Bez kategorii
Like

CZY POLACY SĄ NARODEM MORSKIM? Cz. I

02/04/2011
495 Wyświetlenia
0 Komentarze
31 minut czytania
no-cover

Układ warunków politycznych i gospodarczych był od samego początku naszej państwowości dość korzystny dla kształtowania pro-morskiej orientacji narodowej.

0


 Od zarania dziejów państwo polskie, choć zorganizowane przez osiadły w głębi lądu słowiański szczep Polan, przejawiało w swym dążeniu parcie ku ujściom biegnących z południa na północ dwóch rzek, Wisły i Odry. Rzeki te były wówczas jedynymi drogami, umożliwiającymi przemieszczanie się i kontakty z nielicznymi skupiskami ludności zamieszkującej brzegi Bałtyku. Od początku istnienia naszego państwa, przez kolejne wieki, toczono walki o utrzymanie dostępu do morza, w większości z powodzeniem.

Nie można jednak powiedzieć, że konieczność ścisłego i trwałego politycznego zespolenia obszarów nadmorskich z macierzą była należycie rozumiana i doceniana. Popełniono wiele błędów politycznych, wspomnę te ważniejsze – sprowadzenie Zakonu Krzyżaków, czy laicyzacja Prus i oddanie ich we władanie brandenburskiej linii Hohenzollernów. W ich konsekwencji losy ziem nadbałtyckich były zmienne i różny był w poszczególnych okresach stopień ich uzależnienia od władców polskich.

Zakres i skala korzyści wynikających z uprawiania morza jako terenu ekspansji politycznej, militarnej i gospodarczej poszczególnych narodów były w historii z zasady rezultatem długotrwałych, nie przerywanych procesów rozwojowych (Anglia, Hiszpania, Portugalia, Francja, Szwecja, Holandia i inne), na które korzystny wpływ wywierały takie czynniki jak: nie skrępowany dostęp do otwartych mórz i oceanów, morska orientacja narodu, rozmieszczenie i koncentracja rodzimej ludności zaprawionej do współżycia z żywiołem, wreszcie świadoma i konsekwentna polityka morska państwa.

Splot wielu obiektywnych i subiektywnych przyczyn wpłynął na to, że wymienione czynniki, poza kilkoma krótkimi epizodami naszego zwrócenia się ku morzu, niestety nie sprzyjały I Rzeczypospolitej w trwałym umacnianiu naszych związków z morzem.

I Rzeczypospolita, po Unii Litewskiej stała się największym państwem europejskim, państwem opartym o dwa morza. Ale podejmowaniem działalnością na morzu nie zainteresowano Polaków. Naszą "przestrzenią życiową" były nadal rozległe obszary kresów wschodnich i tam skierowana była cała energia państwa, także by trwać w obronie chrześcijaństwa.

Inaczej było w państwach Europy zachodniej. Ich położenie geograficzne, stosunkowo małe terytoria i dogodny dostęp do mórz i oceanów wyznaczały naturalny kierunek poszukiwań "przestrzeni życiowej" poza Europą. Permanentne wojny o wpływy na morzach i terytoriach zamorskich, olbrzymie korzyści z handlu i eksploatacji podbitych terytoriów utrwalały w tych państwach potrzebę posiadania coraz nowocześniejszych statków handlowych i silniejszej floty okrętów wojennych. Wokół tych działań rozwijano szerokie zaplecze, które stawało się osią i siłą napędową gospodarki narodowej. Cały system funkcjonowania administracji państwa podporządkowany był wyraźnie sprecyzowanej polityce morskiej.

W Polsce, nie licząc lokalnej działalności przybrzeżnego połowu ryb, jedynie Gdańsk uczestnicząc w handlu morskim miał znaczący udział w uprawianiu morza. Jego dynamiczny rozwój sprawił, że stał się morską stolicą I Rzeczypospolitej i jednym z największych portów na Bałtyku. Dzięki tej aktywności rzeka Wisła stała się najintensywniej eksploatowana śródlądową drogą wodną w Europie. Można żałować, że polska gestia transportowa kończyła się w Gdańsku. Z Gdańska bowiem, wymianę towarów organizowali już inni, głównie przybywający tu Niemcy i Holendrzy, czerpiąc znaczne korzyści. Rozwój gospodarczy Gdańska niestety nie promieniował na resztę kraju, nie budowano także podstaw do szerokiej orientacji morskiej dla Polaków.

