O bezpieczeństwie energetycznym mówiono i pisano sporo; nadzwyczaj jednak mało o budowie gazoportu w Świnoujściu, który w tym kontekście jest najważniejszą polską inwestycją mogącą poprawić nasze bezpieczeństwo energetyczne. Z racji mojej dość dużej aktywności na blogach w tym przedmiocie – czuję się zobowiązany do kontynuacji…
Np w marcu 2011 r. pisałem:
„…budowa gazoportu w Świnoujściu stanowi przykład całkowitego niezrozumienia polskiego interesu w kwestii zaopatrzenia kraju w paliwo gazowe. Rząd Donalda Tuska obwieścił tryumfalnie po prawie trzech latach „intensywnych prac”, że właśnie już został rozstrzygnięty przetarg na wykonawcę, teraz ma być wbudowany kamień węgielny. Posiadanie gazoportu złamałoby monopol rosyjski na dostawy gazu, poprawiłoby wyraźnie naszą negocjacyjną pozycję przy kontrakcie gazowym. Przy budowie gazoportu należało maksymalnie zintensyfikować tempo prac; tego wymagała polska racja stanu. Dla Polski było to tak ważne, iż wyobrażam sobie osobisty nadzór premiera i min. gospodarki – nawet dzień i noc. Eugeniusz Kwiatkowski w leśnym terenie wybudował Hutę Stalowa Wola i wyprodukował pierwszą armatę w ciągu roku i niecałych dwóch miesięcy.”
PDT po dojściu do władzy najwyraźniej włączył wsteczny bieg przy inwestycji w Świnoujściu. Zbliżał sie czas ewentualnego przedłużenia kontraktu gazowego z Rosją. Pawlak odpowiednio ukierunkował tę sprawę: „jak nie podpiszemy nowego kontraktu, to zamiast gazem będziemy palili gazetami”. Można było wcale nie przedłużać tego kontraktu – mięliśmy kontrakt na dostawę gazu przez ukraińska spółkę, którą wprawdzie główny udziałowiec (Gazprom) rozwiązał, ale mając Jamal przechodzący przez nasze terytorium – mięliśmy w ręku egzekucję umowy. Był jeszcze czas – zintensyfikować krajowe wydobycie, przyspieszyć maksymalnie budowę gazoportu i maksymalnie oszczędzać zużycie. Te wielostronne działania mogłyby skutkować np. owszem – podpisaniem kontraktu z Rosja, ale na naszych warunkach.
Termin zakończenia budowy terminalu gazowego określono na 2014 r.; już teraz wiadomo, że nie zostanie dotrzymany. Na świecie buduje się terminale LNG w ciągu 2 lat. Są już terminale pływające (angielskie, norweskie), których instalowanie jest 2 razy szybsze i 2 razy tańsze. Zdaje się Litwa instaluje taki pływający gazoport, także Ukraina; u nas też się mówiło o takim rozwiązaniu w Gdańsku (ale się tylko mówiło). Na domiar złego – rząd nie zrobił nic, by uniemożliwić położenie rury blokującej dostęp większych statków do naszych zachodnich portów.
Można sie pokusić o ciekawą paralelę z Ukrainą – to zobrazuje nasze miejsce i „osiągnięcia” rządu PDT:
– Promoskiewska Ukraina robi wszystko, by uniezależnić sie od dostaw rosyjskiego gazu; propeuropejska Polska nie robi w tym zakresie nic;
– Na Ukrainie była fałszywka z budową gazoportu przez hiszpańskiego wykonawcę, kiedy sie wydało – poleciał premier, ale teraz się jednak gazoport buduje i to w czasie krótszym niż 2 lata; u nas w wyniku fałszywki z katarskim inwestorem dla naszych stoczni – odpowiedzialny Grad ma synekurę za prawie 60 tys. z zadaniem nic nie robienia. Nasz gazoport będzie budowany min 8 lat;
– za podpisanie niekorzystnego kontraktu z Rosją – Timoszenko siedzi; Pawlak – nie;
– Janukowycz przyjmowany jest z honorami; Pawlak został telefonicznie opiórkowany przez Czernomyrdina i teraz jest w kompleksach;
– Ukraina wstrzymała dostawy mediów do floty rosyjskiej w Sewastopolu; PDT udawał ślepego i głuchego, kiedy kładli nam, pod nosem trefną rurę;
– Firmy wydobywający gaz łupkowy rezygnują z inwestowania w Polsce (na skutek braku odpowiednich prawnych regulacji) i instalują się na Ukrainie.
Doczekaliśmy czasów, kiedy Ukraina – nasze dawne „dzikie pola”, które były raczej synonimem barbarii, gdzie kiedyś Normanowie założyli państwo, ale z którym Chrobry i Śmiały poczynali sobie jak chcieli, po okresie burzy i naporu zaczyna Polskę wyprzedzać w gospodarczym (o ile jeszcze nie w cywilizacyjnym) rozwoju.
Głównym winowajcą takiego stanu rzeczy jest oczywiście premier Donald Tusk.
3 komentarz