Sytuacja się zmieniła kilku krotnie od mojego pierwszego histerycznego wpisu. Kochana S. bombarduje moje uczucia średnio co 2 dzień. Na przedostatnim spotkaniu snuła wizję jak możemy wspólnie zaradzić odległości i różnicy wieku. Przedstawiła swoje plany. Przegrany byłem na starcie, wyłącznie wchodził w przyszłości wyjazd do jej kraju. Ukazując swoje ambitne plany, co do spełnienia których ma kompetencje i już pierwsze sukcesy po raz kolejny czułem się przy niej jak śmieć. W sytuacji gdy ona jest bardziej nastawiona na karierę a ja na rodzinę w związku czułbym się tym gorszym. Oprócz ogromnego szczęścia z jej zmiany decyzji i wizji, rodziła się w mojej głowie myśl spowodowana niepewnością czy nie odpuścić i poszukać dziewczyny z niższej ligi. Stworzyć związek na moich warunkach […]
Sytuacja się zmieniła kilku krotnie od mojego pierwszego histerycznego wpisu. Kochana S. bombarduje moje uczucia średnio co 2 dzień. Na przedostatnim spotkaniu snuła wizję jak możemy wspólnie zaradzić odległości i różnicy wieku. Przedstawiła swoje plany. Przegrany byłem na starcie, wyłącznie wchodził w przyszłości wyjazd do jej kraju. Ukazując swoje ambitne plany, co do spełnienia których ma kompetencje i już pierwsze sukcesy po raz kolejny czułem się przy niej jak śmieć. W sytuacji gdy ona jest bardziej nastawiona na karierę a ja na rodzinę w związku czułbym się tym gorszym. Oprócz ogromnego szczęścia z jej zmiany decyzji i wizji, rodziła się w mojej głowie myśl spowodowana niepewnością czy nie odpuścić i poszukać dziewczyny z niższej ligi. Stworzyć związek na moich warunkach i żyć w Polsce, gdzie się odnajduje bez problemu (myślę, że zawodowo również) niż jechać w zupełnie obce realia. *
Z kolei na ostatnim spotkaniu zadecydowała, że zobaczymy się jeszcze ostatni raz (bo jestem dla niej ważne etc, ale to nie ma przyszłości). Ma słabość do mnie i nie potrafi tego od razu zakończyć definitywnie. Ale ja jej pomogę, nie mam zamiaru się spotkać z nią w takiej formie. Dosyć mam jej zabawy (chyba nie świadomej) moimi emocjami. Kocham czuć, czasem zapłakać, czasem śpiewać z radości, ale do momentu jak nad tym mam kontrolę. Chociaż to nie jest jedynym powodem. Chcę żeby to ona poczuła się odrzucona, nie wszystko musi być po jej myśli (jak w filmach: „nie, to ja zrywam”). Kolejna sprawa to nie poświęcę spokoju ducha na kilka dni dla paru godzin przyjemności. Zresztą wątpliwa przyjemność, gdy będzie świadomość, że jest to nasze ostatnie spotkanie (w założeniu :]).
Bardzo jestem ciekaw jej reakcji. Dzisiaj, gdy zakomunikowała mi, że nie ma zamiaru dalej kontynuować znajomości, momentalnie dało się po mnie zauważyć smutek. Chyba wzbudziło to w niej poczucie winy i przepraszała, wyznawała mi później miłość, napisała że to ja jestem ten pierwszy i ostatni itp, ale decyzji nie zmieniła raczej. Teraz przewiduje u siebie obojętność, może zatęskni – myślę, że ma za czym 🙂
Podejmuje kroki choć sam nie jestem pewien czy ta cała przygoda ma sens. Raczej nie myślę długoterminowo. Przypisywało mi: być szczęśliwym tu i teraz a później się zobaczy. Ba, a nawet cynicznie gdzieś błąkała się myśl, że później zerwę jeśli znajdę kogoś na miejscu albo gdy się pokłócimy… Ale ona mnie uprzedziła, co wzbudza we mnie chęć rewanżu i drażni moją ambicję. Z drugiej strony mam świadomość, że o lepszą dziewczynę trudno… Cóż, takie to rozterki w tym stanie.
Podsumowując sytuacje: kochać, kocha, ale przegrywam póki co. Moim celem jest to, żeby odzyskać władzę nad sytuacją i to żebym ja decydował czy mamy być razem, czy nie. Spotkania i związana z nimi rozkosz mi nie wystarcza. A jaka będzie decyzja to inna bajka.