Czy PiS będzie liderem buntu społecznego ?
19/10/2011
465 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
Wynik wyborczy PiS wydaje się bardzo korzystny dla tej parti, bo stawia ją na pozycji naturalnego lidera buntu społecznego. Ale czy na pewno ?
Skoro nastała moda (potrzeba ?) analizowania i diagnozowania sytuacji politycznej po wyborach, więc i ja postanowiłem dorzucić swoje trzy grosze. Nie będę jednak zastanawiał się nad konstrukcją koalicji rządzącej, bo wszelkie media epatują nas tym aż do obrzydzenia, a po za tym uważam tą kwestię za całkowicie nieistotną, podobnie jak zupełnie nieistotne są deklaracje programowe partii mogących taką koalicję utworzyć. Jako uzasadnienie przytoczę fragment jednego z moich komentarzy (to nie jest megalomania, tylko lenistwo) :
„W Polsce od 22-uch lat prawie nieprzerwanie rządzi jedna partia – Partia Okrągłego Stołu (POS). Te wszystkie zmieniające co jakiś czas swoje szyldy partie, to nic innego niż frakcje jednej monopartii. Wszystkie one traktują Polskę jako swoją własność i wszystkie też realizują ten sam cel polityczny : zdobyć i utrzymać władzę, oraz czerpać z niej jak najwięcej korzyści. Wszystkie też traktują naród przedmiotowo. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości w tym względzie, to niech spróbuje znaleźć jakieś istotne różnice w polityce wewnętrznej i zagranicznej realizowanej przez UD, UW, KLD, SdRP, SLD, PSL i PO. Jedyne różnice znajdziecie w technologii osiągania celów politycznych.”
Krótko mówiąc, w parlamencie mamy obecnie tylko dwie partie : składającą się z czterech frakcji i posiadającą większość pozwalającą zmienić konstytucję, Partia Okrągłego Stołu (POS), oraz jedyną partię opozycyjna, czyli PiS. Dlatego, bez względu na to jaki będzie skład koalicji rządowej, możemy się spodziewać kontynuacji zgubnej dla Polski polityki, z którą mieliśmy do czynienia przez ostatnie 4 lata. To jak frakcje POS podzielą między siebie tort władzy, ma znaczenie tylko dla nich i ich zaplecza.
Wśród ludzi, których ogląd rzeczywistości nie ogranicza się do przekazu płynącego z reżimowych mediów, dość powszechne jest przekonanie, że nadciągająca druga fala kryzysu w połączeniu z atakiem spekulacyjnym na Polskę i dewastującą nasze państwo polityką rządu, w krótkim czasie doprowadzą do załamania gospodarki i buntu społecznego. W środowiskach opozycyjnych temu przeświadczeniu towarzyszy też nadzieja, że ów bunt społeczny doprowadzi do obalenia wszechwładzy POS i odzyskania państwa przez naród. W tym kontekście, wynik wyborczy PiS wydaje się bardzo korzystny dla tej partii, bo z jednej strony PiS unika odpowiedzialności za konsekwencje polityki rządu Tuska, co byłoby nieuniknione w przypadku zwycięstwa wyborczego, a z drugiej strony stawia tą partię na pozycji naturalnego lidera buntu społecznego. Ale czy na pewno ?
