24-09-2011, 10:33
Piątkowa debata w TVN24 o rolnictwie z udziałem przedstawicieli PSL, PO, SLD i PJN dotyczyła m.in. organizmów genetycznie modyfikowanych. W debacie nie wziął udziału przedstawiciel PiS.
Politycy PSL i PJN opowiedzieli się przeciw wprowadzaniu GMO; przedstawiciele SLD i PO uważają, że należy to przemyśleć. Wszyscy byli zdania, że należy kontynuować badania dotyczące wpływu organizmów genetycznie modyfikowanych na zdrowie ludzi i zwierząt.
Minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL) powiedział, że dopóki nie ma stuprocentowej pewności, że żywność genetycznie modyfikowana jest w pełni bezpieczna, trzeba doprowadzić do takiego stanu prawnego w Europie, aby GMO uprawiane, ale także żywność wyprodukowana z wykorzystaniem GMO, nie mogła być do Europy sprowadzana ani tu rozprowadzana. Przyznał, że żywność taka jest na rynku, ale coraz więcej państw od niej się odwraca.
Europoseł SLD, b. minister rolnictwa Wojciech Olejniczak uważa, że w sprawie GMO "nie wolno postępować populistycznie". Zwrócił uwagę, że ponad 80 proc. stanowią pasze z udziałem GMO, głównie soi. Dzięki temu rolnictwo polskie jest konkurencyjne. Według niego nie ma w Polsce poważnego środowiska naukowego, które chciałoby całkowicie zakazać GMO.
Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke (PO) przytaczał dane, według których ok. 60 proc. światowej żywności wyprodukowano z wykorzystaniem GMO, w Polsce ponad 80 proc. pasz jest produkowanych z soi zmodyfikowanej genetycznie, w Stanach Zjednoczonych jest to ponad 97 proc. "Jeżeli w 2010 r. będzie nas ok. 10 mld ludzi, to skąd wziąć tyle żywności, by wszystkich wyżywić przy zmniejszającej się ilości hektarów wykorzystywanych do produkcji?" – pytał wiceminister.
Poseł PJN, b. minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz jest zdania, że trzeba kontynuować badania nad wpływem GMO na ludzi i zwierzęta. Podkreślił jednak, że jeśli te rośliny pojawią się na naszych polach, nie można ich już będzie wycofać. Dlatego – jego zdaniem – na razie w Europie, a tym bardziej w Polsce, nie ma potrzeby, aby uprawiać GMO.
W rundach pytań uczestnicy debaty mówili m.in. o reformie systemu ubezpieczeń społecznych w rolnictwie. Opozycja zarzuciła koalicji, że przez 4 lata nie zreformowała Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Minister Sawicki podkreślał, że były ważniejsze sprawy niż zmiany w KRUS. Jego zdaniem nie ma powodu, by z KRUS robić chłopca do bicia. "To nie KRUS, tylko ZUS jest problemem – to do ZUS co roku rośnie dopłata z budżetu" – mówił. "Nieszczelność KRUS jest już mitem. Problemem jest to, że rolnicy niewiele zarabiający, posiadający do 10 ha, to 80 proc. wszystkich gospodarstw i im trzeba zapewnić ochronę" – podkreślił.
Moja pasja jest refleksologia oraz pomaganie ludziom. Dzialam w partii Elektorat.