Wiosną ubiegłego roku ujawniono tzw. aferę solną. W skrócie paru cwaniaków sprzedawało z nieżlym przebiciem sól drogową jako spożywczą.
Wtedy i prokuratora i Główna Inspekcja Sanitarna broniły się ręcyma i nogyma przed ujawnieniem do kogo trafiła trefna sól i jaką żywność przy jej udziale wyprodukowano. I nie pierwszy to raz, gdy np. GIS przyznaje że wykrył żywność produkowaną ze składników najdelikatniej mówiąc drugiego o ile nie trzeciego sortu i nigdy nie chce ujawnić jakie fabryki używały takich składników i w jakich produktach możemy je znaleźć. Podobnie było przy produkcji trefnego proszku jajecznego.
Tymczasem nagle mamy przypadek wykrycia zanieczyszczonego mleka w proszku używanego m.in. przy produkcji slodyczy. Prokuratira i GIS ochoczo ujawniają kto produkował owo mleko i jakie zakłady je kupowały i używały w produkcji.
O ile dobrze pamiętam od wiosny zeszłego roku nie nastąpiła żadna rewolucja w przepisach sanitarnych. O ile dobrze pamiętam też to wszyscy w III RP są równi wobec prawa i dotyczy to także osób prawnych jakimi są niewątpliwie firmy, do których należą firmy produkujące słodycze.
Jaka jest więc podstawa prawna tego, że raz prokuratura i GIS ochoczo ujawniają kto produkował skażone komponenty do żywności i kto ich używał do produkcji żywności a innym razem nie?
Duży może więcej? Czy GIS i prokuratura stosują wyjątkowo wybiórczo obowiązujące prawo? A jeśli tak to dlaczego nie są wyciągane konsekwencje wobec takiego działania?
A i żeby nie było jestem zdecydowanym zwolennikiem ujawniania nazw firm produkujących lewą żywność lub lewe składniki do produkcji żywności.