Czy można usprawiedliwić dobroczynność?
02/06/2012
450 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
W moim życiu pojawia się coraz większa liczba żebraków. Piszą do mnie można powiedzieć lawinowo w ilości 2-3 na tydzień. Jest to ciekawe zjawisko, którego nie było jeszcze rok temu…
W moim życiu pojawia się coraz większa liczba żebraków. Piszą do mnie można powiedzieć lawinowo w ilości 2-3 na tydzień. Jest to ciekawe zjawisko, którego nie było jeszcze rok temu. Oczywiście pisało do mnie wiele osób o pomoc, aby poradzić, ocenić, sprzedać, a nawet aby zainwestować w jakiś projekt. Czasami jakaś fundacja wysłała list, że zbiera pieniądze na chore dzieci. Do zeszłego roku jednak nie było przypadków “żebrania” przez osoby fizyczne, a teraz ilość takich listów rośnie wykładniczo.
Trudno mi opisywać konkretne przypadki, aby nie skrzywdzić autorów tych listów. Aby jednak wyobrazić sobie treść tych listów zapraszam do serwisuwww.cyberżebracy.pl. Treść jest mniej więcej podobna. Obowiązuje szablon podobny do wypracowania w szkole. Na wstępie trzeba się przedstawić, powiedzieć jakie się ma długi i w jakim szambie się mieszka. W rozwinięciu należy podać jak najwięcej faktów, aby winę za swoją sytuację zrzucić na innych. Zakończenie to już coś co musi uderzyć w sumienie. Królują biedne dzieci.
Bardzo nie lubię, jak ktoś próbuje szantażować biednymi dziećmi. Zwłaszcza swoimi. Takim ludziom zupełnie na serio (choć tak naprawdę pół-żartem) cytuję przypowieść o talentach. Mówi ona nam: “Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.”. Jeżeli więc jest ktoś kto nie ma (w domyśle pieniędzy) powinno się zabrać nawet to co ma (w domyśle dzieci). Skutecznie ucina to wszelkie kolejne emocjonalne szantaże. Wracajmy jednak do tematu.
Rewolucja przemysłowa stworzyła komunizm. To w tym okresie ludzie mogli zakładać swoje warsztaty, które przekształcali w fabryki i zdobywali majątki. Ich dzieci przeważnie te firmy rozwinęły, ale ich wnuki zarabianie pieniędzy miały gdzieś. Jest to normalne zjawisko. Ojciec buduje, syn rozwija, wnuk trwoni. Karol Marks (syn adwokata) i większość komunistów należało właśnie do takiej bogatej mniejszości. Byli to ludzie chcący z całego serca dobra dla ludzi pracy. Wyszło jednak jak wyszło. Dziesiątki milionów ofiar i nędza, która zabiła jeszcze więcej ludzi.
Idea komunizmu, socjalizmu, czy też pomagania innym jest w nas bardzo silnie zakorzeniona. Zwróćcie uwagę, że większość z nas mówi, aby nie dawać ludziom ryb tylko wędkę. Ciągle jednak jest to dawanie, a dawanie jest szkodliwe dla obu stron zawsze. Mało kto mówi, że wystarczy ludziom wędek nie zabierać.
Tak naprawdę to ja widzę tylko jeden argument za tym, aby pomagać innym. Chodzi o hipotetyczną umowę, którą ja, gdybym miał okazję bym śmiało podpisał. Wyobraźcie sobie firmę ubezpieczeniową, która zgłasza się do was jeszcze przed tym jak się urodziliście. Nie wiecie jeszcze w jakiej rodzinie się urodzicie, nie wiecie czy będziecie mądrzy czy głupi, zdrowi czy chorzy itp. Firma oferuje wam zawarcie kontraktu. Jeżeli będziecie bogaci, czyli poradzicie sobie w życiu to zobowiążecie się pomagać tym, którzy sobie rady nie dają. Jeżeli natomiast to wy wylądujecie w miejscu bez szans na rozwój to pomoc od innych dotrze do was, tak, że może i będziecie biedni, ale z głodu nie umrzecie.
Warto też dodać, że pomoc nie oznacza dawania. Teraz będzie ekonomicznie, więc może trochę nudno. Ekonomia jest częścią większej nauki zwanej prakseologią, która z kolei jest “nauką o ludzkim działaniu”. Działanie polega na wyznaczaniu sobie celów i ich osiąganiu. Jeżeli jesteśmy w miejscu A i chcemy dotrzeć do B to droga jakąś musimy przejść jest działaniem.
Każdy z nas ma inną hierarchę wartości. Dla jednych A jest lepszym miejscem, a dla drugich B jest lepsze. Każdy z nas ma też inną wiedzę i doświadczenia i inaczej planuje działanie. Jedna osoba uważa, że aby przejść do z A do B trzeba zrobić tak i tak. Inna osoba może uważać, że to jest zła droga i po wykonaniu tego wcale nie znajdziemy się w punkcie B.
Przykładowo mamy młodego człowieka, który chce znaleźć w przyszłości dobrą pracę. Ma on plan, że będzie się dobrze uczył, skończy dwa kierunki studiów i studia podyplomowe. Ja natomiast uważam, że wtedy wcale nie znajdziemy dobrej pracy. Moje zdanie jest takie, aby w liceum uczyć się na trójkach, wszystkie wysiłki aby było lepiej są marnotrawstwem czasu. Zaoszczędzony czas na nauce należy przeznaczyć na organizację czegokolwiek i zdobywanie doświadczenia. Przykładowo w Starachowicach 22 czerwca będzie organizowany festyn na rzecz afryki, organizowany przez człowieka w 3 klasie gimnazjum. Gwarantuje, że pracodawca o wiele lepiej od świadectw przyjmie informacje, że ktoś już w tak młodym wieku organizował imprezę na kilka tysięcy ludzi, podczas której musi zarządzać zespołem kilkudziesięciu osób.