Świadomość potencjalnego bogactwa, jakim jest fakt nadmorskiego położenia Polski, przez wieki w życiu narodu i państwa miały tylko nieliczne jego jednostki. Rolniczo-szlacheckie społeczeństwo przedrozbiorowej Polski nie dostrzegało zależności rozwoju gospodarczego państwa i wzrostu jego cywilizacyjnego znaczenia od aktywnego uprawiania polskiego morza.

Morze, jako ośrodek ekspansji gospodarczej, nie utrwaliło się w psychice Polaków jako coś wyjątkowego, zrodził się co najwyżej stosunek poetycki do morza, które szumiało nam swą wielkością i tęsknotą za czymś nieznanym.

POCZĄTKI NASZEJ DZIAŁALNOŚCI MORSKIEJ

Idea odrodzonego państwa polskiego z wolnym dostępem do morza pojawiła się w końcu XIX wieku. Elity polityczne wyciągnęły wnioski z historii, dostrzegły i właściwie oceniły znaczenie dostępu Polski do morza. Rozumiano to przede wszystkim, jako niezbędny warunek i szansę szybkiego odbudowania gospodarki i zniwelowania cywilizacyjnych zapóźnień narodu po okresie zaborów.

Przewodnią rolę w uświadamianiu społeczeństwa odgrywała tu publicystyka Jana Ludwika Popławskiego, ideologa Narodowej Demokracji.

J.L. Popławski pisał " Polska bez Pomorza gdańskiego i Prus Wschodnich będzie skazana na uzależnienie od Niemiec. Polska powinna więc odzyskać przede wszystkim ziemie północne z dostępem do Bałtyku. Odzyskanie terenów wschodnich jest sprawą drugorzędną. Przynależność ziem zaboru pruskiego do mającego się odrodzić państwa polskiego wynika z najbardziej żywotnych interesów narodu polskiego i Polskiej Racji Stanu."

Niezwykle ważną rolę w propagowaniu idei włączenia do Polski wybrzeża morskiego odegrał także Roman Dmowski. Pisał on " …odzyskanie naszej ziemi nadbałtyckiej, odzyskanie Pomorza i Gdańska stanie się osią naszego planu odbudowy państwa polskiego".

Kiedy klęska państw centralnych była już przesądzona i zarysował się nowy układ polityczny świata R. Dmowski miał precyzyjną koncepcję polityczną w sprawie granic odradzającej się Polski. Koncepcja ta nawiązywała do tradycji I Rzeczypospolitej z uwzględnieniem nowego, kształtującego się układu sił w Europie Środkowej i Wschodniej, zmian etnicznych jakie nastąpiły w okresie zaborów oraz możliwości odradzającej się państwowości polskiej, włączała Polskę w przewidywaną nową sytuację geopolityczną tej części Europy, szczególnie jasno określała pozycję Polski względem Niemiec i Rosji.

Zakończenie działań wojennych i utworzenie w listopadzie 1918 roku rządu niepodległej Polski nie przesądzało jeszcze o niczym w odniesieniu do spraw morskich. Przebieg naszej granicy morskiej miała rozstrzygnąć dopiero Paryska (wersalska) Konferencja Pokojowa. Ale "duch morski" w społeczeństwie rozprzestrzeniał się niemal lawinowo już w 1918 roku. Choć doświadczeń w uprawianiu morza mieliśmy bardzo niewiele, startowaliśmy niemal ze stanu "zero", zarówno pod względem potencjału gospodarczego, technicznego, administracyjnego jak i przygotowania kadrowego, to wizja polskiego morza budowana była w najpiękniejszych kolorach.

Jednym z pierwszych dekretów Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z 28 listopada 1918 roku było utworzenie Marynarki Wojennej RP. Akt ten miał charakter symboliczny, nie było jeszcze określonej granicy morskiej, nie było okrętów. Ale można było podjąć działania wówczas bardzo ważne, niemal natychmiast rozpoczął się okres zajmowania, obsadzania i eksploatacji portu w Modlinie oraz eksploatacji statków żeglugi śródlądowej na Wiśle, jedynego sprawnego systemu komunikacji w kraju. Tą drogą, w ciągu kilku dni ewakuowano ponad 40 tys. żołnierzy niemieckich wycofujących się z Polski po kapitulacji. Rozpoczęto szeroką akcję ściągania do Polski rozsianych po świecie kadr morskich.