Kampania wyborcza obnażyła wszystkie słabości szeroko rozumianej opozycji (nie tylko PiS). Tą część tekstu zacznę jednak od liczb. Jeśli wierzyć ustaleniom Państwowej Komisji Wyborczej (są już kwestionowane), w ostatnich wyborach parlamentarnych wzięło udział mniej niż 50 % osób uprawnionych do głosowania (określenie „głosowanie” dobrze oddaje istotę tego wydarzenia). Z tego na POS głosowało blisko 2/3, a na ugrupowania opozycyjne łącznie około 30 %, co znaczy, że opozycja zyskała poparcie mniej niż 15-u % społeczeństwa. To bardzo mało, zwłaszcza jeśli sobie uświadomimy, że POS zyskał poparcie ponad 30-u % Polaków, z czego większość głosowała na frakcję rządzącą i to mimo tego, że rządy PO były wręcz katastrofalne dla Polski. Ponad połowa Polaków nie wzięła udziału w wyborach, głównie dlatego, że nie wierzą żadnym politykom i wszystkich wrzucają do jednego worka. Można się z ich postawą zgadzać lub nie, ale to w niczym nie zmienia samego faktu. Ich postawa wynika z dwudziestoletniego doświadczenia, ponieważ bez względu na to, kto i jak rządził w naszym kraju, bez względu na to czy polityka rządu była korzystna dla Polski i Polaków, czy nie, przeciętni obywatele nigdy nie mieli żadnego realnego wpływu na politykę władzy. Z tego wszystkiego wynika, że opozycja nie wypracowała metod skutecznego docierania do opinii publicznej i poszerzania elektoratu.
Moim zdaniem istnieje kilka przyczyn takiego stanu rzeczy, a wszystkie one są współzależne i nie mają żadnego związku z programem partii opozycyjnych. Partie opozycyjne komunikują się ze społeczeństwem, propagując swoją diagnozę stanu państwa i ofertę programową za pośrednictwem opozycyjnych mediów, spotkań liderów partyjnych ze swoimi zwolennikami, niezbyt częstych manifestacji ulicznych, które mają niewielki obszar oddziaływania i są prawie całkowicie przemilczane przez najpopularniejsze media, oraz Internetu, który jednak jest wykorzystywany nieumiejętnie i w niewystarczającym zakresie (o tym więcej w dalszej części tekstu). Z najpopularniejszych mediów korzysta tylko PiS jako partia parlamentarna, jednak są to media reżimowe i ten przekaz jest w nich skutecznie deformowany i niwelowany. Propaganda reżimowa bardzo skutecznie maskuje istotne problemy podnoszone przez PiS, błahostkami rozdymanymi przez media do niebotycznych rozmiarów, którym nadawany jest wysoki status emocjonalny. Znamiennym przykładem takiej „wrzutki” była kwestia rzekomego obrażenia Angeli Merkel przez Jarosława Kaczyńskiego, co dla wielu wyborców było pretekstem do głosowania przeciw PiS. Oczywiście był to tylko pretekst, bo prawdziwą, acz nieuświadomioną przyczyną, była trwająca od 6-u lat kampania zohydzania, ośmieszania i demonizowania osoby lidera PiS. Z jakichś nieznanych mi powodów, opozycja nie chce lub nie potrafi obejść parawanu medialnego, zbudowanego wokół niej przez POS i dotrzeć ze swoim przekazem do społeczeństwa, przez co nie jest w stanie poszerzyć swojego elektoratu i skutecznie rywalizować z POS w walce o „rząd dusz”. Mimo całej słabości finansowej i medialnej, opozycja takie możliwości ma. Pisałem o tym jeszcze na długo przed wyborami :
Tym zaniechaniem w przełamywaniu blokady medialnej towarzyszy widoczne u zwolenników opozycji przekonanie, że rządy PO są tak katastrofalne, a ich skutki tak mocno odczuwalne przez społeczeństwo, że media nie są już w stanie tego zamaskować i w związku z tym opozycja musi wygrać. To przekonanie widać było u opozycjonistów przed wyborami prezydenckimi, samorządowymi, parlamentarnymi i jest widoczne także teraz w związku z oczekiwaną rewoltą społeczną, mimo że doświadczenie mu przeczy. Przyznam szczerze, że przed wyborami prezydenckimi ja też uległem tej iluzji i niedoceniałem siły oddziaływania mediów reżimowych. Jest też całkiem możliwe, że to błędne przekonanie jest przyczyną zaniechań, o których pisałem wcześniej.
