Bez kategorii
Like

Czy mamy czego bronić?

03/04/2011
378 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Czy Polska jest wartością, której trzeba bronić?
Spójrzmy, co o tym myślą nasi sąsiedzi.

0


Na czwartkowym spotkaniu blogerów, w czasie dyskusji z zaproszonymi gośćmi,

Pan Krzysztof J. Wojtas zadał niezwykle ważne pytanie.

Pytanie, na które każdy z nas powinien sobie sam odpowiedzieć.

Każdy.

Nie jestem reporterem, nie zacytuję więc pytania, tylko napiszę to, co z niego zrozumiałem.

Napiszę również, jak sam bym na nie odpowiedział.

 

Przypomnę, że tematem dyskusji było bezpieczeństwo naszego państwa.

Pan Krzysztof spytał, czy w ogóle mamy czego bronić?

Jeżeli pytanie zniekształciłem w sposób zmieniający jego treść,

przepraszam, ale tak właśnie je zrozumiałem.

 

Czy mamy czego bronić?

Od urodzenia żyję w kraju, w którym nie ma ropy, nie ma złota, nie ma diamentów, nie ma olbrzymich korporacji, nie ma nawet komsomołów, nie ma mieszkań, nie ma dróg, nie ma godziwych zarobków, godziwych rent i emerytur, za to jest niegodziwa służba zdrowia i niegodziwa edukacja, elity nie mają jakości, a cały nasz wysiłek musimy wkładać w to, żeby dogonić średni poziom europejski.

Nie ma nawet przyszłości.

Jest spłata kredytów, które kilkadziesiąt lat temu ktoś zaciągnął w moim imieniu, mówiąc, że spłacę.

Do tego wszyscy rządzący są kanaliami łaknącymi nieszczęścia całego narodu,

którzy zaprzedali się obcym mocarstwom.

No i żyję w kraju, w którym jest prawie 40 milionów nieudaczników,

ludzi, którzy dostrzegają tylko krzykliwe hasła, są oszołomami, katolami, komuchami, niepotrafiącymi samodzielnie myśleć antysemickimi nienawistnikami.

40 milionów ludzi niestanowiących żadnej wartości, żadnego potencjału, potrafiących wypracować jedynie stale rosnący deficyt. Których inicjatywy wymagają wsparcia Unii Europejskiej, żeby w ogóle ruszyć. Miliony rolników, którzy nie potrafią wyprodukować żywności, do której nie trzeba dopłacać, nie potrafią nawet zarobić na składki emerytalne. Tysiące nauczycieli, którzy nie potrafią nawet nauczyć, jak się pisze „ból”, tysiące lekarzy i pielęgniarek, którzy potrafią tylko brać łapówki, tysiące przedsiębiorców, którzy nie potrafią niczego przedsięwziąć bez opłacenia urzędników, setki sędziów, prokuratorów, adwokatów, którzy nie potrafią wydać wyroku, którego nie zakwestionuje wyższa instancja, Instytut Pamięci, który nie potrafi sobie niczego przypomnieć bez oskarżenia o polityczność pamięci, wojsko i służby, które nie potrafią ochronić nawet 96 najważniejszych ludzi, architekci, którzy nie wiedzą, że powodzie się zdarzają, ubezpieczycieli, którzy nie wiedzą, że ubezpieczenia są potrzebne potrzebującym…

 

Dużo tego.

 

Zatem,

czy naprawdę mamy czego bronić,

skoro wersja oficjalna zapewnia mnie intensywnie,

że Polska i Polacy nie są żadną wartością?

Wersja oficjalna zatrudnia nawet pana od stosunków międzynarodowych, który zapewnia naszych przyjaciół i wrogów, że Polska jest tak bezwartościowa, jak brzydka panna bez posagu.

Czy może raczej jacyś niedobrzy ludzie chcą od nas wyłudzić kolejne pieniądze na zbrojenia,

które czym prędzej zdefraudują

i wysiłek, który czym prędzej zmarnują?

 

Wyliczanie konkretnych wartości, które dla mnie ma Polska

mija się z celem, bo przecież jestem oszołomem i beretem,

więc nie mogę mieć prawidłowej oceny rzeczywistości.

Tym bardziej nie mogę prawidłowo oceniać mojej ojczyzny,

bo wiadomo, że patrioci

nie powinni wypowiadać się o swojej ojczyźnie.

Czyli nie dowiem się, czy jest czego bronić?

 

Na szczęście Pan Bóg dał człowiekowi możliwość samodzielnego myślenia

i wolność wyboru o czym będzie myślał.

Spróbuję z tej wolności skorzystać.