W marcu 1919 roku rząd podjął decyzję o przekształceniu Sekcji MW w departament dla Spraw Morskich (wojskowych i cywilnych) powierzając kierownictwo wiceadmirałowi Kazimierzowi Porębskiemu.

Kim był admirał? Był wszechstronnie uzdolnionym i wykształconym oficerem morskim, dowódcą, który budował swą karierę we flocie rosyjskiej. W czasie najwyższej potrzeby przybył niezwłocznie do kraju i stawił się do dyspozycji marszałka J. Piłsudskiego. Był człowiekiem niezdolnym do wahania, tytanem pracy, jego jedynym celem, niemal misją, było zbudowanie silnej Polski na morzu. Temu działaniu poświecił się bez reszty.

18 stycznia 1919r. rozpoczęły się negocjacje pokojowe zwycięskiej koalicji w Paryżu. Nie bez znaczenia dla sprawy polskiej było wygłoszone 8 stycznia 1919r. orędzie prezydenta USA Woodrowa Wilsona, znane jako deklaracja tzw. czternastu punktów. W pkt. 13 tego orędzia prezydent zaapelował do uczestników Konferencji "nowo utworzone państwo polskie …, winno mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza, a jego niezawisłość polityczna i gospodarcza oraz całość terytorium winna być zabezpieczona traktatem międzynarodowym".

Był to niewątpliwie wielki sukces Ignacego Paderewskiego i Polonii amerykańskiej. Potrafiono zwrócić uwagę prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, dotąd całkowicie biernego w sprawach Europy, na sprawy polskie.

Roman Dmowski, reprezentujący Polskę na Konferencji Pokojowej w Wersalu, przedstawił Radzie Najwyższej wspomnianą koncepcje polskich granic państwowych, odwoływał się do historycznych więzi Pomorza z macierzą, tradycji, interesów politycznych, gospodarczych, społecznych i kulturalnych Polski i Polaków zamieszkałych na terenach nadmorskich. Kształt granicy północnej Polski ważył się do końca Konferencji.

Nie bez znaczenia dla sprawy polskiej była w Paryżu obecność delegacji Kaszubów z Tomaszem Rogalą i Antonim Abrahamem, swą obecnością dali wyraz pragnień ludności kaszubskiej do życia w odradzającym się państwie polskim. To wtedy właśnie, ożyło hasło: "Nie ma Kaszeb bez Polonii a bez Kaszeb Polsci". Hasło to było obecne każdego roku podczas obchodów święta "Dni Morza".

Rada Najwyższa Konferencji Pokojowej, działając o ironio "w duchu zadośćuczynienia narodom za popełnione przez Cesarstwo Niemieckie krzywdy", podjęła decyzję jakże krzywdzącą i rozbieżną z oczekiwaniami Polaków.

Duży wpływ na ostateczny kształt decyzji w sprawie naszej morskiej granicy mieli politycy brytyjscy. Lloyd Georg, stojąc na straży interesów swojego państwa, dążącego do utrzymania równowagi sił na kontynencie, stanowczo sprzeciwił się przyznaniu Polsce (sojusznikowi Francji) Gdańska, co doprowadziło do ogłoszenia go Wolnym Miastem (podobnie jak w 1807 roku uczynił to w podzięce Legionom Dąbrowskiego Napoleon).

No i mocą traktatu pokojowego podpisanego 28 czerwca 1919 roku w Wersalu otrzymaliśmy "wolny i bezpieczny dostęp do morza".

Porozumienie w sprawie przekazania Polsce Ziemi Pomorskiej podpisano w Berlinie 25 listopada 1919 roku Morska granica państwa była jedyną, która wytyczono i przejęto w sposób pokojowy. Fakt ten jednak nie zyskał powszechnego uznania w społeczeństwie (chyba w akcie protestu), w pamięci narodu polskiego funkcjonuje inna data – 10 lutego 1920 roku – dzień zaślubin Polski z morzem, akt dokonany przez gen. J. Hallera w Pucku.

