Wiem, że za chwilę zostanę okrzyknięty ruskim agentem, putinowskim szpionem albo kacapskim sługusem, ale napisać to muszę.
Otóż wczoraj ministrowie obrony Polski, Litwy i Ukrainy podpisali w piątek 19.09.2014 roku – czyli po prostu wczoraj – umowę o utworzeniu wspólnej, trójnarodowej jednostki wojskowej o nazwie, która zapewne jest potężną obelgą w którymś z germańskich języków: LITPOLUKRBRIG. Umowę podpisali w Belwederze, w obecności Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który nie omieszkał powiedzieć paru „mądrych” słów. Mniejsza o to, jakich, kto chce może sobie sam znaleźć, nie o prezydenckie bon moty mi się rozchodzi.
Ja chciałem zadać pytanie: czy nasza „klasa polityczna” już do reszty zdurniała? Wchodzić w wojskowy układ z krajem będącym w stanie wojny samemu nie mając armii zdolnej obronić nasze granice przed agresją to nie jest nawet głupota, to jest skrajna nieodpowiedzialność. Proszę mi powiedzieć – jak myślicie, drodzy moi mili, jak zareaguje Rosja kiedy nagle odkryje, że jej armia na wschodzie Ukrainy walczy nie tylko z wojskami ukraińskimi, ale także z regularnymi polskimi jednostkami?
O! Właśnie, brawo pan w pierwszym rzędzie. Tak, Rosja uzna – czemu trudno się dziwić – że jest z Polską w stanie wojny. Konsekwencje takiego obrotu spraw mogą być różne – od oficjalnego zaatakowania Ukrainy całym potencjałem tylko po to by pokazać, że mimo zaangażowania NATO-wskich (tak, tak, armie polska i litewska są armiami paktu północnoatlantyckiego) w dwa tygodnie będą w Kijowie po prewencyjne uderzenie na nasz kraj siłami zgromadzonymi w obwodzie kaliningradzkim.
Tak, wiem. Zgodnie z zapisami umowy jednostka ma być wykorzystywana do działań w operacjach pod auspicjami ONZ, NATO i UE a żadna z tych organizacji w ukraińskiej wojence udziału nie bierze. Tyle, że jest w niej też drobnym druczkiem zapisane: „(…) a także w ramach doraźnych koalicji tworzonych zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych i umowami zawartymi pomiędzy państwami wystawiającymi siły.” Taką doraźną koalicję można stworzyć w pięć minut a patrząc na parcie do wojny wykazywane przez niektórych naszych „przedstawicieli” jej powstanie jest więcej niż pewne.
Gdyby brygadę powołano przed Rosyjską agresją słowa złego bym nie powiedział – najwyżej skrzywiłbym się na dźwięk słów „Głównymi zadaniami brygady będą m.in.: współudział w międzynarodowym wysiłku utrzymania pokoju…”, które strasznie niesympatycznie mi się kojarzą z czasami dominacji w naszym regionie państw pokój miłujących. Miałaby ona niezły potencjał odstraszający, a gdyby jeszcze stacjonowała na wschodzie Ukrainy byłaby jasnym sygnałem dla Rosji: „atakujecie żołnierzy NATO”. Niestety, powstała teraz a to oznacza, że nie żołnierze paktu zostaliby zaatakowani, ale że to oni wmieszaliby się w lokalny konflikt. Jakoś trudno mi opędzić się od myśli, że jest to na rękę Władimirowi Putinowi, który nie omieszka wykorzystać tego faktu w swojej grze propagandowej.
Ale jest jeszcze jedno „gdyby”. Otóż gdyby brygada nie była polsko – litewsko – ukraińska ale po prostu NATO-wsko ukraińska sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Niestety nie jest, co daje dodatkowy sygnał Kremlowi – NATO umywa ręce, to prywatna inicjatywa trzech krajów, którą można bez kłopotu rozwalić jeżeli stanie na drodze – sojusz nie ma z nią niczego wspólnego.
Na koniec napiszę tylko, że gdyby nie udział Bronisława Komorowskiego to bym pomyślał, że powołanie brygady jest pomysłem jakiegoś polityka z przerostem formy nad treścią, któremu zamarzyła się korona Zygmunta Starego i odbudowa imperium Jagiellonów. W sumie to pomysł wcale nie głupi pod warunkiem, że nie zapomnimy o jednym – otóż Polska Jagiellonów została zbudowana na opoce Polski Piastów a nie na przegniłym fundamencie PRyLu i III RP…
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.