Diabeł interesuje się też skromnymi
03/12/2011
433 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Szczur w postaci zapowiedzi „starań” o przywrócenie kary śmierci, wpuszczony na tak zwaną polityczna scenę przez Jarosława Kaczyńskiego, wywołał wściekły odpór ze strony postępactwa.
Ponieważ prezesowi PiS najwyraźniej chodzi właśnie o ekscytowanie takiego klangoru, bo to wywołuje wrażenie, jakby wszystko kręciło się wokół niego i być może zaspokaja mu jakaś tajemniczą potrzebę serca – nie byloby powodu, by nadal bić pianę, gdyby nie Jego Ekscelencja bp Tadeusz Pieronek. Kiedy znajoma trąbka zagrała mu pobudkę, natychmiast stanął w karnym szeregu – ale wydaje się, że podobnie jak wiele tak zwanych sierot po Kaczyńskim, to znaczy – osób które kiedyś on stłamsił i zostawił w nieutulonym rozgoryczeniu – również Jego Ekscelencja najwyraźniej się na Jarosława Kaczyńskiego zafiksował i odtąd ocenia nie tylko wydarzenia polityczne, ale i wszystko inne – łącznie z religią – pod kątem, czy to Kaczyńskiemu zrobi na złość, czy przeciwnie – sprawi mu przyjemność.
Ta fiksacja Jego Ekscelencji stała się już powszechnie znana i w związku z tym jest cynicznie wykorzystywana przez rozmaite medialne hieny. Kiedy tylko trzeba Jarosławowi Kaczyńskiemu dołożyć zdrowia, natychmiast wołają biskupa Pieronka i rzucają mu hasło, a ten, przez otwór gębowy swojej twarzy natychmiast wypowiada oczekiwane komentarze, które z racji urzędowej rangi komentatora chętnie przedstawiane są przez postępactwo jako wygłoszone pod natchnieniem samego Ducha Świętego. Nic zatem dziwnego, że i teraz pan redaktor Jakub Czermiński z kierowanego przez red. Lisa tygodnika „Wprost”, w podskokach pobiegł do księdza biskupa Pieronka, a ten skwapliwie skorzystał z okazji by znienawidzonemu Jarosławu Kaczyńskiemu pokazać ruski miesiąc. Nie byloby powodu, by wchodzić między ostrza tych potężnych szermierzy, gdyby nie to, że Jego Ekscelencja wygłosił pogląd, który wydaje mi się heretycki. Czy jednak biskup może być heretykiem? Niestety tak; takie rzeczy w historii Kościoła się zdarzały i to nie tylko w starożytności, kiedy to znaczna część ówczesnych biskupów popadła w sprośne błędy Niebu obrzydłe w postaci arianizmu, ale i teraz – żeby wspomnieć choćby Jego Ekscelencję Emmanuela Milingo, arcybiskupa Lusaki, który do tego stopnia się zbisurmanił, że nie tylko występował jako raper i nawet nagrał płytę pod tytułem „Gubudu Gubudu”, ale robił jeszcze gorsze rzeczy, aż został ekskomunikowany, a 17 grudnia 2009 roku – przeniesiony do stanu świeckiego. Jego Ekscelencja bp Tadeusz Pieronek na tym tle prezentuje się znacznie skromniej – ale wiadomo, że diabeł interesuje się również skromnymi. Jakże inaczej wytłumaczyć lansowanie jeszcze w latach 90-tych przez Jego Ekscelencję podatku kościelnego – co skomentowałem, że jego Ekscelencji księdzu biskupowi Tadeuszowi Pieronkowi może udać się to, co nie udało się nawet Józefowi Stalinowi?
Ale to były tylko pomysły zmierzające nie tylko do poddania Kościoła finansowej kurateli ze strony państwa, ale i zmiany dotychczasowego sposobu jego finansowania. Obecnie bowiem Kościół w Polsce w zasadzie finansowany jest od dołu do góry; wierni przekazują datki na rzecz parafii, proboszcz płaci ustaloną składkę swemu biskupowi, dzięki czemu w sprawach finansowych cieszy się sporą samodzielnością. Wprowadzenie podatku kościelnego odwraca ten porządek o 180 stopni; państwo przekazywałoby podatkowe pieniądze biskupom, a ci, według swego uznania – proboszczom, zyskując w ten sposób dodatkowy instrument ich dyscyplinowania. Toteż nic dziwnego, że pomysł Jego Ekscelencji bpa Pieronka spotkał się ze słabo tylko maskowaną niechęcią właśnie ze strony duchowieństwa parafialnego, z natury rzeczy mającego ściślejszą więź z katolickimi masami, niż Ekscelencje, zwłaszcza te brylujące po postępackich salonach. Tym razem jednak Jego Ekscelencja wygłosił pogląd wzbudzający wątpliwości natury zasadniczej. Oto na pytanie red. Czermińskiego, czy „polityk, który deklaruje przywiązanie do wartości chrześcijańskich, a jednocześnie identyfikuje się jako zwolennik kary śmierci – występuje przeciw Kościołowi?” – bez namysłu odpowiada: „występuje przeciw swojemu chrześcijaństwu. Z całą pewnością.” Nawet biorąc poprawkę na to, że sprytny red. Czermiński w tych krótkich, żołnierskich słowach naszkicował sylwetkę Jarosława Kaczyńskiego i podsunął Jego Ekscelencji pod nos na pożarcie, a ksiądz biskup, znany z upodobania do smacznej kuchni, łapczywie się na to danie rzucił – przedstawiony przy tej okazji ogólny pogląd sprawia wrażenie szalenie niebezpiecznego właśnie z powodu zasadnicznej sprzeczności z chrześcijańskim sposobem widzenia świata i człowieka.
