„…Z pewnością tak. Jeśli przed wiekami udało się pokonać podziały dzielnicowe, jeśli udało się zjednoczyć naszej Ojczyźnie po rozbiorach, to należy mieć wielką nadzieję, że i teraz…”
W 26 miesięcznicę Tragedii Smoleńskiej podczas mszy świętej w Archikatedrze p.w.. Męczeństwa Św. Jana Chciciela w Warszawie homilię wygłosił jezuita – ojciec Aleksander Jacyniak SJ, Superior, Rektor Sanktuarium NMP Łaskawej, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie Bobolanum, dyrektor "Centrum Duchowości Świeckich".
Treść homilii otrzymałem mailem od Ojca Aleksandra – Bóg zapłać Ojcu za te wielkie słowa.
Homilia podczas Mszy św. w Archikatedrze Warszawskiej 10. VI. 2012
Panie Prezesie Jarosławie, Rodziny i bliscy tych, którzy zginęli w Smoleńsku,
Księże Prałacie, Proboszczu Parafii Archikatedralnej i Dziekanie Dekanatu Staromiejskiego,
Współbracia w Kapłaństwie i życiu zakonnym,
Drodzy Bracia i Siostry, którym leży na sercu dobro naszej Ojczyzny i których cechuje determinacja w poszukiwaniu prawdy o wydarzeniu, które wielu uznaje za największą tragedię w jej powojennej historii!
Zechciejmy w duchu wielkiej pokory otworzyć się na głębię Słowa Bożego, które właśnie dziś proponuje nam Kościół jako wielki duchowy pokarm, by w jego świetle spojrzeć na naszą sytuację osobistą i pewne aspekty życia naszej Ojczyzny. Zaproponowany nam w I dzisiejszym czytaniu fragment z pierwszej księgi Biblii, Księgi Rodzaju, pokazuje, że gdy w rzeczywistości człowieka, który zgrzeszył, pojawia się Bóg ujawnia się nieprzyjaźń. Zaczynają się wzajemne oskarżenia, które zmierzają do wyeliminowania, pognębienia tego drugiego, byleby tylko ocalić siebie. Pierwsi rodzice stają się dla siebie nawzajem faktycznymi nieprzyjaciółmi. Nie ma już między nimi jedności. By nie wyznać własnego grzechu, zrzuca się winę na kogoś drugiego. Mężczyzna zapytany przez Boga mówi: to nie ja, to kobieta, którą Ty, Boże, postawiłeś przy mnie. Kobieta mówi: to nie ja, to wąż. Domyślnie, wąż, którego Ty, Boże, stworzyłeś. A więc ostatecznie nie jest tutaj winien ani mężczyzna, ani kobieta, ani wąż. Ostatecznie jest tutaj winien sam Bóg. Do takich absurdalnych konkluzji dochodzi człowiek, który za wszelką cenę pragnie usprawiedliwić, uniewinnić, wybielić siebie w sytuacji swego grzechu.
Poprzez jednak takie zachowanie człowiek wyznaje także coś ze swojego pojmowania grzechu. Grzech jawi się człowiekowi jako coś, czego on nie może tak do końca pojąć, czego nie może zdominować, jako coś, co go przerasta. Wiadomo, że odpowiedzialnym za grzech jest człowiek, nie Bóg. W tym jednak dążeniu do zrzucenia odpowiedzialności na kogoś drugiego nie kryje się tylko chęć usprawiedliwienia, uniewinnienia siebie, ale kryje się nieświadome, nie nazwane po imieniu wyznanie, że ten grzech, który popełniłem jest większy ode mnie, że ja go chciałem, ale nie tak zupełnie. Nie chciałem go tak, jak on zaistniał. Tak naprawdę nie wiedziałem, co robiłem i stąd przekonanie, że w sumie ja grzeszący też zostałem oszukany przez coś czy przez kogoś, kto mnie przerasta. To jest to przeżywanie egzystencjalne trudnej do opanowania potęgi grzechu. I może to wyrazić się w absurdalnym zarzucie, że winni są wszyscy inni, nawet sam Bóg. Tak bardzo grzech może przerastać człowieka.
