Artykuły redakcyjne
Like

Dbałość o obywateli

03/07/2015
680 Wyświetlenia
1 Komentarze
9 minut czytania
Dbałość o obywateli

Zupełnie jak za PRL mamy pełne uszy zapewnień że władze o niczym innym nie myślą tylko o naszym dobru. Rozbieżność oświadczeń z faktami nie ma najmniejszego znaczenia, nie ma wprawdzie zagłuszaczek „wrogich radiostacji siejących oszczercze kłamstwa o działaniach władzy”, ale nie ma też i chętnych do informowania nas jak wygląda prawda o naszym położeniu szczególnie w porównaniu z innymi krajami z którymi żyjemy w rzekomej wspólnocie dbającej o wszystkich jej członków. A przecież wystarczyłoby gdyby usłużny władzy GUS wzorem swego przedwojennego poprzednika informował o poziomie cen podstawowych artykułów w różnych krajach w zestawieniu z zarobkami i innymi dochodami ludności. GUS jednak woli czerpać z bogatych doświadczeń PRL i czarować nas wskaźnikami, jak to ładnie u nas „krzywa rośnie” i podawać wymyślone dla samozadowolenia władzy relacje „waloryzacyjne” które z naszych nieszczęsnych 13 tys. dolarów na głowę PKB potrafią zrobić 21 tys. dolarów.

0


 

Jesteśmy orzynani na wszystkim, w pierwszej kolejności przez władze centralne i „samorządowe”, instytucje powołane dla dobra publicznego jak ubezpieczenia, służba zdrowia, służby bezpieczeństwa itp.

Szczególnie uprzywilejowane w uprawianiu tego procederu są banki i różnorakie instytucje finansowe, a ze specjalnych uprawnień korzystają przedstawiciele kapitału zagranicznego bezkarnie drenujący nasz kraj.

Obok żerujących ciągle na naiwności ludzkiej zwykłych oszustów, mamy do czynienia z nagminnymi przekrętami „poważnych” firm które wyciągają z Polski pieniądze pod różnymi fikcyjnymi tytułami z „consulting fee” i „know how” na czele nie mówiąc już o nierównoważnych transakcjach zakupów i sprzedaży.

Przed wojną takie oszustwa były ścigane z osławionym Boussac’iem z Żyrardowa, Buchholzem z manufaktury widzewskiej i Plessami z Pszczyny na czele.

Obecnie skala tego zjawiska przekracza wielokrotnie afery przedwojenne, ale dzieje się to całkowicie bezkarnie, a przecież afera z kredytami „frankowymi” jest tego klasycznym przykładem.

Obrzydzenie wywołuje gorliwość jaką okazują nasi rodacy wysługujący się zagranicznym oszustom mając pełną świadomość w jakim oszukańczym procederze biorą udział. Mogłem to zaobserwować w czasie prób wyłudzenia ode mnie nienależnych płatności.

Nota bene polskie organy nadzoru tolerują oszukańcze klauzule umieszczane w umowach za usługi i inne transakcje handlowe.

Do tego dochodzą jeszcze głosy „pożytecznych idiotów” lub wynajętych „trolli” wysławiających cwaniactwo i drwiących z naiwniaków którzy dali się nabrać.

Jak inaczej można bowiem potraktować zdanie że „bank handluje pieniędzmi tak samo jak pietruszką na targu”.

Przecież handlarzowi pietruszką nie powierzamy swoich pieniędzy za obietnicę zwrotu w przyszłości z ewentualnymi odsetkami / przeważnie w praktyce polskich banków bardzo niskimi w zestawieniu z kosztami kredytu/.

Stąd na całym świecie banki jako instytucje zaufania społecznego podlegają szczególnym obostrzeniom i nie wolno im ani prowadzić hazardu, ani wprowadzać świadomie klientów w błąd. Obowiązują też limity oprocentowania kredytów, obecnie w Polsce wynosi to 10 %, mając jednak na względzie niskie oprocentowania lokat nie przekraczające średnio 3 – 4 % /uwzględniając zerowe oprocentowanie ROR’ów/ to różnica stanowiąca przychód banku jest i tak bardzo wysoka.

Banki w Polsce / bo nie polskie/ korzystają też z relatywnie wysokich opłat za różnorakie usługi. Wykazany przez nie formalny zysk za ubiegły rok w wysokości około 15 mld. zł jest oczywiście zaniżony i gdyby przeprowadzono właściwą kontrolę z uwzględnieniem najrozmaitszych przepływów międzybankowych, szczególnie tych zagranicznych, to okazałoby się że zysk rzeczywisty jest znacznie wyższy.