Kolejną kwestią jest skrajne upartyjnienie życia publicznego. Ta formuła została nam narzucona już dawno temu przez dominujące, reżimowe media. Prawie cały przekaz informacyjno-publicystyczny obraca się wokół rywalizacji partyjnej, tak jakby właśnie ona była istotą życia społecznego, a jego podmiotem partie polityczne, a nie społeczeństwo. Społeczeństwo w mediach pojawia się na ogół jako dziwaczny byt, któremu przydarzają różne tragiczne (powodzie, gradobicia, pożary itp.) lub śmieszne (np. spory sąsiedzkie lub rodzinne) przypadki. Niestety, w dużej mierze tą formułę przyjęły też środowiska opozycyjne. Dominuje klientyzm partyjny – myślenie typu : nasza partia ma bezdyskusyjnie najlepszy program, kto się z tym nie zgadza i nie chce się do nas przyłączyć, ten nasz wróg. Przeważa dbałość o pozycję partii lub środowiska, z którym się identyfikujemy, względem politycznej konkurencji, a dobro wspólne i programy polityczne stają się sprawą drugo, trzecio, lub dziesięciorzędną . Doskonale to widać w Internecie (obiecałem o nim wspomnieć). Na portalach internetowych największą popularnością cieszą się teksty dające internautom możliwość zamanifestowania własnej przynależności środowiskowej lub partyjnej i zaatakowania oponentów. Teksty diagnozujące rzeczywistość, proponujące pozytywne działania wspólnotowe, ale lokujące społeczeństwo jako podmiot, nie budzą większego zainteresowania. Widać to także na Nowym Ekranie. Przypomnę tylko jak małym zainteresowaniem mediów opozycyjnych i ich czytelników cieszył się kongres „Polska Wielki Projekt”, lub zaproponowana i prowadzona przeze mnie akcja ulotkowa (
http://fdo.nowyekran.pl/ ), a jak wielkim teksty liderów środowisk politycznych i to bez względu na ich treść. Podejrzewam, że ten tekst także nie będzie się cieszył zbytnią popularnością. Aktywność opozycji i jej zwolenników na różnego typu forach internetowych na ogół ograniczała się do drwin, poniżania i negatywnego etykietowania rzeczywistych lub domniemanych przeciwników politycznych. Tego typu erystyczne działania bazujące na słabościach ludzkiej natury, a zwłaszcza oportunizmie, mogą być bardzo skuteczne. Jednak muszą to być działania długotrwałe, dobrze ukierunkowane i skoordynowane. Pozycja PO i jej kolejne sukcesy wyborcze mają swoje źródło w prowadzonej od 6-u lat tego typu kampanii przeciwko PiS. Tyle tylko, że kampania PO jest wspierana przez potężne tuby medialne , zaś PiS takich możliwości nie ma, dlatego takie działania wobec PO były skazane na niepowodzenie – to było jak kopanie się z koniem. Internet naprawdę można było inaczej wykorzystać konsekwentnie, na wszelkich możliwych portalach i forach internetowych punktując wszystkie działania i zaniechania władzy, których skutki są przecież na co dzień odczuwane przez Polaków. Tego typu kampanię można nadal prowadzić, ale to wymaga zmiany myślenia z partyjnego na społeczne – zamiast ustawiać PiS w centrum uwagi, trzeba eksponować problemy społeczne, których źródłem są fatalne rządy PO lub szerzej, POS.