W tym momencie, kiedy człowiek stara się wybielić, uniewinnić siebie, w którym uświadamia sobie, jak bardzo on sam, grzeszący, został przez oszukany, Bóg wymierza swoją sankcję wobec biblijnego węża, który oszukał człowieka: "Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych. Na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twojego istnienia" (Rdz 3, 14). Wąż zostaje przeklęty. Nie jest natomiast przeklęty człowiek. Przed człowiekiem ciągle stoi szansa. Jaka perspektywa zbawienia w tej sankcji wobec węża? Kiedyś wąż zostanie zwyciężony przez potomka tej kobiety, którą tak bardzo teraz zwiódł, oszukał. To jest ta pierwsza nadzieja i perspektywa zbawienia, którą ukazuje Bóg natychmiast po pierwszym grzechu człowieka, sygnalizując jak bardzo zależy mu na zbawieniu, na ocaleniu tegoż człowieka.
A jaką prawdę o grzechu człowieka przybliża nam psalm, którego słowami modliliśmy się po dzisiejszym 1 czytaniu? Jest to słynny psalm określany łacińskim terminem "De profundis": z głębokości, gdyż rozpoczyna się od słów "Z głębokości wołam do Ciebie Panie" (Ps 130, 1). Termin "głębokości" w całej Biblii hebrajskiej występuje zaledwie kilka razy i za każdym razem jest użyty w odniesieniu do głębokości morza, otchłani, głębokości wód, jakichś głębokości negatywnych.
Także nasz psalmista woła spośród jakichś głębokości, które są głębokościami uśmiercającymi. Z kontekstu wynika, że tymi negatywnymi głębokościami są głębokości zła, grzechu: „Jeśli zachowasz Panie pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi” (Ps 130, 3). To głębokości grzechu i zła stwarzają realne zagrożenie dla psalmisty. Każdy krzyk, który podnosi się do Boga spośród ludzkiego bólu, tragedii, czy zagrożenia jest już modlitwą. Hiob też woła, krzyczy. Krzycząc przede wszystkim daje znać, jak bardzo jest mu źle i jak bardzo odwołuje się do Boga, w którym widzi ratunek. Gdy wsłuchujemy się w ten krzyk Hioba, psalmisty, opadają wszelkie iluzje dotyczące czystości naszej modlitwy. Nasza modlitwa ma przeobrażać się w uwielbienie, ale dopóki jesteśmy w tym ciele nasza modlitwa wypływa najczęściej z głębi naszych potrzeb, pragnień, lęków, strachu. Człowiek pośród swojej modlitwy wykrzykuje, że coś mu zagraża, że jest w wielkiej potrzebie. Jaki jest podstawowy krzyk, który wydobywa się z głębi człowieka? Podstawowy krzyk to ten, by był on wybawiony od śmierci, by był on wybawiony od grzechu, by w ogóle był zbawiony.
Dopełnieniem przesłania związanego z grzechem, które dziś proponuje nam Kościół, są Jezusowe słowa o grzechach bluźnierstwa, połączone z niezwykle ważną dla nas i całej naszej Ojczyzny przestrogą: „Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać” (Mk 3, 24-25). Podzielone, wewnętrznie skłócone Królestwo… Podzielony i wewnętrznie skłócony Ojczysty Dom… Jak na to spojrzeć dziś? Karol Wojtyła, bł. Jan Paweł II w swej poezji poświęconej jednemu z głównych patronów Polski, św. Stanisławowi, biskupowi i męczennikowi, napisał o naszej ojczystej ziemi:
„Ziemia trudnej jedności. Ziemia ludzi szukających własnych dróg.
Ziemia długiego podziału pośród książąt jednego rodu.
Ziemia poddana wolności każdego względem wszystkich.
Ziemia (…) rozdarta przez ciąg prawie sześciu pokoleń, rozdarta na mapach świata! a jakżeż w losach swych synów!
Ziemia poprzez rozdarcie zjednoczona w sercach Polaków jak żadna”.
