Bez kategorii
Like

Czy jesteśmy państwem morskim? (IV)

11/03/2012
494 Wyświetlenia
0 Komentarze
21 minut czytania
no-cover

Marynarka Wojenna RP, naszą dumą czy reliktem przeszłości?

0


 

Czy jesteśmy państwem morskim?
 
W ostatnim numerze „Rzeczpospolitej’ red. M. Majewski i red. P. Reszka włączyli się z zapałem w nurt dyskusji o „być albo nie być dla Marynarki Wojennej”. Pretekstem „batalii” jest sprawa budowy okrętów dla MW RP, a konkretnie rozdmuchany problem budowy korwety „Gawron”. Nie było by tu nic zdrożnego gdyby panowie chcieli problem przedstawić rzetelnie, w świetle faktów. Niestety, tekst wpisuje się w prowadzoną od dłuższego czasu polemikę, którą najprościej można określić jako bicie piany i szukanie kozła ofiarnego. W artykule przytoczono wypowiedzi anonimowych polityków i generałów WP, które jeżeli są prawdziwe, to w kontekście przedstawianej wizji systemu obrony kraju muszą budzić uzasadniony niepokój Polaków. Odniosę się do tego w dalszej części tego tekstu.
Państwo może skutecznie realizować przyjęte założenia swojej polityki, w tym jej integralnej części jaką jest polityka morska, tylko wówczas gdy potrafi zapewnić sobie adekwatny zestaw argumentów:
         potencjał oddziaływania dyplomacji;
         właściwy poziom środków ekonomicznych;
         wystarczający potencjał militarny.
Zasadniczym komponentem sił morskich, wypełniającym funkcje militarne każdego państwa na morzu jest marynarka wojenna. Wszelkie działania jakiegokolwiek państwa pozbawionego chociażby jednego z wymienionych argumentów, a szczególnie siły zbrojnej nigdy nie będą trwałe i skuteczne. Przykładów na potwierdzenie tej prawdy nie brakuje. Warto też pamiętać, że w znacznej części powstałych konfliktów pomiędzy państwami morskimi, już sam argument realnej groźby użycia siły militarnej przesądzał o rezultacie sporu. Zgodnie z obowiązującym prawem międzynarodowym okręty w służbie państwowej stanowią organ władzy państwowej, który realizuje politykę swojego państwa. Pokład okrętu marynarki wojennej cechuje status eksterytorialności i immunitetu. Co to oznacza w praktyce nie muszę chyba rozwijać, to elementarz skutecznej polityki.
Jeżeli dzisiaj przyjmiemy, że ryzyko konfliktu w naszym regionie, w układzie „flota przeciwko flocie” jest małe (co nie znaczy, że tak będzie zawsze), to trzeba uznać, że MW RP w coraz większym stopniu angażować się będzie w zadania o charakterze policyjnym i dyplomatycznym, rozumianych jako zapewnienie swobody i bezpieczeństwa żeglugi na głównych kierunkach morskiej oraz bezpiecznego eksploatowania zasobów morskich, w tym surowców poddennych. Tego się nie da robić z pozycji brzegowej wyrzutni rakiet, gdzieś pod Ustką, Kołobrzegiem czy Gdynią, czy tym bardziej z pokładu małej jednostki trałowo- minowej działającej na przybrzeżnym torze wodnym.
Podstawowe zadania MW RP – stąd wynika jej rola i przeznaczenie w systemie obrony RP w czasie pokoju, kryzysu i wojny – określono w dokumencie „Strategia Obronności Rzeczypospolitej Polskiej, MON, Warszawa 2009 r. (s. 21-22, pkt 106).
Z dokumentu wynika, że MW RP jest przeznaczona (znaczy to, że powinna posiadać zdolność) do:
        obrony interesów państwa na polskich obszarach morskich (to dzisiaj ok. 20% naszego terytorium);
        morskiej obrony wybrzeża (to linia brzegowa dł.524 km);
        udziału w lądowej obronie wybrzeża w ramach strategicznej, połączonej operacji morskiej.
Analizując treść powyższych zapisów, uwzględniając także koalicyjny charakter działań na morzu, widać wyraźnie, że MW RP będzie uczestniczyć w działaniach wewnętrznych (obronnych) jak i zewnętrznych (ekspedycyjnych). Działania te mogą być prowadzone zarówno w okresie pokoju, w czasie lokalnych konfliktów oraz wojny, zarówno samodzielnie jak i w ramach połączonych sił NATO, połączonych sił UE, czy doraźnie stworzonej koalicji państw.
 30 listopada 2011 r. obecny minister ON podpisał w Brukseli umowę o zaangażowaniu naszych sił morskich „…w realizację nadzorowania obszarów morskich…”. Więc tym samym potwierdził zainteresowanie Polski taką formą współpracy i zgłosił gotowość MW RP do takich działań. Udział sił morskich państw członkowskich sojuszu w takich przedsięwzięciach wynika także z Traktatu. Można go realizować poprzez faktyczny udział wydzielonych swoich sił morskich (co zostało zgłoszone) lub opłaceniem się u innych, którzy przejmą ten obowiązek. Tak, czy tak koszty takich działań państwo musi ponieść. Swoją drogą jakoś nie mogę sobie wyobrazić sytuacji gdy państwo polskie swój udział w sojuszu realizować będzie poprzez sfinansowanie działań fregaty o swojsko brzmiącej nazwie „Schleswik-Holstein”.
 