Twierdzenie przez prezesa zrzeszenia banków w Polsce że rewizja kredytów „frankowych” pogrąży polską gospodarkę jest karygodne i powinno spotkać się z odpowiednią reakcją ze strony rządu.

Niestety rząd jest tak samo „w Polsce” jak i banki.

Zadłużenie prywatne polskiego społeczeństwa wynosi podobno ponad 120 % PKB i jest jednym z niższych w światowym zestawieniu. Problem leży raczej w zdolności tego społeczeństwa do spłaty wobec bardzo niskiego poziomu dochodów osobistych Polaków niewiele przekraczających 1000 zł miesięcznie na osobę. W zestawieniu z tym zadłużeniem nie mówiąc już o długu publicznym kredyty denominowane w walutach obcych to zaledwie około 10 % i gdyby przyjąć że należne za nie odsetki nie powinny przekraczać 7 % to roczne średnie obciążenie nimi nie powinno przekraczać 7 mld zł i banki nie poniosłyby żadnych strat. Wszystko co banki wyłudzają ponad tę kwotę to nic innego jak tylko lichwa, a jest to przecież suma kilkakrotnie przekraczająca dopuszczalny poziom odsetek.

Nie zaszkodziłoby gdyby kilka banków w Polsce za te oszukańcze praktyki zapłaciło stosowną karę, wpłynęłoby to uzdrowicielsko na funkcjonowanie systemu bankowego w Polsce.

Obawy o utratę zdolności kredytowej banków są całkowicie płonne, chciwość zysku z kredytu i zasoby wirtualnych pieniędzy są tak wielkie że nie zrezygnują z tego nawet jeżeli będą musiały zwrócić część zagrabionych pieniędzy.

 

Znacznie gorsze są skutki ekonomiczne i socjalne ze zdzierstwa stosowanego przez władze w Polsce, począwszy od poziomu płac chociażby w relacji do wypracowanego PKB, przez „ulgi” podatkowe stanowiące kpinę z podatników, przez poziom emerytur, szczególnie w zestawieniu emeryturami ubeckimi i innych uprzywilejowanych pozostałości po PRL po wysokość zasiłków itd.

Jedną z typowych pozostałości po komunistycznym reżimie jest obarczanie dzierżawców powinnościami właścicieli. Jak mi to napisał w odpowiedzi na moją interwencję „rzecznik praw obywatelskich” jest to uzasadnione „podobieństwem” dzierżawy wieczystej do stanu własności. Jest to znakomity wynalazek, gdyż na tej podstawie można każdego podobnego do ściganego przestępcy osadzić zamiast niego w więzieniu, taka jest logika urzędasa, który rzekomo ma bronić interesów obywatela przeciwko nadużyciom władzy.

Generalnie nastawienie władzy w stosunku do obywateli, a raczej poddanych, jest dziedzictwem po władzy komunistycznej. Jest to stosunek pełen nieufności, zresztą wzajemnej, ale w warunkach absolutnej nierówności uprawnień, istnieją wprawdzie formalnie instytucje których zadaniem jest obrona praw obywatelskich, tylko że w praktyce służą one tym którzy im płacą czyli władzy.

Wiedzą o tym doskonale wszyscy ci którzy sądzą się z władzą lub udają się o pomoc do urzędowych obrońców praw obywatelskich.

 

Piszę o tym wszystkim dlatego że ciągle stykam się zeznaniem że wszystkiemu złemu jesteśmy sami sobie winni i tak nam dobrze że „dobrze nam tak”.

Tymczasem my w większości nie mamy nic wspólnego z obecną władzą która jest tylko spadkobiercą PRL i jak dotychczas próby jej obalenia za pomocą kartki wyborczej nie wypaliły. Nadzieja która już w tym względzie wydawała się wygasnąć została rozbudzona wynikiem wyborów prezydenckich, ale od tego do całkowitego zwycięstwa droga jeszcze bardzo daleka. Czy uda się dokonać jeżeli nie całkowitego przełomu to przynajmniej wyłomu w obecnym układzie władzy w wyborach parlamentarnych przekonamy się wkrótce.

Obawiam się tylko że na zasadzie bardzo umiarkowanej kampanii wyborczej z jaką mamy dotąd do czynienia nie da się zmobilizować przynajmniej dwóch trzecich elektoratu niezbędnych dla dokonania istotnych zmian.

 

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758