Diabelski fortepian ma tylko dwa klawisze: biały i czarny.

Klawisz biały to twoje pragnienia, klawisz czarny to twoja negacja.

Pragniesz posiąść rzeczywistość i nienawidzisz rzeczywistości. Pół biedy, gdy rzeczywistość jest piękną kobietą, która wydobywa z twych trzewi fontanny żądz. Postarzeje się, zużyje – wymienisz ją na nowy model, byle żądza rozpalała nadal twój oddech. Czy nie tak?

A co się stanie, gdy afrodyzjakiem jest władza? Popatrz śmiało w oczy Tuska, Komorowskiego, Palikota i innych biedaków? Co widzisz? Jeśli, biedaku, widzisz troskę o wspólne dobro, idź nad sadzawkę i obmyj swoje oczy. Grozi ci bowiem ślepota. Jeśli im zazdrościsz i rozpaliłeś w sobie wielkie pragnienie, by stać tam, gdzie oni, to nie zapomnij, że pragnienia czasem się ziszczają.

Diabelski fortepian ma dwa programy: posiadania rzeczy i negacji siebie, gdy nie ziszcza się plan posiadania. Chcesz panować nad rzeczywistością, lecz rozrywasz ją na strzępy jak demon, odrywasz od siebie, od własnego życia i doświadczenia. I stajesz się niewolnikiem. 

Pragniesz być panem i złościsz się, bo wciąż jesteś niewolnikiem. To nieuchronne – kręcisz się w kółko na diabelskiej karuzeli. Zegar odmierza diabelski czas – od pełni życia do umierania, od radości do cierpienia, od niewinności nowonarodzonego do zgrzybiałości starca.

Domem, w którym stoi diabelski fortepian jest twoje ego. Pierwszym wynalazcą tego instrumentu był zaś sam Lucyfer. Gdy odłączył się od chórów anielskich i popłynął w siną dal w poszukiwaniu otchłani , która zaspokoiłaby jego nienasycone pragnienie pychy, przypieczętował swój i nasz los.

Nie lubisz obrazków i sag biblijnych? Proszę bardzo, zejdziemy na ziemię, a nawet pod nią – w głąb twojego ego.

Diabelski fortepian ego ma tylko dwa klawisze: dobro i zło. Dobra pragniesz i zło czynisz. Zło czynisz i dobra pragniesz. Dla siebie. Tylko dla siebie. Klucz do każdego czynu nazywa się „dla siebie”.

Nie brzmi to dobrze, bo jakby tym kluczem nie kręcić i tak otworzą się drzwi fatum. To znacznie gorzej niż wymyślił Goethe, tropiciel czynów mistrza Mefisto, będącego„częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”.  Mefisto przegrywa jednak walkę o duszę Fausta.

Mefistofeles, jeden z siedmiu wielkich książąt piekła, nazywany czasem samym Szatanem, mieszka od wieków na ziemi. Jego domem jest ego. Jego imię pochodzi z hebrajskiego: mefir – niszczyciel, tofel – kłamca, lub mephistoph – niszczyciel dobra.

Faust wyrywa swą duszę ze szponów mistrza Mefisto, rzutem na taśmę, w ostatniej chwili. Ma szczęście.

Łut szczęścia, nieziemski spryt i opór duszy, która nie wyrzeka się światła, by dać pożreć się ciemności, ratują mu skórę, a właściwie duszę. Nie bez znaczenia jest też szczypta łaski Najwyższego, który tajemniczo wkracza w grę o duszę nieszczęśnika.

Faust był w czepku urodzony, ale ty, jako urodzony bez czepka, nie licz na wybawienie. Nie masz w sobie dość sprytu, by zagrać w kości z samym Szatanem, a o łut szczęścia trzeba zawalczyć. Uciekaj. Czmychaj – póki masz w sobie dość życia i choć jeden dzień przed sobą.

Przestań grać na diabelskim fortepianie. Wyrzuć go precz z własnego domu.