Realizując zadania wewnętrzne MW RP zabezpiecza i wspiera działania wszystkich służb morskich państwa w całej morskiej strefie ekonomicznej; Morskiego Oddziału Straży Granicznej, urzędów morskich (służba hydrograficzna, ratownictwo morskie), urzędu skarbowego, służby ochrony zasobów morza, służby ochrony środowiska, służby sanitarno-epidemiologicznej i innych.
Truizmem jest powtarzanie, że celem każdego suwerennego państwa morskiego winna być dbałość o własne interesy narodowe związane z szeroko rozumianą działalnością gospodarczą na morzu . Jednym z najistotniejszych narzędzi w tym działaniu jest adekwatnie wyposażona marynarka wojenna.
 
Chciało by się powiedzieć w tym momencie o co więc chodzi? Pytanie retoryczne.
Wnikliwa analiza przyczyn zapaści Marynarki Wojennej RP prowadzi do decyzji politycznych podejmowanych przez kolejne ekipy rządowe w ostatnich 20- tu latach. O ile jeszcze można usprawiedliwiać lata stagnacji do czasu naszej akcesji do NATO, o tyle późniejszy okres to pasmo zaniechań i złych decyzji, których kulminacją jest stan MW RP dnia dzisiejszego.
Dowództwo MW, w określonej, trudnej sytuacji finansowej od połowy lat 90-tych podjęło stosowne działania redukujące stan sił okrętowych, wycofując jednostki najstarsze, nie perspektywiczne w dalszej służbie i te których eksploatacja było najdroższa. Ten proces trwa praktycznie do dzisiaj. Rekompensatą utraconego potencjału miały być przejściowo (do czasu pozyskania nowych okrętów), jednostki otrzymane w darze od innych państw NATO. Tak otrzymaliśmy cztery zmodernizowane okręty podwodne t. „Kobben” z norweskiej MW. Jednostki te zbudowane w stoczni niemieckiej pamiętają lata 60-te i choćby już z tego względu należy je dzisiaj wycofać z eksploatacji. Drugi „prezent” to dwie fregaty rakietowe z US Navy. Otrzymane okręty to jedne z pierwszych z długiej serii budowanych okrętów           t. „Oliver Hazard Perry”, nie objęte żadnym programem modernizacji, gdzie nadal głównym uzbrojeniem są rakiety nie spotykane już na innych okrętach NATO. Ponad 30 letni okres ich łącznej eksploatacji, aktualny stan techniczny uzbrojenia i wyposażenia jednoznacznie wskazują, że nadszedł kres ich żywota.
 Pozostałe okręty MW (okręt podwodny ORP „Orzeł”, małe okręty rakietowe, dozorowiec ZOP, okręty transportowo-minowe, trałowce, okręty ratownicze, hydrograficzne i pomocnicze) to jednostki pamiętające czasy przynależności do Układu Warszawskiego, sprawne technicznie, poddawane remontom i modernizacji, ale o niskim w sumie potencjale bojowym.
Wychodząc z określonych zadań, stanu posiadanych sił i przewidywanego docelowego okresu ich eksploatacji, zespoły specjalistów MW RP wypracowały program rozwoju sił MW RP rozłożony na kilkanaście lat do realizacji. Program ten przedstawiony został ministrowi ON i zyskał akceptację. Podstawą tego programu były wypracowane koncepcje niezbędnych, optymalnych sił i środków zdolnych do wypełnienia postawionych zadań, możliwości techniczne stoczni MW oraz możliwości finansowe wynikające z poziomu budżetu MW RP na kolejne lata. Podstawą tych kalkulacji był budżet MW RP określony i zrealizowany w latach 1999- 2000 na poziomie 8,0 8,3 % budżetu MON. Niestety kolejne lata pokazały zupełnie inną praktykę. Przy systematycznie wzrastającym budżecie MON z 12,6 mld zł. w 1999 r. do 22.8 mld. zł. w 2009 r.