Do tych słów największego syna naszej polskiej ziemi należałoby dziś dopisać: Ziemia rozdarta tak jak porozrywany został samolot w Smoleńsku tamtego pamiętnego 10 kwietnia 2010 r. Gdy uczestniczyłem w programie radiowym w kilka dni po tragedii smoleńskiej, wyraziłem przekonanie, na bazie tego, co obserwowałem w naszej Ojczyźnie i na bazie tego, co podawały w tych unikalnych dniach niemalże wszystkie obecne w Polsce media, że ta tragedia zaowocuje nową jakością wielkiej powszechnej trwałej jedności wszystkich Polaków po okresach różnych waśni z czasów przedsmoleńskich. Ale tak było tylko niestety przez pierwszych kilka dni. Pod wpływem mających największy wpływ na opinię publiczną mediów, niektórych przedstawicieli życia społecznego, artystycznego i politycznego atmosfera zaczęła się drastycznie zmieniać do tego stopnia, że zaowocowała podziałami niewyobrażalnymi przed tragedią smoleńską.
Czy jest jakaś nadzieja, że to rozdarcie uda się pokonać? Z pewnością tak. Jeśli przed wiekami udało się pokonać podziały dzielnicowe, jeśli udało się zjednoczyć naszej Ojczyźnie po rozbiorach, to należy mieć wielką nadzieję, że i teraz nie zabraknie determinacji w poszukiwaniu godnych dróg jednoczenia się synów i córek naszej Ojczyzny. Prawdziwa i trwała jedność może zaistnieć tylko na fundamencie prawdy i porzuceniu drogi grzechu. Grzech rodzi się zawsze w ludzkim sercu, ale może utrwalać się jako grzech strukturalny i społeczny w grzesznych strukturach funkcjonowania państwa, środków społecznego przekazu, życia politycznego, kulturalnego, ekonomicznego, gospodarczego i każdej innej przestrzeni publicznej. Jakie rzeczywistości dziś domagają się w trybie pilnym odejścia od drogi kłamstwa, przewrotności, zła, grzechu? Wymienię tylko kilka spośród nich:
1. Wytrwałe dążenie do wyjaśnienia, z zaangażowaniem największych specjalistów w danych dziedzinach, przyczyn tragedii smoleńskiej, w tym także nawet najbardziej niewiarygodnych lub nieprawdopodobnych hipotez. Tylko rzetelne konkluzje tychże największych specjalistów mogą doprowadzić do poznania ostatecznej prawdy po bardzo wielu półprawdach lub ewidentnych kłamstwach, które w tym zakresie pojawiały się od 10 kwietnia 2010 r. w niespotykanej nadobfitości.
2. Rezygnacja z postaw lekceważących i obelżywych wobec tych, którzy cierpią po tragedii smoleńskiej i tych, którzy wytrwale pracują nad wyjaśnieniem ostatecznych przyczyn tej tragedii. Takie postawy byłyby wprost niewyobrażalne w wiodących cywilizowanych krajach współczesnego świata. Katastrofa smoleńska – napisał ks. kard. Stanisław Nagy – „Jest to przede wszystkim zstąpienie w otchłań narodowej tragedii i zanurzenie się w morzu boleści tych, którzy tragedią tą zostali dotknięci”. I dodał: „(…) rozpoczęło się bezwzględne naigrawanie się z tej prawdy, nie mówiąc już o bezczelnym zacieraniu śladów oraz eliminowaniu dróg do jej poznania. Lecz przecież prawda, tak bliska, nie pozwoli się zdusić. I raz po raz rozbłyska nagością swej oczywistości”. Niektóre formy poniżania tych, którzy starają się wytrwale pracować nad ustaleniem przyczyn katastrofy zostały tak dopracowane, by wywołać u odbiorców jak najgorsze skojarzenia. Takie nerwowe działania niektórych przedstawicieli życia publicznego i mediów mogą okazać się skuteczne, ale dobrze wiemy, że każde kłamstwo prędzej, czy później zostaje obnażone. Gdy nie posiada się rzeczowych argumentów i gdy chce się zdyskredytować przeciwnika, pozostają inwektywy.