Podstawowa prawda, jaką chrześcijaństwo głosi o człowieku, to pogląd, iż został on stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Chodzi oczywiście o właściwości natury duchowej, bo o żadnym podobieństwie fizycznym mowy być przecież nie może. W czym zatem to podobieństwo może się manifestować? We właściwościach, jakie ludzie bez trudu mogą stwierdzić u siebie, a których posiadania niegrzecznie byłoby odmawiać Panu Bogu. Zatem na pierwszym miejscu jest niewątpliwie inteligencja. Skoro człowiek, będący stworzeniem Bożym, jest istotą rozumną, to cóż dopiero mówić o jego Stwórcy? Więc jako istota rozumna, człowiek potrafi ocenić swoje postępowanie – również pod względem etycznym, to znaczy – posiada umiejetność rozróżniania między dobrem, a złem. Ale podobieństwo do Boga na inteligencji się nie kończy. Posiadając umiejętność oceniania swego postępowania, człowiek posiada również zdolność świadomego wybierania. Jest zatem istotą wolną. I tę właśnie cechę człowieka chrześcijaństwo z naciskiem podkreśla – że człowiek ma wolną wolę. Dlatego właśnie jest za swoje postępowanie odpowiedzialny – gdyż w przeciwnym razie nie można by przypisać mu winy, a więc – grzechu i związanej z nim odpowiedzialności. Warto zwrócić uwagę, że według chrześcijaństwa dar wolności jest autentyczny. Wolność ludzka jest prawdziwa i posunięta tak daleko, jak tylko to możliwe. Człowiek może nawet świadomie odrzucić Boga, narażając się wskutek tego na wieczne potępienie. Ale własnie piekło jest ostatecznym dowodem, że ludzka wolność jest prawdziwa, że nie jest to żadna namiastka. Bóg tak uczynił nie tylko przez szacunek dla człowieka, ale również – przez szacunek dla samego Siebie. Bowiem podziw i miłość istoty, która nie może nie podziwiać i nie kochać, nie jest nic warta. Wartość ma dopiero podziw i miłość istoty, która może nie podziwiać – a podziwia. Może nie kochać – a kocha. I przykazania tej wolności nie ograniczają, bo wprawdzie jst powiedziane: nie kradnij – ale przecież mimo to można kraść – i to jeszcze jak! Przykazania są jedynie życzliwymi wskazówkami, jak wybierać p r a w i d ł o w o – ale wolności nie ograniczają. Chrześcijaństwo w życzliwości dla człowieka idzie nawet krok dalej – bo sakramenty pozwalają nawet na skorygowanie złych wyborów j u ż d o k o n a n y c h. Dalej bez ograniczenia lub zafałszowania daru wolności posunąć się już nie można. To wszystko sprawia, że człowiek w ujęciu chrześcijańskim jest istotą autentycznie wolną, a zatem – również odpowiedzialną.
Tymczasem tak zwana „antropologia humanistyczna”, nazwana tak chyba przez złośliwość, traktuje człowieka jako rodzaj „ślepego narzędzia przyrody” – chaotycznego kłębowiska sił, których istnienia nawet sobie nie uświadamia, a cóż dopiero – żeby nad nimi zapanował? W tym ujęciu postępowanie człowieka jest efektem chwilowej przewagi którejś z nich, wskutek czego człowiek został popchnięty akurat w tym, a nie w innym kierunku. Zatem nie ma mowy o żadnej wolności, a skoro tak, to egzekwowanie jakiejkolwiek odpowiedzialności od takiej istoty byłoby rzeczywiście jakimś okrucieństwem. Toteż ruchy abolicjonistyczne, skierowane na eliminację nie tylko kary śmierci, ale stopniowo – również wszystkich innych kar, stoją na gruncie antropologii humanistycznej. Zwróćmy jednak uwagę, że w tym ujęciu kondycja ludzka właściwie przestaje w sposób zasadniczy różnić się od zwierzęcej. Nikt normalny nie będzie urządzał procesu karnego koniowi który kopnie furmana i go zabije. Nie bez kozery tedy wśród postępactwa taką furorę zrobił pogląd, że zwierzęta, to „istoty czujące”, właściwie „tak, jak ludzie” – z czego płynie wniosek, że skoro zwierzęta są jak ludzie, to i ludzie są jak zwierzęta. No dobrze – ale taki pogląd pozostaje w oczywistej i nieusuwalnej sprzeczności z fundamentalnymi prawdami chrześcijaństwa. Dlaczego zatem w rozmowie z red. Jakubem Czermińskim Jego Ekcelencja bp Tadeusz Pieronek twierdzi, że zwolennik kary śmierci występuje i to „z całą pewnością” przeciwko chrześcijaństwu? Czyżby niechęć do Jarosława Kaczyńskiego przyćmiła mu zdolność do logicznego rozumowania, czy też na skutek długoletnich umizgów do postępackich salonów sam popadł w sprośne błędy Niebu obrzydłe? Czy rzeczywiście nie ma nic przeciwko temu, byśmy z powodu tych błędów jego poglądy i wypowiedzi przestali traktować serio, byśmy przestali je szanować i się nimi przejmować, byśmy je z pogardą odrzucili? Wprawdzie prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu anonsującemu „starania” o przywrócenie w Polsce kary śmierci z pewnością taka intencja nie przyświecała – ale to nic nie szkodzi, bo przecież i bez jego przyzwolenia możemy sobie o różnych sprawach szczerze porozmawiać.
Stanisław Michalkiewicz