Bóg, Honor, Ojczyzna… Demokracja! Doprawdy? O ile jestem pewny trzech pierwszych w dewizie, o tyle moją podejrzliwość co do czwartego budzi już sam fakt, jak to cały lewicowy establishment świata nieustannie karmi nas peanami na jej cześć. Jak dobre, to przecież musi być demokratyczne, demokracja – panaceum na wszelkie zło, igrzyska olimpijskie są demokratyczne… Tylko w którym miejscu? Nowożytni filozofowie – ideowi twórcy współczesnych demokracji – zdawali sobie sprawę i mieli obawy z powodu ich niedoskonałości. Dziś już nikt nie wspomina o tym w szkołach bo… No właśnie, dlaczego? Niejednokrotnie natknąłem się już – także tutaj – na osoby, które w błyskotliwy sposób i na dających wiele do myślenia przykładach obnażają szaleństwa demokracji. Na niewiele zdają się jednak ich argumenty, […]
Bóg, Honor, Ojczyzna… Demokracja! Doprawdy? O ile jestem pewny trzech pierwszych w dewizie, o tyle moją podejrzliwość co do czwartego budzi już sam fakt, jak to cały lewicowy establishment świata nieustannie karmi nas peanami na jej cześć. Jak dobre, to przecież musi być demokratyczne, demokracja – panaceum na wszelkie zło, igrzyska olimpijskie są demokratyczne… Tylko w którym miejscu? Nowożytni filozofowie – ideowi twórcy współczesnych demokracji – zdawali sobie sprawę i mieli obawy z powodu ich niedoskonałości. Dziś już nikt nie wspomina o tym w szkołach bo… No właśnie, dlaczego?
Niejednokrotnie natknąłem się już – także tutaj – na osoby, które w błyskotliwy sposób i na dających wiele do myślenia przykładach obnażają szaleństwa demokracji. Na niewiele zdają się jednak ich argumenty, kiedy czytelnicy (skądinąd na tyle oczytani, bystrzy i samodzielnie myślący, by dotrzeć na te właściwe blogi) zdają się być tak gruntownie pod wpływem demopropagandy, że za punkt honoru stawiają sobie jej obronę, nie próbując nawet zrozumieć tego, co czytają. Czasem zastanawiam się ilu z nich ma na ścianie albo pulpicie zdjęcie Piłsudskiego, wielbionego za to, że się, ku radości obywateli, demokracji pozybył (a było to w czasach, gdy mieliśmy ponoć jeszcze prawdziwe własne elity- gdzie je tam porównywać do dzisiejszych cwaniaków). Im dedykuję ten tekst.
Czy Kościół jest demokratyczny? Nie. Czy to oznacza, że nie szanuje wolności jednostki? Wręcz przeciwnie – Kościół z technicznego punktu widzenia posiada cechy organizacji anarchokapitalistycznej – jest przede wszystkim dobrowolny: w każdej chwili można od niego odejść lub przestać go wspierać. I wolność wyboru jest – co trzeba podkreślić – fundamentalna dla religii i Kościoła: tylko ona tworzy w naszej świadomości miejsce na grzech, a więc też odpowiedzialność za własną osobę. Mimo to (a może właśnie dlatego?) Kościół przyciąga wartościami i jednoczy wiarą – także w to, że jego członkowie mają wspóny cel. Zaznaczę, że – jako organizacja tworzona i sterowana zasadniczo przez ludzi – nie jest doskonały, co znajdowało odwzwierciedlenie w mniej chlubnych epizodach jego historii, aczkolwiek były to prawie zawsze momenty, w których demonstrował on swoją siłę, aniżeli walczył o przetrwanie.
Jak to wygląda w demokracji? Chcesz czy nie chcesz- płacić musisz, a nie daj Boże, poczytaj trochę o ekonomii – wtedy w parktyce pozostaje Ci już tylko bycie przegłosowywanym w każdych wyborach przez nieodpowiedzialnych naiwniaków, którzy na temat ekonomii nic nie wiedzą ale… Jest ich więcej, więc zostaniesz ich sponsorem. Tu zresztą dochodzimy do innego aspektu państwowego wyciągania kasy. Żeby bez niepokojów społecznych odebrać ludziom pieniądze, państwo demokratyczne (w przeciwieństwie do Kościoła) jest zmuszone obiecać im coś w zamian. Potrzeby są jednak różne, więc dzieli to społeczeńtwo i to często z żenująco niskich pobudek: ot, rolnik będzie do upadłego głosował na obiecujących KRUS, pracownicy budżetówki na wsparcie ich sektora, a emeryt na zapewnienie rewaloryzacji – choć mogą się spotkać w Wigilię przy stole i zgadzać co jest dobre, prawe i moralne. Głosując stają się jednak zakładnikami polityków, kiedy – przez poziom ingerencji państwowych instytucji w ich życie – decyzja "na górze" to dla nich być albo nie być. Warto też tutaj wspomnieć zupełnie niemoralny aspekt całego systemu, w gruncie rzeczy mamiącego ludzi życiem na cudzy koszt- wizją tak słodką, że nikt nawet nie próbuje wdawać się w zasady i zastanawiać się nad konsekwencjami działania demokracji.
A co stałoby się, gdybyśmy zdemokratyzowali Kościół? Cóż, zapewne na pierwsze niedzielne głosowanie ochoczo stawiliby się wszyscy "wierzący-niepraktykujący" i przegłosowali zaoczny charakter mszy, spowiedzi i wszelkich innych obrządków przeszkadzających w oglądaniu telewizji. Za tydzień odbyłyby się (przez internet) uzupełniające referenda w sprawie rozpusty, w świetle postanowień których każdy chętny "wierny" dostawałby dożywotni certyfikat świętobliwości. I byłoby po Kościele…
Och, nie, przepraszam! Pozostaliby duchowni i świątynie, na które musielibyśmy płacić, nie dostając nic w zamian!
"Zbrodnia jest zbrodnia, agresja jest agresja, bez wzgledu na to, jak wielu obywateli godzi sie na takie praktyki. W pojeciu wiekszosci nie ma nic swietego. Tlum dokonujacy samosadu stanowi przeciez wiekszosc na swoim terenie." -M.Rothbard"