(tj. prawie o 81% ) w MW RP poziom zasilania budżetowego systematycznie malał do poziomu 2,9 % budżetu MON w 2009 r. Tylko w 2009 r. min. finansów wstrzymał płatności dla MW RP na kwotę 5 mld. zł. Jakie konsekwencje powstały po takim działaniu „centrali” dla programu budowy okrętów? Katastrofa, z której nie podniosła się już stocznia MW. Na dokończenie pierwszego okrętu potrzeba było ok. 1 mld. zł..
Korweta jaką zaprojektowali specjaliści to okręt średniej wielkości. Pierwszy okręt miał otrzymać nazwę ORP „Ślązak”, nawiązując do tradycji podobnego okrętu z czasów II wojny światowej. Parametry taktyczno-techniczne lokują ten projekt na pozycji uznanej jako okręt nowoczesny, o stosunkowo dużej autonomiczności, zdolny do działań w różnych akwenach zarówno samodzielnie jak i w składzie zespołu. Jego eksploatację przewiduje się na okres ok. 30 lat. Planowane uzbrojenie stawia go w szeregu okrętów o dużym potencjale bojowym i szerokim zakresie wykonywanych zadań zarówno w ataku jak i własnej obronie (niszczenie: celów morskich – nawodnych i podwodnych, celów powietrznych – samolotów i rakiet, rozpoznanie radioelektroniczne, przeciwdziałanie aktom piractwa na morzu i inne). Obsługa okrętu wymaga stosunkowo małej załogi (ok. 70 osób). Okręt cechuje się niskimi kosztami eksploatacji. Tego typu okręty stały się standardem niemal wszystkich flot na świecie. Nie jest więc to fanaberia, czyjeś chciejstwo tylko rzetelna kalkulacja i odpowiedzialna decyzja fachowców. Problem w tym, ze dzisiaj zadania MW RP odczytuje się z poziomu ewentualnego starcia zbrojnego z Rosją, nie dostrzegając olbrzymiego wachlarza zadań, które wynikają z działalności na rzecz utrzymania pokoju i przeciwdziałania różnego rodzaju zagrożeniom o których wspomniałem wyżej. Na ekwiwalentny potencjał MW RP względem floty bałtyckiej Rosji niestety musimy jeszcze trochę poczekać.
Wracając do przytoczonych przez autorów artykułu opinii i poglądów określanych jako: „rozmówca z MON”, „informacja z MON i resortu skarbu”, „ urzędnik z MON”, „generał zajmujący się strategią wojskową”, „ polityk zajmujący się obronnością”, szkoda, że zabrakło odwagi i nikt nie przedstawił się z imienia i nazwiska.
Jeżeli głosi się takie rewelacje „Okręt nie miałby się gdzie schować…realia są takie, ze rosyjskie myśliwce nawet bez przekraczania polskiej strefy powietrznej są w stanie zniszczyć wszystko co stoi w porcie w Gdyni czy w Gdańsku.” To czegoś tu nie rozumiem, to kompletne niezrozumienie sprawy, czym jest obronność Ojczyzny. Mówi to polityk zajmujący się obronnością? Polski polityk? Hańba! Okręt jest od tego aby walczył a nie chował się po dziurach. Rzecz w tym aby stworzyć takie relacje (stosunek sił) aby ta walka miała sens, aby była nawet nikła szansa na zwycięstwo. Nic tak nie ośmiela agresora jak słabość jego ofiary.