Kolejną kwestią, mającą ścisły związek z poprzednią, jest słabość i marginalizacja społeczeństwa obywatelskiego. Po zdominowaniu innych ugrupowań opozycyjnych, PiS ze swoim kilkunastoprocentowym poparciem społecznym znalazł się w sytuacji oblężonej twierdzy, mając nikłe pole manewru (ale wciąż je ma, tylko musi umieć je wykorzystać). Z jednej strony otoczony jest przez parawan medialny i elektorat POS, któremu reżimowa propaganda wpoiła ślepą i irracjonalną nienawiść do PiS, a z drugiej strony milczącą większością, która nie ufa politykom i wszystkich darzy jednakową obojętnością, lub nienawiścią. Istniały jednak i istnieją nadal dwa sposoby poszerzenia wrogiego POS elektoratu. Pierwszy z nich, to prowadzona w szeroko rozumianej przestrzeni publicznej i Internecie, a z pominięciem mediów, konsekwentnie prowadzona kampania informacyjna, pokazująca szkody jakie wyrządziła Polsce i Polakom władza PO, oraz konsekwencje kontynuowania tych rządów. Dlaczego PiS i środowiska z nim związane nie podjęły tego typu działań? Nie wiem. Drugim sposobem jest pośrednictwo silnego, wiarygodnego dla tej grupy, partnera społecznego reprezentującego społeczeństwo obywatelskie. Tyle tylko, że takiego partnera nie ma, a w PiS i środowiskach z nim związanych nie widać chęci budowy silnego , zintegrowanego społeczeństwa obywatelskiego, oraz kreowania i wspierania silnego partnera społecznego. Na przeszkodzie stoi , opisany przeze mnie wcześniej sposób myślenia, lokujący partię (partie) jako podmiot życia publicznego. Organizacje pozarządowe, które popierały PiS w kampanii wyborczej, nie pełniły roli równoprawnego partnera, lecz były podrzędne wobec suwerena, jakim w tej relacji był PiS. Dlatego, siłą rzeczy, nie mogły się stać tym swoistym łącznikiem między PiS, a tą nieufną wobec polityków większością.
Jeśli dojdzie do oczekiwanego załamania gospodarki i masowego protestu społecznego, to wezmą w nim udział poszkodowani z elektoratu PiS, POS, ale także z tej milczącej większości, która nie opowiedziała się za żadną z partii. Najwyraźniej, władza także przygotowuje się na taki rozwój wypadków i to przewidując różne warianty. Z jednej strony władza przygotowuje się na rozwiązania siłowe, na co wskazuje zakup i instalowanie w dużych miastach specjalistycznego sprzętu do rozpędzania manifestacji, zwiększenie uprawnień ABW i innych służb, ustawa o użyciu broni palnej względem demonstrantów, wzmożona inwigilacja społeczeństwa, ograniczenie dostępu do informacji publicznej i wzmożona cenzura (w tym przymiarki do cenzurowania Internetu); z drugiej strony POS przygotowuje się do zmanipulowania buntu społecznego. Do skanalizowania i spacyfikowania buntu społecznego mogą posłużyć kreowane przez władzę fałszywe, radykalne alternatywy polityczne i społeczne. Taką fałszywką stworzoną przez władzę na potrzeby ostatnich wyborów był RPP (jak widać, zabieg się powiódł) i taką samą fałszywką, jak sądzę, testowaną pod przyszły protest społeczny, jest polska wersja „oburzonych”. Jak widzę, niektórzy już się dali nabrać na piękne i słuszne hasła „oburzonych”, jakby zapominali przy tym, pod jakimi pięknymi i trafnymi hasłami szła do kolejnych wyborów PO i co potem z tego wynikało. Prawdziwym probierzem tej inicjatywy jest to, kto ją tworzy (w tym przypadku beneficjenci, a nie poszkodowani przez system III-ej RP), oraz stosunek reżimowych mediów do takiej inicjatywy – jeśli jest promowana w reżimowych mediach, to z całą pewnością jest fałszywką.
Nie wiem ile czasu nam zostało do załamania gospodarki i buntu społecznego, ale obawiam się, że mniej niż nam się wydaje. Jeśli postawa opozycji z PiS na czele nie ulegnie szybko radykalnej zmianie, a na razie nie widzę symptomów takiej zmiany, to uwzględniając aktywność i kreatywność POS, po wyczerpaniu się energii protestu społecznego, my wszyscy możemy się obudzić w nowej-starej rzeczywistości, czyli z ręką w nocniku. Naprawdę nie wystarczy tylko być, by stać się liderem buntu społecznego.