Tekst powstał na marginesie decyzji Sądu w Opolu o nie uznaniu nas za upoważnionych do dbania o integralność Rzeczypospolitej.
Tak się jakoś dziwnie na tym świecie składa, że są sprawy o których z góry wiadomo, że są przegrane i nic, po prostu nic się nie da zrobić, aby to zmienić. Do takich właśnie spraw zaliczyć można coś bardzo egzotycznego i zapomnianego. To “polska racja stanu”. Zwłaszcza na Śląsku jest to coś, co zawsze musi przegrać. Może kogoś to dziwić, ale nie mnie. Ja pamiętam, że kiedy pewna bardzo dobrze wykształcona pani obejmowała stanowisko Komisarza Unii Europejskiej zapytano ją: “Czy będzie Pani bronić w Brukseli polskiej racji stanu?” Odpowiedź jaka padła, mnie zszokowała, lecz nie słyszałem, aby jeszcze kogoś. Pani Komisarz zapytała bardzo sprytnie: “A cóż to jest ta polska racja stanu?”. Dziennikarz szybko zmienił temat.
Może w tej sytuacji, kiedy nawet nasi politycy nie wiedzą co to takiego ta “racja”, wypadałoby mi napisać teraz jakieś wyjaśnienia? Nie zrobię tego jednak, aby czytelników nie obrażać posądzeniem o takie braki.
Wróćmy do naszej okolicy.
We Wrocławiu na urzędach króluje czarny “piastowski” orzeł, a Hali Stulecia przywrócono starą niemiecką nazwę nadaną dla uczczenia niemieckiego cesarza. W Katowicach współrządzi województwem Ruch Autonomii Śląska i nawet kolor krzesełek na stadionie jest problemem. W Opolu mamy niemiecką mniejszość, Instytut Śląski korzystający z niemieckich pieniędzy na badania przeszłości tych ziem, a od niedawna Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej. Mamy jeszcze Tomasza Strzałkowskiego, ale większość spraw przeciwko “niemieckim nazwom” miejscowości przegrywa. Jak się okazuje z powodów formalnych. Otóż okazuje się, że zdaniem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu Radny Powiatu Opolskiego nie ma “interesu prawnego” w tym, aby tablice ze staropolskimi nazwami naszych wiosek i miasteczek zapisanymi tak, aby mógł je przeczytać niemiecki urzędnik, stawiane były bez naruszania obowiązujących przepisów. Jeśli obywatel za własne pieniądze staje przed sądem, aby bronić swojego państwa, to może jednak jakiś w tym interes ma. Jedynym pozytywem jaki go spotkał ze strony Sądu było podanie informacji, że prawo do “czepiania się” nadgorliwych w dążeniu do “europejskości” urzędników, ma tylko jeden człowiek w całym naszym województwie. Wojewoda. Dobrze, że choć jeden taki jest, ale nie pytajcie mnie jak się taka forma rządów nazywa, bo nie wiem.
Taka jest metoda?
Podobnie do Pana Tomasza zostało potraktowane nasze stowarzyszenie, Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej. Kiedy poprosiliśmy o dopuszczenie nas do głosu w sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej okazało się, że to nie nasza sprawa. Mimo, że wielu naszych członków to osoby, których dotyczy ustawa mająca w tytule “walkę o niepodległy byt Państwa Polskiego”, to jednak integralnością jego terytorium już zajmować się nie powinniśmy. Na koniec dowiadujemy się z sądowego dokumentu, że Prokuratura już się tematem zainteresowała, stosowne dokumenty złożyła i wszystko o co nam chodzi załatwi dużo lepiej.
Dokumenty z Prokuratury wpłynęły w tym samym dniu, w którym i my złożyliśmy w Sądzie swoje. Oczywiście może to być przypadek, a może to być dowód na dobrze układającą się współpracę pomiędzy tymi urzędami. Jeśli to drugie jest prawdą, to nie wiadomo czy cieszyć się z naszego wpływu na urząd, czy martwić, że trzeba go popychać. Zobaczymy jaka będzie skuteczność urzędu powołanego do obrony prawa na dalszych etapach walki o integralność Rzeczypospolitej. Może nie dla wszystkich jest to oczywiste, ale prawne uznanie nowej narodowości na naszym terenie, to pierwszy krok do “polskiego Kosowa”. Im więcej ich będzie, tym trudniej będzie o zatrzymanie maszynerii.
Europa?
Wszystkie wymienione sytuacje przez wiele osób postrzegane są jako europeizacja. A przecież Europa w swej istocie wyrosła na cywilizacji chrześcijańskiej, a teraz upada, bo nieopatrznie się od niej odwróciła, odcięła. Polska jest więc dzięki mocniejszemu z tą religią związaniu, bardziej od wielu “starych członków Unii” europejska. O tradycjach naszej Unii Lubelskiej moglibyśmy im robić wykłady przydatne dla rozwiązywania wielu współczesnych problemów. Nasza unia była na przykład dużo bardziej demokratyczna.
Europeizacji więc nie potrzebujemy, ale i to co się dzieje trzeba nazwać zupełnie inaczej. Trzeba nam brać przykład z Niemiec w zupełnie innych sprawach. Konsekwentnie dążą do realizacji swojej, niemieckiej racji stanu we wszelkich dziedzinach. Począwszy od propagowania “polskich obozów koncentracyjnych”, a na nauczaniu wnuków powstańców niemieckiego, jako “języka ojczystego” i to na koszt polskiego podatnika, skończywszy. Jest to realizacja na terenie Polski niemieckiej racji stanu. A interesy nawet najbardziej przyjaznego sąsiada, tylko w szczególnych przypadkach są takie same jak nasze. Najczęściej są sprzeczne.
Dlaczego?
Brałem swego czasu udział w dyskusji na temat “niemieckie nazwy miejscowości …” jaka odbywała się w Instytucie Śląskim. Było nas tylko trzech uzasadniających bezsens, a nawet szkodliwość tej akcji. Zdecydowana większość obecnych piała z zachwytu nad naszym zbliżeniem się do “wielkiego świata” lub milczała. Dopiero po zakończeniu spotkania, już w kuluarach i raczej szeptem, otrzymałem liczne wyrazy poparcia moich tez i uznania dla odwagi.
A z jakiej racji gratulowano mi odwagi??!! Wniosek może być tylko jeden. Ludzie czują przez skórę, że sprawa jest przegrana. Że Polska chce Śląsk oddać Niemcom i wolą się nie narażać przyszłym administratorom. Wojna była nie tak dawno. Wiedzą do czego Niemcy są zdolni.
Jacek BEZEG
ze strony:
http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=612
zobacz też:
http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=601
oraz
http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=597
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.