3. Rzeczywista troska całego polskiego świata politycznego i medialnego o zdrowy patriotyzm. Nigdy więcej nie może się powtórzyć sytuacja zaistniała w Święto Niepodległości ub. roku, gdy obiektem zagrożenia wskazanym przez policjantów byli niosący biało-czerwone flagi. Wkład w jednoczenie się Europy nie może polegać na dążeniu do roztopienia się w strukturach Unii i zachłyśnięciu się pomysłem, że powstanie jakiś naród europejski.
4. Zapewnienie Telewizji Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji odmowę przyznania Telewizji Trwam koncesji uzasadniała brakiem zdolności finansowania przedsięwzięcia przez Fundację Lux Veritatis, czyli podmiot prowadzący Telewizję Trwam. Krajowa Rada nigdzie nie opublikowała kryteriów, jakimi się kierowała rozdając miejsce na multipleksie. Miejsca dostały natomiast m. in. firmy, które posiadają ujemne kapitały własne, generują straty na działalności, nie posiadają żadnego majątku trwałego i nie dysponują własną bazą produkcyjną i emisyjną, nie mają realnego zabezpieczenia finansowego, nie rozpoczęły nadawania programu do daty wydania decyzji o rozszerzeniu koncesji, należą do tej samej grupy kapitałowej i mają właścicieli, którzy już posiadają miejsce na multipleksie. Majątek Fundacji Lux Versitatis jest 3700 razy większy niż majątek Eska TV i 86 mln razy większy niż Stavka, które otrzymały koncesję. Odmówienie koncesji nie ma więc żadnych logicznych podstaw i jest krzywdą wyrządzoną rzeszom obywateli żyjących w kraju i za granicą, którzy pragną oglądać programy tej stacji, stanowiącej istotną alternatywę wobec wielu mediów hołdujących tzw. poprawności politycznej oraz ignorujących wartości chrześcijańskie lub jawnie drwiące z nich i ośmieszające je.
5. Podejście z szacunkiem do słuchaczy Radia Maryja i użytkowników Telewizji Trwam. Lansowana od lat przez niektórych polityków, przedstawicieli życia publicznego oraz wiodące media, służące poprawności politycznej tezy, że słuchacze ci i telewidzowie są ludźmi zacofanymi, traktowanie ich z ironią i cynizmem jest przede wszystkim bolesnym świadectwem o poziomie intelektualnym i etycznym tych, którzy tego typu opinie i postawy z uporem powtarzają. Odbiorcy tych rozgłośni zasługują na szacunek i tolerancję, do której odwołują się tak często ci, którzy w tym zakresie objawiają się jako całkowicie nietolerancyjni.
To tylko kilka spośród bardzo wielu zakresów, w których grzech rodzący się w sercu człowieka, nie potrafiącego się z niego oczyścić, uwolnić przeobraża się w grzech społeczny, niszczący struktury państwa i osłabiający fundamenty Ojczystego Domu. Możemy jednak zapytać, co stanie się wówczas, gdy żadna z tych spraw nie zostanie zrealizowana pozytywnie. Nas chrześcijan ożywia nie tylko wielka nadzieja, ale wręcz pewność, że – jak zaznaczono w dzisiejszym 2 czytaniu – gdy „zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką ludzką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie” (2 Kor 5, 1). Najpóźniej tam i na pewno tam objawi się pełnia wszelkiej prawdy, także tej, do której teraz z takimi utrudnieniami podążamy. I tam też trzeba będzie zdać przed Bogiem sprawozdanie z każdego naszego wysiłku poszukiwania prawdy, ale także i z każdego naszego grzechu. Można oszukiwać ludzi. Boga nikt nie oszuka.
Amen.
ks. Aleksander Jacyniak SJ
Zapis wideo Mszy Świętej odprawionej 10 czerwca 2012 r. w Archikatedrze p.w.. Męczeństwa Św. Jana Chrzciciela w Warszawie: