Czy gen. Jan Skrzynecki zdradził? cz. II
06/03/2011
562 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
Skrzynecki po bitwie pod Iganiami nie chciał prowadzić działań zaczepnych mimo sprzyjających okoliczności. Wystąpił do rządu z propozycją rokowań, która została przez Czartoryskiego odrzucona. Wobec tego wymyślił własną strategię walki, której nie zrezygnował do końca: zwlekać, unikać walnej bitwy, czekać na inicjatywę rosyjską i nadzwyczajne wyniki działań na polskich skrzydłach, przedłużając wojnę i licząc na obcą interwencję. W czasie objazdów oddziałów głośno wołał do żołnierzy: „Ja nie głupi bić się z Dybiczem, ja wam nie skończę Maciejowicami jak Kościuszko; ja z Dybiczem menueta tańcować będę; ilekroć on się naprzód posunie, to ja pójdę w tył, a jak on w tył pójdzie, to ja się za nim posunę”. Czas nie działał jednak na korzyść Polaków. Liczyć na pomoc Europy było […]
Skrzynecki po bitwie pod Iganiami nie chciał prowadzić działań zaczepnych mimo sprzyjających okoliczności. Wystąpił do rządu z propozycją rokowań, która została przez Czartoryskiego odrzucona. Wobec tego wymyślił własną strategię walki, której nie zrezygnował do końca: zwlekać, unikać walnej bitwy, czekać na inicjatywę rosyjską i nadzwyczajne wyniki działań na polskich skrzydłach, przedłużając wojnę i licząc na obcą interwencję. W czasie objazdów oddziałów głośno wołał do żołnierzy: „Ja nie głupi bić się z Dybiczem, ja wam nie skończę Maciejowicami jak Kościuszko; ja z Dybiczem menueta tańcować będę; ilekroć on się naprzód posunie, to ja pójdę w tył, a jak on w tył pójdzie, to ja się za nim posunę”. Czas nie działał jednak na korzyść Polaków.
Liczyć na pomoc Europy było naiwnością. Wystarczy przypomnieć słowa ministra spraw zagranicznych Francji w parlamencie francuskim po upadku Warszawy: „Porządek panuje w Warszawie”.
Tymczasem Dybicz zmierzał do jednego – wydać Polakom walną bitwę. Widząc niemożność realizacji tegoż, wycofał się do Kostrzynia. A armia polska 26 kwietnia cofnęła się na linię: Dembe Wielkie, Cyganka, Pustelnik, Michałów. Rosyjski dowódca postanowił czekać aż powstanie będzie stłumione w guberniach zachodnich, a Dwernicki zniesiony. Armia rosyjska otrzymała posiłki, a siły polskie się zmniejszały. Taktyka obronna Skrzyneckiego musiała przynieść porażkę. Jego głównym zajęciem były śniadania, obiady, herbaty, toalety i przyjmowanie gości.
Ok. 5 maja Prądzyński wystąpił z planem uderzenia na główne siły Dybicza. Skrzynecki domagał się całkowitej pewności zwycięstwa. Kwatermistrz generalny na próżno dowodził, iż porażka prędzej dosięgnie Polaków w razie bezczynności, a katastrofa stanie się nieuniknioną, gdy będzie się na nią czekać. Skrzynecki tych uwag nie przyjmował do wiadomości, a na widok fortyfikacji nieprzyjaciela wołał: „Jak to? Atakować fortyfikacje!”.
Wobec niemożności skłonienia naczelnego wodza do ataku na feldmarszałka Dybicza, przedstawił Prądzyński plan błyskawicznego rozbicia gwardii Wielkiego Księcia Konstantego stacjonującego w Łomży. Powodzenie nie dałoby decydującego zwycięstwa, ale taktyczne. Zmusiłoby prawdopodobnie Dybicza do wycofania się na jakiś czas z Królestwa i na pewno uniemożliwiłoby mu podjęcie ofensywy. Wyprawę postanowiono, ale zwlekano z jej wykonaniem. Trzykrotnie Prądzyński wydawał rozkaz wymarszu i trzykrotnie go musiał cofać. Raz dlatego że Skrzynecki musiał pozostać w kwaterze, by…pozować artyście z Warszawy, który miał wiernie odlitografować jego portret. Wódz naczelny tego planu nie traktował poważnie. 14 maja, po przybyciu do Serocka, odesłał amunicję, którą baterie miały w jaszczykach. Miało to przyspieszyć ruchy wojska. Skrzynecki marnował kolejne dni, robił wszystko, by nie zaatakować gwardii, aż doszło do jej odwrotu. Zarządzenie pościgu było już ruchem próżnię. 22 maja Dybicz przez Granne przeszedł Bug i połączył się z gwardią.
Przewaga strategiczna, liczebna, moralna była po stronie polskiej, ale naczelny dowódca świadomie tego nie wykorzystał. Nie chciał się bić w warunkach, „których wartość rozumiał każdy jego żołnierz!”.