Jak można nie grać na diabelskim fortepianie? Jak wyrzucić go z domu? Niestety, widoki są marne, szanse beznadziejne. Batuta i dyrygent są tobą, program utworów do odegrania w życiu został wgrany do twojej podświadomości, orkiestra rozmaitych pod-osobowości wrosła w komórki twojego ciała, w aksony i dendryty mózgu. Nie ma prawie nadziei. Biologia, karma i grzech są twoim przewodnikiem.

Pragnienie – tempo, rytm, metrum – opór materii i ducha – i na końcu złość, gdy sobie uświadomisz, że pragnienie chybiło o łut szczęścia celu. Albo, gdy nie chybiło, to nic w tobie nie przemieniło i raczej wypaliło w twoim sercu kolejną otchłań niezaspokojenia.

Niezaspokojenie przynosi złość. Złość powinna minąć, gdy odnajdziesz nowe pragnienie, uderzając w biały klawisz diabelskiego fortepianu. Ale nie zawsze masz dość siły, by walnąć pięścią w biały akord, a wówczas – dźwięk akordu czarnego brzmi długo i wypełnia twoją duszę pieśniami nienawiści lub depresji.

Potrzebujesz kolejnego pragnienia, mocniejszego – to bodziec, by dojść do kolejnego brzegu złości – to reakcja. Pragnienie – bum, złość –bum. Pragnienie – bum, nie masz w sobie życia – bum, bum, bum – nienawiść lub depresja. Pragnienia wypalają życie z życia. Pragnienia nie są zdrowe. Trzeba je dawkować jak lekarstwo. Z umiarem. Z czułością lekarza.

Czego teraz pragniesz? Bum, bum, bum. Jeśli mi powiesz, opiszę możliwe reakcje. Wykreślę kilka realnych ścieżek na duchowych mapach omijających pułapki niezaspokojenia żądz.

Pobaw się ze sobą światłem. Ostrożnie, gdyż z greki mephostophiles to wprawdzie duch ciemności, nielubiący światła, ale inny gość z piekielnej paczki, Lucyfer niesie światło w każdą otchłań. Ustalmy więc ponad wszelką wątpliwość, że zabawa ego z światłem przykuje cię tylko do stołka przy  diabelskim fortepianie. Nie pomoże pokuta ani grzechów odpuszczanie.

Światło bez miłości ciągnie za sobą smugi cienia niezaspokojonych pragnień. Wejdź w źródło nienawiści, by ujrzeć twarz bliźniego jako twoją własną. Przytul się do gniewu jak do ukochanej i zjednocz się przytomnie z erupcją tej energii. Dasz radę?

Gra na diabelskim fortepianie prowadzi do wypalenia życia, do obumarcia serca, które przestało bić dla miłości, do oblepienia nieśmiertelnej duszy szlamem grzechów.

Moje dobre rady są tu takie:

Nie wybieraj ścieżki wolności poza prawdą i tylko do rzeczy lub od rzeczy prowadzącej. Tego uczy cię wprawdzie świat i tej nauce chcesz być wierny, lecz to    ledwie trupa lobbingowa urojonej muzyki dwóch klawiszy w więzieniu. Trzecia wolność, duchowa wolność ponad rzeczy, czeka aż ją odkryjesz.

Wyrzuć diabelski fortepian z domu. Wstaw tam boski fortepian. To instrument, na którym zagrasz prawdziwą pieśń duszy na ścieżkach wolności ponad rzeczy, ponad pragnienia i ich marność. Zawiera on wprawdzie dwa klawisze fortepianu diabła, ale ma całą gamę klawiszy innych.

Ma też taką właściwość, że będziesz mógł dodawać – wraz z odkrywaniem nienazwanego – nowe klawisze do klawiatury. Aż zagrasz pieśń własnej duszy przed Najwyższym. Pieśń pełną, dla której narodził cię ex nihilo do życia.

Odnajdziesz w końcu ósmy kolor tęczy. Teraz  idź i poszukaj pierwszego koloru. Gdzie on jest? Od czego zaczniesz?

Moje dobre rady potraktuj brutalnie – w myśl przysłowia: "dobrymi radami piekło jest wybrukowane". Do diabła z dobrymi radami.