Przyznana Polsce granica morska, o łącznej długości 124 km (a bez wewnętrznego brzegu półwyspu Helskiego zaledwie 72 km) stanowiła 2,5 % całej długości naszych granic. Z punktu widzenia gospodarki i obronności przyznany odcinek wybrzeża stanowił bardzo małą wartość. Był to teren trudno dostępny od strony morza, z racji małej głębokości wód, bez infrastruktury technicznej na lądzie i na morzu (istniała tylko linia kolejowa Gdańsk -Wejherowo i mały, płytki basen portowy w Pucku), słabo zaludniony bez większych skupisk ludzkich, obszar piasków, torfowisk z drobnymi, biednymi osadami rybackimi.

Jakby na otarcie łez Polska otrzymało ograniczone prawo do korzystania z wydzielonych nabrzeży portowych w zniemczonym Gdańsku, zarzewiu konfliktów i prowokacji.. Jak się szybko okazało (wojna celna, szykany wobec ludności polskiej i inne) to prawo do swobodnego użytkowania nabrzeży portowych stało się fikcją.

Zderzenie politycznych marzeń o szerokim dostępie Polski do morza z brutalną rzeczywistością politycznych gier salonowych było dla Polaków mocnym ciosem.

10 lutego 1920 roku w dniu zaślubin Polski z Bałtykiem, odbyło się pierwsze niezwykle uroczyste posiedzenie Sejmu RP, poświęcone w całości sprawom morskim. Szczególnie istotnym, zupełnie nowym obszarem działalności państwa, prowadzonym z wielkim rozmachem, była szeroko rozumiana morska edukacja społeczeństwa. Tego nigdy wcześniej nie było. Główny jej ciężar spoczywał na utworzonym w 1918 roku Stowarzyszeniu Bandera Polska, znanym od 1919 roku jako Liga Morska i Rzeczna. Ruch ten intensywnie rozwijał się w całym kraju, szeroko propagował sprawy morskie, pobudzał wrażliwość zawodową do pracy nad morzem, organizował szkolenie żeglarskie dla młodzieży, wydawał pisma, skupiał i reprezentował osoby zaangażowane w rozwój spraw morskich. Dorobku Ligi w zakresie morskiej edukacji Polaków nie sposób przecenić.

JAKI BYŁ POCZĄTEK NASZEGO, POLSKIEGO MARSZU NA MORZE?

Kiedy wczesna wiosną 1920 roku wiceadmirał Kazimierz Porębski i towarzyszący mu główny projektant budowy portu w Gdyni inż. Tadeusz Wenda stali na Kępie Oksywskiej omawiając szczegóły lokalizacji projektowanego portu, mogli zobaczyć przed sobą tylko rachityczne, poskręcane morskimi wiatrami sosny, małą rzeczkę z zabagnionymi brzegami, szerokie plaże z wyciągniętymi na brzeg łodziami rybackimi i małe osady rybackie.

Rok 1920 rozpoczął niezwykle pomyślne działania na drodze tworzenia fundamentów polskiej gospodarki morskiej. W lipcu minister Spraw Wojskowych zatwierdził projekt budowy portu w Gdyni i Rada Ministrów wyasygnowała kwotę 40 mln ówczesnych marek na przygotowanie i rozruch inwestycji budowy portu w Gdyni. Rozpoczął pracę organ państwowej administracji morskiej – Urząd Morski z siedzibą w Wejherowie. Wcześniej, w czerwcu, w Tczewie powołano do działalności szkoleniowej Szkołę Morską, kuźnię kadr morskich, dla której zakupiono żaglowiec szkolny "Lwów".

To wszystko zaczęło się dziać w państwie, które zaledwie dwa lata wcześniej odzyskało swą niepodległość po jakże długich 123 latach niewoli. W państwie nie posiadającym jeszcze ustalonych granic, gdzie toczyły się krwawe walki, gdzie wybuchały powstania, prowadzone były plebiscyty mające zdecydować o przynależności całych regionów do odradzającej się polskiej państwowości. W państwie, które na długo pozbawiono dostępu do morza, gdzie nie rozbudzano wśród ludności potrzeby uprawiania morza, a więc nie mającego własnych doświadczeń w żegludze i handlu morskim, działalności portowej, administracji i szkolnictwie morskim, w państwie gdzie rozpoczynała się dramatyczna wojna polsko-bolszewicka, która mogła przesądzić nie tylko o losach Polski.

Kiedy pojawiła się szansa, nie zmarnowano ani jednej chwili, nie zaniechano żadnych działań, które spowolniłyby nasz marsz na morze, uczyniono wszystko by ten marsz był dynamiczny, na miarę możliwości narodu.