Skoro znamy już teorię, możemy odróżnić jałmużnę od pomocy.
Jałmużna jest wsparciem w działaniu bez względu na to jaki cel i jaką drogę do niego obrał obdarowany człowiek. Przekazujemy jakiś kapitał (pieniądze, czas, uwagę) drugiemu człowiekowi i nie wnikamy i nie oceniamy tego co ktoś z tym zrobi. Dajemy mu wolną wolę. Jałmużną jest np. danie 5 zł menelowi na wino lub wysłanie do Monrovi leków na AIDS, z których mieszkańcy zrobią karmę dla kur.
Pomoc jest jałmużną, ale tylko na cele i działania, które ty akceptujesz. Inaczej rzecz ujmując druga strona musi się do Ciebie dostosować, przejąc Twój system wartości. Przykładowo menel zakłada sobie cel, że chce być bardziej szczęśliwy, a drogą do tego celu jest wypicie wina. Ty zgadzasz się z celem menela, gdyż uważasz, że być bardziej szczęśliwym jest lepszą opcją niż bycie mniej szczęśliwym. Nie zgadzasz się natomiast z tym, że wino uczyni go szczęśliwszym. Według Ciebie to gorący posiłek uczyni go szczęśliwym. Pomocą jest np. danie menelowi 5 zł, ale tylko i wyłącznie na jedzenie. Takie wtrącanie się w to co menel zrobi, czyni z jałmużny pomoc.
Pomoc polega więc na przekazywaniu kapitału (nie tylko pieniędzy) ludziom, którzy akceptują nasz system wartości w efekcie czego inni stają się na nasze podobieństwo. Stają się lepsi, gdyż można założyć, że osoba potrzebująca jest niejako gorsza w pewnej dziedzinie niż osoba, która pomaga. Osobie potrzebującej czegoś brakuje. To coś ma darczyńca. Jeżeli więc przejmie ona jego system wartości to już nie będzie miała z daną rzeczą problemów.
Często ludzie w swoich biznesplanach piszą, że potrzebują pieniędzy, aby np. wynająć biuro. Proszą o to człowieka, który w 16 metrowym pokoju pracował w 7 osób. Naturalnym jest to, że mój system wartości nie akceptuje takiej rozrzutności jak własne biuro. Albo kiedy indziej, napisała dziewczyna, że straciła pracę i bank chce jej zabrać 60 metrowe mieszkanie, które kupili po ślubie, a z pensji męża nie starcza na spłatę raty. Doszło do śmiesznej sytuacji, kiedy osoba mieszkająca w 60 metrowym mieszkaniu, prosi o pomoc finansową osobę, która mieszka w 40 metrowym mieszkaniu. Inna osoba prosi o pomoc w kupnie okularów dla dziecka. Niewielka kwota, bo 500 zł, nie byłoby najmniejszego problemu, tylko jak się okazuje matka pali papierosy i wystarczy miesiąc nie palić aby okulary kupić. Itp, itd. Zawsze problemem jest hierarchia wartości.
Pomoc w opisanych powyżej przypadkach to rada, aby człowiek pracował w domu, aby dziewczyna się przeprowadziła do mniejszego mieszkania oraz aby matka przestała palić. Tak ja bym się zachował w ich sytuacji i innej pomocy nie ma. Gdybym dał pieniądze na biuro, na kilka rat kredytu i na okulary była by to jałmużna.
Pomoc zawsze sprowadza się więc do nauczania ludzi obierania celów i wybierania właściwej drogi do ich osiągnięcia.
Ubiegły weekend był dla naszej szkoły wyjątkowy. Gościliśmy w Polsce Marka Skousena. Pisałem o tym wydarzeniu od ładnych kilku miesięcy. O wiele lepsze rzeczy działy się jednak na południowej półkuli. W sobotę w Zambii odbyły się pierwsze spotkania ASBIROwców. W spotkaniu uczestniczyło ok 30 osób, większość to lokalni przedsiębiorcy. Został wyświetlony krótki film dokumentalny “powołanie do przedsiębiorczości” oraz wykład Jacka Gniadka po którym wywiązała się dyskusja. Dokładnie takimi samymi spotkaniami rodziła się nasza uczelnia. Pierwszy Kurs Podstawowy w Zambii planowany jest na marzec. Natomiast w maju powinno ruszyć przedszkole.
Więcej o ASBIRO w afryce:
Niebawem kolejne spotkanie Zambijskiego Klubu ASBIRO. Ma na nim być debata na temat cen minimalnych, które zostały właśnie wprowadzone w Zambii na kilkaset różnych towarów i usług. Ludzie wewnętrznie wiedzą, że jest to złe rozwiązanie, ale wielu z nich (choć na zdjęciu prawie sami przedsiębiorcy) sformułowanie “free market” i całą koncepcje popytu i podaży usłyszało dopiero od nas. Zdecydowanie jesteśmy najbardziej wolonorynkową szkołą w Zambii, może nawet jedyną. W Polsce na Uczelniach króluje Keynes, jest źle, ale tragedii nie ma, tam niestety jeszcze Marks.
Kończąc zapraszam was na Biznes-Camp.
W 9 dni odwiedzi nas 18 przedsiębiorców, zorganizujemy sobie wykłady, ogniska, szkołę przetrwania w górach, zawody, a wszystko to we wspaniałej atmosferze z inteligentnymi i bogatymi ludźmi. Przemyślcie to. No chyba, że wolicie robić coś innego. Każdy przecież ma swój system wartości .