W 2011 roku napewno nie. Zbyt dużo ludzi bierze kasę z podania PO.
Tych ludzi nie trzeba namawiać do głosowania. Oni to zrobią z pobudek ekonomicznych.
Walcząc o swoje, każdy z nich wymusi odpowiednie głosowanie na co najmniej kilku wyborcach, kandydatów do awansu na stanowiska ekonomów.
To już daje zdyscyplinowaną armię wyborców opłacanych za pieniądze podatników bezpośrednio z budżetu, albo skrycie, z środków obrotowych kontrolowanych i podporządkowanych firm.
Kto ma z nimi wygrać? Inteligentny gołodupiec? Ktoś, kto się obudził, gdy surmy zaczęły grać. Ktoś, kto całą energię musi skierować na walkę o miejsce pod słońcem lub walkę o miejsce na liście wyborczej, a nie na pracę u podstaw?
Jeśli do tego dodać miliony pseudopolaków, których najbardziej jaskrawymi przykładami są Kwaśniewski i Michnik, to staje się oczywiste, że nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć rezultat wyborów.
Na tym tle jaskrawym światłem świeci przykład Romualda Szeremietiewa, który zrobił stawkę na lokalny patriotyzm i chyba odniesie sukces nad wszystkimi "nie mogę", "nie uda się", "jesteśmy skazani na porażkę".
Jaki z tego wniosek?
Jeżeli PiS chce coś jeszcze znaczyć w życiu politycznym Polski, to musi zrobić stawkę na decentralizację strategii.
Nie PiS jednego wodza i klaki przyboczników, a PiS tysięcy indywidualności o znaczeniu lokalnym.
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!