Równolegle z pracami nad programem Polskiej Polityki Morskiej, budową portu w Gdyni, decyzjami ówczesnego ministra przemysłu i handlu Czesława Klanerta rozpoczęto rozbudowywać niezbędną infrastrukturę towarzyszącą, w tym linie komunikacji kolejowej ze Śląskiem. Opracowano i wdrożono liczne programy, w tym: politykę taryf, ulg celnych, politykę pomocy rządowej dla polskich inwestorów.

Po przewrocie majowym Cz. Klarner już jako minister finansów kontynuował nieprzerwanie podjęte działania.

Wydarzeniem doniosłym dla spraw morskich było przyjęcie funkcji ministra przemysłu i handlu przez Eugeniusza Kwiatkowskiego. Nic nie ujmując dokonaniom poprzedników, ale to z osobą E. Kwiatkowskiego i okresem jego działalności politycznej i przede wszystkim gospodarczej, wiąże się największa dynamika rozwoju naszej całej gospodarki, w tym gospodarki morskiej w szczególności.

W ciągu kilkunastu lat, w atmosferze nieustających prowokacji, wręcz jawnej wrogości ze strony zniemczałego Gdańska i hitlerowskich Niemiec, Polacy realizując w praktyce swoją Politykę Morską zbudowali na Bałtyku z niczego, swoją "bramę na świat" – najnowocześniejszy na Bałtyku port morski, nowoczesną flotę statków towarowo-pasażerskich i flotyllę traulerów, która wypłynęła na łowiska dalekomorskie. Stworzono także trwałe fundamenty nowoczesnego przemysłu okrętowego, skuteczną administrację morską i system kształcenia kadr dla potrzeb całej gospodarki morskiej .Utworzono w trudnych warunkach finansowych, budowaną od podstaw, Marynarkę Wojenną RP.

Przez Gdynię przechodziło 80% naszego eksportu i 65 % importu, stwarzano dogodne warunki i rozwijano tranzyt towarów z północy na południe. Flota handlowa przewoziła 17% naszych towarów (eksport i import). Gospodarka morska stawała się osią rozpędzającą rozwój państwa.

POWRÓT NA BAŁTYK PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ

W wyniku uzgodnień przywódców Stanów Zjednoczonych, Związku Radzieckiego i Wielkiej Brytanii, kształtujących nowy ład polityczny w Europie Środkowo-Wschodniej po II wojnie światowej, Polska odzyskała blisko 500 km pas wybrzeża z trzema dużymi i kilkoma małymi portami oraz dwoma dużymi stoczniami produkcyjnymi i jedna małą remontową. Ten znaczący potencjał gospodarczy był jednak kompletnie zniszczony. Co nie strawiły działania wojenne dopełnił rabunek i bezmyślna dewastacja. Najpilniejszym wówczas zadaniem władz administracyjnych państwa było oszacowanie zniszczeń, rozminowanie i odblokowanie portów oraz możliwie jak najszybsze przywrócenie ich zdolności eksploatacyjnych. Bilans otwarcia nie wyglądał optymistycznie, ale nie zaczynaliśmy już zera, jak w 1918 roku.

Pomimo znacznych strat kadrowych (ludobójstwo w Piaśnicy i Stutthoffie, masowe deportacje), do Gdyni sukcesywnie ściągali rozproszeni po kraju i świecie ludzie morza. Już w kwietniu 1945 roku Gdynia staje się centrum polskich spraw morskich. Rozpoczyna działalność Główny Urząd Morski, pierwszy organ administracji morskiej na całe polskie wybrzeże, swą działalność wznawia Szkoła Morska i Morski Instytut Rybacki. W czerwcu rozpoczyna działalność Biuro Odbudowy Portu.

Przed rozpoczęciem działań wojennych flota handlowa polskich spółek żeglugowych niemal w całości szczęśliwie została ewakuowana do portów schronienia i nie została przejęta przez Niemców. Uczestnicząc aktywnie w działaniach wojennych na morzach i oceanach (konwoje) poniosła jednak duże straty. W 1945 roku, zły stan techniczny statków polskich przebywających na zachodzie, a także skomplikowana sytuacja polityczna (rząd londyński), nie dawały szans na ich szybki powrót do portu macierzystego.

