Wielu mądrych ludzi, w tym również Coryllus, uważa, że każda rewolucja jest zła. Że jest to intryga agenturalna i zazwyczaj chodzi o sprawę tak trywialną, jak przejęcie majątku. Czyżby?
Wielu mądrych ludzi, w tym również Coryllus, uważa, że każda rewolucja jest zła. Że jest to intryga agenturalna i zazwyczaj chodzi o sprawę tak trywialną, jak przejęcie majątku. Czyżby?
Nie zamierzam konkurować z Coryllusem w erudycji i wiedzy historycznej, bo po prostu do tego nie dorosłem. Ale gdyby on tylko zechciał, byłby w stanie zaprezentować parę „czystych” rewolucji, które ani nie były przeżarte agenturą, ani też nikt nie miał zamiaru się na nich wzbogacić.
Część mojego tytułu jest zaczerpnięta z epokowego dzieła najwybitniejszego historyka epoki oświecenia, Edwarda Gibbona – „Zmierzch i upadek Cesarstwa Rzymskiego”.Niestety, na polski przetłumaczono tylko dwa z sześciu tomów tego, również literacko, wybitnego dzieła. A szkoda. Patrząc na nasze czasy, na to co się w Europie dzieje nie sposób oprzeć się wielu analogiom.
Jak by zgodnie z prawami fizyki, które aż nadto są widoczne, Imperium rozrastało się do granic ówczesnych możliwości. Osiągnęło, a później przekroczyło kres, cienką, niewidoczną granicę, poza którą, nie można już panować nad żadnym złożonym mechanizmem. Spróbujcie w swoim samochodzie przekroczyć dozwolone obroty silnika, a wtedy zobaczycie, co się stanie. Jeżeli oczywiście przeżyjecie. Tak samo jest z organizmami państwowymi. Rosną, rosną i nagle traci się nad tym wszystkim kontrolę. W teorii sterowania, ogólnie automatyce i jeszcze szerzej, we wszystkich układach dynamicznych, ta cienka granica, to tzw. cykl graniczny, gdzie najbardziej znany jest cykl graniczny van der Pola i jeżeli układ wyjdzie poza ten cykl, to najlepiej spieprzać, gdzie raki zimują.
I tak też stało się z Cesarstwem Rzymskim – przekroczyli cykl graniczny i praktycznie po tym, Włochy przez tysiąclecie nie mogły się pozbierać.
Czy to samo teraz, dzisiaj grozi Europie? Sądzę, że tak. Europa właśnie znajduje się na dynamicznym, już bardzo niestabilnym cyklu granicznym i jeszcze jedno małe zakłócenie, z wewnątrz, albo i z zewnątrz układu, może spowodować uszkodzenie i rozpad. A co będzie po tym – można tylko sobie snuć domysły.
Sprawa może nie byłaby tak ważna, ot, państwa się łączą i państwa się dzielą i żadnej tragedii na dużą skalę nie ma. Ale przywołajmy jeszcze raz Imperium Rzymskie – jego rozpad spowodował upadek całej ówczesnej cywilizacji. Tak – upadek cywilizacji. To, co obecnie w Europie się dzieje, też, jak najbardziej, może doprowadzić do upadku cywilizacji. Pierwsze symptomy są już wyraźnie widoczne. To wygląda tak, jakby nagle świat przerósł zwykłego człowieka. Jak by się nagle człowiek zatrzymał w rozwoju i zaczął się cofać. Kultura przestała nadążać za techniką.
No dobrze, ale co nam do tego w Polsce? Przecie zawsze było – nasza chata z kraja. Otóż to, ochoczo, wprost z niebywałą radością, dołączyliśmy do stetryczałego europejskiego systemu. Niech każdy sobie przypomni ważne memento = człowiekiem, który z całym zaangażowaniem, a nawet więcej, przyłączał Polskę do Unii Europejskiej, był Leszek Miller – socjalista i były aparatczyk komunistyczny. To powinno zapalić niektórym lampkę alarmową. Jednakże otumaniona publika radowała się z tego bardzo mocno. Nadchodzi chyba moment, że powoli przestaje się radować. Choć to dopiero początek. Wkrótce przestaniemy być młodym beneficjentem, a staniemy się europejskim płatnikiem netto. I to z takim garbem długu na starcie. A zobowiązań będzie coraz więcej. Już lekką rączką, rząd oddaje Unii 6 mld. euro by ten kolos za szybko się nie rozpadł. A profity będą tylko mniejsze. Zanosi się na to, że żyć będzie ciężej. Dwa lata światowego kryzysu, nie tak znowu głębokiego, wystarczyły, by udowodnić, że Unia Europejska, to kiepsko wypieczony golem, któremu gliniane nogi już się kruszą całymi kawałami. I podczas, gdy wszyscy, i Niemcy i Francuzi też zbiednieją, ale nawet jak mocno zbiednieją, to będzie o niebo wyżej niż polski dobrobyt. A jak zbiednieją nasi rodacy, to pozostanie tylko kora i brukiew na obiad.
Powoli to zaczyna do ludzi docierać. Mniej ludzi w hipermarketach. Już nawet dobrze sytuowani porównują ceny Biedronki z cenami Lidla. Chyba minione Boże Narodzenie było takim ostatnim balem na Titanicu. Lub będą nim może piłkarskie ME 2012. A potem wszystko się zawali.
Zaczynają to widzieć zwykli obywatele. Natomiast klasa polityczna z uporem schizofrenika nie chce tego zauważać. Lub co gorsza, a o co ją bardzo podejrzewam, dobrze to wie, ale kłamie i chce grać do końca.
A gra wyjątkowo nieudolnie, a sądząc po nowych ministrach, to już im nawet za bardzo nie zależy na pozorach.
Zdajemy sobie sprawę z różnicy pomiędzy przewrotem i rewolucją. Przewrót to tylko wymiana ludzi, z zachowaniem status quo. Na przykład odsunięcie od władzy Platformy Obywatelskiej i dopuszczenie do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Niewiele to zmienia w naszym życiu. Czy się polepszy? Wątpię.
Co innego, wobec cywilizacyjnych zagrożeń upadku Unii Europejskiej, rewolucja, lub, co bardziej prawdopodobne, szereg krajowych rewolucji europejskich. Ze zmianą systemów, z pisaniem nowych konstytucji i najważniejsze – z upodmiotowieniem ogółu obywateli. Demokracja, w obecnym kształcie okazała się lipą. W jednych krajach rewolucje wyjdą lepiej, w innych gorzej.
My musimy dopilnować, aby ta nasza, później nie straszyła nas i naszych dzieci po nocach.