„MON twierdzi, że umowa na budowę korwet jest skrajnie niekorzystna…”, brawo, a kto ją podpisał, czy nie MON właśnie i dlaczego dopiero dzisiaj ktoś się tego dopatrzył, a może lepiej powiedzmy o co tu chodzi tak na prawdę?”.
„Generał zajmujący się strategia wojskową” – „ …podpływają duże okręty, ostrzeliwują brzeg, następnie na szybkich łodziach podpływa desant… trzeba budować obronę rakietową na Wybrzeżu i minować ewentualne podejścia desantu, inwestować w trałowce, które oczyszczają morze z min…” Ileż absurdów w jednym zdaniu. Koncepcja jaką przyjęto przy tworzeniu nadbrzeżnego dywizjonu rakietowego zakłada zupełnie cos innego.Walka z szybko manewrującymi łodziami desantowymi to akurat zadanie dla kogoś innego, maczugą nie zabija się komara, choć można. Minowanie podejść do miejsc prawdopodobnego desantu morskiego to zadanie dla okrętów minowych a nie trałowców. Pytanie, jakie siły zapewnią im bezpieczeństwo podczas minowania? Wychodząc z oceny warunków hydrologicznych polskiego wybrzeża, takich dogodnych dla desantu odcinków wybrzeża jest dość sporo, stąd okrętów – stawiaczy min też trzeba będzie wybudować nie mało. Pytanie – gdzie, jeśli stocznia MW ma tylko remontować okręty. Czy tak skuteczny napastnik (jak opisano wyżej) pozwoli przed swoją operacją desantową postawić nam miny? Wątpię. Zrąbie wszystko co się rusza jeśli nikt mu nie przeszkodzi. Dalej ten sam generał, co go szlag trafia jak rozmawia z admirałem twierdzi, że „…nadlatuje bombowiec zrzuca 150 min i szlaku nie ma. Żaden „gawron” temu nie zaradzi.” Panie generale (choć coś mi się wydaje, że to postać tą stworzono na potrzebę artykułu), Nie ma takich bombowców, które zdolne byłyby postawić tyle min morskich, coś się panu porąbało. Korwety „Gawron” posiadają stosowne uzbrojenie aby do takiego kontaktu nie dopuścić i chronić szlaki komunikacyjne w swojej strefie odpowiedzialności.
MW RP nie może mieć wariantu nr 2,3,4 itd., a w podtekście zrezygnujcie z „Gawrona”.Ta decyzja ma merytoryczny związek z zadaniami stojącymi przed naszymi siłami morskimi i aspiracjami Polaków do powrotu na morze. Rezygnacja z kontynuacji budowy korwet i innych okrętów przypieczętuje los naszej marynarki wojennej, zepchnie ją do roli wartowników honorowych na uroczystościach w stolicy. Decyzje polityczne na szczęści nie maja mocy nieodwracalnych wyroków, a z niekompetencją i głupotą  musimy sobie poradzić.
                                                                                                                                                              Marek Toczek
 
 
0

Marek Toczek

Emeryt wojskowy. Wychowany w rodzinie syberyjskiego zeslanca. Zawodowo zwiazany z praca na morzu, w MW RP do 1985 r. Urzedzie GM (MTZiL) do 1991 r. pózniej MON i MSWiA. Absolwent WSMW (AMW) i UG. Zwiazany ze srodowiskiem narodowo-patriotycznym.

13 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758