Skrzynecki nie chciał się cofać ku stolicy przez Ostrołękę, bo przyznałby się tym do zupełnej porażki i kompromitacji w oczach narodu. Nie chodziło mu o zwycięstwo lecz o władzę, dlatego postanowił powoli wycofać się na Ostrołękę i Łomżę, by stworzyć kordonową obronę Narwi, uniemożliwić przejście Dybicza i przeciąć jego komunikację z Prusami. Plan ten, wobec błyskawicznego marszu Rosjan, sprawił, że stronie polskiej została wytrącona inicjatywa i zmuszono ją do stoczenia bitwy w bardzo dla siebie niekorzystnych warunkach.
Jednocześnie głównodowodzący wojsk polskich chciał osiągnąć kilka celów na raz, niemożliwych do pogodzenia: zachować bezpieczne połączenie z Warszawą, nie przyjmować bitwy i umocnić się nad szosą w Ostrołęce. W obliczu nadciągającej 60 tysięcznej armii rosyjskiej Skrzynecki rozdrobnił i rozproszył polskie wojsko, co mogło przynieść tylko nieuchronną klęskę.
25 maja nie miał nawet zamiaru zapoznać się z topografią miasta, wiedząc że stanie się ono miejscem bitwy. Wysoce pożądane natomiast wydało mu się stanąć z intendentem Badenim na pierwszym piętrze poczty i pić szampana, co miało okazję oglądać wojsko, podziwiając tym samym wolę walki swego wodza, chęć zwycięstwa i zaangażowanie w walkę o niepodległość państwa polskiego.
26 maja rano odesłał do Różana park rezerwowy, dwa rzędy jaszczyków całej artylerii, część wózków amunicyjnych piechoty i ambulanse dywizyjne z wszystkimi furgonami do Pułtuska. Pozostało 54-80 naboi na działo. Odesłał amunicję, by móc z powodu jej braku skapitulować przed wrogiem? Jego posunięcia sprawiły, że bitwa była prowadzona na ślepo i bez żadnego planu. Skrzynecki za wszelką cenę chciał jej uniknąć, zniszczyć mosty i wycofać się do Warszawy. Nie czekał aż dywizje staną gotowe do walki w masie, lecz wysyłał pojedyncze bataliony i pułki.
W nocy z 26 na 27 maja rosyjski szef sztabu gen. Toll informował Dybicza o wycofaniu się armii polskiej i domagał się natychmiastowego pościgu. Dybicz odmówił, co było jego największym błędem w tej wojnie. To spowodowało, że car bitwę pod Ostrołęką porównał do Grochowa, jako jałowego i krwawego zwycięstwa. Dybicz uznał bitwę za nierozstrzygniętą.
Dla Polaków była to klęska moralna. Upadku ducha i niewiary w wygraną nic nie mogło nadrobić. 28 maja Skrzynecki zapytany przez Andrzeja Zamoyskiego dlaczego nie uniknął bitwy skoro mógł to zrobić, odpowiedział: „Głupstwom zrobił, za które za Napoleona powinienbym był dostać kulą w łeb”.
Skrzynecki nie wierzył już w celowość żadnego działania. Na pomysły, nalegania i namowy do walnej bitwy z Rosjanami odpowiadał: ”Czy chcecie drugiej Ostrołęki? Czyż tam nie przekonaliście się, że nasze wojska bić się nie chcą? Nie, nie będę drugim Kościuszką, nie skończę na drugich-Maciejowicach!”. Podczas odwrotu spod Ostrołęki wystosował do rządu pismo następującej treści: „Finis Poloniae! Nie pozostaje nic więcej jak układać się z nieprzyjacielem i rząd zaraz traktowanie rozpocząć powinien”. Rząd Narodowy tę propozycję odrzucił, a Skrzyneckiego na stanowisku naczelnego wodza pozostawił, który w ramach rewanżu rozpoczął polityczną wojnę właśnie z rządem o dyktaturę lub chociażby stanowisko namiestnika Królestwa (zamiast rządu) kontrolowanego przez ministrów. Sejm tych pomysłów nie przyjął.
Skrzynecki uważał, że wszystko co dotychczas uczynił było dobre. Rosji bowiem i tak pokonać nie było można, a to co zrobił to i tak zakrawa na cud. Przez pół roku bronił Europę przed wojskami rosyjskimi. Rządowi odmówił wspólnych narad nad ogólną sytuacją Królestwa, bo „chcąc o rzeczach wojennych radzić, trzeba mieć wiadomości wojskowe teoretyczne i doświadczenie wojny, którymi w nadmiarze dysponuje on, naczelny wódz, a bynajmniej nie członkowie rządu, nędzni ignoranci…” (5 lipca 1831). Rząd nie podjął żadnych działań.
Tymczasem w polskim wojsku panował nastrój niewiary w zwycięstwo, ogólne zniechęcenie, apatia. Wśród większości generałów zaczęła przeważać opinia o niemożności wygrania powstania. Skrzynecki nastroje te traktował jako zagrożenie własnej pozycji, nie zaś sprawy narodowej.