 

Od wieków mamy wspaniałych sąsiadów.

Nasi wspaniali sąsiedzi są tym bardziej wspaniali,

bo ich myślenia nie zakłóca polska nieudolność,

polskie oszolomstwo,

polskie wstecznictwo.

Nasi wspaniali sąsiedzi zawsze stanowili elitę elit.

Nasi sąsiedzi zawsze dbali o to, żeby wyjść na swoje.

Ich wielkość i siła każą przypuszczać, że potrafią to robić.

Całkiem nieźle potrafią.

Zaganiając z pewną taką nieśmiałością do pracy swoje samodzielne myślenie,

otrzymuję w prezencie wniosek,

że nasi wspaniali sąsiedzi dużo obiektywniej i dużo trafniej od polskich oszołomów, głupków, zdrajców, a nawet od antysemitów potrafią ocenić, czy mamy czego bronić.

No dobrze, ale jak bez wywiadu, przekupstwa i wielkich nakładów dowidzieć się, co nasi wspaniali sąsiedzi myślą o naszej wartości?

Ano trzeba myślenie znowu zagonić do roboty.

 

Od wieków nasi wspaniali sąsiedzi przysyłali do Polski swoich najlepszych synów.

Przysyłali razem z mieczami, działami, karabinami, czołgami, samolotami.

Przysyłali razem z propagandą.

Nasi wspaniali sąsiedzi wiedzieli, że najwspanialsi ich synowie ryzykują swoim życiem,

bo Polacy są okropni.

Tak okropni, że potrafią zabić najwspanialszych synów naszych sąsiadów.

I najwspanialsi synowie naszych wspaniałych sąsiadów ginęli na polskiej ziemi.

Mam nieodparte wrażenie, że najwspanialej i najobiektywniej myślący sąsiedzi,

wysyłając swoich synów na śmierć,

widzieli w Polsce wartość, za którą warto poświęcić życie najwspanialszych synów.

A na wartościach to oni się znają.

Na śmierci też się znają.

Całkiem nieźle się znają.

 

No tak, ale to przecież czas przeszły, a przeszłość się nie liczy.

Ważne jest dziś.

 

Dziś” zaczęło się w 1945 roku.

Minął okres okropnych wojen i w końcu zapanował okres powszechnej szczęśliwości.

Nikt już nie ginął.

Nikt.

Tylko trochę oszołomów.

Ale oszołomy zginęły na własną prośbę,

mogły przecież nie siać nienawiści.

Jak na przykład taki jeden błogosławiony od seansów nienawiści,

z którym uporał się pewien człowiek honoru.

Ale był spokój.

Tylko mimo spokoju, nasi sąsiedzi utrzymywali tu swoją armię, swoje wywiady.

Wydawali masę forsy, żeby przypadkiem bezwartościowa Polska nie wpadła w ręce Polaków.

Naszej forsy co prawda, ale mogli przecież kupić za nią banany i zjeść.

A wydali na armię.

 

Czy mogę wątpić, że najlepsi fachowcy wiedzą co robią?

Że widzą tu jakąś wartość?

Wartość, do której mój przesłonięty beretem łeb nie dorósł?

 

No dobrze, ale obce armie już wyszły z Polski,

więc moje nienawistne dywagacje pozbawione są jakiegokolwiek sensu!

 

Mam tylko pytanie:

czy wyszły zupełnie dobrowolnie?

Na ochotnika?

Bo nie opłacało im się tu zostawać?

Czy broniły się rękami i nogami przed odejściem?

Czyli wiedziały, że zostawiają tu mnóstwo wartości, które mogą stracić, jak sobie pójdą!

Na wszelki wypadek zostawiły tu swoje wywiady, strefy wpływów, lobbystów, budujących zgodę,

A ich teczki zabrali.

 

 To nie są oceny oszołoma!

To wnioski z obserwacji zachowań naszych najwspanialszych, najbardziej obiektywnych, najlepiej nam życzących naszych sąsiadów,

 

Polska ma olbrzymią wartość, bo wydawane są olbrzymie pieniądze, żeby mieć wpływ na rządy!

Bo ryzykuje się życie znakomicie wyszkolonych ludzi po to, żeby mieć wpływ.

 

A samodzielne myślenie podpowiada mi:

Jest czego bronić!

0

Niegdysiejszy

Bledne zalozenia sprawiaja, ze wnioski sa nic nie warte. Klamstwo, bardzo sprawnie potrafi udawac prawde. No i mamy lodowa góre nieporozumien. Góra lodowa ozdobiona jest emocjami, które utrudniaja logice i kulturze wydostac sie na powie

103 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758