roku wycieka za granicę setki miliardów złotych (wskutek grabieżczej prywatyzacji własność przeszła w obce ręce);
e) następuje powolna destrukcja państwa i aparatu podatkowego, co wzmacnia siłę grup interesu w spychaniu kosztów zewnętrznych na społeczeństwo;
f) „gnije system stanowienia i egzekwowania prawa” – ustawy pisane przez „lobbystów” są podstawiane do podpisu „przez robionych w bambusa” parlamentarzystów, pod fasadą interesu publicznego realizuje się wąskie interesy biznesowe grup nacisku;
g) praca w Polsce jest bardzo wysoko opodatkowana, a najbogatsi mają preferencje i stawki podatkowe najniższe w całej Europie;
h) struktura wpływów podatkowych do budżetu pokazuje, że największe relatywnie podatki w Polsce (utrzymywanie dóbr publicznych) są płacone przez najbiedniejszych (największe są wpływy z VAT, wpływy z PIT są większe niż wpływy z CIT); unikanie płacenia podatków stało się sportem narodowym;
i) narastające bezrobocie zwiększy problemy rodziny (demografia), a to z kolei dodatkowo pogorszy stan finansów publicznych, a z Polski uciekają potencjalni podatnicy – za granicę wyjechało do pracy około 2,5 mln osób, polskie państwo lekceważy politykę ludnościową;
j) Ze względu na wysokie odsetki od obligacji – OFE są pasożytem żerującym na finansach publicznych;
k) w 1989 r. Polska weszła w gospodarkę rynkową z dużym potencjałem demograficznym młodych ludzi, który został skonsumowany przez neoliberalizm i nie odtworzony;
l) kapitał może być „patriotyczny” – co przeczy neoliberalnej tezie, że kapitał nie ma Ojczyzny (vide: afera wokół finansowania Polimeksu przez Pekao).
Najlepiej należy ocenić wystąpienie prof. Modzelewskiego. Przedstawił on celną diagnozę źródeł destrukcji finansów publicznych. Kolejnym wystąpieniem zasługującym na uwagę, była wypowiedź ekonomisty Ryszarda Bugaja, który stwierdził, że przestał popierać PiS po tym jak głosował on Sejmie za obniżeniem podatku dla najbogatszych do rekordowo niskiego poziomu. Najważniejszą jednak jego tezą było stwierdzenie pomagające interpretować niezrozumiałe dyskusje ekonomistów – że „podstawą ekonomii jako nauki jest system aksjologiczny” – wartości, które ma realizować gospodarka. Bez tego trudno rozmawiać o jakichkolwiek rozwiązaniach społecznych. Wszystko staje się grą interesów. System aksjologiczny mówi, z czyich kieszeni trzeba uzupełnić braki istniejące w finansach publicznych.
Ważną dla finansów Polski są generujące wysoki dług publiczny OFE. Polska nauka (prof. Leokadia Oręziak z SGH) od dawna nawołuje do ich likwidacji. System ten zmusza wszystkich pracujących na etacie polaków do inwestowania na giełdzie i płacenia wysokich prowizji. Społeczeństwo ponosi pełne ryzyko operacji giełdowych podczas, gdy 14 firm zarządzających OFE (PTE) nie ponosi żadnego ryzyka i pobiera wysokie opłaty niezależnie od efektów swojej pracy. System oceny jakości zarządzania PTE jest fasadowy. W świecie odchodzi się od OFE. Węgry znacjonalizowały swoje obowiązkowe prywatne fundusze emerytalne. Rząd RP wolał podwyższyć wiek emerytalny klasie pracującej do 67 lat niż odebrać profity od zarządzanie działającym w Polsce przedstawicielstwom obcych korporacji. W tym roku zostanie znowu podwyższona stawka przekazywana do OFE.
Niestety ekonomiści nie odnieśli się wyraziście do kwestii podatków od supermarketów i banków. Szkoda – zabrakło czasu. Za to obecni lobbyści neoliberalizmu z góry straszyli, że wszelkie nowe podatki obrotowe zostaną „przerzucone na społeczeństwo”. Czy na pewno? Gdyby istniało zlikwidowane niedawno Rządowe Centrum Studiów Strategicznych istniałaby szansa na odpowiedź zgodną z racją stanu i interesem publicznym.
Niewątpliwie ta debata to początek procesu zmian świadomości ekonomicznej, który wskutek zbliżającego się kryzysu będzie musiał nastąpić w Polsce. Obywatele powinni przemyśleć od nowa, co tak naprawdę oznacza określony w Konstytucji RP ustrój społeczno-gospodarczy – „społeczna gospodarka rynkowa”. Czy daje on podstawę do wyzysku młodych ludzi pracujących na podstawie „umów śmieciowych”? Czy społeczna gospodarka rynkowa to niepewność przyszłości związana z pełną elastycznością zatrudnienia i bat odsetek od frankowych kredytów mieszkaniowych?
Powinniśmy się razem zastanowić, czy do oceny procesów gospodarczych w naszej Ojczyźnie należy stosować „złotego cielca” neoliberałów –„PKB” – czy też prawdziwe mierniki „społeczności” gospodarki”. Te inne wskaźniki pokazałyby nam prawdziwy obraz polskiego społeczeństwa.
Premier RP nie chciał komentować dzisiejszej debaty ekonomistów (w pełnej szacunku postawie do problemów gospodarki kraju „jeszcze jej nie słyszał”).
SA