W lipcu 1945 roku udało się częściowo uruchomić porty w Gdyni i w Gdańsku, ruszyły transporty z dostawą żywności z UNRRY oraz eksport polskiego węgla. Zaczęły powracać nasze statki z portów internowania (Szwecja). Rok 1945 przyniósł jeszcze jedną bardzo ważną wiadomość, z internowania w Rumunii powrócił do kraju Eugeniusz Kwiatkowski.

E. Kwiatkowski po zapoznaniu się z sytuacją na Wybrzeżu, w poczuciu obowiązku, bez wahania przyjął propozycję objęcia stanowiska Delegata Rządu do Spraw Wybrzeża. Jego zadaniem była koordynacja i nadzór instytucji państwowych zajmującą się odbudową miast portowych, odbudową i uruchamianiem przemysłu nadmorskiego oraz współdziałaniem w akcji osiedleńczej.

Pierwszy polski statek s/s "Kraków", witany przez tysiące osób zawinął do Gdyni 21 września 1945 roku Dopiero po 8 latach powrócił m/s "Batory". W sumie do kraju wróciły wszystkie statki i ponad 800 osób kadry pływającej.

Polska, jako członek zwycięskiej koalicji, uczestniczyła w podziale niemieckiej floty handlowej. Nasi delegaci mieli nadzieję odzyskać, jako odszkodowanie, równowartość statków utraconych w wyniku działań wojennych. Nadzieje te okazały się płonne. Po dramatycznych negocjacjach Polsce przypadło w udziale raptem 13 statków: 2 pasażerskie, prom, zbiornikowiec i drobnicowce, większość w złym stanie technicznym, wymagającym poważnego remontu.

Reparacje pokryły zaledwie w 20 % straty poniesione przez Polską Marynarkę Handlową w działaniach wojennych na morzu. Jeszcze gorzej skończyła się sprawa rewindykacji zagrabionych przez okupanta niemieckiego jednostek portowych taboru pływającego i kutrów rybackich. Strona polska czyniła starania o zwrot ok. 600 jednostek, zdołano odzyskać tylko 96.

Szeroki dostęp do morza z trzema dużymi portami, ze zniszczonym potencjałem produkcyjnym, mimo wszystko dawał Polsce niepowtarzalne szanse rozwoju. W okresie II Rzeczypospolitej stworzono mocne fundamenty do rozwijania gospodarki morskiej co znacząco wpłynęło na tempo rozwoju kraju, odmieniono mentalność Polaków wskazując wymierne korzyści z dostępu do morza, wykształcono elity dobrze rozumiejące korzyści płynące z uprawy morza. W 1945 roku ten dorobek na szczęście nie zaginął. Nasze Wybrzeże nie było już tylko "oknem na świat", w skali przedwojennej Gdyni, stało się wielką szansą szybkiego rozwoju całej gospodarki narodowej.

Pierwszy, trzyletni plan odbudowy naszych portów zakładał uzyskanie łącznej zdolnością przeładunków na poziomie 25 mln ton tj. więcej niż przeładowywano w tych portach w 1938 r. Napięta sytuacja polityczna wymusiła jednak przesunięcie części środków inwestycyjnych do sektora zbrojeniowego, co spowolniło niezbędne zakupy dźwigów, sprzętu i maszyn dla portów i ograniczyło uzyskany potencjał przeładunkowy do 16,9 mln ton.

Oceniając z perspektywy minionych lat dokonania rządu w zakresie reaktywowania gospodarki morskiej w początkowych latach PRL-u, trzeba powiedzieć, że po początkowym okresie spontanicznego, oddolnego zrywu inicjatyw odbudowy infrastruktury w portach i stoczniach oraz podejmowania prób uruchomienia działalności gospodarczej na morzu, głównie inspirowanych przez E. Kwiatkowskiego i specjalistów z jego otoczenia, kolejne lata to brutalne wprowadzanie stalinowskich metod zarządzania gospodarką (w tym likwidacja prywatnych firm i represje wobec ludności), prowadzące do stagnacji i odwrotu od wcześniej wytyczonych kierunków. Prowadziło to do tłumienia inicjatyw i zaniku aktywności, a w konsekwencji do utraty szans na dynamiczny rozwój kraju.

Oprac. Marek Toczek, wiceadmirał (rez.)

 

0

Persona non grata

Blog przeznaczony do publikacji materialów dziennikarzy obywatelskich przygotowanych na zlecenie Nowego Ekranu lub artykulów i listów nadeslanych do Redakcji

422 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758