Prądzyński podjął kolejną próbę podjęcia ataku na główne siły Rosjan. Proponował zebrać armię w Modlinie, licząc na ok. 60 tys. wojska i uderzyć na Rosjan (40 tys. wojska),wykorzystując chwilowe osłabienie i brak głównego dowódcy (Dybicz zmarł na cholerę, zastąpił go feldmarszałek Iwan Paskiewicz). Skrzynecki plan zdecydowanie odrzucił, gdyż doprowadziłby do walnej bitwy, a do tej przecież polski dowódca nie miał najmniejszego zamiaru dopuścić.
Podczas ciągłego torpedowania, niszczenia planów Prądzyńskiego przez Skrzyneckiego, Rosjanie przygotowywali się do przeprawy przez Wisłę, którą przekroczyli pod Osiekiem w dniach 17-21 lipca bez najmniejszej próby przeszkodzenia jej tym przez wojsko polskie. Skrzynecki na ten fakt zareagował słowami: „…nieprzyjaciela nie można nigdy powstrzymać od przejścia przez rzekę; a więc jest rzeczą bezużyteczną rzucać się na coś takiego, czego dokonać niepodobna”.
Generał Toll pisał, iż marsz armii rosyjskiej przypominał odwrót zdezorganizowanych oddziałów. Artyleria i tabory zapadały się po osie w błocie, kawaleria i piechota mieszały się ze sobą przy przeprawach, dając obraz nieporządku. Paskiewicz przyjął założenie, mając na względzie działania wiosenne i letnie, że dowództwo przeciwnika jest bandą głupców, które nigdy nie wykorzysta szansy kontrofensywy. Gdyby wojsko polskie było nawet obiektywnie słabsze i dowodzone przez najprzeciętniejszego wojskowego, ale trzeźwo rozumującego, to klęska rosyjska byłaby nieunikniona. Paskiewicz w rozmowie z Prądzyńskim w Warszawie w 1833 r. stwierdził, że mimo słabości maszerującego wojska na Warszawę, na skutek dotychczasowych działań strony polskiej wiedział, że może sobie na dużo pozwolić.
W myśl zaleceń Rady Wojennej z 27 lipca armia polska w sile 50 tys. wojska i 140 armat wymaszerowała z Warszawy w kierunku Sochaczewa na spotkanie z Paskiewiczem. Dotarło nad Bzurę, gdy ten odbywał marsz flankowy. Siły po obu stronach były równe, z niewielką przewagą artylerii rosyjskiej. Nie było chwili do stracenia. Tymczasem Skrzynecki rozkazał wstrzymać ruchy wojska. Pomiędzy 31 lipca a 9 sierpnia w Bolimowie odbywały się narady wojenne, które nie miały nic wspólnego z planowaniem konkretnych działań. Większość generałów była za podjęciem bitwy lub chociażby działań zaczepnych, ale nie wódz naczelny.
Wobec nie wykonania zaleceń Rady Wojennej 11 sierpnia 1831 r. gen. Jan Skrzynecki został odwołany ze stanowiska naczelnego dowódcy wojsk polskich powstania listopadowego.
cdn.
źródła: I. Prądzyński, Pamiętnik historyczny i wojskowy o wojnie polsko-rosyjskiej z roku 1831, Petersburg 1898; Pamiętniki generała Prądzyńskiego, Kraków 1909, t. 1-4; St. Barzykowski, Historia powstania listopadowego, Poznań 1883, t. 1-5; W. Zwierkowski, Rys powstania, walki i działań Polaków 1830 i 1831 roku skreślony w dziesięć lat po wypadkach na tułactwie we Francji, oprac. W. Lewandowski, Warszawa 1973; J. Lelewel, Pamiętnik z roku 2830-1831, Warszawa 1924; J. Bem, O powstaniu narodowym w Polsce, Warszawa 1956; W. Bortnowski, O powstaniu listopadowym. Wybrane dokumenty oraz wyjątki z opracowań i pamiętników, Warszawa 1950; D. Chłapowski, Pamiętniki, Poznań 1899; K. Koźmian, Pamiętniki, Wrocław 1972; J. U. Niemcewicz, Pamiętniki o powstaniu 1830/1831, Kraków 1877; M. Mochnacki, Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831, Warszawa 1984 (Poznań 1863), t. 1-2; N. K. Szilder, Impierator Nikołaj Pierwej, jego żyźń i carstwowanije, Petersburg 1903, t. 2; Źródła do dziejów wojny polsko-rosyjskiej 1830-1831 r., wyd. B. Pawłowski, Warszawa 1931-1935, t. 1-4.
opracowania: Cz. Bloch, Generał Ignacy Prądzyński 1792-1850, Warszawa 1974; M. Sokolnicki, Skrzynecki, Poznań 1914; Z Teki Jenerała Skrzyneckiego, Przegląd Polski 1885/86, r.20, t. 80 oraz 1886/87, r. 21, t. 81; W. Tokarz, Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 1930; Powstanie listopadowe 1830-1831. Dzieje wewnętrzne. Militaria. Europa wobec powstania, red. J. Skowroński i M. Żmigrodzka, Wrocław 1983; R. Bielecki, Belwederczycy i podchorążowie, Warszawa 1989; J. Łojek, Szanse powstania listopadowego, Warszawa 1986;
zdj. wg litografii de Villain