Zwiastuny – to naelektryzowane powietrze przed burzą. To mewy krążące nerwowo przed wichurą, albo siadające na falach. Niby nic nie widać, ale coś się czuje. To samo odczuwam teraz. Coś nadchodzi…
Zwiastuny.
W 56 byłem jeszcze dzieciakiem. Nie pamiętam, co się wtedy działo. Oczywiście jak podrosłem to się dowiedziałem. Ale z drugiej ręki. Osobistych odczuć nie miałem.
W 68 w marcu (bodajże 13-tego) jechałem kolejką z Gdyni na Politechnikę.
Przygotowywałem się na studia. I wtedy poczułem to pierwszy raz. To było jak przed tą burzą, tajemnicze, niewypowiedziane napięcie.
Na Politechnikę mnie oczywiście nie wpuszczono, ale przez płoty i bramy widziałem dosyć.
Już dwa lata później w 70, już na tejże polibudzie siedzieliśmy sobie na zajęciach w starym gmachu Wydziału Elektrycznego i już wszyscy to czuliśmy. Ćwiczenia zaczynały się po południu i codzienna podróż kolejką dała nam aż zanadto zwiastunów wydarzeń. Gdy za oknem rozległy się krzyki i pieśni, biedny asystent nie był w stanie zablokować swoim ciałem drzwi wyjściowych.
No i przyłączyliśmy się do robotników, gdy przeprosili za zdradę z 68 roku.
Potem już było dramatycznie, ale to już wszyscy znają.
10 lat później los, który mnie skierował na morze, spowodował, że w oczekiwaniu na rejs, siedziałem w biurze PLO w Gdyni na 10 lutego. Tutaj napięcie przed sierpniowymi strajkami było ogromne. Pokój, w którym pracowałem, w połowie zajmowali bardzo zaufani ludzie władzy. Superintendenci, co decydowali o losie 10 tysięcy marynarzy i kapitanowie, wiadomo, najważniejsi, bo powierzano im wielki majątek.
Wytwarzali oni wówczas takie iskrzenie, takie emocje, że to pachniało. Brzydko pachniało.
Wystarczy. Przejdźmy do wczoraj i dzisiaj. Ponownie coś wisi w powietrzu i zaczyna się wyłaniać i krystalizować.
I zastanawiam się, czy znowu będzie tak, że Polska jest tym dziwnym katalizatorem zmian, jak w 39-tym, 80-tym i 89-tym.
Zaczęło się oczywiście 10 kwietnia 2010, tą dziwną tragedią, gdzie tajemniczo zginęło 96 osób z Prezydentem Polski i jego kochającą Małżonką. Mimo tak wielkiej i mrocznej tragedii mamy odczucie, że coś spaprano, coś nie wyszło. I to z obu stron politycznej sceny. Samolotem miał też lecieć Jarosław Kaczyński. I gdyby on też zginął to byłoby pozamiatane. PIS by się rozpadł, a Kluzik-Rostowska, z Poncyliszem, Ziobrą I Kurskim na pogorzelisku budowaliby nową, przyjazną prawicę.
Z drugiej strony też jakby za bardzo nie wyszło. PIS nie potrafił w takim stopniu obudzić społeczeństwa, by przegonić kombinatorów i nieudaczników.
Jak sobie przypomnimy te pierwsze chwile po tragedii, to mimo wszystkich tych momentów zagrabiania władzy, establishment był przekonany, że poległ i nawet może trzeba będzie zapłacić.
Więc nie za dużo z tego wszystkiego wyszło, jednakże powstał ferment, część ludzi zaczęła myśleć samodzielnie. I to mimo zmasowanego ataku systemu, by wszystko ukryć i uspokoić.
Do tragedii dołączył świat ze swoim kryzysem. Konkretniej Europa, wyraziście ukazując utopię zjednoczenia, oraz chciwość, fałsz i hipokryzję brukselskich bonzów. Ferment już nie tylko w Polsce, ale także poprzez Grecję. Hiszpanię, Włochy rozlewa się po całej Europie.
Po raz pierwszy, rzecz niesłychana, unijni biurokraci zmieniają rządy w suwerennych państwach. I ludziom to się nie podoba. Oj, coraz bardziej nie podoba.
Także to, że mimo fatalnego kryzysu Niemcy, świetnie sobie radzą i zarobiły ponad 100 mld euro. A sektor finansowy na całym świecie przeżywa takie prosperity, jak nigdy dotąd. Globalne koncerny bogacą się niemożebnie. W samej Polsce sektor bankowy w tym roku osiągnął już prawie 35% zysku. Taki to jest kryzys.
Jesteśmy już na osi czasu wczoraj. Internet a nawet media, którym za bardzo nie ufamy, donoszą o wielkich demonstracjach w całej Rosji. W samej Moskwie, w zależności od kunsztu matematyczno – propagandowego, naliczono od 100 tyś do 30 tyś demonstrantów. I co więcej, ze wspaniałymi hasłami i świetnymi plakatami, świadczącymi o dobrym przygotowaniu.
Ktoś, kto chciałby te demonstracje lekceważyć i pomniejszać, na przykład przywołując niedawne obrazy z Aten, nie ma pojęcia, co takie demonstracje znaczą w Rosji. Przecież jeszcze przed wyborami był Putin jedynym carem i bogiem Rosji.
Aż zanadto jest tych najnowszych zwiastunów. Chyba musi je czuć każdy, a nie tylko taki wrażliwiec jak ja.
Ale, czy ktoś może mi powiedzieć – co będzie?
Chyba rozpad i destrukcja Europy jest już nieuchronnie przesądzona.
Ale czy dojdzie do nowego podziału świata?
A może do czegoś innego?