Diana Rudnik wielbicielką członków (rządowych) z PO
06/03/2012
532 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
……członków nigdy nie zabraknie.
Niedzielny program poranny w TVP Info prowadziła Diana Rudnik. Całość była poświęcona katastrofie kolejowej w Szczekocinach. Relacje, rozmowy z gośćmi. I w trakcie jednej z dyskusji mnie zatkało, a właściwe zrobiło mi się niedobrze. Otóż owa pani Diana Rudnik (z d. Bzdyra) ni z gruszki, ni z pietruszki wyskoczyła swym słodziutkim głosem i głupkowatą miną z tekstem do swych gości, ale w zamyśle do telewidzów, którym po raz kolejny udowodniła, że członki rządowe z PO są najlepsze na świecie, a dzień bez wazeliny jest dniem straconym. Zadała pytanie, czy zdarzyła się kiedyś katastrofa, na miejscu której pojawiło się aż tak wielu przedstawicieli najwyższych władz państwa. I zaczęła z pieczołowitością i lubością wymieniać: minister MSW pan (w jej ustach słowo „pan” brzmiało jak koniecznie pisane z wielkiej litery lub „p” jak „p….s”) Cichocki, pan premier, pan minister zdrowia, pan minister transportu i wreszcie rano przybyły pan pRrezydent.
Wyglądało to tak, że jakby tylko wtedy mogła, to każdemu z w/w panów zrobiłaby to, o czym właśnie marzyła, a potem czekałaby z niecierpliwością na kolejną katastrofę (wszak to Bzdyra, o przepraszam – bzdura), by móc znowu z pełnym oddaniem i służalczością wymieniać ilu członków z ramienia rządzącej PO przyjechało…… Wszak członków nigdy nie zabraknie.