Nienormalna akcja medialna po śmierci P. Adamowicza
Dawno temu w Ameryce wielki spec od reklamy i menedżer założył się, że pierwszego wychodzącego ze stacji metra zrobi światową gwiazdą estrady. Miał pecha, bo wyszedł przygarbiony brzydal, ale jednak „popracował” i zakład wygrał – to był Frank Sinatra. Obecne możliwości medialne (i pieniądze) są większe – z każdego można zrobić świętego.
Tylko przy aferze FOZ było 5 niewyjaśnionych zgonów (prawdopodobnie zamordowanych) ludzi zajmujących się tym problemem. Były niewyjaśnione zgony przy innych aferach, nie mówiąc o związanych ze smoleńską tragedią, czy z okresem transformacji ustroju. Pisało się nawet, że okresowo w Polsce szaleje anonimowy samobójca. Wszyscy potępialiśmy domniemanych (także rzeczywistych, jak w przypadku mordu na księdzu J. Popiełuszce) sprawców, wszyscy okazywaliśmy żal i współczucie dla rodzin ofiar. Tak samo potworny mord na P. Adamowiczu potępiamy całym sercem i duszą, współczujemy rodzinie, utożsamiamy się w żalu z mieszkańcami Gdańska, dla których ich prezydent niewątpliwie istotnie się zasłużył.
Jednak to, co obecnie obserwuje się w mediach powoduje odruch chyba przeciwny od zamierzonego. Chciałoby się ostrzec: „Korea ante portas” – niestety ta północna. Zaczyna się naśladowanie obyczaju polegającego na swoistym obowiązku wykazywania żalu doskonałego. Oczywiście o zmarłych można mówić albo dobrze, albo wcale. Znaleźli sie jednak egzekutorzy skazujący na wieczne potępienie tych, którzy odważyli sie przytoczyć (choćby doskonale udokumentowane) fakty z życiorysu ś.p. P. Adamowicza – niekoniecznie chlubne. Znajmy miarę rzeczy.
Nie wszyscy pamiętają oczywiście narodową żałobę z 1953 roku – obowiązkową – to po śmierci Stalina. Ja pamiętam – np tygodnik „Przekrój” będący wówczas jedynym okienkiem informacyjnym o „Zachodzie” w „żałobnym” numerze poświęcił 100 % swoich szpalt na artykuły, zdjęcia, wspomnienia o tym „Wielkim Wodzu i Nauczycielu Socjalizmu”. Powtórzę – sto procent – nie było tam nic innego.
Oczywiście – każdy myślący Polak wiedział, ze redakcja chcąc zachować licencję – musiała tak postąpić.
Pewne symptomy takiego „obowiązującego” żalu doskonałego obserwuje się teraz w mediach. Następują zwolnienia tych, którzy wyrażają żal, ale nie dostatecznie „doskonały”. To właśnie przypomina wspomnianą Koreę. Zdumiewa mnie także fakt ulegania tej presji ze strony czynników rządzących.
Można spróbować nazwać rzecz po imieniu, ale poprzestanę na tym, iż śmierć znanego przedstawiciela politycznej opcji przeciwnej obecnemu rządowi w Polsce stanowi doskonałą okazję do zbudowania jakiejś politycznej przewagi. Nie bez znaczenia ma tu także niemiecki pierwiastek związany z historią Gdańska…
Warto przypomnieć, co robiono na Krakowskim Przedmieściu po smoleńskiej katastrofie. Wyzwolona narodowa jedność została po kilku dniach brutalnie przerwana przez władze Warszawy (PO). Buldożery zgarnęły setki tysięcy palących się zniczy i kwiaty, były przypadki bezczeszczenia krzyża – „zaprowadzono porządek w mieście”. Czy nie potrafimy dostrzec różnicy, czy polityczne zaślepienie wyłącza szare komórki?
Równolegle z okazywaniem nadzwyczajnego żalu i potępienia sprawcy odrażającego mordu przez media (z czym utożsamiam się całą duszą) obserwuje się deprecjonowanie pięknej sportowej imprezy. „Gwiazdy opuszczają konkurs w Zakopanem”, „Hopfer rozważał wykreślenie Polski z turnieju”. Myślę, że nie jest to przypadkowe – nie może sportowa impreza zbyt odciągnąć Polaków od „owiązującej” żałoby…